Zadziwia bezczelność, z jaką Anodina oznajmiła jako jedno z zaniechań lotników brak odejścia na lotniska zapasowe, kiedy rzekomo wosjkowi w wieży kontrolnej nie godzili się na lądowanie. Być może Rosjanie nie śledzą informacji w polskich mediach, ale już w kwietniu ustalono, że lotniska w Witebsku i Mińsku były nieprzygotowane do przyjęcia oficjeli. Nie zapewniono im nawet transportu na taką ewentualność. Jeżeli MAK tego nie uwzględnił, Polska nie może przyjąć takiego wytłumaczenia.
Nadal, mimo upływającej konferencji, nie znamy dowodów na naciski gen. Błasika. Anodina teraz mówi, że "pojęcie presji jest dla niej nie do przyjęcia". Oficjalna informacja poszła w świat. Nawet, jeśli ktoś będzie pytał o słowa, jakie padły z ust generała czy inny dowód, potwierdzający zarzut Rosjan, dostaliśmy wrzutkę: gen. Błasik miał 0.6 promila alkoholu we krwi. Jeżeli nie sterroryzował pokładu, nie siadł za sterami - dlaczego została podana ta drażliwa informacja? Jakie znaczenie ma dla wyjaśnienia katastrofy, skoro żaden z pilotów nie był pijany? Co jest sensacyjnego w tym, że czekano na decyzję Prezydenta, który leciał na obchody w Katyniu - i jak rozumiem, nie ma dowodu na to, by dał jakąkolwiek?
Niesamowita jest konstatacja Anodiny, że mimo pomocy z całego świata, co uwiarygadnia pracę organu, nie ustalono, czy samolot był cywilny czy wojskowy. Kontrolerzy i obsługa lotniska zostali oczyszczeni. Dokładnie o tym wczoraj pisałem. Nie wiem, jakie polskie uwagi uwzględniono, ale główny komunikat Anodiny wydaje się czytelny: Winny tragedii jest pijany Błasik i piloci, którzy nie słuchali kontrolerów i nie władali dostatecznie językiem rosyjskim. Na to Polska zgodzić się nie może.
Tekst pierwotnie opublikowano na blogu "Polityka jest misją", u nas zamieszczamy za zgodą autra.