To, co dzieje się w związku z wyborami przypomina żart. Ponury żart. Ponury tym bardziej, że jeden po drugim urzędy państwowe zachowując się w szczególny sposób (o którym za chwilę) odzierają ze złudzeń wszystkich tych, którzy uważali, że Polska jest demokratycznym państwem prawa. Tymczasem Polska jest państwem, w którym instytucje publiczne są partyjnym narzędziem. Narzędziem wcale nie największej grupy polityków, którzy tak skutecznie wmawiali społeczeństwu swoje „prawdy”, że owe „prawdy” stały się Prawdami. I gdyby nie wyborcza próba Nowego Ekranu pewnie wciąż trudno byłoby mówić o naszych podejrzeniach inaczej, niż w trybie przypuszczającym.
Zacznijmy od początku – tylko dzięki zaangażowaniu kilku blogerów udało się sfotografować karty z podpisami zakwestionowane przez Państwową Komisję Wyborczą. To pozwoliło nam obnażyć arbitralność PKW w ocenie, co jest, a co nie jest prawidłowym podpisem. Trudno oprzeć się wrażeniu, że PKW działa według politycznych sugestii, z dala od parlamentu trzymając każdego, kto mógłby wpłynąć na zmianę status quo. Nie bez powodu w końcu w przedwyborczych potyczkach polegli niezależni kandydaci do Senatu, czy partie polityczne nie gwarantujące utrzymania kruchej równowagi zatrudnienia tych konkretnych urzędników na tych konkretnych stanowiskach. Nie mówię tu wyłącznie o PKW, ale również o Sądzie Najwyższym, czy choćby Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji zarządzającej koncesjami dla mediów w Polsce, które można nadawać, bądź które można lekką ręką odbierać. Divide et impera, dziel i rządź – tę rzymską zasadę Platforma Obywatelska opanowała do perfekcji.
Już w czasie pisania skargi na PKW odkrywaliśmy, że nie bez przyczyny Komisja powołuje komitety wyborcze uchwałami, mimo że kodeks wyborczy przewiduje w tej sprawie wyłącznie decyzje – od tych drugich można się odwołać. Pierwsze podlegają jedynie zaskarżaniu do Sądu Najwyższego. A komu chciałoby się zaskarżać cokolwiek, skoro kalendarz wyborczy mknie niczym światło w kosmicznej pustce?
Decyzja SN w sprawie Nowego Ekranu (bo jednak zaskarżyliśmy) zaskoczyła PKW – ta zaś w sposób niezrozumiały zmieniła kalendarz wyborczy, co – wydawałoby się – przysługuje wyłącznie Prezydentowi RP. Przez polskie media mainstreamu przetoczyła się krótka dyskusja o tym, czy uda Nowemu Ekranowi uda się przesunąć termin wyborów. Wszak precedens zaistniał – Komisja wydała nam pozwolenie na zarejestrowanie kandydatów tydzień po terminie, choć jednocześnie wszem i wobec świadczyła, że termin zgłaszania kandydatów właśnie minął. Sędziowie z PKW zdecydowali: „nie uda się”.
Przeciwko PKW złożyliśmy doniesienie do Prokuratora Generalnego – zarzucając członkom Komisji złamanie Konstytucji, jeden z najpoważniejszych zarzutów, jaki można postawić urzędnikowi państwowemu w demokratycznym kraju. Wezwaliśmy Prezydenta RP do przywrócenia czynności wyborczych, co wprost prowadzić mogło tylko do zmiany terminu wyborów.
Rzecz, wydawałoby się poważna, została przez konstytucyjne urzędy zamieciona pod dywan. Media – skrupulatnie pilnowane przez Radę Etyki Mediów i KRRiTV – ani słowem nie zająknęły się o zarzutach stawianych urzędnikom państwowym, od których decyzji zależy wolność obywateli. Rozumiecie, o czym piszę? Niespełna dwie dekady temu za opłacenie zakupów spożywczych służbową kartą kredytową przez panią minister, na włosku wisiały losy całego rządu Szwecji! Oskarżenie o zamach na demokrację – stawiany nie przez kilku blogerów, ale poważne komitety wyborcze – jest wyciszane!
Nie odpowiedział nam ani Prokurator Krajowy, ani kancelarie marszałków Sejmu, Senatu i Prezydenta Rzeczpospolitej.
Telewizje ogólnopolskie zajęły się debatami wyborczymi, z których skutecznie usunięto wszystkie siły, które błędnymi (choć celowymi) decyzjami PKW, nie znalazły się w liczbie ogólnokrajowych komitetów wyborczych. Oskarżenie o celowe łamanie Konstytucji? „To grupka politycznie zaangażowanych blogerów” - lakonicznie stwierdzali szefowie działów na kolegiach redakcyjnych. Tymczasem obrazie premiera przez kibica piłkarskiego telewizje i dzienniki ogólnopolskie poświęciły łącznie godzinę programów w szczycie oglądalności i przynajmniej 10 stron gazetowych! Dlaczego? „Obraził urząd konstytucyjny” - to znów cytat z redakcyjnych zebrań.
Demokracja w Polsce przestaje istnieć. Największy udział ma w tym Platforma Obywatelska, która przez ostatnie cztery lata czarowała rzeczywistość i wmawiała ludziom, że jest dobrze, choć nawet dziecko widzi, że dzieje się coraz gorzej.
Polacy są pozbawiani możliwości decydowania o przyszłości swojego kraju. Partia sprawująca władzę kontroluje już niemal każdą płaszczyznę życia społecznego. A jakiekolwiek przeciwko niej wypowiedziane słowo, jakakolwiek próba niezależnej społecznej aktywności jest z góry skazana na niepowodzenie. Choć lada dzień może być zagrożona pozbawieniem wolności.
Dlatego będziemy prosić blogosfery i media zagraniczne. O pomoc. O nagłośnienie tego, że Polska jest odzierana z wolności. Przez polityków, którzy już nawet nie próbują ukrywać, że ich celem jest władza absolutna.
Paweł Pietkun jest dziennikarzem portalu NowyEkran.pl oraz pełnomocnikiem wyborczym Obywatelskich List Wyborczych Nowego Ekranu. Tekst opublikowano za zgodą autora.