Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Horst Bienek: „UCIECZKA, NA PRÓŻNO”

1

Ucieczka, na próżno.

A jednak: ciągle nowe próby.

2

Nie pamiętam, jak długo już

siedzę przy tym stole. Przede mną

w maszynie do pisania biały papier.

Obok różne ujęcia jednego rękopisu.

Notatki na fiszkach. (Nigdy nie dojdę

z tym do ładu.) Powszedniość.

Telefon dzwoni. Nie podchodzę.

To coś nowego.

(Ale co, jeśli zadzwoni jeszcze raz…?)

Włączam radio.

Trzaski zmniejszają samotność.

(Rozpraszają; więc wyłączam je.)

Rytuał pisania.

To samo każdego dnia.

Strach: obudzę się kiedyś i nie będę mógł

już więcej pisać. (Strach wszystkich.)

Robię parę kroków.

Jeszcze raz oglądam sobie obraz z Antes.

Należy teraz do mnie. Osiedla mnie.

Każdy obraz, każda książka,

każdy mebel trzyma mnie mocniej.

Właściwie chciałem iść wieczorem do kina.

Tak wiele mówią o nowym Wim Wenders’ie.

(Po prostu pobyć tylko między ludźmi.

Z nikim nie rozmawiać.)

Już dwa razy sięgałem po kluczyki do wozu.

Bez przyjemności wystukuję na kartce kilka liter.

Bezsensowne znaki.

Spoglądam na grzbiety książek na regałach,

na pobieloną ścianę, z której

zwisa mapa Górnego Śląska

z mnóstwem tajemniczych symboli.

Paznokcie stają się krótsze.

Już krew kapie z koniuszków palców.

Myśli, które wystarczą

na dwa, trzy piekła.

3

W listopadzie

zostałbym wypuszczony. Ósmego listopada

1976 roku. Po dwudziestu pięciu latach.

(Stłumiłem to…)

Teraz dopiero skończyłby się mój więzienny czas.

Przeżyłem inny czas.

Wstaję. Przechadzam się po pokoju tu i tam.

Rytuał kroków…

Od drzwi do okna.

(Od wspomnienia do wspomnienia.)

Na dworze ponad ulicą

miga zepsuta neon.

Włączam i wyłączam radio.

Moje wzruszenia.

Echo moich wzruszeń

przeraża mnie.

Jeślibym teraz wyszedł:

nikt by mnie nie zatrzymał.

Ani kraty przed oknem.

Ani reflektory na dworze.

Ani strażnica przy murze ogrodu.

A przecież:

chodzę w kółko

krokami wyuczonymi w celi.

4

Jego łagodna twarz żubra

pośród jesiennych sosen

nad Wannsee. Piaszczysta wyspa.

Gorzkie zdania. Wierzę mu.

Ale czy jest prawdziwe to, w jaki sposób

pozwalają sobie ujmować go inni?

Nigdy przecież nie dogonią

słowami tego, co

obiecuje ich istnienie.

(Ludzie odczuwają to. Instynktownie.) Jego sprzeciw:

Nie dziwcie się,

że nie umiemy opisywać świata.

Tylko mówimy do rzeczy

czule po imieniu.

Zbigniew Herbert

5

Powinienem to opisać.

Wszędzie notatki.

Obce i bezsensowne znaki,

które mi /może/ pewnego dnia

opowiedzą historię mojego życia.

Co przeszkadza mi w tym, aby

je porzucić?

6

Uśmiejesz się, Christo, kiedy powiem:

przybywam właśnie z Australii.

Mógłbym powiedzieć:

było całkiem inaczej. (Było inaczej!)

Ale nic o tym nie będę opowiadał.

Raz (to już było tak dawno)

powiedziałaś: Australia

to jest nasza Utopia.

Chyba dlatego, że była tak daleko,

a my zresztą nigdy byśmy tam nie dotarli…

Ale potrafiliśmy wysyłać tam

nasze zbuntowane tęsknoty

i tajemne manifesty.

Australia, myśleliśmy,

(sekwestracja Berlina)

byłaby wszystkim innym.

I wtedy raczej milczeliśmy.

7

Nasza Australia otrzymała wiele imion.

Inne barwy. Nie ograniczone horyzonty.

Ukrywała się

za coraz nowymi archipelagami.

Gdy wreszcie się tam znalazłem,

na licznych bezdrożach,

musiałem szukać jej

gdzie indziej.

8

Tobie rozbili kręgosłup.

Odeszłaś i zostawiłaś im

swoją rentgenowską fotografię

na biurku w muzeum.

Może obejrzeli.

9

Długo już o tym nie myślałem,

to prawda. Odsiedziałem

cztery lata. W Workucie.

Odległa epoka. A jednak: miałem szczęście.

Tylko cztery lata.

Z dwudziestu pięciu.

Tego nie zapomnę.

Nieraz wyskakuję w powietrze.

Na ulicy. Tak po prostu.

Coś powinienem powiedzieć.

Miałem szczęście. W ogóle!

10

Nakładam płytę. (Jest tak

cicho w pokoju.) Horowitz

gra Sonatę B–dur Schuberta, op. posth.

Moderata wysłuchuję dwa razy.

(Richter potrzebuje na tę frazę

dwa razy tyle czasu.)

Rozdałem swoje płyty dżezowe (wszystkie).

Zatrzymałem tylko Jimmi Hendrixa/

Elektro Ladyland, podoba mi się

także jeszcze teraz.

11

Rozpocząłem nowy wiersz.

Mówię: poemat.

Liczę wyrazy.

Wystukuję rytm.

Chodzę w kółko.

Moje w więzieniu wyuczone kroki.

Kota wysyłam w noc

z grypsem ukrytym w futerku.

Mam nadzieję, że ktoś go przeczyta.

12

Kilka notatników… wiersze na pożółkłym papierze

z mojego ’51 roku, które przyniósł Huchel,

kiedy wreszcie wypuścili go, po dwunastu latach.

W końcu

w swoim gabinecie

chodził w kółko owymi krokami, których

można się nauczyć jako aresztant w izolatce.

Nie na to urodzony

by pod skrzydłami gwałtu żyć

wziąłem niewinność winnego.

Te papiery, kiedy je rozkładam…

(podobały mi się te wiersze — dziś — już nie) ale:

ta woń przy przewracaniu kartek,

która powtarza ówczesny czas:

13

Przejazdy kolejką podmiejską, codziennie,

z Poczdamu do Dworca Friedrichstrasse,

a wieczorem z powrotem: Mój Uniwersytet–Czytelnia.

Balzak (Oevres complets), Paryż na początku

XIX stulecia: rozszerzony

w marzeniach młodego Lucien

poznałem lepiej od mojego Berlina.

Denerwujące dyskusje

(tak, znowu jedna stacja przejechana za daleko)

o Perugii i rozdziale Chłopiec płacze.

(Ktoś miał kosztowną edycję Lichtwarka.)

Ulisses i Z czasu i rzeki i Auto da fé.

Dublin bliski jak amerykańskie południe.

Dorotheum i Nowawes.

(Tu kontrola w drodze powrotnej!)

Pory roku odczytywane na skórze,

światło poranka i wieczora

na twarzach.

Wilcze jagody kwitnące nad Nikolassee.

Białe błyskawice ponad Grunewaldem.

Wsiadający na Zachodnim Skrzyżowaniu. Kto

ułożył to wzgórze rezygnacji,

kt& oacute;rego tu wcześniej nie było?

Rzut oka przez plecy sąsiada

wysiadającego na Dworcu ZOO —

czatując na bezpłatną lekturę gazety,

która jest już zabroniona dwie stacje dalej.

Moabit (i ostrzeżenie z Plötzensee)

i tylne podwórze,

na którym 24 kwietnia został rozstrzelany

Albrecht Haushofer.

Plik sonetów w jego dłoni.

Nasze przysięgi, patetyczne (jednak uczciwe):

Że nie raz jeszcze wydarzy się,

Co zdarzyło się wówczas.

To stało się: Strawiński zdjęty.

Kiedyś kakofonista. Teraz kosmopolita.

Wystawa Barlacha nie będzie otwarta.

Kiedyś ekspresjonista. Dzisiaj mistyk.

Kafka nie będzie drukowany.

Kiedyś Żyd. Obecnie dekadent.

(I Brechtowi nie wolno inscenizować

Życia Galileusza w Berliner Ensemble.)

14

Miasto za rzeką.

(Śmierć Wergilego)

Jeszcze jedno trzaśnięcie drzwi kolejki.

Pokusy wysiadania

i pozostania.

15

Na dnie kieszeni czuję trochę drobnych.

(Tanie są teraz piklingi.)

Wystarczy na najtańsze miejsce w Marmurowym Domu.

Diable au corps i Sokół maltański.

Gerard Philipe w L’Idiot w Maison de France.

Do Teatru Schillera (teraz otwartego na nowo), a i

do innych, wchodzimy po przerwie, przemycając się na wolne miejsca.

Tak z literatury teatralnej znam

ciągle tylko drugie połowy…

Teraz na Schiffbauerdamm:

Rozmowy o Diamacie/ Gdzie schronił się

wróg klasowy?/ Partyjność artysty/

Znaczenie Zwiastuna burzy Gorkiego/ lektury

do odznaki za dobrą wiedzą.

Rozmowy:

O posiadaniu i nieposiadaniu

(Pierwsze szkice do pracy o Julis Hay’u)

O noszeniu błękitnej bluzy

w zachodnich sektorach.

Mowa o Froncie Narodowym.

Wszędzie transparenty: Niemcy do jednego stołu.

16

Przedstawienia. Wystudiowane pozy.

Mowa niewolników. (Znowu.) Naturalnie

bronimy się

przeciw temu. (Któż chciałby być jeszcze

niewolnikiem?) Pisujemy parabole.

17

Potajemnie czytaliśmy Ciemność w południe Koestlera

i Boga którego nie było i 1984.

Przemycaliśmy książki

(bez okładek, rozumie się)

pod koszulą dla przyjaciół…

Bezpieka była na to ostra. Za to

mogło dostać się parę lat lagru.

(Ale o tym nie myśleliśmy. Tylko o Rubaszowie.

O Gładkinie.)

18

Nocami na mieście rozklejaliśmy ulotki.

I w ciemności

próbowaliśmy,

jak to jest,

kiedy się kocha.

Prawdę czytałem

wydrapaną na ścianie pisuaru

przy Alexanderplatz.

19

Wielka Kartagina prowadziła trzy wojny.

Była jeszcze potężna po pierwszej,

jeszcze zamieszkała po drugiej, jednak

nie dająca się odnaleźć po trzeciej.

Aforyzm Brechta malowaliśmy na ścianach domów:

…że nie raz jeszcze…

20

W maju

(wtedy, rzeczywiście, padał jeszcze śnieg)

poeta państwowy świętował swoje sześćdziesiąte urodziny:

J. R. Becher.

Ostro czuwa nad wszystkim. Trzy rewizje.

(I strażnik czuwa nad strażnikami.)

Za grubymi szybami, bezgłośnie,

n

uroczysta gala teatralna w sonetach.

Byłem tam z Günterem, konikowi polnemu

(„Przedstawiciele młodej literatury”)

— przynajmniej można się tam było urżnąć…

i kawior prasowany był, i krymski szampan, i pijackie gadki

i nie poznawało się już w tej okrągłej, czerwono

rozkwitłej, pocącej się twarzy, że

niejedna noc w moskiewskim hotelu Metropol

spędziła sen, ze strachu, kiedy winda

jechała w górę, nocą, aby

znowu zabrać towarzysza

Wielka Czystka.

21

Brecht nie przyszedł (opowiada się,

że byli śmiertelnymi wrogami.)

Zaszedłem do niego później.

Tu macie jednego, na

którym nie możecie budować.

W krecim ubranku, w czapce z daszkiem

i ostrymi butami, ze swoją wirginią,

która mu się nie kończyła.

I na próbnych scenach Giehse

jako przemytniczka Emma, opowiadając

historię o Athi, który był czerwony

i któremu matka przyniosła

do obozu rybę i funt masła,

ale ponieważ były one

wyżebrane u właścicielki,

odesłał ją z rybą i masłem: bo

bo nic nie weźmie od nich

I Brecht rozglądał się wesoło

nucąc do sobie Walencję.

Wtedy zdarzyła się rzecz z Lukullusem.

Mamy poranić sobie dłonie od klaskania,

wykrzykując aplauz i wywołując go

podczas gdy inni, którzy zostali nasłani

przez Partię, pstrzy i syczący, zgodnie z planem.)

Jedynie Paul Dessau okazał się ekscentryczny

i bojowy. Wyciągnął pięść.

Zrobiło się zamieszanie.

Jego nie było, siedział w Buckow.

Kreślił, odmieniał, wykańczał swoje Elegie.

Przepisywał Lukullusa. (Jak rozkazała Partia.)

Ukończył go, ’51 w roku.

(W roku gdy umarł Schönberg.)

22

Obawa przed wierszem o własnej biografii.

Przy tym zawsze opisywałem jedynie samego siebie.

Naturalnie w zawsze odmiennych postaciach.

(Jestem tym którym nie jestem.)

Prawda jest możliwa tylko wtedy,

kiedy jestem absolutnie sam,

mówi Jean Genet w pewnej rozmowie z Fichtem.

Przejdę z tym dalej? Opuszczę niejedno.

23

Tylko tyle: Przyszli

w rocznicę Rewolucji,

gdy przysiadłem na krawędzi łóżka

(czekałem na dziennik radiowy)

czytał O’Neill i odkrył kazirodztwo Lawiniasa

co ktoś, dwudziestoletni, już mógłby zmienić…

było to wieczorem około ósmej,

Mamy list ekspresowy dla Bienka, powiedzieli,

a gdy otworzyłem

wyrwali moje ręce do przodu

i założyli mi kajdanki.

To nie potrwa długo, wyjaśnili.

I nie zostawili jednej książki obok drugiej,

ani obrazu na ścianie,

ni nie poruszonego mebla.

Powiedzieli: tylko jedna konfrontacja.

To nie potrwa długo.

A potem: trwało to

tysiąc czterysta trzydzieści dwa dni

jeśli mierzyć waszą miarą.

Izolatka na Lindenstrasse,

potem w Berlinie—Lichtenbergu

(wcześniej gestapowskie więzienie dla kobiet)

samotnie w białym krajobrazie wapna,

nigdy żadnych zmian w białym reflektorze,

inna chronologia

Obrinska:

Czas

między przesłuchiwaniami/ biciem/ złudzeniami.

I nadzieją. Czas Łazarza. Czas więzienia. Czas tundry.

Z dwacetpjatlet. Z modlitwami. Z dziecinnym wierszem.

Z humorem Błatnowa:

„Oto siedzę jak na żyletce…”

Z dawaj dawaj i ruki nazat i balanda.

W Stałopince długie tygodnie do Workuty

pomiędzy Morzem Północnym a Północnym Uralem

Archipelag GUŁag, strefa polarna.

(„Dziewięć miesięcy mrozu i trzy miesiące zimna”).

Apele kontrolne przed barakiem

przy minus 41o. Praca

w węglu osiemset metrów pod ziemią.

(„znowu podnosi się normę”).

Purga — polarna śnieżyca.

Strajk w Szybie 29, pięć miesięcy po śmierci Stalina.

Rudenko (kiedyś oskarżyciel w Norymberdze) przybył

z Moskwy i rozkazał, aby strzelano do

bezwartościowych więźniów.

24

Kiedy idę do sklepu mięsnego,

zawsze myślę, że jest cudownie,

iż nie wiszę tam zamiast martwej tuszy.

Franciszek Bacon, malarz

25

Ci, którzy przeżyli,

musieli niejeden dzień i niejedną noc

przetrzymać w tundrze

z dłońmi skrzyżowanymi na głowie.

Nieraz

bałałajka strzeliła mimo naszych głów.

Jednak mieliśmy szczęście.

Nie było już więcej egzekucji.

26

Kilofami

rozkopywaliśmy zamarzniętą ziemię,

aby pogrzebać naszych zabitych, po trzydziestu.

Również latem ziemia odmarza tu tylko

na parę centymetrów. Potem:

pierwsza szychta w kopalni. (Zjechałem na dół.)

Brakowało wielu, których znałem:

Talwik, estoński nauczyciel; Janis,

Łotysz; Żyd Goldstein, poeta

z Leningradu, który był przewodniczącym

w Komitecie Strajkowym. I Werner z Zwickau,

aresztowany zaraz po maturze.

…pył węglowy zakrył nasze twarze.

27

W berliner ensemble było zebranie protestacyjne

(jak dowiedziałem się później). Protesty.

Także Brecht obiecał coś powiedzieć.

Gdy poszli do niego,

zatrzasnął się w swym

gabinecie.

Nie otworzył.

28

We Friedlandzie czytałem pierwszą niemiecką gazetę —

po tak wielu latach.

Brzmiały kościelne dzwony

i w autobusie z Herrleshauen

słyszałem transmisję z nagrody literackiej

dla Marii Luise Kaschnitz, o której nic nie wiedziałem.

Wszędzie mówią po niemiecku.

(Chcieli odebrać mi moją mowę.)

Tego nie zapominam.

Tego nie zapomniałem:

Gdy w baraku (we Friedlandzie)

rozłożyłem moje notatki,

pisane potajemnie

w lagrze na bibułce papierosowej

ostrym ołówkiem

drobniutkie pismo

opakowane w cynfolię i ukryte

z tyłu pasty do zębów.

(tak przemyciłem je

przez wszystkie kontrole.)

29

Schlałem się, gdy

dowiedziałem się o śmierci Brechta.

30

W drodze

przez Australię i Nową Zelandię

wysłany przez Instytut Goethego.

W Sydney pytają mnie:

dlaczego niemieccy pisarze wciąż

mówią o wojnie i zniewoleniu?

(Są jeszcze kraje, dla

których to nie są tematy…)

31

Siedzę przy biurku,

próbuję oczyścić wyrazy.

Czas który broni się przed czasem.

Cień rośnie pod kamieniem.

Mowa pozorów.

Ogląda cię. Głuche są

czyste nieustraszone gesty.

Te w wapnie wydrapane znaki,

nikt nie chce ich odcyfrować.

32

Podpisałem petycję w sprawie Bukowskiego.

W sprawie skazańców z Burgos.

Razem ze mną jest wiele nazwisk,

które widuję pod każdym protestem.

Czy wiedzą, co znaczy cztery,

siedem albo dwanaście lat aresztu?

Praca przymusowa. Lager. Izolatka.

Czy Michajłow dla nich to tylko metafora?

A Sołżenicyn — jak mi powiedział pewien

poeta na Kongresie PEN–Clubu: mistyczny osioł

Czy nie muszę w niebezpieczeństwie

czytać jednym okiem

słuchać tylko jednym uchem?

Czyż nie muszę uważać:

także tu coś się szykuje.

Donosicielstwo. § 88 a.

Dlaczego milczą inni?

Dlaczego milczę?

33

Powróciłem do starych wyrazów.

Chcę się do nich dostosować.

Bez obawy.

Może znowu pewnego dnia będą

takie same: wyrazy i ich znaczenia.

I wiarygodne świadectwo drzew.

34

Stara kobieta w Sydney

z różańcem w dłoniach,

która szykuje się do śmierci

w cieniu filaru mostu.

Obcym, ostrym, gardłowym głosem

odmawia tajemnice:

Jezu, któryś pocił się za nas

krwawym potem w ogréjcu.

Jezu, któryś za nas został ukrzyżowany.

(Skąd tutaj dotarła? Z Warszawy?

Po tamtej stronie kołysze się prom powietrzny

do Manley. Mężczyzna wraca z miotłą

wciąż w to samo miejsce na molo.

Matka uderza swe krzyczące dziecko,

które wrzeszczy jeszcze głośniej.

Młodzi idą obok z odbiornikiem tranzystorowym,

z którego wydzierają się Bee–Gees.

Skamieliny nie znikają.

35

Piszę.

Ceruję moje kieszenie pełne

kartek, na których są znaki,

jakich nikt nie odcyfruje.

Żyję.

Chciałbym wyjść z domu

i długo nie powracać.

Przy tym nie raz staram się

porzucić własny pokój.

Okno jest zakratowane.

Drzwi zaryglowane.

Reflektor osacza mnie.

Słucham

jak strażnicy w mym ogrodzie

między strażnicami

podają sobie nowe hasła.

Widzę

jak w niezmierzonej dali zapalają ogień.

Wyciągam papier z maszyny.

Nie mogę tego czytać.

Ciemno jest teraz w pokoju.

Czyż mi już wyłączyli prąd?

Na tej ścianie

wypróbować chcę

czy jeszcze pamiętam więzienny alfabet.

36

Ucieczka.

Na próżno.

Podstawa przekładu: Horst Bienek, Gleiwitzer Kindheit. Gedichte aus zwanzig Jahren, Deutscher Verlag GmbH & Co. KG, München, 1978

Za zgodą Autora

przełożył Andrzej Pańta

Data:
Kategoria: Polska

Fiatowiec

Zawsze na straży prawa. Opinie i wywiady z ciekawymi ludźmi. - https://www.mpolska24.pl/blog/zawsze-na-strazy-prawa-opinie-i-wywiady-z-ciekawymi-ludzmi

Fiatowiec: bloger, dziennikarz obywatelski, publicysta współpracujący z "Warszawską Gazetą". Jestem długoletnim pracownikiem FIATA.Pomagam ludziom pracy oraz prowadzę projekty obywatelskie.

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.