Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Gra w chodzonego

Czy komisja hazardowa jest Polakom koniecznie potrzebna? Koniecznie może nie, ale dobrze, że powstała. Możemy – jak za czasów Rywina – zajrzeć za kulisy polityki i zerknąć na jej styk z biznesem. Tym bardziej że gdy pojawili się ważni świadkowie, ospałe na ogół gremium śledczych, nagle przyspieszyło.

Czy komisja hazardowa jest Polakom koniecznie potrzebna? Koniecznie może nie, ale dobrze, że powstała. Możemy – jak za czasów Rywina – zajrzeć za kulisy polityki i zerknąć na jej styk z biznesem. Tym bardziej że gdy pojawili się ważni świadkowie, ospałe na ogół gremium śledczych, nagle przyspieszyło.
– Panie pośle, czy była afera hazardowa? – zapytał poseł Bartosz Arłukowicz, śledczy z SLD, Zbigniewa Chlebowskiego, byłego szefa klubu PO. – Afery nie było! – rzucił jej przypudrowany bohater. To samo powtarzali kolejni aktorzy dramatu. Afera? Jaka afera!? Jednak każdy tydzień pracy komisji pokazywał, że jednak była. Przyciskany premier Donald Tusk potwierdził, że afera była, choć on wolałby inną nazwę: sprawa hazardowa.


Jak zwał tak zwał, wyraźnie widać, że komisja przyspieszyła. Wszak pojawili się przed nią kluczowi aktorzy, a śledczy nie dostali jeszcze dokumentów potrzebnych w śledztwie.

Zamieszani w aferę mówili dużo i ciekawie. Donald Tusk, Grzegorz Schetyna, Mirosław Drzewiecki (niedawno nr 1, 2 i 3 w Platformie Obywatelskiej), choć obdarzeni niezłą pamięcią, w trudnych chwilach zasłaniali się niepamięcią. A Zbigniew Chlebowski (pierwsza „5” PO) podkreślał, że co złego to nie on, bo zawsze dba o finanse państwa.

„Nic złego” to także zdymisjonowany niedawno wiceminister Adam Szejnfeld, zdziwiony, że przypadkowo wplątał się w aferę, minister Michał Boni, wpływowy człowiek PO, który jawił się śledczym jako człowiek zupełnie nie decyzyjny (to nie do niego należały ważkie decyzje – dowodził). Także były szef CBA Mariusz Kamiński chciał dorównać adwersarzom: stwierdził, że sondował premiera.

Pole minowe

Jest 1 października ub.r., „Rzeczpospolita” ujawnia, że Drzewiecki i Chlebowski lobbowali w interesie firm hazardowych, a chodziło o rezygnację rządu z dopłat od wygranych na automatach, czyli dziesiątki mln zł. Dowodem są rozmowy Chlebowskiego z Ryszardem Sobiesiakiem i Janem Koskiem z branży hazardowej, nagrane przez CBA. Okazuje się, że z otoczenia premiera Tuska nastąpił przeciek: ostrzeżono tych, którymi zajmowało się CBA, a to sparaliżowało śledztwo w tej sprawie.

Publikacja stenogramów rozmów uruchamia lawinę. Dymisje, śledztwa, w końcu do gry wkraczają sejmowi śledczy; powstaje druga, co do ważności, speckomisja w historii III RP. Poprzednia, w sprawie afery Rywina, zmieniła polską scenę polityczną. Obecna raczej nie zmieni, ale – już to widać – przebuduje układ sił w rządzącej PO.

– Premier Tusk stoi dziś samotnie na wielkim polu minowym, na którym zostawili go współpracownicy – mówiła Beata Kempa z PiS, jedna z gwiazd komisji. Kolejne tygodnie po wybuchu afery pokazały, że mimo wielkich wysiłków otoczenia szefa rządu, części min wciąż nie rozbrojono.

Zdaniem Bartosza Arłukowicza, członka komisji, najważniejsze były i są dwie sprawy. To nieprawidłowości przy pracy nad ustawą hazardową w czasach rządów PO i sprawa przecieku. – Rozumiem, że ludzie tacy, jak Zbigniew Chlebowski mogą mieć swoje słabości. Ale te słabości nie powinny dotykać struktur państwa, Sprawa przecieku pokazuje, że dotykają – mówił w jednym z wywiadów.

Fair i nie fair

Komisja śledcza może spełnić swą rolę, gdy układ sił w sejmie jest bliski równowagi, a rządzący gotowi są nawet grać fair. Tak mniej więcej było w komisji badającej aferę Rywina. Tym razem jest inaczej: o grze fair nie może być mowy.

Zaczęło się od rozszerzenia zainteresowań komisji. – PO narzuca polityczno-śledczą archeologię, która służy rozmydleniu sprawy – oceniał śledczy Arłukowicz. Bo, co prawda, źle działo się wokół hazardu od lat, ale to jesienią ub.r. złapano za rękę (czy raczej za słowo) Zbycha, Rycha, Mira i Grzecha.

To właśnie wtedy szef CBA zawiadomił decydentów „o zagrożeniu interesu ekonomicznego państwa w związku z przygotowywaniem projektu nowelizacji ustawy o grach i zakładach wzajemnych”
, a gazeta ujawniła rozmowy polityków z biznesmenami z branży hazardowej. Jednak Platforma dostała, co chciała: śledczy mają prześwietlić lobbing hazardowy także za czasów rządów SLD i PiS, czyli od 2003 r.

To grzech pierworodny, z którego wynikają inne. Choćby ograniczenie czasu pracy komisji śledczej do końca lutego, by nie można było atakować PO w kampanii prezydenckiej. Poseł Sebastian Karpiniuk z PO, jeden z twórców uchwały powołującej sejmową komisję śledczą ds. hazardu, mógł więc mówić, że „prawda leży tam gdzie leży”, co stało się największym dotychczas bon motem związanym z działalnością speckomisji i ironicznym clou.

Gra o rynek gier

Dlaczego PO chce, by komisja zbadała lobbing wokół ustawy od 2003 r. – wiadomo. Chodziło o to, że za czasów rządów PiS i SLD branża też – jak tłumaczył poseł Karpiniuk – skutecznie „chodziła wokół ustawy”.
Bo to wiosną 2007 r. resort finansów proponował zmianę ustawy o grach, a chodziło o 10-procentowe dopłaty od kasyn i automatów. Jednak po tygodniu projekt wyszedł z kancelarii premiera okrojony. Została tylko podwyżka zryczałtowanego podatku, który płacą właściciele automatów. Po dopłacie już nie było śladu.

Media spekulowały, że to Przemysław Gosiewski z PiS był rozgrywającym w tej sprawie: wszak to do niego trafiały projekty ustaw. I choć Gosiewski, do niedawna szef klubu PiS, tłumaczy, że nie ulegał lobbystom, lecz koordynował działalność resortów, coś mogło być na rzeczy.

– Jakiekolwiek były intencje Gosiewskiego, choćby dbałość o interesy Totalizatora Sportowego w grze o rynek hazardowy, teraz PO ma okazję skorzystać z niejasności, choćby na zasadzie: „A u was to Murzynów biją” – mówi anonimowo polityk PiS. – Gosiewski sam się podłożył.

Próby ubicia, nie wiadomo na czyją korzyść, interesu z amerykańskim G-Techem przez ludzi powołanych do kierowania Totalizatorem Sportowym
, wskazują, że lobbyści kręcili się również w tamtym okresie. Chodzono też wokół sprawy w czasie rządów SLD, a jedną z głównych ról grała Anita Błochowiak, osławiona posłanka SLD. To ona miała zgłosić poprawkę do ustawy o grach, znacznie obniżającej podatek od automatów.

Granice przyzwoitości

Jest 6 listopada, piątek, startuje sejmowa speckomisja. Posiedzenie trwa pół godziny, ale już widać, co się święci: dwoje śledczych z PiS nie będzie miało lekko, a politycy PO sporo zrobią, żeby nie wyjaśniono sprawy Rycha, Mira, Zbycha i Grzecha.

Najpierw trzech posłów z PO i Arłukowicz z SLD blokują wybór Zbigniewa Wassermana na wiceszefa komisji. Potem posłów Kempę i Wassermana wykluczono z jej składu bez wiarygodnego powodu. I choć ich przywrócono, Mirosław Sekuła, szef speckomisji z PO, sporo zrobi, żeby pracę im utrudnić.

Nawet Grzegorz Napieralski, szef SLD, nie ma złudzeń do co szefa speckomisji. – Opóźnia prace, mozolnie je prowadzi, utrudnia dostęp do dokumentów – podkreśla. – Jeśli nawet nie jest to taktyka, tylko brak doświadczenia, to i tak świadczy to o nim źle.

Zresztą wykluczeni nie wrócili przypadkowo. Donald Tusk nie mógł nie zauważyć, że przekroczono wszelkie granice. Trzeba było uspokoić opinię publiczną, bo wyrzucenie posłów PiS, miało odwrotny skutek: skupiało uwagę mediów na pracach komisji, zamiast je zniechęcić.

Tylko dla znawców

Śledzenie prac komisji to przyjemność dla znawców. Długie nasiadówy, podchody, markowane pytania. Bo o co mogą pytać Tuska i Schetynę posłowie PO? A o co prezesa Jarosława Kaczyńskiego posłowie PiS?
Widowisko często bywa żenujące. Oto Sekuła, szef śledczych, nie ukrywa po czyjej jest stronie, co nawet w jego kolegach z PO wzbudza wątpliwości.

– To, co wyprawia, na pewno nie trzyma standardów. To kompromituje PO, jest oznaką głupoty, która odbije się negatywnie na Platformie – ocenia Antoni Mężydło.

Oto poseł Franciszek Stefaniuk z PSL zadaje pyta nieporadnie albo stara się nie pytać wcale. Oto Beata Kempa zarzuca Tuskowi mijanie się z prawdą, a potem musi przepraszać, tłumacząc się zmęczeniem.

Oto z winy Sekuły nie ma mowy o dociskaniu pytaniami świadków, zdarza się wyłączanie mikrofonów śledczym z PiS, ani dbałości o dokumenty potrzebne komisji. A gdy zeznaje Chlebowski, Sekuła nagle kończy posiedzenie, wykorzystując nieobecność posłów opozycji.

Rysiu, załatwimy

Tylko kilku świadków, z ok. 30 przesłuchanych przez komisję, mówi rzeczy istotne dla wyjaśnienia afery. I to w ich słowach jest najwięcej sprzeczności, a to ważny materiał dla śledczego.

Mirosław Drzewiecki twierdził po wybuchu afery, że od kilku miesięcy nie spotykał się z Janem Sobiesiakiem. Jednak dziennikarze ujawnili, że panowie widzieli się we wrześniu. Potem przed komisją Drzewiecki mówił, że spotkał się z Sobiesiakiem przypadkiem, a miało to związek z turniejem golfa w Jabłonnie. Jak jednak ustalił „Dziennik, Gazeta Prawna”, żadnego turnieju nie było.

Zbigniew Chlebowski zeznał, że nie blokował dopłat hazardowych. Tymczasem w końcu ub.r. przyznał w wywiadzie, że blokował. – Naprawdę uważam, że to złe rozwiązanie – mówił.

Zaprzeczył też, że spotkał się z Sobiesiakiem na cmentarzu obok stacji benzynowej. – To są jakieś absurdy – stwierdził. Natomiast w czasie przesłuchania, mówił, że spotykał się tam jawnie, dowodząc, że nie wiedział o akcji CBA.

Adam Szejnfeld stwierdził, że nie interesował się branżą gier. Śledczy znaleźli jednak jego interpelację z 2007 r., w której zabiegał o rozwiązania korzystne dla branży.

Mariusz Kamiński, były szef CBA, a dla bohaterów afery z PO główny jej szwarccharakter („nie zależało mu na ochronie interesów państwa, ale na tym, bym popadał w coraz większe tarapaty” – zeznał potem Donald Tusk), też nie ma zawsze racji. Nie potrafił wytłumaczyć np. dlaczego stwierdzenie Chlebowskiego w rozmowie z Sobiesiakiem, „na 90 proc. Rysiu załatwimy”, przedstawiono w raporcie CBA jako rozmowę o dopłatach. Tymczasem dotyczyły decyzji o przedłużeniu koncesji dla Sobiesiaka.

Dla wyjaśnienia sprzeczności komisja znów pewnie wezwie świadków i zarządzi konfrontacje.

Pędzący królik

Czy komisji uda się rozwikłać aferę?
– W terminie narzuconym przez PO będzie to cud – uważa Zbigniew Wassermann. – Jeśli cudu nie będzie, warto, żeby opinia publiczna zrozumiała, kto chciał rozmyć odpowiedzialność za tę aferę.
– Nie chciałbym, aby w tej komisji nie chodziło o prawdę, ale o odwrócenie od niej uwagi – twierdził przed rozpoczęciem przesłuchań najważniejszych świadków.

Najważniejszym miał być premier Tusk. I rzeczywiście był ważny. A rzecz dotyczy spotkań z Mirosławem Drzewieckim i Zbigniewem Chlebowskim z końca sierpnia ub.r. Wypytywał ich o prace nad ustawą hazardową i nie był zbyt ostrożny. Skoro nigdy wcześniej nie odbywał takich rozmów, któryś z gości mógł się spłoszyć.

– Mimo mojej ostrożności każdy, kto miał nieczyste sumienie, mógł się przecież poczuć zaniepokojony moim zainteresowaniem – mówił premier o spotkaniach, które mogły zaowocować „Pędzącym królikiem”. To właśnie tam Marcin Rosół, szef gabinetu politycznego Mirosława Drzewieckiego, spotkał się z córką Ryszarda Sobiesiaka. I ta rozmowa, zdaniem Mariusza Kamińskiego, mogła być momentem przecieku o działaniach CBA wobec jej ojca.

Właśnie o to, jeśli nie zdarzy się coś niezwykłego, w tym tygodniu śledczy spytają Marcina Rosoła. Oby był zdrowy. I mało przypudrowany.

Konstanty Juliański


Źródło: Tygodnik Solidarność – w nim znajdziecie więcej ciekawych informacji z kraju oraz Świata, piszemy bez cenzury nie tylko o sprawach pracowniczych, tak jak w przypadku powyższego artykułu napisanego przez Konstantego Juliańskiego.
Data:
Kategoria: Polska

Fiatowiec

Zawsze na straży prawa. Opinie i wywiady z ciekawymi ludźmi. - https://www.mpolska24.pl/blog/zawsze-na-strazy-prawa-opinie-i-wywiady-z-ciekawymi-ludzmi

Fiatowiec: bloger, dziennikarz obywatelski, publicysta współpracujący z "Warszawską Gazetą". Jestem długoletnim pracownikiem FIATA.Pomagam ludziom pracy oraz prowadzę projekty obywatelskie.

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.