Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Hilde Domin: „Poezje”

ECCE HOMO

Mniej niż nadzieja nań

oto człowiek

jednoręki

zawsze

Tylko ukrzyżowany

oba ramiona

szeroko otwarte

oto–jestem–ja

W JASKINI POLIFEMA

Ślepy olbrzym znowu sięga po

mnie.

Jego dłoń liczy owce.

Znów odchodzą

pod brzuchem barana.

Jeszcze raz

pod liczącą dłonią.

Odchodzą

pozostawiają wszystko

odchodzą

pod liczącą dłonią.

Uciekają

przed olbrzymem

nie zabierając niczego

poza tym stadem.

WIĘZIENIE

Mowa jest pełna słów

których używałeś.

Gdybym była więźniem

codziennie

posługiwałabym się

twoimi słowami

i miałabym tylko ten kubek

i ten talerz.

ODERWANE

Oderwane

pędzi słowo

po wodzie czasu

i obraca się

i jest niesione

albo zanika.

Dawno o mnie zapomniałeś.

Już nie pamiętam nikogo,

ani ciebie

ani nikogo innego.

To słowo ode mnie do ciebie,

ten pędzący liść –

on mógłby z każdego

drzewa

zlecieć do wody

MARIONETKA

Tęcza

pasek na

drugim końcu

senna figura

lalka z mięsa i krwi

z rozłożonymi ramionami

zawsze

z rozłożonymi ramionami

LIST NA INNY KONTYNENT

Nie rozglądaj się

za mną

Eurydyko

zawsze z tobą

dłoń

dotykająca twoich ramion

pod dalekimi drzwiami

JAK RUDA W KAMIENIU ROZPROSZONA

Jak ruda w kamieniu rozproszona

warstwa po warstwie

moje żyły.

Nie zdołasz tego zburzyć.

Dynamit strach

niczego nie zmieni.

Dopóki jesteś górą

leżę w tobie

i świecę.

OJCZYZNY

Tak wiele ojczyzn ile ma człowiek

bez ojczyzny

bezdomny

każde nowe wygnanie

nowy kraj otwiera ramiona

bardziej lub mniej

ramiona kontroli paszportowej

a potem ludzie

zawsze istnieją tacy

otwierający ramiona

taka gimnastyka

w tym stuleciu

nogi ręce

nieskoordynowane używanie

naszych członków

gdzieś istnieje coś

co zawsze opłaci się pokochać

gdzieś czegoś brak

Wszystkie te kraje mają granice

przeciwko sąsiadom

URODZINY

Ona jest martwa

dzisiaj są jej urodziny

to jest taki dzień

kiedy

została wypchnięta

w tym trójkącie

między nogami swej matki

ona

która mnie wypchnęła

między swymi nogami

ona jest martwa

*

Zawsze myślę

o narodzinach sarny

jak nogi stawia na ziemi

*

Nikogo nie popchnęłam

ku światłu

tylko słowa

słowa nie obracają głową

powstają

od razu

i idą

POWÓDŹ

Czuję, jak podnosi się

niespokojna woda

twego serca.

O nic cię nie proszę.

Pozwól mi

utonąć.

Ocal ten obraz.

ARS LONGA

Tchnienie

w ptasim gardle

tchnienie powietrza

w gałęziach

Słowo

niby sam wiatr

jego święte tchnienie

wychodzi i wchodzi

Tchnienie zawsze znajduje

gałęzie

chmury

ptasie gardła

Zawsze to słowo

święte słowo

jakieś usta

KOLONIA

Zatopione miasto

dla mnie

samej

zatopionej.

Płynę

po tych ulicach.

Inni chodzą.

Prastare domy

mają nowe duże drzwi

ze szkła.

Zabici i ja

my płyniemy

przez nowe odrzwia

naszych starych domów.

NA NIC NIE CZEKAJ

Z drzewa niebios

spadły na ziemię chmury.

Kraj poplamiony jest

wielkimi ciemnymi liśćmi.

Na ulicach zasmuconych

malowane są okienne ramy

w kolorze nieba,

w kolorze słońca,

w pozbawionych światła domach.

Gołębniki na dachach

dla jasno upierzonego wczoraj,

które nie powróci.

Tylko to ujadanie na skraju lasu.

Fale małych dzwonów

wpadające aż do pokoju.

Zdejmij buty,

umyj nogi.

Na nic nie czekaj

poza tym brzmieniem

małych dzwonów

na leśnym skraju.

WIZERUNEK Z SAIS

Anty–portret

Twoja twarz w każdym stuleciu

jest taka sama

twoja twarz

znana tylko w ciemności

Spoglądamy koniuszkami palców

dotykamy twoich włosów

Za dnia jesteś zamaskowana

jak żona beduina

albo karnawałowa maska

Oglądasz nas od stuleci

i pozwalasz

że mówimy do ciebie Ty

KLUCZE DO DOMU

Mocno trzymamy je

te klucze,

podróżujemy z nimi,

my wyrzuceni,

także my.

Serce, twoje dawne

mieszkanie,

ma jasno oświetlone okna,

obce stały się twarze

w głębi.

Tylko w śnie

mogłabyś wstąpić

z tymi kluczami

które na jawie tak ciężko

ważą w dłoniach.

TUNEL

Pamięci Virginii Voolf

W trzech,

w czterech,

niezliczeni, pojedynczo

samotni

idziemy wzdłuż tego tunelu

zrównania dnia i nocy

trzech albo czterech z nas

wypowiada słowa

to słowo:

„Nie obawiaj się”

ono zakwitnie

za nami.

PRZEDDZIEŃ

Pocałunek z różanych liści,

wciąż nowe miękkie i małe

liście dla otwierającego się

kwiecia.

Nie owa szczupłość przestrzeni

na rozpiętość pragnienia

między przyjmowaniem a dawaniem.

Ściągnąłeś ze mnie koc

tak ostrożnie

jak nie budzi się dziecka

albo jak gdybym była

tak krucha

jaka jestem.

Nie stałam się realniejsza

od wiersza

albo snu

n

czy obłoku

pośród chmur.

A przecież, jakbyś był daleko,

delikatne zwątpienie: Czyż jest

pociechą dla mężczyzny

zasypiać z chmurą?

TYLKO RÓŻA JAKO OPARCIE

Szykuję sobie pokój na wietrze

pośród akrobatów i ptaków:

moje łóżko na trapezie uczucia

jak gniazdo w podrywach

na najwyżej położonej gałęzi.

Kupuję sobie koc z najdelikatniejszej wełny

łagodnie ostrzyżonych owiec które

w świetle księżyca

jak błyszczące obłoki

przeciągają ponad twardą ziemią.

Zamykam oczy i wtulam się

w runo tych spolegliwych zwierząt.

Chciałabym bowiem poczuć piasek

pośród drobnych włókien i

usłyszeć trzaśnięcie rygla,

który wieczorem zamyka wrota stajni.

Lecz spoczywam na ptasich piórach,

zawieszona wysoko w próżni.

Kręci mi się w głowie. Nie zasypiam.

Moja dłoń

sięga po oparcie i znajduje

jako oparcie tylko różę.

ZŁOTA LINA

Nic nie jest tak ulotne

jak spotkanie.

Bawimy się jak dzieci,

zapraszamy się i wypraszamy

jak gdyby do nas

należała cała wieczność.

Żartujemy z rozstaniem,

jeszcze łzy zbieramy niby kulki

i próbujemy jak krają noże.

Ty jesteś wołany

już po nazwisku.

Ponieważ przerwa

jest skończona.

Trwożliwie

trzymamy się

złotej liny

i opieramy się przed odjazdem.

Ale ona pęka.

My wychodzimy:

poza to miasto,

poza ten świat,

pod taką samą

wszystko mieszającą

ziemię.

WIELKOŚCI PAZNOKCIA

Na łące

wielkości paznokcia

śpi

wielki odnowiciel

który przez ziemię

sięga jak przez wodę

on mógłby

wywrócić szalki wagi i

wiatrem napełnić

żagle

radością zaś

taneczny krok

kiedy powstaje ten

który piórami

pokrywa owoce

naprawiacz

on śpi

w tobie we mnie

wielkości paznokcia.

DZIECIĘCY SARKOFAG

Bawiąc się dzieci burzą

swymi dziecięcymi dłońmi

niepotrzebne zamki.

Zrozumiałam tę grę.

Oliwki rosną o jeden centymetr

swego powolnego czasu

kiedy my żyjemy dość długo.

Nie musisz mi o tym mówić.

Niekiedy umierają dzieci

dziesięcioletnie

i leżą w swej trumnie.

Już się nie zobaczymy.

Trumna ptaków i kwiatów,

stulecia, zdumionego oka.

Jesteśmy już inni.

Książęce dzieci.

Nie znające miłości.

Uczymy się zapominania.

SENNA WODA

Senna woda

pełna utopionych dni.

Senna woda

podnosi się na ulicach.

Senna woda

spławia mnie.

POWSTAŃ ABLU

Powstań Ablu

to musi być zagrane od nowa

to codziennie musi być odgrywane od nowa

codziennie jeszcze przed nami musi być odpowiedź

ta odpowiedź musi przecież móc być

jeśli nie powstaniesz Ablu

w jaki sposób ma zmienić się kiedyś

ta odpowiedź

ta jedynie ważna odpowiedź

możemy pozamykać wszystkie kościoły

i skasować wszystkie dekalogi

we wszystkich językach świata

jeśli tylko powstaniesz

i unieważnisz

tę pierwszą fałszywą odpowiedź

na to jedyne pytanie

o które chodzi

powstań

żeby Kain powiedział

żeby mógł powiedzieć

Ja jestem stróżem twoim

bracie

jak mam nie być twoim stróżem

powstawaj codziennie

żebyśmy mieli ją przed nami

to Tak jestem tutaj

ja

brat twój

Żeby dzieci Abla

już się nie bały

bo Kain nie będzie Kainem

Ja piszę o tym

ja dziecko Abla

i codziennie obawiam się

odpowiedzi

powietrze w mych płucach rozrzedza się

kiedy czekam na odpowiedź

Powstań Ablu

żeby zaczęło się inaczej

między nami wszystkimi

Ognie które płoną

ten ogień który pali się na Ziemi

niech będzie ogniem Abla

I w ogonie rakiet

powinny być ognie Abla

OBOWIĄZEK SŁUŻBOWY

Ten rok jedna trumna.

Calutki rok

przespałeś z martwym snem.

Jeszcze żyjesz,

więc zostałeś powołany

do czynu żywych.

Jeszcze żyjesz,

a sen jest martwy,

kruchy i złamany,

gdy są sny

i żywi

po śmierci umarłych.

Żyjesz

i jesteś taki bezbronny,

tak bezbronny,

jak wszyscy żywi,

którzy długo leżeli

w grobie snu.

WIOSNA JEDEN OGROMNY DZIĘCIOŁ

Wiosna

jeden ogromny dzięcioł

okaleczyła wszystkie drzewa.

Pęczniejące pieńki jaśnieją tam

gdzie ciemny szkielet

trafia na błękitną rzeczywistość.

I gdy spoglądam w górę

a ty

ukochana rano

bolisz i sączysz się,

pojawiająca się w tym błękicie

wstrzymująca oddech

krwawa czerwona plama

nie większa od dłoni

i nie wiem

czy jest moim sercem

lub kardynałem

który siedzi na wysokiej gałęzi

i śpiewa.

Podstawa przekładu: Hilde Domin, Gesammelte Gedichte. S. Fischer Verlag GmbH, Frankurt am Main, 1987.

Copyright by S. Fischer Verlag GmbH, Frankurt am Main, 1987

Za zgodą S. Fischer Verlag

przełożył Andrzej Pańta

Data:
Kategoria: Polska

Fiatowiec

Zawsze na straży prawa. Opinie i wywiady z ciekawymi ludźmi. - https://www.mpolska24.pl/blog/zawsze-na-strazy-prawa-opinie-i-wywiady-z-ciekawymi-ludzmi

Fiatowiec: bloger, dziennikarz obywatelski, publicysta współpracujący z "Warszawską Gazetą". Jestem długoletnim pracownikiem FIATA.Pomagam ludziom pracy oraz prowadzę projekty obywatelskie.

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.