Srebrny olimpijski medal Justyny Kowalczyk – 10 w historii dla Polski

Igrzyska w Vancouver dla naszych olimpijczyków są wielką szansą. Świadczy o tym to, że Adamowi Małyszowi poleciały łzy szczęścia, gdy ujrzał na tablicy informacyjnej swoje nazwisko w czołówce. Czy zasugerowało mu to może, że zapoczątkował wspaniałą serię dla polskich sportowców. Jego srebro pozwoliło nam - widzom uwierzyć, że warto za NASZYCH trzymać kciuki.

Choć Tomaszowi Sikorze nie udało się zdobyć medalu w biegu pościgowym, to wierzymy, że poprawi strzelanie i warunki pogodowe będą sprzyjające, to dziś 18 lutego br. o godz. 22 polskiego czasu w biegu na 20km szczęście jemu dopisze.

Ale to , co nam zgotowała wczoraj Justyna Kowalczyk - było piękne. Nasza "Królowa Nart" zdobyła srebro w sprincie techniką klasyczną na dystansie 1,4km. Choć w poniedziałek podczas biegu na 10km techniką dowolną zdobyła piąte miejsce, nie czuła się usatysfakcjonowana. Wręcz przeciwnie wściekła.

W środę 17 lutego br. jej radość była wielka, ale mimo zmęczenia najpierw podziękowała trenerowi, który w ciągu roku zrobił z mistrzyni maratonu - wicemistrzynię olimpijską w sprincie. Trasa była niebezpieczna podkreślając to należy zwrócić uwagę, że organizatorzy nie potrafią robić tras biegowych na tej imprezie.

Przed Justyną Kowalczyk jeszcze dwa indywidualne starty na Igrzyskach: bieg łączony 2x7 km oraz 30-kilometrowy maraton. Przypomnijmy, że jest ona absolwentką zakopiańskiej Szkoły Mistrzostwa Sportowego.


Może nasi sportowcy zasługują tylko na sreberka? Jeśli ktoś z Was ma do nich pretensje, to niech sam pokaże, na co go stać. Kluby sportowe czekają. A my prawdziwi kibice cieszymy się, że ma nas - jako Polaków – kto reprezentować i to w tak dobrym stylu.


Pyrka