Komisja sędziowska miała pretensje do „Góralki” o to, że tuż przed zmianą nart (doszło do niej na półmetku) Justyna zbyt wcześnie przeszła ze stylu klasycznego na krok łyżwowy.
Po biegu Justyna powiedziała dziennikarzowi TVP - Na jednym z zakrętów przy zmianie torów zrobiłam łyżwę na "klasyku", ale na szczęście ilość kroków, jakie wykonałam łyżwą nie była na tyle duża, aby mnie zdyskwalifikować. To były ledwie trzy-cztery kroki łyżwą, ale decyzja o wykluczeniu mnie wisiała w powietrzu.
Jak zobaczyłam, że mogę być zdyskwalifikowana po raz pierwszy w życiu, pobeczałam się. Nawet tego czwartego miejsca byłoby bardzo szkoda – dodała Justysia.
Na zdjęciu Justyna Kowalczyk z brązowym medalem /AFP
Gdy nasza polska „Królowa nart” przekroczyła linię mety, długo czekała na odczytanie fotofiniszu. Najpierw na tablicy pojawiło się nazwisko Polki na czwartej pozycji. Chwilę później zmieniono decyzję. Kowalczyk nie mogła jednak odetchnąć, bo od razu została poproszona do jury, by wyjaśnić całą sytuację.
Opowiadając o tym Kowalczyk mówiła - Pokazali mi, gdzie tkwił mój błąd i chcieli bym się wytłumaczyła. Próbowałam jak mogłam, widocznie było dobre. Dwie minuty później była decyzja pomyślna dla mnie.
Finiszując już na stadionie nasza biegaczka dała z siebie wszystko, przez co nie do końca wie, co się działo na ostatnich metrach. - Pamiętam tylko, że myślałam jedynie o tym, żeby być tuż za Anną Haag, nie odpuścić jej tylko być za Anną nie odpuścić. Anny nie udało się dogonić, ale za to wyprzedziłam Kristin Steirę. Pewnie tylko dlatego, że mam długie i chude nogi (śmiech) - opowiadała szczęśliwa brązowa medalistka. Dalej mówiła -Widziałam Steirę kątem oka na ostatnich metrach. Jak wpadłam na metę wydawało mi się, że to ja byłam pierwsza. Potem jak zobaczyłam, że jestem czwarta to pomyślałam, że kolejny finisz i kolejne gów... .
Cały wyścig olimpijski na 15 km miał sporą dramaturgię nie tylko z uwagi na zaciętą końcówkę. Srebrna medalistka z pierwszej biegowej konkurencji - 10 km techniką dowolną - Estonka Kristina Smigun-Vaehi nie wytrzymała trudów trasy i wycofała się jeszcze przed półmetkiem! Justyna nie ukrywała przed dziennikarzami, że również miała kryzys.
Gdy ochłonęła powiedziała - W klasyku ciężko pracowałam, próbowałam zmęczyć inne dziewczyny, ale się nie udało. Kosztowało mnie to sporo sił i mogłam nawet zakończyć bieg, bo byłam zmęczona. Dlatego ten brązowy medal to jest 100 procent tego, co mogłam osiągnąć na tej trasie. Owszem, popełniałam błędy, ale to są po prostu
moje wyżyny możliwości taktycznych i technicznych.
Polskiej "Królowej nart" w trakcie tej zimowej olimpiady został jeszcze start na morderczym dystansie 30 km stylem klasycznym (27 lutego). Jak sama podkreśla da z siebie wszystko, ale może się okazać, że nie uda się zdobyć medalu. My i tak powinniśmy być dumni z występu naszej zawodniczki, bo pokazała, że na nią można zawsze liczyć. W dodatku w trakcie tej Olimpiady nasi sportowcy zdobyli już 3 medale, a to jeszcze nie wszystko, bo przecież dzisiaj skacze Adam Małysz na dużej skoczni, a przed nami jest również konkurs drużynowy w skokach narciarskich i może jeszcze dojdzie do jakiejś niespodzianki.
Wajcha
Źródło: Serwis TVP, zdjęcie AFP.