ANTYPOLSKA DZIAŁALNOŚĆ "GAZETY WYBORCZEJ".
ADAM MICHNIK STRAŻNIK UKŁADU - NAJWIĘKSZY FASZYSTA W POLSCE.
KOMUNISTYCZNA PARTIA ZACHODNIEJ UKRAINY.
POLITYCZNI I MEDIALNI GANGSTERZY ODCIĘCI OD WŁADZY NIE COFNĄ SIĘ PRZED NICZYM ŻEBY JĄ ODZYSKAĆ.
"MICHNIKOWCZYZNA ZAPIS CHOROBY" FRAGMENT KSIĄŻKI RAFAŁA ZIEMKIEWICZA
PUBLICZNE WYZNANIE ADAMA MICHNIKA
- Michnik wyznaje:
„(...)należałem do komunistów w sześćdziesiątych latach. Uważałem, że komunistyczna Polska to moja Polska. Środowiskiem z którego pochodzę jest liberalna żydokomuna.
Jest to żydokomuna w sensie ścisłym, bo moi rodzice wywodzili się ze środowisk żydowskich i byli przed wojna komunistami. Być komunistą znaczyło wtedy coś więcej niż przynależność do partii, to oznaczało przynależność do pewnego języka, do pewnej kultury, fobii, namiętności(„Powściągliwość i Praca” nr 6 z 1988 roku – pismo katolickie)(...)".
ŻYDOKOMUNA
„Żydokomuna” - przez żydokomunistów nazywany – „antysemicki” termin propagandy, a przede wszystkim agitacji politycznej, przypisujący Żydom winę za komunizm".
Oskarżenie to zdobyło popularność wśród przeciwników bolszewizmu w czasie wojny domowej w Rosji ( 1917 – 1920 .
W Polsce używany m.in. w znaczeniu grupy, lub organizacji lewicowej o prawdziwej, lub rzekomej nadreprezentacji Żydów we władzach, przypisywany Komunistycznej Partii Polski, a następnie Urzędowi Bezpieczeństwa.
Termin używany w Polsce dla stygmatyzacji środowisk liberalnych oraz wywodzących się z b. PZPR. Przede wszystkim żydokomuna przypisywana jest Kominternowi, Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy, Komunistycznej Partii Polski, a następnie Służbie Bezpieczeństwa, Urzędowi Bezpieczeństwa i dokonywanych przez nich zbrodni ludobójstwa. Powinno jeszcze istnieć historyczne pojęcie żydofaszyzmu dotyczące kolaboracji żydowskich rad w gettach niemieckich w Polsce tzw. Judenratów współuczestniczących w zbrodni Holokaustu własnego narodu. W Holokauście w Polsce zginęło 6 milionów obywateli polskich w tym 3 miliony Żydów.
RODZICE ADAMA MICHNIKA
Rodzice Adama Michnika wywodzili się z nurtu działaczy komunistycznych Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy (KPZU) z programem przyłączenia Polski do ZSRS, oderwania od Polski ziem wschodnich oraz zrzeczenia się na rzecz „bratnich socjalistycznych Niemiec” Górnego Śląska i Pomorza.
Matka Adama Michnika, Helena, zaangażowana komunistka sprzed wojny, po wojnie „wsławiła się” głównie dogmatycznymi podręcznikami do nauki historii, zalecającymi m.in. jak najskuteczniejszą walkę z Kościołem i religią katolicką.
Helena Michnik (ur. 19 lipca 1903 r. w Krakowie jako Hinde Michnik, zm. 1969) – polska działaczka ruchu komunistycznego, nauczycielka i historyczka.
Urodzona i wychowana w zasymilowanej rodzinie żydowskiej w Krakowie. Córka Hirscha Michnika i Pesel Dobrejs Dobrys z domu Grunwald. Na Uniwersytecie Jagiellońskim ukończyła historię i filologię klasyczną; doktorat z historii uzyskała w 1926 r. Po studiach pracowała jako nauczycielka w gimnazjum w Drohobyczu.
Działała w Związku Niezależnej Młodzieży Socjalistycznej "Życie". Była współorganizatorką komunistycznej organizacji pionierskiej im. Lenina w Polsce.
Od około 1936 żyła w nieformalnym związku z poznanym we Lwowie Ozjaszem Szechterem. Wspólnie z nim wychowywała jego syna z wcześniejszego małżeństwa z Sabiną Chatz – Jerzego oraz swojego syna z wcześniejszego związku – Stefana. Matka Adama Michnika (ur. 1946), któremu nadano jej nazwisko ze względu na brak formalizacji jej związku z Ozjaszem Szechterem.
Po ataku Niemiec na ZSRS w czerwcu 1941 r. wraz z Ozjaszem Szechterem i dziećmi uszła do Kotliny Fergańskiej. W Namanganie została nauczycielką w szkole dla uchodźców polskich. Po rozpoczętej pod koniec 1943 r.wędrówce z Armią Andersa przez Azję Środkową, Irak, Iran i Palestynę razem z synami dotarła do Europy Zachodniej, skąd wróciła do Polski pod koniec 1945 r.Po 1945 r. wykładała w szkole Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego podległego Ministerstwu Bezpieczeństwa Publicznego.
Później była nauczycielką historii i autorką podręczników szkolnych (Historia Polski do roku 1795, 11 wydań na przełomie lat 50. i 60., napisana z Ludwiką Mosler).
Na przełomie lat 50. i 60. XX w. pełniła funkcję dyrektora sieci Klubów Międzynarodowej Prasy i Książki
Zmarła w 1969 r. na atak serca. Pochowana na Cmentarzu Powązkowskim (kwatera 249, rz. 5). http://pl.wikipedia.org/wiki/Helena_Michnik (link is external)
CZERWONE ŻYCIORYSY - ZAŁGANY RODOWÓD ADAMA MICHNIKA - VEL AARONA SZECHTERA
Jarosław Kaczyński, opisując kiedyś zachowanie Michnika, podkreślał jego niebywałą skłonność do kłamstwa, to, że potrafi łgać w żywe oczy, dosłownie iść w zaparte. Trzeba przyznać, że szczyt łgarstwa osiągnął Michnik już przy najnowszych opisach rodowodu swojej rodziny, kiedy na przykład stara się maksymalnie wybielić postać swego ojca Ozjasza Szechtera, członka Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy. Pisze o nim, że czuł się on jak “absolutnie polski Polak” (“Między panem a plebanem”, Kraków 1995, s. 50). Nie wyjaśnia tylko nigdzie, czego ten “absolutnie polski Polak” szukał w Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy i jak zawędrował na sam jej wierzchołek z tą swą rzekomą “dumą z polskiej tożsamości” (tamże, s. 50).
Przypomnijmy, że Komunistyczna Partia Zachodniej Ukrainy konsekwentnie dążyła do rozbicia Polski, oderwania wielkiej części jej ziem i przyłączenia do już rusyfikowanej skrajnym sowieckim terrorem wschodniej Ukrainy. Dodajmy, że według książki H. Piecucha “Akcje specjalne” (Warszawa 1996, s. 76), ten “absolutnie polski Polak” Ozjasz Szechter był starym, wypróbowanym agentem Moskwy w Polsce. I wchodził wraz z Brystygierową płk NKWD (Krwawą Luną), Bermanem, Chajnem, Groszem, Kasmanem i innymi w skład wydzielonej komórki, bezpośrednio podporządkowanej Moskwie.
Według najlepszego jak dotąd opracowania dziejów przedwojennych komunistów pióra Jana Alfreda Reguły (Mitzenmachera), Szechter, bardzo znany działacz KPZU, został aresztowany wraz z grupą innych działaczy KPZU jesienią 1930 r. Jak pisze Reguła: “Oskarżeni sypali innych towarzyszy partyjnych (…). Przodowali w tym komuniści, zajmujący stanowiska kierownicze (…). Okazało się, że ci bohaterowie byli skończonymi tchórzami” (J.A. Reguła,"Historia Komunistycznej Partii Polski", Warszawa 1934, s. 243). Michnik w wywiadzie z Danielem Cohn - Benditem stwierdził: “Mój ojciec był bardzo znanym działaczem komunistycznej partii przed wojną, siedział osiem lat w więzieniu. Po wojnie nie odgrywał żadnej roli. Nie odgrywał, bo nie chciał jej odgrywać” (cyt. za: L. Żebrowski, Paszkwil “Wyborczej”, Warszawa 1995, s. 35). Zdaniem Żebrowskiego (op. cit., s. 35): “Bardziej prawdopodobne jest jednak to, iż z powodu zaszłości nie powierzono mu wysokich funkcji partyjnych”. Ze zwierzeń Michnika w “Polityce Polskiej” dowiadujemy się również, że od ojca już w pierwszych rozmowach otrzymał “niezwykle mocny zastrzyk myślenia antyreżimowego”. Był to rzeczywiście “mocny” zastrzyk, jeśli nie przeszkodził Michnikowi już w młodości w działaniu przez lata w komunistycznym “czerwonym harcerstwie” walterowców, a jeszcze podczas swego procesu w 1969 r. w gromkich zapewnieniach, że jest komunistą!
BRAT - STEFAN MICHNIK - MORDERCA SĄDOWY
W “Między panem a plebanem” (op. cit., s. 50) znajdujemy kolejne łgarstwo Michnika o ojcu: “Przez wszystkie lata bardzo konsekwentnie unikał peerelowskiej kariery”. Jak więc wytłumaczyć piastowanie przez Ozjasza Szechtera w czasach stalinowskich stanowiska zastępcy redaktora naczelnego skrajnie serwilistycznego organu związków zawodowych – “Głosu Pracy” (od 1 stycznia 1951 r. do 11 marca 1953 r.). Ciekawe, że szefem Szechtera w tej gazecie kadłubowych związków zawodowych był Bolesław Gebert, ojciec obecnego podwładnego Michnika – Dawida Warszawskiego (Geberta).
Wpływ wychowawczy “wielkiego antykomunisty” Ozjasza Szechtera jakoś nie zaszkodził w PRL -owskiej karierze starszego brata Adama – mordercy sądowego Stefana Michnika.
Należy on do grupy stalinowskich katów, którzy winni odpowiadać przed sądem Rzeczypospolitej za zbrodnie przeciwko Narodowi Polskiemu.
Prezes Sądu Najwyższego Adam Strzembosz pisał na łamach “Rzeczpospolitej” (z 18 marca 1996 r.) o kapitanie Stefanie Michniku jako członku jednej z dwóch grup sędziów najbardziej odpowiedzialnych za mordercze wyroki. Był on bowiem członkiem grupy sędziów, którzy orzekali wyroki śmierci w sprawach, w których doszło później do pełnej pośmiertnej rehabilitacji osób skazanych na śmierć.
MAGDALENKOWA ZDRADA ŻYDOWSKA
Dobrzy znajomi: gen. SB Czesław Kiszczak i “opozycjonista” Adam Michnik – Aaron Szechter
Jeszcze jako młody podporucznik Stefan Michnik został dopuszczony do sądzenia spraw oficerów dużo wyższych od niego stopniem. Niejednokrotnie wchodził do składów sędziowskich w warszawskim Wojskowym Sądzie Rejonowym, który miał najwięcej spraw “ciężkiego kalibru” o wielkim politycznym znaczeniu, oczywiście spraw całkowicie sfabrykowanych. Wyrokował w tzw. sprawach tatarowskich.
Stefan Michnik nie zawiódł pokładanego w nim zaufania. Sądził tak, jak od niego oczekiwano, nieuczciwie i bezwzględnie, wydając surowe wyroki, w tym wyroki śmierci na osoby całkowicie niewinne. I został za to dobrze wynagrodzony, awansując w 1956 r. w wieku zaledwie 27 lat do stopnia kapitana. Jako podporucznik był sędzią wydającym wyroki w sfabrykowanych procesach majora Zefiryna Machalli, pułkownika Maksymiliana Chojeckiego, majora Jerzego Lewandowskiego, pułkownika Stanisława Weckiego, majora Zenona Tarasiewicza, pułkownika Romualda Sidorskiego, podpułkownika Aleksandra Kowalskiego (por. “Dokumenty. Mieczysław Szerer. Komisja do badania odpowiedzialności za łamanie praworządności 10 czerwca 1957”, paryskie “Zeszyty Historyczne”, 1979, nr 49, s. 156-157, i J. Poksiński, "My sędziowie, nie od Boga…", Warszawa 1996, s. 276). Wydał w tych procesach surowe wyroki, w tym kilka wyroków śmierci.
10 stycznia 1952 r. stracono w wieku 37 lat skazanego na śmierć przez Michnika majora Zefiryna Machallę (został zrehabilitowany pośmiertnie 4 maja 1956 r.). Stefan Michnik wydał wyroki śmierci również na byłego polskiego attaché wojskowego w Londynie, pułkownika M. Chojeckiego i na majora J. Lewandowskiego. Ci mieli więcej szczęścia, wyroku nie wykonano. W przypadku płk Chojeckiego zadecydowało to, że wiceminister MBP Romkowski chciał wykorzystać Chojeckiego jako świadka w innym procesie. Dzięki temu Chojecki dożył 1956 r., a 28 marca 1956 r. jego sprawa została umorzona z powodu całkowitego braku dowodów winy. 8 grudnia 1954 r. zmarł, niecały miesiąc po udzieleniu mu przerwy w odbywaniu kary więzienia, skazany przez Michnika na 13 lat więzienia płk Stanisław Wecki, były wykładowca Akademii Sztabu Generalnego, przez dwa lata więzienia torturowany, pośmiertnie uniewinniony (por. J. Poksiński, TUN, Warszawa 1992 r.). Ciężkie przejścia więzienne przyspieszyły śmierć innego skazanego przez Michnika (na 12 lat więzienia) płk. Romualda Sidorskiego, byłego naczelnego redaktora “Przeglądu Kwatermistrzowskiego”. W marcu 1955 r. ze względu na bardzo zły stan zdrowia udzielono mu przerwy w odbywaniu kary; zmarł wkrótce. Został pośmiertnie zrehabilitowany 25 kwietnia 1956 r.
Wyroki śmierci w głośnych sprawach wysokich oficerów z grupy generała Tatara wcale nie były jedynymi wyrokami śmierci, które orzekł Stefan Michnik. Tylko że te inne wyroki – w sprawach oficerów podziemia niepodległościowego, są dużo mniej znane.
Tak jak podpisany przez Stefana Michnika wyrok śmierci na majora Karola Sęka, który miałem możliwość oglądać w listopadzie 1994 r. na wystawie na UMCS w Lublinie, uczestnicząc tam w panelu na temat “Żołnierzy wyklętych” (tj. żołnierzy polskiego niepodległościowego podziemia po 1944 r.). (dop. J.R. Nowak).
Major Karol Sęk, artylerzysta spod Radomia, przedwojenny oficer, potem oficer Narodowych Sił Zbrojnych, został stracony z wyroku sędziego wojskowego Stefana Michnika w 1952 r.
Stefan Michnik “niewiele rozumiał, ale podpisywał wyroki śmierci i czuwał nad ich wykonaniem”. A były to wyroki godzące w najlepszych polskich patriotów. Tak jak w przypadku kierowanego przez Stefana Michnika wykonania wyroku śmierci na wspaniałym polskim patriocie Andrzeju Czaykowskim, cichociemnym, powstańcu warszawskim, zastępcy dowódcy połączonych baonów “Oaza-Ryś” na Mokotowie i Czerniakowie. Odznaczonym za bohaterstwo w walce z Niemcami Krzyżem Virtuti Militari. Zamordowano go na Mokotowie 10 października 1953 r. pod nadzorem porucznika Stefana Michnika (por. opis tej tragedii pióra P. Jakuckiego, “Zamordowany za patriotyzm”, “Gazeta Polska”, 20 października 1994 r.).
HAŃBA DOMOWA
Myślę, że sprawa brata – stalinowskiego zbrodniarza, stanowi jeden z kluczy, wyjaśniających ciągły flirt Adama Michnika z komunistami po czerwcu 1989 r. Chodziło o łączący go z nimi równie głęboki strach przed rozliczeniami i pełnym pokazaniem “hańby domowej” czy też “hańby rodzinnej”. Mając stalinowskiego kata w rodzinie, Michnik robił wszystko, aby nie doszło do prawdziwych rozliczeń ze zbrodniami komunizmu, opublikowania ksiąg hańby, bo uznał to za niezwykle groźne dla własnej legendy.
Przypomnę tu, że Adam Michnik usprawiedliwiał wyroki wydawane przez swego brata (nigdzie nie podając jednak, że chodziło o wyrok śmierci) tym, że: “Kiedy zapadały najgorsze wyroki, Stefan był dwudziestoparoletnim człowiekiem, który niewiele rozumiał z tego, co się działo” (“Między panem…”, s. 48). Wyjaśnijmy więc, że młody porucznik Stefan Michnik gorączkowo rwał się do sądzenia w sfabrykowanych procesach wojskowych nad dużo wyższymi od niego stopniem majorami czy pułkownikami, bo widział w tym szansę błyskawicznego przyspieszenia swojej kariery. I rzeczywiście uległa ona radykalnemu przyspieszeniu – już w wieku 27 lat awansował na kapitana.
Przy obrazie rodowodu Adama Michnika warto wspomnieć również o roli jego matki, zaangażowanej komunistki sprzed wojny – Heleny Michnik. Po wojnie wsławiła się głównie dogmatycznymi podręcznikami, zalecającymi m.in. jak najskuteczniej walczyć z religią katolicką. Oto przykładowy fragment jej zaleceń zamieszczony w “Komentarzu metodycznym dla klasy IX ogólnokształcącej szkoły korespondencyjnej stopnia licealnego do podręczników: E. Kosiński “Historia wieków średnich”, A.W. Jefimow “Historia nowożytna”, S. Missalowa i J. Schoenbrenner “Historia Polski”, Warszawa 1953 r.: “(…) Nie wystarczy np. powiedzieć, że Kościół był główną podporą feudalizmu, lecz trzeba to udowodnić. Udowadniać będziecie w ten sposób: Kościół był główną podporą feudalizmu, ponieważ:
1) głosił, że władza królewska pochodzi od Boga, a więc poddanym nie wolno się buntować;
2) głosił wieczność feudalizmu i zasady nierówności społecznej;
3) stosował klątwę kościelną i karał wszystkich występujących przeciwko nierówności społecznej;
4) urządzał krucjaty przeciwko ruchom ludowym, np. przeciwko albigensom we Francji, husytom w Czechach itd.;
5) zwalczał postępową naukę, gdyż podważała ona panujący ustrój (np. potępienie nauki Kopernika, Galileusza itd.);
6) przez hasło ‘błogosławieni maluczcy duchem utrwalał ciemnotę i zacofanie mas ludowych;
7) głosząc, że ci, którzy cierpią na tym świecie, będą zbawieni po śmierci, rozbrajał rewolucyjną walkę mas ludowych” itd.
Adam Michnik twierdził, że jego matka wywodziła się z “całkowicie spolonizowanej żydowskiej rodziny”, pisał o jej “całkowitej identyfikacji z polskością” (“Między panem…”, s. 46-47).
Nie wyjaśnił tylko, jak pod opieką takich patriotycznych rodziców – ojca jakoby absolutnie “polskiego Polaka” i matki “całkowicie identyfikującej się z polskością” – on sam już w młodości stał się narodowym nihilistą (“Między panem…”, s. 91). Pisał sam o sobie, że był narodowym nihilistą i rzekomo przestał nim być po marcu 1968 r.
Komunistycznemu rodowodowi Michnika towarzyszyły odpowiednie splendory – wielkie, eleganckie mieszkanie w gęsto obsadzonej przez zaufanych towarzyszy z partyjnej i bezpieczniackiej elity Alei Przyjaciół w Warszawie, dokładnie w tym samym domu, w którym mieszkał były stalinowski minister bezpieczeństwa Stanisław Radkiewicz (por. “Wprost”, 22 listopada 1991 r.). […]
FRAGMENT KSIĄŻKI RAFAŁA ZIEMKIEWICZA
"(...) Jak mawiają Amerykanie - "It's nothing personal, man"
( "To nic osobistego, człowiek "). To nie jest sprawa osobista. Michnik nie sprawuje już rządu dusz, trudno powiedzieć, czy jeszcze kieruje bodaj swoją własną gazetą (w chwili gdy piszę te słowa, od wielu miesięcy wydaje się, że nikt nią w ogóle nie kieruje) - ale jad, który wsączył w polskie umysły, wciąż je zatruwa. Fałsze, które upowszechniała jego propaganda, wciąż pokutują w publicznych sporach, a absurdy, które podniósł do roli aksjomatów, wciąż dla wielu pełnią rolę drogowskazów. Nie wolno milcząco przejść nad nimi do porządku dziennego, i bez wchodzenia w polemikę, bez refleksji głosić rzeczy diametralnie sprzecznych. Choć polska ociężała umysłowo inteligencja właśnie tak najbardziej lubi - gotowa równie gorąco przyklaskiwać i temu, co mówi, że czarne, i temu, co dowodzi, że białe, byle owej sprzeczności nie eksponować, byle było słodko, miło, przyjemnie i bezkonfliktowo.
Tak, Adam Michnik poniósł klęskę. Praktycznie na wszystkich możliwych polach. Po pierwsze, jako polityczny demiurg - bo partie, którym kibicował, zostały przez Polaków wysłane na grzybki, a liderzy, których kreował, musieli odejść, nierzadko z wściekłością, że - jak publicznie pożalił się przy mnie jeden z nich - ludzie na każdym spotkaniu każą mu się tłumaczyć z bruderszaftów Michnika i w ogóle postrzegają jego partię jako przybudówkę do "Gazety Wyborczej". Po drugie, jako orędownik wizji postępowej, socjaldemokratycznej przemiany peerelu w kraj przypominający Francję a nie Irlandię, nie wspominając już o USA - bo Polska poszła ostatecznie w innym niż jej wskazywał kierunku, a jego propagandowe natarcie na "endecki ciemnogród", zamiast znieść narodową prawicę z powierzchni ziemi, raczej jej pomogło.
Poniósł też klęski bardziej dotkliwe. Jako autorytet moralny - bo człowiek postrzegany powszechnie jako niepokorny, więzień polityczny i odważny dysydent, z własnego wyboru stał się lokajem. Obrońcą nieuczciwie zdobytych przywilejów, dworskim pochlebcą nowych elit władzy, ślepym na gangsterskie rodowody swych nowych przyjaciół, za to z pałkarską gorliwością rozprawiającym się z wyrazicielami powszechnego rozczarowania; z rzecznikami krzywd tych właśnie ludzi, których dawny bunt przeciw niesprawiedliwości wyniósł go do rangi kumpla ministrów i prezydentów. Stał się, mówiąc krócej, chodzącym potwierdzeniem gorzkiej mądrości, iż nie ma bardziej zajadłych reakcjonistów, niż byli rewolucjoniści, którym wreszcie udało się posmakować władzy.
Wreszcie - poniósł klęskę jako intelektualista. I osobiście sądzę, że to może być dla niego najbardziej bolesne.
To jest przykre nawet dla kogoś, kto, tak jak ja, nigdy nie pałał do Michnika sympatią.
Popatrzcie: książki redaktora naczelnego wciąż największej i najbardziej opiniotwórczej polskiej gazety, człowieka, którego nazwisko przywoływane jest w mediach nieustannie, mającego na skinienie dziesiątki klakierów gotowych w każdej chwili wysmarować dowolnych rozmiarów panegiryk, cieszącego się taką sympatią wpływowych mediów, że każdy z tych panegiryków natychmiast zostanie wydrukowany w ogromnym nakładzie, odczytany w radiu i telewizji - książki kogoś tak sławnego i chwalonego od kilku lat ukazują się z adnotacją "zrealizowano ze środków Ministerstwa Kultury"! Cała ta gigantyczna maszyna promocyjna, jaką ma Michnik do dyspozycji, nie jest w stanie zachęcić do kupna jego dzieł grupy ludzi na tyle licznej, aby ich sprzedaż była opłacalna choćby na minimalnym poziomie. Przeciwnicy Michnika, których rzeszy dorobił się równie licznej, jak zwolenników, nie kupują jego książek ze względów oczywistych. Ale zwolennicy? Oni również ani myślą. Owszem, ze szczerym ogniem odprawią rytualne pokłony i potwierdzą, że Michnik jest wielkim mędrcem, ale sami na wczytywanie się w jego mądrości nie mają najmniejszej ochoty. Nie potrzebują w najmniejszym stopniu wgłębiać się w jego rozwlekłe wywody o jakobinach czy "polskim piekle". Po co? Przecież i bez tego wiedzą, że są one arcymądre i wspaniałe.
Nie mogło być inaczej. Takimi metodami, po które Michnik sięgnął, metodami zakrzykiwania i zamilczania, etycznego szantażu, moralnego terroru, arbitralnego wyrokowania, co podłe, a co szlachetne, wykluczającego wszelkie wątpliwości, wszelką dyskusję - nie można sobie wychować zwolenników innych, niż bezmyślni potakiwacze. To oczywisty skutek pójścia na skróty, postawienia na argument siły, zamiast na siłę argumentów.
A przecież nie jest to jeszcze najgorsze. Najgorsza, tak sądzę, musi być dla niego świadomość - choć nie wiem, czy już ją posiadł - iż klęskę tę zadał sobie sam. Rys autentycznego tragizmu Michnikowi nadaje fakt, że Michnika-intelektualistę zabił nikt inny, tylko Michnik - polityk. Jest coś odrażająco fascynującego, gdy wczytując się w publicystykę Michnika z ostatnich kilku dziesięcioleci (a tę lekcję przerobiłem, i jest ona jednym z istotnych powodów powstania niniejszej książki), obserwujemy, jak staje się ona coraz płytsza, jak potrzeba doraźnego przykopania nakłada kaganiec myślom, jak intelektualista sam się ochoczo kastruje, by osiągnąć maksymalną ostrość zderzenia czerni i bieli. Jak finezja ustępuje miejsca łopatologii, a analiza zanika na rzecz żonglerki faktami, osobami i cytatami, choćby najbardziej karkołomnej, byle tylko pozwalała każdego pisarza, każdą postać historyczną i każdy autorytet zaprząc do bieżących kampanii prowadzonych akurat przez Michnika-polityka.
Znowu - nie byłby ten upadek tak głęboki, gdyby nie otoczenie się klaką, zawsze zachwyconą, zawsze sypiącą komplementami, usłużną. Gotową przyjąć wiwatami każdy pomysł szefa, nawet najbardziej bezsensowny i szkodliwy dla niego samego.
Wielcy myśliciele nie pozostawiają po sobie klakierów. Pozostawiają uczniów, całe intelektualne szkoły. Jeśli ktoś twierdzi, że mam w Michniku cenić myśliciela - proszę, niech mi pokaże, gdzie owi uczniowie Michnika, i na czym polega jego szkoła. Ja, mimo wysiłków, niczego podobnego zauważyć nie mogę. Zamiast spójnej myśli, Michnik, jako autor esejów i książek, pozostawia po sobie tylko pokrętny styl - styl wyróżniający się wielką zręcznością w gmatwaniu spraw prostych, w błyskotliwym prowadzeniu Czytelnika do wniosków całkowicie nielogicznych i stwarzaniu wrażenia, że wnioski te zostały w trakcie wywodu udowodnione - wrażenia, któremu ulec może tylko ten, który na wstępie lektury odżegna się od krytycyzmu i, jak to się dzieje podczas czytania beletrystyki, "zawiesi swą niewiarę".
Adam Michnik poniósł klęskę, to już dziś oczywiste - ale czy to znaczy, że można udać, iż go nigdy nie było? Że wszystkie tezy, które wygłosił, wszystkie działania, które zainspirował, nie miały miejsca? Przecież ten człowiek zmarnował nam piętnaście lat niepodległości! Współkształtował to kulawe państwo, z którego dziś, gdy piszę te słowa, dziesiątki tysięcy młodych, pracowitych, przedsiębiorczych i nierzadko dobrze wykształconych obywateli wieją na potęgę drzwiami i oknami, do Anglii, do Irlandii, gdziekolwiek, byle dalej, w poszukiwaniu normalnego życia. A zarazem - sam został przez nie ukształtowany. Bo - i to dla mnie jedna z istotniejszych tez tej książki - mimo całej swej politycznej zręczności, Michnik nie stałby się tym, kim się stał, gdyby nie trafił w oczekiwanie na kogoś właśnie takiego. Oczekiwanie, którego możemy i powinniśmy się dziś wstydzić, ale które po roku 1989 było może najważniejszym, a zupełnie do dziś nieopisanym zjawiskiem społecznym.
Adam Michnik zasługuje na sprawiedliwość. Trzeba mu tę sprawiedliwość - jedni powiedzą "wymierzyć", a inni "oddać". Ale w każdym razie trzeba się na nią zdobyć. Trzeba wreszcie przynajmniej spróbować(...)"
ADAM MICHNIK - KOD TO FILAR DEMOKRACJI W POLSCE
"- To jest zasmucające, żałosne intelektualnie i kompromitujące. To jest niedopuszczalne. Wyobraźmy sobie, że takie przemówienie wygłasza Theresa May o Polakach. Jakbyśmy się czuli?" - powiedział Adam Michnik w TVN24 na temat słów Beaty Szydło w Sejmie, która mówiła o uchodźcach. Poruszył także temat KOD-u, który określił mianem "jednego z filarów demokracji w Polsce".
"- To, co usłyszeliśmy, to jest radykalna deklaracja, że UE i cały system demokracji nie jest do niczego nam potrzebny, świetnie sobie poradzimy bez niego - ocenił Adam Michnik w programie "Tak jest".
Redaktor naczelny "Gazety Wyborczej" stwierdził, że ewentualne wyprowadzenie przez PiS Polski z UE byłoby "wielkim cofnięciem kraju do form archaicznych, do PRL. - Gdy słuchałem Jarosława Kaczyńskiego, to jakbym słuchał Gomułki: władzy raz wziętej nie oddamy" - ocenił.
"- Jak widzę to obsadzanie przez PiS-owską nomenklaturę wszystkich stanowisk, które można obsadzić, to mam wrażenie, że to PRL-bis. W gorszym stylu, bo PRL był narzucony przez moskiewski dyktat, a teraz sami sobie to fundujemy" - powiedział Adam Michnik.
ADAM MICHNIK - STRACH JEST ŻYWIOŁEM KACZYŃSKIEGO
"- Jarosław Kaczyński potrafi i lubi zarządzać strachem. To jest jego żywioł. Dlatego mamy taką politykę wewnętrzną i zewnętrzną. Polityka rządu Kaczyńskiego może doprowadzić nasz kraj do katastrofy - stwierdził Adam Michnik na antenie TVN24.
Dziennikarz ocenił, że w krótkim czasie Polska "z kraju, który był stawiany, jako model transformacji, stała się chorym człowiekiem Europy wraz z Orbanem". - Kaczyński zamienia system demokratyczny na putinowski. Mamy dewastację państwa prawa, tego nam nie obiecywali w kampanii, że zniszczą TK i konstytucję" - ocenił.
MICHNIK O KOD
Michnik odniósł się także do przyszłości KOD. "- Nie wiem, czy wróci do świetności. Wiem, że to, co zrobił KOD, jest bardzo ważne i oceniam to jednoznacznie pozytywnie. Dokonał takiego przebudzenia i to nie tylko w miastach, ale też w mniejszych. To jest coś niezwykle pozytywnego" - zauważył redaktor naczelny "GW".
Publicysta nie chciał ocenić zamieszania wokół Mateusza Kijowskiego. Jak stwierdził "za mało wie w tej sprawie". - Może został wmanewrowany. Nie biorę jego strony. Jestem po stronie KOD. Zobaczymy, czy Łoziński będzie dobrym szefem KOD "- powiedział Adam Michnik.
"- Do świetności musi wrócić demokracja w Polsce, a KOD jest jednym z jej filarów. Nie mam problemów, że nazwą nawiązuje do KOR. Zastrzeżenie może mieć tylko ten, kto uważa, że demokracji w Polsce nie warto bronić" - ocenił.
ADAM MICHNIK O EKSHUMACJI CIAŁ - OFIAR KATASTROFY SMOLEŃSKIEJ
Adam Michnik skomentował także ostatnie doniesienia prokuratury na temat ekshumacji ofiar katastrofy smoleńskiej. Stwierdzono, że w kilku trumnach znajdują się pomylone części ciał. - "To było oczywiste, przy każdej katastrofie takie sytuacje się zdarzają. Społeczne oczekiwania były takie, żeby zrobić to szybko. Rząd nie jest za to odpowiedzialny. To jest niepoważne. To jest obrzydliwe granie na tragedii rodzin i bliskich".
"ADAM MICHNIK STRAŻNIK UKŁADU - NAJWIĘKSZY FASZYSTA W POLSCE".
TYTUŁ WYWIADU ALDONY ZAORSKIEJ "WARSZAWSKA GAZETA" Z EWĄ STANKIEWICZ, PREZESEM STOWARZYSZENIA "SOLIDARNI 2010"
Z Ewą Stankiewicz - dziennikarką, reżyserem, prezesem Stowarzyszenia Solidarni 2010, prozatorką, m.in. scenografem i reżyserem filmu "Krzyż", współzałożycielką Ruchu Kontroli Wyborów, na łamach "Warszawskiej Gazety" ; nr 52 z 23 - 30 grudnia 2015 r. rozmawiała Aldona Zaorska.
Aldona Zaorska. Jak Pani ocenia obecną histerię, z jaką mamy do czynienia w Polsce? Naprawdę demokracja jest zagrożona? Czy raczej przeciwnie - zagrożone są interesy wąskiej grupki ludzi poprzedniego układu politycznego?
Ewa Stankiewicz. Myślę, że jest to raczej próba przeprowadzenia przez komunistów i gangsterski układ III RP, drenujący od lat Polskę, typowego puczu pod hasłem demokracji. Przecież fakt, że większość w Sejmie ma dzisiaj Prawo i Sprawiedliwość, to właśnie przejaw demokracji - ludzie w wolnych, nieskrępowanych wyborach wskazali komu ufają i komu powierzają mandat do sprawowania władzy . I ta decyzja społeczeństwa jest dzisiaj bardzo atakowana!
Nawiasem mówiąc te wybory były wolne, ale nie wolne od fałszu!
Solidarni 2010 opublikują już wkrótce raport z ich przebiegu. Szczegółowa analiza statystyczna wskazuje, że wynik wyborczy Prawa i Sprawiedliwości był najprawdopodobniej jeszcze o kilka procent wyższy od oficjalnie podanego.
A.Z. To dlaczego opublikowano właśnie takie dane, jakie poznali Polacy?
E.S. W Polsce jest bardzo mocno ugruntowana "tradycja" fałszerstw wyborczych. Jednak dzięki coraz większej kontroli społecznej tych wyborów, pomimo licznych wysiłków nie udało się zafałszować ich na tyle, by odwrócić decyzję społeczeństwa. Dlatego to z czym mamy teraz do czynienia, te wszystkie KOD - y, mainstreamowe lamenty i występy, to po prostu krzyk, przepraszam za wyrażenie "trzody" odrywanej od koryta. Przykłady można mnożyć, zaczynając od słynnego ostatnio Trybunału Konstytucyjnego. Sędzia Andrzej Rzepliński wcale nie reprezentuje prawa. On łamie prawo. To co robi, to klasyczne zawłaszczanie władzy - przecież to on razem z Tuleją i Biernatem napisał ustawę , którą w czerwcu przepchnął przez Sejm Komorowski. W tej ustawie przygotowuje się obalenie wybranego dosłownie kilka dni wcześniej nowego prezydenta. Napisana przez sędziów poszerzających swoją własną władzę, ustawa o Trybunale Konstytucyjnym jest tworem powstałym wbrew Konstytucji. Konstytucja limituje zakres działania TK. To wtedy doszło do próby zamachu stanu, nie teraz.
A.Z. Czyli to Platforma Obywatelska jest odpowiedzialna za naruszanie Konstytucji, łamanie prawa i faktyczne przeniesienie ciężaru władzy z Parlamentu i prezydenta na Trybunał, powołany zresztą do istnienia przez Wojciecha Jaruzelskiego w celu usankcjonowania bezprawnie wprowadzonego stanu wojennego?
E.S. Nie chodzi o przeniesienie ciężaru władzy, bo TK nie jest władzą, nie ma do niej prawa. Chodzi o to, że właśnie za sprawą tej zmiany przepchniętej kolanem przez Platformę, Trybunał próbuje to zrobić - próbuje stać się władzą. Trybunał to nie jest sąd. On nie ma kompetencji sądu. Tym samym wymuszanie traktowania go i jak sądu i jako władzy jest de facto próbą zamachu stanu. Z jednej strony ma się on dokonać rękami takich sędziów jak Rzepliński, Tuleja, Biernat, czy Wróbel, przy pomocy niezlustrowanej korporacji prawniczej, będącej źródłem niesamowitej korupcji w wymiarze sprawiedliwości, a z drugiej - przy pomocy usłużnych mediów, takich jak "Gazeta Wyborcza" i kreowanie ruchów ulicznych typu Komitet Obrony Demokracji (KOD) - pod hasłami wprowadzającymi ludzi w błąd. Wszystko razem wzięte jest żałosne - postkomuniści i te "syte koty" transformacji - ludzie, którzy przez tyle lat okradali społeczeństwo, wychodzą dzisiaj protestować, bo grozi im utrata parasola ochronnego nad ich gangsterską działalnością. Widok Romana Giertycha podskakującego wraz z tym towarzystwem i grupa ogłupiałych ludzi "wyhodowanych" przez "Gazetę Wyborczą" jest po prosu żenujący.
A.Z. Ale w mediach pokazywani są inaczej. Myśli Pani, iż społeczeństwo nie da się nabrać?
E.S. Tak właśnie uważam - społeczeństwo przecież pokazało czerwoną kartkę układowi reprezentowanemu przez Michnika i Petru. Michnik co prawda odchodzi już do lamusa, ale media, takie jak "Gazeta Wyborcza", czy TVN usiłują wciąż manipulować społeczeństwem i mamy festiwal propagandy.
A.Z. A propos Michnika - nazwała go Pani największym faszysta w Polsce...
E.S. Nazwałam i podtrzymuję tę opinię. Nazwałam go faszystą, bo jeżeli traktować faszyzm jako ekstremę, która wyklucza jakąś część społeczeństwa z prawa do równego traktowania, upokarza ludzi przy pomocy bardzo brutalnych metod podżegających do nienawiści za pomocą kłamstwa i propagandy, to największym, najbardziej krzywdzącym społeczeństwo i życie publiczne w Polsce jest Adam Michnik.
A.Z. Michnik stosuje myślenie na zasadzie - demokracja jest dla nas i dla tych, którzy myślą tak jak my?
E.S. Nie tylko o to chodzi. Chodzi przede wszystkim o próby odczłowieczenia przez niego całej części społeczeństwa. Przecież to jest człowiek, który zasiał taką nienawiść w Polsce i tak zatruł umysły ludzi, szczując na siebie całe grupy społeczne w naszym kraju, że powinien za to stanąć przed sądem.
W końcu mowa nienawiści, podżeganie do nienawiści są karalne.
A.Z. Może powód jest bardziej przyziemny i chodzi mu tylko o kasę, którą właśnie traci? Przecież zmiana władzy to dla Agory, dla "Gazety Wyborczej" utrata paru milionów z prenumerat i publicznych ogłoszeń...
E.S. Oczywiście, że w tych wszystkich "protestach" i działalności Adama Michnika w istocie chodzi o wielkie pieniądze, utracone źródło drenażu kasy państwowej. "Gazeta Wyborcza" wbrew naszej woli przez lata żywiła się z naszych pieniędzy, otrzymując naprawdę gigantyczne kwoty. Natomiast Michnikowi nie tylko o kasę chodzi. Moim zdaniem jemu chodziło zawsze o rząd dusz i nie może tego ścierpieć, że go utracił. On i jego cyngle. To bardziej go boli niż utrata pieniędzy. Moim zdaniem może tu być scena manifestacji pod siedzibą Agory na Czerskiej, kiedy 13 grudnia ludzie przyszli pod "Gazetę Wyborczą" protestować przeciwko kłamstwu, propagandzie i nienawiści, jakie on uprawia i stanęli naprzeciw kordonu policji, który odgradzał ten bogaty budynek od protestujących. A za plecami policji stała garstka ludzi "Wyborczej", schowanych za policyjnym kordonem i ogromnej mocy zagłuszarką (sic!). To upominające się podobno o demokrację medium nie miało ochoty słuchać głosu ludu. Zagłuszarka ryczała na cały regulator nagrane wcześniej (!) hasła, skandowania oraz piosenki Jacka Kaczmarskiego (wątpię, czy podobałoby mu się śpiewanie w tych okolicznościach, ale "Gazeta" skrupułów nie miała).
Reprezentująca establishment "najedzona" do granic wytrzymałości "Wyborcza", otoczona policyjną ochroną, zagłuszająca ludzi puszczanymi przez megafony nagrania, zza pleców policjantów chciała nagranymi głosami zagłuszyć głosy prawdziwe.
Główni propagandyści nie mieli odwagi by stanąć z ludźmi twarzą w twarz. Moim zdaniem ten obraz mówił wszystko - kto jest kim, po której stronie stoi i kogo reprezentuje.
A.Z. A jak Pani ocenia taką sytuację, że dziennikarze "Gazety Wyborczej" wypisują komentarze do niemieckich gazet, a potem te gazety grzmią o "zamachu stanu w Polsce"?
E.S. Jeżeli chodzi o "Wyborczą", to tradycja donosu do reżimowych władz na kolegów jest tam dość mocno zakorzeniona, a jej autorzy cenieni. To są zwykli donosiciele którzy nie zawahają się - tak jak kiedyś targowiczanie - poprosić o zewnętrzną pomoc w walce o władzę w Polsce. Przede wszystkim ci ludzie kłamią. A nie można bezkarnie formułować oszczerstw ani w Polsce, ani forum międzynarodowym. Jeżeli ktoś takie oszczerstwa wygłasza powinien ponieść odpowiedzialność.
Osobną sprawą są wystąpienia o retoryce pajaca Martina Schulza. Jeżeli najwyżsi urzędnicy Unii Europejskiej ośmielają się grozić Polsce, to jest to zadanie dla polskiego rządu i dyplomacji.
Władze polskie muszą na taką propagandę ostro zareagować i nie pozwolić na jej szerzenie. W przypadku polityków UE nie ma mowy o jakiejś głupocie - ich zachowanie jest po prostu batem, którym potrząsają w celu utrzymania swoich interesów finansowych i ideologicznych w Polsce. A na to żaden suwerenny rząd, żadnego suwerennego państwa nie może pozwolić. Musi reagować i liczę, iż będzie to czynił skutecznie. Na szczęście moim zdaniem , tak jak ludzie są uodpornieni na na propagandę "Wyborczej", czy TVN-u, tak też są już uodpornieni na propagandę tej grupy, która zagarnęła ideologicznie i strukturalnie Unię Europejską.
Dlatego takie pokrzykiwania Schulza także ich nie przekonują.
Schulz to człowiek o skrajnych poglądach, o ile się orientuję to nieuk, w normalnych warunkach byłby odsunięty zupełnie na margines. To że stoi tak wysoko w strukturach Unii niestety powoduje jej destrukcję i osłabienie. Schulz nie ma już takiego wpływu, ludzie uodpornili się także na propagandę urzędników unijnych, tylko jeszcze ostatni dinozaur "Gazeta Wyborcza" próbuje z niego zrobić bat na Polskę. Wciąż natomiast jest problemem propaganda w mediach zagranicznych.
A.Z. Dlaczego?
E.S. Dlatego, iż w skali Europy, czy świata, sytuacja na rynku medialnym jest podobna do tej w Polsce. Panuje ogólna tendencja lewacka propagowana przez olbrzymie koncerny mające swoje tytuły prasowe w wielu krajach i realizujące ideologię politycznej poprawności. Nawet, jeżeli ideologia nie odgrywa większej roli, to doświadczenie pokazuje, że coraz trudniej o fakty, coraz łatwiej o propagandę. Takimi mediami są "BBC", "Washington Post", czy "CNN", gdzie oszczerczy wobec Polski program zrobił kolega Radosława Sikorskiego i jego żony - Fareed Zakaria, pracujący zresztą na co dzień dla "Washington Post" - tej samej gazety, co Anne Appleubaum - żona Sikorskiego. Ale pomijając te osobiste powiązania, których jest oczywiście znacznie więcej, mamy do czynienia z bardzo poważnymi sygnałami, wskazującymi, że obraz świata przekazywany przez powszechnie szanowane media, może być równie "rzetelny", jak ten pokazywany światu w sprawie Polski. Osobiście wątpię, aby kwestia mediów była tylko naszym kłopotem. Myślę, że podobnie jest w skali świata w naszym kręgu kulturowym.
A.Z. I co z tym zrobić?
E.S. Zacząć budować w skali świata sieć mediów, które sprzeciwią się tej propagandzie kłamstw, a jednocześnie dotrą do ludzi. Jednocześnie wypracować metody, które dadzą odpór tym medialnym oszustom i pokażą ich kłamstwa. Uczyć dzieci w szkole odwagi i samodzielnego myślenia.
A.Z. W Polsce byłoby najprościej przejąć media publiczne, które - nie ma co ukrywać - uprawiają dzisiaj propagandę kłamstwa w nie mniejszym stopniu, niż dwie największe stacje prywatne.
E.S. Moim zdaniem TVP- Info jest gorsza w tej chwili nawet od TVN24. Ludzie w niej pracujący "idą po bandzie". To nawet nie jest propaganda, to jest czysta walka, niejednokrotnie na poziomie bliskim Jerzego Urbana. Dlatego każdy dzień zwłoki w przywróceniu tego środka komunikacji społecznej Polsce i Polakom to gigantyczna strata. Tu naprawdę liczą się godziny. Trzeba odsunąć tych medialnych gangsterów od kamer i wypracować prawo przywracające TVP społeczeństwu.
A.Z. To niewątpliwie spotka się z atakiem. Tomasz Lis już poleciał wypłakiwać się Niemcom w rękaw, że wolność słowa jest zagrożona, bo traci pracę w telewizji publicznej...Tylko patrzeć, jak Niemcy znowu zaczną grzmieć, że tak właśnie jest...
E.S. Lis liczy na to, że poleci do mediów niemieckich, te podniosą larum, za nimi podniesie wrzask Unia, a polski rząd czym prędzej się ugnie. Nie ugnie się. Premier Beata Szydło wyraźnie to powiedziała. Zresztą ludzie dostrzegają propagandę mediów mainstreamowych także w innych krajach. Siła tych mediów słabnie wszędzie - ludzie po prostu mają ich dość. Lis za to szczucie powinien zostać zepchnięty na margines życia publicznego przez społeczeństwo. A grono "sierot po reżimie" może sobie budować KOD-y, pod warunkiem, że nie będą podżegać do nienawiści. Jak wiemy - miało to już miejsce i skończyło się tragicznie. Oby się nie powtórzyło. Lis jest właśnie takim medialnym imamem, który wzbudza nienawiść i może się dochować ludzi, którzy sięgną po broń. To jest moim zdaniem większe niebezpieczeństwo z jego strony niż oszczerstwa wypłakiwane w niemieckich gazetach. Demokratyczne kraje zakazują działania najbardziej agresywnym imamom.
A.Z. Zapytam więc nieco prowokacyjnie - nie boi się Pani, że protesty KOD-ów i tym podobnych tworów będą jednak przybierać na sile?
E.S. Protesty nie. Ich organizatorzy mają nadzieję, że rozhuśtają nastroje społeczne. Może, dzięki propagandzie, w jakimś stopniu im się to uda, ale wątpię, by udało im się poderwać ludzi do protestów społecznych na większą skalę. Ludzie poprzedniego establishmentu walczą tylko i wyłącznie o własne interesy i pozostanie przy tzw. korycie. Ich nie obchodzą nawet ci, którzy na marsz KOD-owców poszli. Zresztą - patrząc na wynik wyborów udało im sie ogłupić mniej więcej 20 procent społeczeństwa, a to za mało na rewolucję. Mam nadzieję, że za chwilę z ich rąk zostanie wyrwana tuba propagandowa, którą uczynili z telewizji publicznej i stracą jeszcze więcej. Po stronie reformatorów jest ogromna determinacja.
Po stronie dawnego establishmentu jest walka na śmierć i życie. Oni nie odpuszczą i nie zrezygnują z niej. Dlatego, jeżeli się boję, to nie zorganizowania przez nich masowych protestów, tylko jakichś ekstremalnych zajść w rodzaju zamordowania śp. Marka Rosiaka. Ci polityczni i medialni gangsterzy, odcięci od władzy nie cofną się przed niczym żeby ją odzyskać.
Przecież to jest środowisko, które ma krew na rękach!
A.Z. Ma Pani na myśli 10 kwietnia i śmierć Lecha Kaczyńskiego?
E.S. Tak.
W przeprowadzeniu zamachu w Smoleńsku musiała uczestniczyć strona polska. Nie ma żadnego innego wytłumaczenia tego rozpadu samolotu, jak seria eksplozji ładunków wybuchowych na pokładzie. Wszystko wskazuje na to, że ładunki ulokowano w samolocie podczas jego remontu w rosyjskiej Samarze, a aktywowano je w Polsce przed startem 10 kwietnia z Okęcia.
Część przygotowań musiała mieć miejsce w Polsce. Cała grupa Sikorski, Arabski, Tusk, Miller, Klich, Kopacz, Bahr, Turowski - bez współpracy tych ludzi zamach by sie nie udał. Nie wiem, w czyim przypadku była to współpraca w pełni świadoma i ukierunkowana na mord, kto "tylko" dopuszczał, że jego działania mogą zakończyć się zamachem, a kto jedynie wierzył, że "dokopie" Kaczyńskiemu.
Ale nie mam wątpliwości, że bez ich współpracy, działań i zaniechań morderstwo by się nie powiodło. Stan faktyczny musi ustalić niezależna prokuratura.
A.Z. A inne działania związane z rozliczeniem tamtej ekipy? Jakie kroki powinny być podjęte w pierwszej kolejności?
E.S. Jak już mówiłam - ustawa w sprawie telewizji publicznej i uzdrowienie obecnej chorej sytuacji w mediach. Ale też nie wolno zapominać o telewizji prywatnej!
Nie widzę powodu dla ochrony prywatnego rynku medialnego przed Urzędem Antymonopolowym, który wchodzi, gdy tylko na rynku pojawi się monopolista.
Tymczasem de facto obie największe prywatne telewizje informacyjne mają wspólnie z TVP monopol na rynek medialny. Warto zwrócić uwagę, że wspomniane stacje reprezentują tylko 30 procent społeczeństwa. Aż 60 procent nie ma swojej mainstreamowej stacji informacyjnej. To musi się zmienić!
A.Z. Dalsze kroki?
E.S. Jestem zbudowana tym, że PiS rzeczywiście idzie do przodu i myślę, że nie ma potrzeby tu podpowiadać.
Na pewno należy rozliczyć tych kryminalistów, którzy rozkradali majątek narodowy czy podejmowali inne działania niezgodne z prawem. Nie może być tak, aby w Polsce skazywana na karę więzienia była staruszka, która z biedy ukradła kostkę masła, a przestępca, który wyprowadził miliony ze spółek Skarbu Państwa, pozostawał bezkarny. Nie może być tak, aby kary nie ponosiła osoba odpowiedzialna za przekręty prywatyzacyjne, czy sędzia łamiący prawo, tak jak to zrobił Rzepliński.
Demokracja na tym właśnie polega, że ludzie są równi wobec prawa i pora żeby tu demokrację właśnie zaprowadzić.
Konieczna jest też absolutna przejrzystość życia publicznego, w tym ujawnienie nazwisk wszystkich byłych TW, innymi słowy konieczna jest lustracja.
Trzeba też zwrócić uwagę na działalność Trybunału Konstytucyjnego, który dotychczas zablokował cały szereg ustaw mających wprowadzić demokratyzację życia publicznego w Polsce, m.in. właśnie lustrację, dekomunizację, czy otwarcie zawodów prawniczych.
Czas skończyć z sytuacją w której Trybunał Konstytucyjny jest bajpasem demokracji.
A.Z. Czy prezydent Andrzej Duda powinien ujawnić aneks do raportu z likwidacji WSI?
E.S. Tak. Jest to absolutnIe konieczne!
Z Ewą Stankiewicz - dziennikarką, reżyserem, prezesem Stowarzyszenia Solidarni 2010, na łamach "Warszawskiej Gazety" ; nr 52 z 23 - 30 grudnia 2015 r. rozmawiała Aldona Zaorska.
KOMUNISTYCZNE PARTIA ZACHODNIEJ UKRAINY
Komunistyczna Partia Zachodniej Ukrainy, KPZU – ukraiński oddział Komunistycznej Partii Polski, działała w województwach lwowskim, stanisławowskim, tarnopolskim i wołyńskim.
Prekursorami późniejszej KPZU były grupy socjalistyczno – komunistyczne Borysławia, Drohobycza i Stryja. Partia powstała w październiku 1923 roku z przekształcenia Komunistycznej Partii Galicji Wschodniej. Opowiadała się za przyłączeniem południowo – wschodniej części Polski do ZSRS, podobnie jak nielegalna w II RP Komunistyczna Partia Polski ( KPP ).
PRZYWÓDCY KPZU
Czołowi przywódcy KPZU: m.in. Ostap Dłuski, Osyp Kriłyk, Roman Kuźma, Ozjasz Szechter (ojciec Adama Michnika).
Organy prasowe: „Nasza Prawda”, „Ziemia i Wola”, „Walka Mas”, „Kultura”, „Trybuna Robotnicza”.
Ozjasz Szechter – ojciec Adama Michnika w dwudziestoleciu międzywojennym aktywnie działał w ruchu komunistycznym. We Lwowie był członkiem młodzieżowej bojówki komunistycznej i jednym z funkcyjnych działaczy nielegalnej Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy.
Ozjasz Szechter był starym, wypróbowanym agentem Moskwy w Polsce. Wchodził wraz z Julią Brystygierową („Krwawą Luną” ) - pułkownikiem NKWD, Jakubem Bermanem, Chajnem, Groszem, Kasmanem i innymi w skład wydzielonej komórki, bezpośrednio podporządkowanej Moskwie. We Lwowie współpracownik Wandy Wasilewskiej, prezesa Związku Patriotów Polskich utworzonego na polecenie Stalina.
Michnik w wywiadzie z Danielem Cohn Benditem (ur. 4 kwietnia 1945 w Montauban) – niemieckim politykiem pochodzenia żydowskiego posłem do Parlamentu Europejskiego, reprezentujący w różnych kadencjach Francję i Niemcy, stwierdził:
"Mój ojciec był bardzo znanym działaczem komunistycznej partii przed wojną, siedział osiem lat w więzieniu".
Po wojnie Ozjasz Szechter był członkiem kierownictwa Komitetu Organizacyjnego Żydów w Polsce. Wg. publikacji Instytutu Pamięci Narodowej brał udział w operacji szpiegowskiej NKWD przeciw Polsce pod kryptonimem „Koń trojański”.
Miał być za to aresztowany i skazany w t. zw. procesie łuckim w 1934 roku. Adam Michnik twierdzi, że nie jest to prawda i domagał się od IPN sprostowania informacji o działalności szpiegowskiej ojca, a wobec odmowy skierował sprawę do sądu domagając się przeprosin.
W rzeczywistości bowiem ojciec Adama Michnika został skazany nie za szpiegostwo, a za „próbę zmiany przemocą ustroju Państwa Polskiego”. Ponieważ czyn ten był wg. ówczesnego prawa zagrożony wyższą karą niż szpiegostwo, warszawski sąd powództwo A. Michnika oddalił.
Sąd Apelacyjny natomiast uchylił wyrok I instancji i nakazał stronie pozwanej (IPN) przeprosiny powoda – Michnika. Wyrok jest prawomocny. IPN zapowiedział kasację do Sądu Najwyższego. Czy kasacja została złożona - IPN nie informuje.
DR PIOTR GONTARCZYK
Polski historyk dr Piotr Gontarczyk w wypowiedzi dla „Rzeczpospolitej” wyraził opinię:
„W moim przekonaniu Adamowi Michnikowi mogło chodzić nie tyle o ochronę dóbr osobistych, ile o sprawdzenie jak daleko może się posunąć w terroryzowaniu debaty publicznej i świata nauki za pomocą pozwów sądowych. Odnosiłem wrażenie, że za pomocą tej metody Michnik chciał ograniczyć możliwość badania niektórych tematów”.
KOMUNISTYCZNA PARTIA POLSKI
Komunistyczna Partia Polski ( KPP ) została założona 16 grudnia 1918 roku, a rozwiązana przez Międzynarodówkę Komunistyczną (Komintern ) 16 sierpnia 1938 roku w ramach wielkiej czystki w dawnym ZSRR.
Organizacja powstała w wyniku fuzji polskiego ruchu socjalistycznego ( PPS – Lewica ) i socjaldemokracji na terenie ziem polskich zaboru rosyjskiego (SDKPiL ). W praktyce po połączeniu obu partii w Komunistyczną Partię Robotniczą Polski ( KPRP) jako sekcja Kominternu od marca 1919 roku pełniła rolę sowieckiej agentury na terenie II Rzeczypospolitej.
Jej celem strategicznym była likwidacja państwa polskiego i wcielenie jego terenów do Związku Sowieckiego jako republiki sowieckiej. Działalność KPRP (później KPP) została w II Rzeczypospolitej uznana za antypaństwową, nielegalną na terenie Rzeczypospolitej, do czasu rozwiązania przez Komintern w 1938 roku.
Działacze KPRP w wojnie polsko – bolszewickiej brali udział po stronie Rosji sowieckiej. Warto nadmienić, iż w Wilnie powstał Związek Robotników Polskich założony przez Juliana Marchlewskiego i innych, ideologicznie reprezentujący lewicową odmianę socjalizmu, a Feliks Dzierżyński kierował w Wilnie Związkiem Robotników Litewskich o analogicznym profilu.
ADAM MICHNIK
Adam Michnik idąc śladami ojca ideologicznie prezentuje dążenia Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów ( OUN ), KPP, oraz KPZU do pozbawienia Rzeczpospolitej Polskiej jej integralności terytorialnej, o czym niżej w jego wypowiedziach na konferencji wrześniowej 2009 r. w polskim Stanisławowie ( obecnie Iwanofrankiwsk – Ukraina ).
Nienaruszalność terytorium danego państwa pojmowana w sensie fizycznym narodowościowym i państwowym stanowi korelat bezpieczeństwa państwowego.
Celem strategicznym roszczeń OUN było zbudowanie imperium ukraińskiego i ekspansja w nieskończoność. Sprowadzało się to do zbudowania jednonarodowego (sobornego ) państwa ukraińskiego na wszystkich ukraińskich terytoriach etnograficznych, określanego w sposób arbitralny: chodzi o państwo o obszarze 1.200.000 km kwadratowych, sięgające od Krynicy w krakowskiem na zachodzie, do granic Czeczenii na wschodzie. Wg. ocen OUN w skład obecnie istniejącego państwa ukraińskiego miały by być włączone terytoria należące do Polski ( Podlasie, Chełmszczyzna, Łemkowszczyzna, Nadsanie ) wg. Wiktora Poliszczuka „Ludobójstwo nagrodzone” – Toronto 2003 – Oakville, ON, Canada, L6J 687 .
„Gazeta Wyborcza” powstała zgodnie z uzgodnieniami Okrągłego Stołu, jako dziennik mający reprezentować solidarnościową opozycję w czasie kampanii przed wyborami do Sejmu Kontraktowego.
Początkowo pismo miało nosić nazwę „Gazeta Codzienna”, zaś przymiotnik „Wyborcza” miał funkcjonować tylko w czasie kampanii wyborczej.
Pierwszy 8-stronicowy numer ukazał się 8 maja 1989 roku w nakładzie 150 tys. egzemplarzy. W latach 90 średni nakład wynosił 500 tys. egzemplarzy, a w wydaniach świątecznych dochodził do miliona.
AGORA
Od momentu założenia pisma jego redaktorem naczelnym jest Adam Michnik. Wydawcą „Gazety” jest spółka Agora SA z udziałowcami: Wandą Rapaczyńską, Piotrem Niemczyckim, Heleną Łuczywo, Sewerynem Blumsteinem i Juliuszem Rawiczem.
Agora SA jest właścicielem lub współwłaścicielem: ogólnopolskiego dziennika – “Gazeta Wyborcza”, bezpłatnego dziennika “Metro” ukazującego się w większych polskich miastach,
- 3 bezpłatnych tygodników regionalnych,
- 14 ogólnopolskich magazynów kolorowych,
- 29 lokalnych rozgłośni radiowych i jednej ponadregionalnej – TOK FM, Roxy FM, Radia „Złote Przeboje”, Radi „Blue FM”,
- ogólnopolskiej agencji outdoorowej AMS,
- portalu Gazeta.pl i serwisu ogłoszeniowego Aaaby.pl,
- spółki Trader.com zajmującej się ogłoszeniami dla branży nieruchomości i motoryzacyjnej,
-sieci drukarń
- Datki dla „Gazety Wyborczej”, która w intencji ofiarodawców miała dać zaczątek wolnej prasie w Polsce płynęły szerokim strumieniem. Z ważniejszych ofiarodawców:
- Georg Soros.
– Stowarzyszenie Solidarności Francusko- Polskiej ofiarowało jej ok. 430 tys $,
– amerykańska organizacja National Endowment for Democracy przekazała „Wyborczej” 55 tys $.
Agora pożyczała też pieniądze od osób prywatnych, np. wsparcia udzieliło jej dwoje Amerykanów – Rea Hederman, wydawca „New York Review of Books i Robert Silvers – redaktor naczelny tego pisma.
Na fali poparcia dla „Solidarności” „Gazeta Wyborcza” zdobyła zaufanie wśród czytelników. Polacy złaknieni prawdy, dali się uwieść obietnicom redaktorów „GW” i masowo kupowali tę gazetę.
"GAZETA WYBORCZA" ŻYDOWSKA GAZETA DLA POLAKÓW
Czytelnicy i ofiarodawcy oczekiwali od pierwszej wolnej gazety po 1989 roku, iż rodząc się z potrzeby serca, z patriotycznej postawy jej założycieli odsłoni zakłamane karty znienawidzonego reżimu. Oczekiwano dążeń gazety do wydobycia z wieloletniego milczenia, zapomnienia i zakłamania, a tym samym do ukazania społeczeństwu, a przede wszystkim młodemu pokoleniu Polaków – tej części współczesnej historii narodu polskiego, która przez prawie pół wieku była przez reżim komunistyczny z premedytacją i konsekwentnym uporem przemilczana, wypaczana i fałszowana.
Ta antypolska działalność, niszcząca narodową historię szczególnie ostatnich dziesiątków lat oraz skazująca na całkowite zapomnienie wielu twórców tej historii, jej bohaterów, ich dokonań i czynów – legła u podstaw politycznego systemu, wyrosłego z mongolskiego despotyzmu władzy i pogardy dla praw i godności człowieka, systemu narzuconego siłą i fałszem w wyniku II Wojny Światowej, systemu, który mógł tak długo w Polsce funkcjonować dzięki wsparciu obcą i rodzimą przemocą i gwałtem, morderstwem i zbrodnią, oraz zakłamaniem i fałszowaniem historii.
I tak miast przekazywania poczucia odrębności wobec innych narodów, kształtowane przez czynniki narodowotwórcze takie jak: symbole narodowe, język, barwy narodowe, świadomość pochodzenia, historia narodu, świadomość i tożsamość narodowa, więzy krwi, stosunek do dziedzictwa kulturowego, kultura, terytorium, charakter narodowy - „Wyborcza” prezentując wartości odwrotnie proporcjonalne do wymienionych, obiecanych i oczekiwanych, po raz następny udowodniła siłę przekazu medialnego.
Wszak dzisiejsi 20 – latkowie, ba, 40 – latkowie zostali poddani, lub są poddawani terapii „obezhołowienia” intelektualnego.
Czynili to już propagandziści hitlerowscy i bolszewiccy, wprowadzając równocześnie „obezhołowienie” fizyczne ( „obezhołowienie” z ukr. – geneza likwidacji warstwy kierowniczej narodu polskiego przez okupanta ).
Cóż różni propagandę okupantów, od równoczesnych mordów polskiej elity intelektualnej (Sonderaction Lemberg - Wzgórza Wuleckie we Lwowie, Sonderaction Krakau )?
Pomiędzy śmiercią fizyczną a intelektualną w rozumieniu tożsamości narodowej nie ma różnicy, bo tak jedna, jak i druga pozbawia naród siły przywódczej. Ujmując to precyzyjniej już następne pokolenie Polaków pozbawione jest nie tylko podstawowej edukacji narodowej i historycznej, ale jest fałszywie informowane przez zakłamywanie historii, jej przemilczanie i wrogość do działań związanych z polskością
i par excellance patriotyzmem.
Taką właśnie służbę pełni „Gazeta Wyborcza”. A przecież to nie tylko media czytane, ale również inne służby multimedialne związane z „Wyborczą”, jak TVN, sieją nienawiść do wszystkiego co polskie, nie wyłączając Kościoła w Polsce.
„Gazeta Wyborcza” zamiast rzeczowej retoryki, najchętniej posługuje się pamfletem , nierzadko też krzykliwym tromtadrackim i knajackim językiem.
Adam Michnik jako motto honorowe i wydawnicze obrał słynne „odpieprzcie się od generała”, całując się po „breżniewowsku” z Aleksandrem Kwaśniewskim TW "Alek", Jerzym Urbanem, czy innym „człowiekiem honoru”, czerwonym stalinowskim oprawcą Czesławem Kiszczakiem.
Przyklaskując „GW” urządza się jeszcze inne spektakle medialne: np. w wykonaniu „Dziennika Gazeta Prawna” wywiad – rzeka z Kiszczakiem o agentach przez niego oglądanych w telewizji, którym oddawał teczki na ich żądanie.
Instytut Pamięci Narodowej niszczy się „ustawowo” mając w zanadrzu powołanie do Instytutu kapusiów profesorów wyższych uczelni ujawnionych m.in. w UJ, czy w Uniwersytecie Gdańskim - kłamca lustracyjny b. rektor prof. Andrzej Ceynowa TW "Lek", Józef Włodarski współtwórca fortelu antylustracyjnego na uczelni https://lustronauki.wordpress.com/2009/11/27/andrzej-ceynowa// (link is external)
Prof. Jan Turulski, być może zostanie członkiem IPN w dowód uznania opisany przez „Gazetę Wyborczą”, który na druku lustracyjnym napisał: ”pocałujcie mnie w dupę pajace” http://wyborcza.pl/1,79328,4064569.html
(link is external)
- Tylko w „Wyborczej” można się dowiedzieć, że „Patriotyzm jest jak rasizm” http://www.archiwum.wyborcza.pl/archiwum/tag/patriotyzm+jest+jak+rasizm
pióra Tomasza Żuradzkiego – filozofa, politologa i etyka / sic! /, absolwenta UJ i London School Economics. /„GW” z dnia 17 .08. 2007 / http://3obieg.pl/adam-michnik-patriotyzm-rasizm (link is external) ( TEKST W „Giewu” ZOSTAŁ WYKASOWANY ! )
- „Polacy są jak Kościół, a on uczy zakłamania, obłudy, konformizmu, hipokryzji i fałszu - Adam Michnik ” https://www.youtube.com/watch?v=QlSsg7QkjrY (link is external)
– W maju 1995 roku doszło do otwartego, bezpośredniego starcia Adama Michnika z przedstawicielami śląskich górników. Michnik przybył wówczas, by zeznawać w obronie byłego szefa MSW – gen. Czesława Kiszczaka, oskarżonego o przyczynienie się do śmierci 9 górników z kopalni „Wujek” i zranienie 25 górników z kopalni „Manifest Lipcowy” .
Widząc Michnika przyjacielsko witającego się z Kiszczakiem, związkowcy śląskiej „Solidarności” zapytali go, jak może podawać rękę mordercy górników z „Wujka”?
Górników, którzy po to strajkowali, by wypuszczono internowanych w stanie wojennym takich jak Michnik.
I dodali: „mamy prawo sadzić, że jest pan kupiony”.
– Adam Michnik występuje również jako mówca kościelny:
– w czasie pogrzebu Czesława Miłosza w Panteonie Narodowym Na Skałce występując dla chichotu historii wspólnie z rabinem / sic! /, jako apologeta antypolskiej twórczości Miłosza powiedział m. in:
– „…doprawdy – wyczułeś bezbłędnie, Czesławie czym jest piekło kartoteki. To piekło, które pochłonęło miliony istnień ludzkich, do dzisiaj zaraża swym jadem trucicielskim zastępy chorych na podejrzliwość miłośników ubeckich raportów – tej osobliwej pornografii naszej epoki”.
- w czasie pogrzebu „miłośnika” lustracji i Polaków – „Drogiego Bronisława” - Bronisława Geremka Michnik m.in. powiedział:
„…zapamiętałem twój gest, gdy odmówiłeś podporządkowania się antykonstytucyjnej ustawie o lustracji – ustawie, która okryła wstydem ówczesną większość parlamentarną. Bronisław wybaczał krzywdy wyrządzone przez IPN, również wobec siebie . Trudno pojąć intencje ludzi, którzy niszczą pamięć Lecha Wałęsy”.
MICHNIKA NAZWANO HIENĄ CMENTARNĄ
W tym miejscu należy przytoczyć wypowiedź Bronisława Geremka w słynnym wywiadzie Hanny Krall dla „Polityki”:
„…panie profesorze, wydaje mi się, że pan niezbyt lubi Polaków?
Niezbyt lubię? Takie określenie jest nieścisłe. Ja ich nienawidzę”.
Za ujawnienie tego wywiadu Waldemar Łysiak został przez „salon” uznany za antysemitę, a uderzony przez „salon” maczugą antysemicką w łeb musiał pożegnać szpalty "Gazety Pollskiej" z decyzji Tomasza Sakiewicza odznaczonego przez esbecję ukraińską. na których publikował swój cotygodniowy felieton.
Adam Michnik udziela chętnie swoich łamów osobom publicznym utożsamiającym się środowiskowo i poglądowo ze stanowiskiem redakcji. Częstym gościem łamów „GW” jest Agnieszka Holland, córka bolszewickich Żydów, reżyser filmowa należąca do najbardziej fanatycznych wyrazicielek fobii antyreligijnych i antypatriotycznych.
Łączy je z ciągłym tropieniem antysemityzmu, zajadłą wrogością do prawicy i grubiańskimi atakami na opozycyjne PIS. Na łamach „Wyborczej” wypowiada się negatywnymi uogólnieniami na temat Polaków jako Narodu, który jest rzekomo niedojrzały, antysemicki i ksenofobiczny, przesycony nierozumną religijnością.
Kontynuuje metody fanatycznej agitacji komunistycznej swoich rodziców Ireny Rybczyńskiej i Henryka Hollanda, pary stalinowców donosicieli na zlecenie swoich mocodawców, uprawiających nagonki na polskich naukowców, m.in. haniebnym donosem na wybitnego polskiego naukowca słynnego filozofa prof. Władysława Tatarkiewicza.
W latach przed wybuchem II Wojny Światowej Henryk Holland należał do lewicowej syjonistycznej organizacji skautowej „Haszomer Hacair”, związany był z ruchem komunistycznym w Rewolucyjnym Związku Młodzieży Szkolnej, który był przybudówką Komunistycznego Związku Młodzieży Polskiej.
Po wybuchu wojny współpracował we Lwowie z „Czerwonym Sztandarem” wraz z Wandą Wasilewską, Julią Brystygier, plk NKWD (Krwawą Luną) i innymi bolszewikami.
Po wkroczeniu sowietów do Lwowa we wrześniu 1939r. powstała gazeta “Czerwony Sztandar” zwykła agitka wojskowa w randze dziennika, przez Lwowian zwana machorką, ponieważ miała wiele stron, przeważnie przemówień dygnitarzy komunistycznych i doskonale służyła na skręty z machorki kupowanej od sołdatów za kilka kopiejek.
W “Czerwonym Sztandarze”publikowali pisarze kolaboranci, a to Aleksander Wat, Adam Ważyk, Leon Pasternak, Tadeusz Żeleński-Boy, Stanisław Jerzy Lec, Władysław Gomułka, Jerzy Borejsza Goldberg, Jacek Goldberg Różański – kat UB, Julia Brystygierowa ( „Krwawa Luna”) kat NKWD w stopniu pułkownika NKWD, Czesław Miłosz, Władysław Broniewski, Hilary Minc, Edward Ochab, Jerzy Putrament i inni. Długo by trzeba wyliczać późniejsze komunistyczne funkcje każdego z nich w t.zw. Polsce Ludowej.
CZERWONE HARCERSTWO ADAMA MICHNIKA I JACKA KURONIA
Adam Michnik był aktywnym członkiem Hufca Walterowskiego ZHP, prowadzonego przez Jacka Kuronia, twórcy „czerwonego harcerstwa”, wg. Wikipedii słynnego lwowianina, na równi z Wandą Wasilewską i TW. Ireną Dziedzic – ksywa ubecka „Marlena”, kochanką Józefa Cyrankiewicza.
Młody Kuroń oddany był idei stalinowskiej cały – sercem i umysłem. Już w liceum był aktywistą ZWIĄZKU WALKI MŁODYCH. Wkrótce potem został członkiem komisji szkolnej Komitetu Dzielnicowego PZPR.
Nie ograniczał się do agitacji komunistycznej, przekonywał uczniów by donosili na swoich rodziców.
Co mówią w domu? Czy słuchają zagranicznych rozgłośni radiowych? Aby bronić się przed niebezpiecznym ludem nosił przy sobie pistolet – jak napisał w swych pamiętnikach Strumph – Wojtkiewicz .
HUFCE WALTEROWCÓW – CZERWONE HARCERSTWO – JACEK KUROŃ
A należy pamiętać, iż w tamtym okresie za nielegalne posiadanie broni palnej groziła kara, do KARY ŚMIERCI WŁĄCZNIE, a cywil posiadający broń palną, nie będący w NACZELNYCH ORGANACH PAŃSTWA należał do najbardziej ZAUFANYCH ludzi reżimu. Wraz z wiekiem Kuroniowi nie przechodziło zainteresowanie tym co robi młodzież. Wzorując się zapewne na “Poemacie pedagogicznym” autorstwa Makarenki zgodnie z zawartymi tam bolszewickimi zaleceniami utworzył (reaktywował) CZERWONE HARCERSTWO. Powstały HUFCE WALTEROWCÓW.
CZERWONE HARCERSTWO TOWARZYSTWA UNIWERESYTETU ROBOTNICZEGO – działająca w latach 1926 – 1942 – lewicowa organizacja harcerska powstała z inicjatywy ORGANIZACJI MŁODZIEŻY UNIWERSYTETU ROBOTNICZEGO (OM TUR).
Członkowie organizacji brali udział w akcjach politycznych lewicy (m.in. na rzecz CZERWONEJ HISZPANII). Działacze czerwono harcerscy stawiali sobie za cel wychowanie młodzieży w duchu ideałów proletariackich (socjalistycznych).
Zawołaniem Czerwonych Harcerzy było hasło “Bądź Gotów” (zamiast “Czuwaj”) przypominające o stałej gotowości do walki o socjalizm. Tylko z nazwy byli to harcerze, tak naprawdę to WALTEROWCY (ideolog – politruk NKWD gen . Karol Świerczewski “Walter”), sowieccy pionierzy. Dzieci i młodzież została całkowicie odcięta od tradycji skautingu. Ośmieszano zasady etyczne służby harcerskiej oparte na służbie “Bogu, Ojczyźnie i bliźnim”.
W CZERWONYM HARCERSYWIE WSPÓLNE SZCZOTECZKI DO ZĘBÓW
Wprowadzono drużyny koedukacyjne. Młodzież płci obojga nie tylko mieszkała we wspólnych namiotach, ale miała nawet WSPÓLNE SZCZOTECZKI DO ZĘBÓW.
Uczono tam czym jest prawdziwy komunizm. W owych obozach czynny udział brali podwładni Jacka Kuronia –polscy Żydzi - Adam Michnik i Seweryn Blumstein, dzisiejsi redaktorzy “Gazety Wyborczej” i akcjonariusze „Agory SA” .
Początek lat sześćdziesiątych przynosi lekką ewolucję w poglądach Kuronia. Nadal był oczywiście zagorzałym marksistą , ale zaczynała go fascynować odmiana komunizmu proponowana przez Lwa Trockiego. Sąd skazał świeżo nawróconego trockistę na 3 lata więzienia. A więc nie o p o z y c j o n i z m antykomunistyczny, jak wielu dotąd sądzi, ale t r o c k i z m był przyczyną g o m u ł k o w s k i c h (!) wyroków sądowych.
Ekipa Władysława Gomułki zrobiła z Kuronia męczennika na skalę międzynarodową. Na wolność Kuroń wyszedł w 1967 roku. Będąc w opozycji do Władysława Gomułki nadal jednak ostro komunizował.
Czas Komitetu Obrony Robotników jest dzisiaj przedstawiany jako najwspanialszy okres w życiu Kuronia. Nie zwraca się uwagi na to, iż w jego publicystyce z tego okresu przewijał się postulat REZYGNACJI Z SUWERENNOŚCI PAŃSTWA.
Bezpieka dbała o to, aby pozycja Kuronia rosła i nabierała znaczenia. W mieszkaniu Kuronia istniało coś na kształt centrali informacyjnej dla prasy zagranicznej. Telefon Kuronia działał bez usterek. “Sadzę też, iż odpowiedni funkcjonariusze pilnowali, aby nic się w jego bezcennej instalacji nie zepsuło” – twierdził Edward Gierek w rozmowie z Januszem Rolickim w “Przerwanej dekadzie”.
Jacek Kuroń z bezpieką miał kontakt bezpośredni od wczesnej młodości. Najpierw jako młody i gorliwy stalinowiec, kiedy brał udział w akcjach organizowanych przez UB, później jako zwalczany trockistowski ideolog, aby w charakterze tegoż opozycjonisty prowadzić z bezpieką negocjacje polityczne. Gdy skończył się PRL, nie minął Kuroniowi sentyment do esbeków. Jako minister bronił ich PRZYWILEJÓW EMERYTALNYCH.
Jak ujawniono ostatnio, rozmowy z esbekami Kuroń prowadził od 1985 roku. Potwierdza to Lech Wałęsa mówiąc: “Prawda, prowadził negocjacje, bo ja go osobiście do tego upoważniłem”.
Urodzony we Lwowie nigdy nie czuł się POLAKIEM, lecz UKRAIŃCEM. Twierdził, iż to Polska właśnie zdradziła Ukrainę dwukrotnie. Ten drugi raz w roku 1918, gdy w następstwie wojny z Polską padła Zachodnio – Ukraińska Republika Ludowa.
Według Jacka Kuronia LWÓW BYŁ I JEST SERCEM UKRAINY, a Polacy mieli się ZRZEC LWOWA I MAŁOPOLSKI WSCHODNIEJ, aby mogło powstać PAŃSTWO UKRAIŃSKIE !
Terytorium Małopolski Wschodniej to tereny od Krakowa po Berdyczów – noszące nazwę “Klein Polen” czyli Małopolski. Podobne do kuroniowych wysuwa żądania terytorialne faszystowsko-nacjonalistyczna OUN, jak również obecnie nacjonaliści ukraińscy z partii „Swoboda” anty Polaka i antysemity Oleha Tiahnyboka, czy też antypolskiej partii „Batkiwszczyna” Julii Tymoszenko, żądającej święta państwowego 1 września dla upamiętnienia rzekomej „rzezi Ukraińców” przez Wojsko Polskie broniące Polski we wrześniu 1939 roku przed agresją dwóch światowych mocarstw.
Kwartalnik “Cracovia Lepolis” ukazujący się w Krakowie w numerze 1 /2005 str.60 podaje, iż Wiktor Juszczenko określił Kuronia jako wielkiego Polaka i Wielkiego Ukraińca (!) oraz przywiózł na jego grób garść ukraińskiej ziemi, która Jacka urodziła (!).
Kuronia pochowano z honorami jako “Kawalera Orła Białego” – najwyższego cywilnego odznaczenia R.P. podobnie zresztą jak („Zabić księży” – Wisławę Szymborską).Patrz http://solidarni2010.pl/2372-stanislaw-krajski-wislawa-szymborska-quotzabic-ksiezyquot.html
Zdaniem red. Andrzeja Pawłowskiego, autora listu do Jacka Kuronia przesłanego w maju 2002 do redakcji “Gazety Wyborczej” “Kawalera Orła Białego” obowiązuje lojalność wobec Polski i polskich bohaterów.
Tymczasem tendencyjne wypowiedzi i opisy Kuronia dotyczące stosunków polsko – ukraińskich są takie, jak gdyby nosił on na piersi najwyższe odznaczenie Ukrainy – Order Jarosława Mądrego I Klasy – kończy długi list red. Andrzej Pawłowski. Owego listu “Gazeta Wyborcza” nie wydrukowała.
STEFAN MICHNIK ZBRODNIARZ KOMUNISTYCZNY
Wpływ wychowawczy rodziców Adama Michnika nie ominął jego brata Stefana Michnika – Szechtera pseud. Karol Szwedowicz. „Wiadomości” TVP z dnia 9 grudnia 2009 r. podały informację o wystąpieniu władz polskich o ekstradycję Stefana Michnika.
- Stefan Michnik należy do grupy stalinowskich katów, jako członek jednej z grup sędziów odpowiedzialnych za mordercze wyroki. M. in. wyrokował w t. zw. „sprawach tatarowskich”.
Wydawał wyroki śmierci na osoby w sfabrykowanych przez komunistów procesach działaczy niepodległościowych. Wyroki śmierci w głośnych sprawach generała Tatara wcale nie były jedynymi wyrokami śmierci, które orzekł Stefan Michnik.
Tylko, że te inne wyroki – w sprawach oficerów podziemia niepodległościowego są dużo mniej znane.
Tak, jak podpisany przez Stefana Michnika wyrok śmierci na majora Karola Sęka. Major Karol Sęk artylerzysta spod Radomia, przedwojenny oficer, potem oficer Narodowych Sił Zbrojnych, został stracony z wyroku sędziego Stefana Michnika w 1952 roku.
Tak, jak w przypadku kierowanego przez Stefana Michnika wykonania wyroku śmierci na wspaniałym polskim patriocie Andrzeju Czaykowskim, cichociemnym, powstańcu warszawskim, zastępcy dowódcy połączonych baonów „Oaza-Ryś” na Mokotowie i Czerniakowie, odznaczonym za bohaterstwo w walce z Niemcami Orderem Virtuti Militari.
Zamordowano go na Mokotowie 10 października 1953 roku, przy uczestnictwie w egzekucji Stefana Michnika.
Stefan Michnik Szechter znajduje się w tym samym poczcie z wieloma innymi stalinowskimi katami jak m.in: – Helena Wolińska – Brus, właściwie Fajga Miadlak Danielak polska prokurator oskarżająca w procesach politycznych okresu stalinizmu w Polsce Ludowej. Jej mężem był Kazimierz Brus polski ekonomista żydowskiego pochodzenia. Jego głównym dziełem jest książka „Od Marksa do rynku”.
Drugim mężem Heleny Wolińskiej – Brus był Franciszek Jóźwiak – członek Biura Politycznego KC PPR / PZPR w latach 1948 – 1956, komendant główny Milicji Obywatelskiej i wiceminister Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego.
- Salomon Morel wyjątkowo okrutny funkcjonariusz aparatu bezpieczeństwa w PRL. Zmarł w Tel Awiwie w 2007 roku. Był m.in. komendantem Obozu Zagłady Zgoda w Świętochłowicach, gdzie w całym okresie istnienia zginęło 1855 osób , odznaczony przez władze PRL Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.
Prokuratorzy IPN postawili mu zarzuty ludobójstwa, znęcania się fizycznego i moralnego, sprowadzenia niebezpieczeństwa powszechnego dla życia i zdrowia więźniów. Oskarżony o stosowanie wyszukanej metody tortur t.zw. „piramidy” – na polecenie Morela strażnicy rzucali więźniów jednego na drugiego, tworząc pięć, sześć warstw złożonych z ludzi.
Izrael odmówił jego ekstradycji, a ówczesny minister sprawiedliwości Andrzej Kalwas zapowiedział, iż zawiesza starania o ekstradycję zbrodniarza. Dopiero w 2006 roku zawieszono zbrodniarzowi wypłatę emerytury, lecz odzyskał świadczenia po kilku miesiącach.
- Adam Michnik ma marzenie – spełnienie wytrwałych dążeń swojego ojca Ozjasza Szechtera do likwidacji Państwa Polskiego.
Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów ( OUN – UPA) zostanie również zaspokojona w swoich arbitralnych roszczeniach terytorialnych. A wszystko dzięki staraniom Aarona Szechtera vel Adama Michnika i jego wszechwładnej „Gazety Wyborczej”.
KONFERENCJA W STANISŁAWOWIE
Stanisławów polskie miasto – obecnie ukraiński Iwanofrankiwsk.
A oto co m.in. powiedział Adam Michnik na konferencji prasowej w stanisławowskiej księgarni „JE” w gorące wrześniowe popołudnie 2009 roku:
„…Moje marzenie – stwórzmy coś na kształt Beneluxu np. POLUKR, LUB UKRPOL .
Marzę byśmy potrafili razem zbudować coś wspólnego. Jeżeli zrobilibyśmy wspólny twór państwowy, coś na kształt Beneluxu – na przykład POLUKR, LUB UKRPOL, to będziemy państwem z którym się będzie musiał liczyć każdy i na Wschodzie i na Zachodzie. To jest olbrzymia szansa. Ona jest realna. Teraz pytanie: co to pokolenie, które dzisiaj dochodzi do władzy w Polsce i na Ukrainie potrafi z tą szansą uczynić.
Ja mam z Ukrainą więzi sentymentalne. Mój ojciec urodził się we Lwowie, mój przyjaciel Jacek Kuroń też się urodził we Lwowie…”.
Na lwowskiej konferencji w dniu 11 września 2009 roku która odbyła się w Lwowskiej Bibliotece im. Stefanyka zabrał głos dr Igor Hałaguda z IPN – Gdańsk, który w długim wystąpieniu podkreślił znaczenie badań historycznych prowadzonych przez historyków polskich. Powiedział m.in:
„ …można zadać pytanie na ile ta polska edukacja jest efektywna. Przykładem może być Rajd Bandery. Byłem zdziwiony, że publicyści, politycy zaczęli używać argumentów, o których myślałem, że już takich argumentów się nie używa i wyglądało na to jakbyśmy wrócili do lat 50”.
W konferencjach wzięli udział:
- Adam Michnik,
– dr Igor Hałaguda – IPN Gdańsk,
– Helena Łuczywo,
– Marcin Wojciechowski,
– Aleksandra Hnatiuk – I radca Ambasady Polskiej
- Po zapewnieniu, iż stosunki polsko- ukraińskie układają się bardzo dobrze, w imię przyjaźni między obu narodami, nie odegrano wprawdzie hymnów państwowych zapewne w rozumieniu, iż będzie obowiązywał od teraz jeden hymn narodowy UKR - POL, ale strony biorące udział w konferencji wymieniły braterskie pocałunki, po czym na wniosek nacjonalistycznej partii „Swoboda”i bloku „Batkiwszczyna” Julii Tymoszenko złożony na sesji Rady Obwodu Lwowskiego podano projekt rezolucji:
„W najbliższych wrześniowych dniach mija 70 lat od tragicznych dla Ukraińców wydarzeń, szczególnie dla mieszkańców obwodu lwowskiego. Wycofujące się z zachodnio – ukraińskich ziem polskie wojska i policja zniszczyły dziesiątki wsi, zabiły setki pokojowo nastawionych Ukraińców.
Proponuje się, aby w każdą drugą niedzielę września obchodzone było nowe oficjalne święto – Dzień Uhonorowania Poległych z Rąk Polskich Wojsk we Wrześniu 1939 roku”.
Tyle najnowszych przyjaznych wieści stanisławowsko – lwowskich dla pp. Michnika, Hałagudy i Ambasady Polskiej w Kijowie zanotował niżej podpisany.
Uniwersytet Pedagogiczny im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie uhonorował w dniu 17 listopada 2009 Adama Michnika tytułem doktora honoris causa.
W przeddzień „Rzeczpospolita” ostrzegała, iż uroczystość zakłócić może protest przeciwników wyróżnienia dla redaktora „GW”.
Laudację uzasadniająca przyznanie honorowego doktoratu wygłosił profesor Uniwersytetu Pedagogicznego publicysta „GW” i „Tygodnika Powszechnego” Janusz Majcherek.
Do szczególnie skandalicznych tekstów o jawnie antypolskiej wymowie należy publikowany w „Tygodniku Powszechnym” za aprobatą ks. Adama Bonieckiego jeden z najbardziej oszczerczych i napastliwych artykułów na temat dziejów Polski – „Ciemne karty polskiej historii” Janusza A. Majcherka ( „Tygodnik Powszechny” z 25 marca 2001 roku ).
Ów tekst ten stanowi prawdziwy zsyp różnorodnych antypolskich i antykatolickich potwarzy, insynuacji i oszczerstw.
Kalumniator z „Tygodnika Powszechnego” umieścił tam oszczerstwa przeciwko Konstytucji 3 Maja, powtarzał najgorsze uogólnienia wrogów Polski o polnische Wirtschaft i polskiej tępocie.
Polnische Wirtschaft (pol. polskie gospodarzenie) – stereotypowe określenie funkcjonujące w społeczeństwie niemieckim, dotyczące organizacji społeczeństwa polskiego. Według tego stereotypu domyślnie „polnische Wirtschaft” oznacza skrajną niegospodarność, brak planowania i manier oraz brud.
Szczególnie oburzające jednak było zamieszczenie przez J. A Majcherka kalumnii na temat stosunku kardynała A. Sapiehy do Żydów w czasie wojny, atakowanie słynnego metropolity krakowskiego za rzekomy brak pomocy Żydom. Pomocy, którą tylekroć wcześniej wysławiali różni uczciwi żydowscy autorzy (m. in. A. Biberstein w książce „Zagłada Żydów w Krakowie”, Kraków 1985 )..
Przed uroczystością odnotowano protesty przeciw planom nadania Adamowi Michnikowi doktoratu honorowego uczelni, m.in. przez: pracowników Uniwersytetu Pedagogicznego, podpisany przez nauczycieli akademickich Uniwersytetu Pedagogicznego im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie, prof. zw. dr. hab. Ryszarda Kantora, dr. hab. Henrykę Kramarz, prof. dr. hab. Józefa Misiaka, Wiesława Magiery redaktora naczelnego „Głosu Polskiego” w Toronto pisma Związku Narodowego Polskiego w Kanadzie. To znaczący protest absolwenta oraz b. pracownika naukowo – dydaktycznego uczelni.
Wśród oburzonych przyznaniem tego doktoratu jest trójka autorów listu otwartego w tej sprawie – profesorowie Uniwersytetu Pedagogicznego: Henryka Kramarz, Ryszard Kantor i Józef Misiek. Twierdzą oni, ze decyzja była niezgodna z wolą większości obecnych na posiedzeniu Rady Wydziału Humanistycznego uczelni, która odbyła się 9 lipca, a pomysł doktoratu „zainspirowały” władze uniwersytetu.
Protesty odbyły się w dniu zapowiadanej uroczystości przed gmachem uczelni.
Prof. Michał Śliwa rektor uczelni powiedział: „Protestującym odpowiem: gdyby nie Adam Michnik, to teraz zainteresowałyby się wami SB, a potem trafilibyście do aresztu. A tak każdy może protestować” – mówi „Gazecie Wyborczej” rektor Uniwersytetu Pedagogicznego im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie, inicjator przyznania doktoratu honorowego Michnikowi”.
Należy w tym miejscu przypomnieć, iż Komisja Edukacji Narodowej ( KEN ), (pełna nazwa Komisja nad Edukacją Młodzi Szlacheckiej Dozór Mająca ) – centralny organ władzy oświatowej powołany w Polsce przez Sejm Rozbiorowy 14 października 1773 roku na wniosek króla Stanisława Poniatowskiego była pierwszym w Polsce ministerstwem oświaty publicznej i pierwszą tego typu instytucją w Europie.
Medal Komisji Edukacji Narodowej to polskie odznaczenie resortowe nadawane za szczególne zasługi dla oświaty i wychowania przez Ministra Edukacji Narodowej.
Jako laureat zaszczytnego odznaczenia Medalem Komisji Edukacji Narodowej wyrażam swój głęboki żal, iż polska uczelnia edukacyjna zlokalizowana w Stołecznym Królewskim Mieście Krakowie, mająca w swoim godle KOMISJĘ EDUKACJI NARODOWEJ – HISTORYCZNY SYMBOL POLSKIEJ WIEDZY I NAUKI nie zwróciła uwagi na nastroje społeczne skierowane przeciwko uhonorowaniu Adama Michnika doktoratem Uniwersytetu Pedagogicznego.
Czy uczelnia przy mniejszościowym poparciu jej władz posiadała przyzwolenie społeczne? Dlaczego nie zwrócono się do osób uhonorowanych tym samym godłem o opinię?
Dlaczego JM Rektor odpowiedział protestującym o areszcie i SB gdyby… etc. / patrz wyżej /.
Oczekuję odpowiedzi JM Rektora uczelni należnego PT czytelnikom „Głosu Polskiego” pisma Związku Narodowego Polskiego w Kanadzie.
ADAM MICHNIK Z CZARNYM PTASIOREM W TLE
ATAKI "GW" NA KOŚCIÓŁ
POLSKA BĘDZIE TAKA JAKI BĘDZIE KOŚCIÓŁ RZYMSKO-KATOLICKI
https://www.youtube.com/watch?v=QlSsg7QkjrY
Polska będzie taka, jaki będzie Kościół rzymsko - katolicki, uczący obłudy, zakłamania, hipokryzji, konformizmu - Adam Michnik w czasie promocji antypolskiej książki "Strach" Jana Tomasza Grossa.
ADAM MICHNIK O KOŚCIELE I POLSCE
"OBRONA” KRZYŻA SMUTNĄ ILUSTRACJĄ POLSKIEGO KATOLICYZMU
"Obrona" krzyża - smutna ilustracja polskiego katolicyzmu („GW” 16.08.2010) Lucjan Achremowicz 16.08.2010 , aktualizacja: 16.08.2010 16:29 6 sierpnia, Warszawa.
Obrońcy krzyża mimo ulewy gromadzą się przed Pałacem Prezydenckim.
"Obrońcy" krzyża, który jest tylko symbolem, popierani przez Kaczyńskiego, media Rydzyka i znaczną część kleru zrobili z drewnianego krzyża bożka, ważniejszego od Jezusa w Najświętszym Sakramencie czekającego w tabernakulum kościoła św. Anny.
Po to żeby postawić pomnik jeszcze jednego bożka - Lecha Kaczyńskiego. Czekamy na Wasze listy. Napisz: listydogazety@gazeta.pl
"Obrona" krzyża przed Pałacem Prezydenckim przez zwolenników PiS-u ma ten sam charakter co nawracanie siłą przez Krzyżaków ludzi nawróconych.
W obu przypadkach symbol krzyża użyto do walki politycznej, walki o władzę. W obu przypadkach jest to obraz zakłamania i obłudy.
Jarosław Kaczyński i jego wielbiciele ustawicznie kłamią. Kaczyński został skazany wyrokiem sądu za kłamstwo, ale uchodzi mu to płazem. Ani on, ani niestety media i kler, zupełnie się nie przejmują tym katolikiem, ustawicznie grzeszącym przeciw 8 przykazaniu Dekalogu. A przecież taki człowiek powinien być napiętnowany, dopóki nie naprawi szkód wyrządzonych kłamstwem.
KŁAMSTWA KACZYŃSKIEGO
Jednym z kłamstw, obrzydliwym kłamstwem jest twierdzenie Kaczyńskiego, że Komorowski chciał usunąć krzyż sprzed Pałacu, podczas gdy chodziło mu tylko o przeniesienie krzyża w bardziej godne miejsce.
To kłamstwo powtarzają za nim jego zwolennicy i niestety media. Słowo "usunięcie" sugeruje walkę z krzyżem i nie tylko tym pod Pałacem.
Stąd "obrońcy" bronią krzyża choć nikt krzyża nie atakuje! Najlepszym dowodem tego jest umieszczenie krzyża na tablicy pamiątkowej umieszczonej na ścianie pałacu. "Obrońcy" krzyża, który jest tylko symbolem, popierani przez Kaczyńskiego, media Rydzyka i znacznej części kleru zrobili z drewnianego krzyża bożka, ważniejszego od Jezusa w Najświętszym Sakramencie czekającego w tabernakulum kościoła św. Anny.
Na prawdziwe modlitwy, a nie modlitwy-szantaże, żeby postawić pomnik jeszcze jednego bożka - Lecha Kaczyńskiego.
Niestety również niektórzy hierarchowie, jak np. abp Andrzej Dzięga, robią z krzyża bożka. Jarosław Kaczyński i jego zwolennicy tłumaczyli, że krzyż musi upamiętniać obecność tysięcy ludzi, którzy przychodzili oddać cześć ofiarom tragedii smoleńskiej i którzy chcą nadal modlić się pod tym krzyżem.
Ziobro napisał w liście do prezydenta: "Krzyż ustawiony pod Pałacem Prezydenckim powstał z naturalnej potrzeby serca tysięcy ludzi, zresztą nie tylko wierzących" i obłudnie zaapelował słowami Jana Pawła II: "Brońcie krzyża!".
Obłudnie, bo Papież mówił nie o takim krzyżu jak przed Pałacem Prezydenckim.
To Papież zakończył analogiczny spór o krzyż na Żwirowisku w Oświęcimiu!
Ziobro pisał, że krzyż na Giewoncie nikomu nie przeszkadza. To kolejna manipulacja. Krzyż sprzed Pałacu Prezydenckiego, przeniesiony na jakiś szczyt górski, też by nikomu nie przeszkadzał. Istnieje w Polsce wiele krzyży, postawionych przez Oazy i inne zgromadzenia katolickie, które nikomu nie przeszkadzają.
Ziobro, i nie tylko on, mówi o "naturalnej potrzebie serca tysięcy ludzi" zupełnie zapominając, że miłość nie polega na uczuciu, emocji, bo gdyby tak było, nie moglibyśmy wykonać polecenia Jezusa kochania nieprzyjaciół.
Czego dowodzą tłumy...
Poza tym tłum niczego nie dowodzi, niczego nie uświęca. Tłum wołał "Hosanna" gdy Jezus wjeżdżał do Jerozolimy, a 5 dni później wołał "Ukrzyżuj Go". Tłum robi wrażenie, tłum zachwyca.
Ludzie żądni sensacji bardzo często gromadzą się tłumnie, ale to przeważnie "słomiany ogień".
Festiwale typu Woodstock gromadziły setki tysięcy młodych ludzi. Na koncercie Jacksona w Seulu zgromadziło się 500 tys. fanów! W Berlinie na imprezie Love Parade (1999 i 2000 roku) zgromadziło się po 1,5 miliona młodych ludzi!
W Madrycie w tym roku milion ludzi fetowało zdobycie mistrzostwa świata w piłce nożnej przez Hiszpanów, a kiedyś w Paryżu 1.5 miliona ludzi czciło zwycięstwo Francuzów. Tłumy ludzi gromadził Jan Paweł II, ale wcale nie koniecznie był to wynik żywej wiary, a nawet miłości do Papieża.
Miliony ludzi też opłakiwały śmierć Papieża. Wszystko się skończyło, tłumy rozpłynęły się, niewiele ludzi przejęło się nauczaniem Papieża.
Tłum zachwyca, tłum jest potrzebny, bo istnieje przekonanie, że chrześcijaństwo, że katolicyzm ma charakter masowy i ilość jest najważniejsza, potrzebny jest tłum.
Stąd mówi się o "narodach chrześcijańskich", czy "narodzie katolickim". Tymczasem chrześcijaństwo ze swej natury jest katolickie, czyli powszechne, ale nie masowe.
Tłum potrzebny jest do wyrażenia triumfalizmu, do "zwarcia szyków", no i walki politycznej.
Kościół organizuje wiele zgromadzeń, mających charakter spektakularny, gromadzących tłumy. Niestety bardzo często nie mają one wiele wspólnego z prawdziwą modlitwą. Weźmy na przykład obchodzoną raz do roku uroczystość Bożego Ciała, która gromadzi tłumy ludzi, ale tylko niewielka część uczestników modli się naprawdę.
Reszta ogląda procesję stojąc na chodnikach, a idący w procesji zajmują się rozmowami towarzyskimi.
Czcimy Boże Ciało wielką manifestacją, a przecież powinniśmy je czcić codziennie, a przynajmniej w niedziele i święta. Jezus polecił spożywać Ciało i Krew a nie adorować! Żądanie upamiętnienia tłumów przychodzących, by uczcić ofiary katastrofy smoleńskiej zostało zrealizowane przez zamontowanie tablicy na pałacu prezydenckim, ale to "obrońców" krzyża nie zadowoliło, bo im nie o to chodziło, to ich żądanie było obłudne. Im chodzi o postawienie w ramach - zupełnie nieuzasadnionego kultu jednostki - pomnika Lecha Kaczyńskiego, który na co dzień kwestionowałby wybór Bronisława Komorowskiego na prezydenta.
A przecież Lech Kaczyński aż nadto został uhonorowany przez pochowanie na Wawelu. Gdzie modlą się obłudnicy!
"Obrońcy" krzyża twierdzą że pod krzyżem przed Pałacem Prezydenckim modlą się za zmarłych w tragedii smoleńskiej.
To jest oczywista obłuda. Gdyby naprawdę tak było, to posłuchaliby Jezusa, który jednoznacznie mówi: "A kiedy się modlicie, nie postępujcie jak obłudnicy, bo oni lubią się modlić, wystawając w synagogach i na narożnikach ulic, aby się pokazać ludziom.
A ty, kiedy się modlisz, wejdź do komórki i zamknąwszy drzwi, módl się w ukryciu do swego Ojca, a twój Ojciec, który widzi to, co jest ukryte, odpłaci tobie." (Mt 6,5).
Tylko taki kontakt z Bogiem pozwala szczerze modlić się w intencji zmarłych. Możemy to robić wszędzie. Tylko taka modlitwa może być skuteczna. Jeżeli zaś koniecznie chcemy wybrać miejsce na modlitwę, to najlepszym będzie modlitwa w kościele przed Najświętszym Sakramentem lub nad grobem zmarłych a nie na placu publicznym, bo to modlitwa na pokaz.
To demonstracja, uprawianie kultu jednostki Lecha, akt poparcia dla wybranej partii politycznej, to szantaż i terroryzm nie różniący się od tego panującego na świecie.
Chodzi o zaznaczenie swojego terytorium, jak to robią zwierzęta zostawiając swoje znaki. Ktoś może powiedzieć że Jezus powiedział:
"A gdzie dwóch albo trzech zbierze się w imię moje, tam Ja jestem pośród nich" (Mt 18,20), ale będzie tam tylko wśród ludzi zjednoczonych więzią miłości, a nie tych dzielących ludzi na lepszych i gorszych katolików, obrzucających wyzwiskami inaczej myślących.
Grzechy przeciw Dekalogowi, Oddawanie czci krzyżowi na placu, to grzech przeciwko pierwszemu przykazaniu Dekalogu!
Bo krzyż i miejsce jego ustawienia jest dla "obrońców" ważniejsze od Jezusa w tabernakulum nieodległego kościoła św. Anny.
Zajścia pod krzyżem są dobrą ilustracją jakości polskiego katolicyzmu. "Prawdziwi", gorliwi katolicy zupełnie ignorują 8 przykazanie Dekalogu.
A przecież katechizm Kościoła Katolickiego wyraźnie mówi:
Poszanowanie dobrego imienia osób zabrania jakiegokolwiek niesprawiedliwego czynu lub słowa, które mogłyby wyrządzić im krzywdę. Staje się winnym:
- pochopnego sądu, kto nawet milcząco uznaje za prawdziwą - bez dostatecznej podstawy;
- moralną wadę bliźniego;
- obmowy, kto bez obiektywnie ważnej przyczyny ujawnia wady i błędy człowieka osobom, które o tym nie wiedzą;
- oszczerstwa, kto przez wypowiedzi sprzeczne z prawdą szkodzi dobremu imieniu innych i daje okazję do fałszywych sądów na ich temat.
W celu uniknięcia wydawania pochopnego sądu każdy powinien zatroszczyć się, by - w takiej mierze, w jakiej to możliwe - interpretować w pozytywnym sensie myśli, słowa i czyny swojego bliźniego.
Każdy dobry chrześcijanin winien być bardziej skory do ocalenia wypowiedzi bliźniego niż do jej potępienia. A jeśli nie może jej ocalić, niech spyta go, jak on ją rozumie; a jeśli on rozumie ją źle, niech go poprawi z miłością; a jeśli to nie wystarcza, niech szuka wszelkich środków stosownych do tego, aby on, dobrze ją rozumiejąc, mógł się ocalić. Obmowa i oszczerstwo niszczą dobre imię i cześć bliźniego.
Cześć jest świadectwem społecznym składanym godności człowieka i każdy ma naturalne prawo do czci, do dobrego imienia i do szacunku.
Tak więc obmowa i oszczerstwo naruszają cnoty sprawiedliwości i miłości. Grzech przeciwko 8 przykazaniu Dekalogu jest równocześnie grzechem przeciwko przykazaniu miłości bliźniego będącego podstawą chrześcijaństwa!
Kościół mówi mętnie, że wiedzą o tym dobrze przedstawiciele Kościoła, ale niestety nie reagują na kłamstwa czołowych polityków.
Więcej, popierają ich angażując się w kampanię wyborczą i popierając "obrońców" krzyża nieprecyzyjnymi wypowiedziami lub milczeniem, zamiast pouczyć ich, że nie znają podstaw wiary katolickiej.
W oświadczeniu Prezydium Konferencji Episkopatu Polski i Arcybiskupa Metropolity Warszawskiego ws. krzyża bardzo słusznie powiedziano, że nie można krzyża używać do walki politycznej, ale równie dużo mówiono o konieczności obrony krzyża i modlenia się w tej spawie.
A co do przeniesienia krzyża spod Pałacu, wypowiedzieli się bardzo mętnie dając pole do sporów: "Dlatego po decyzji władz o uczczeniu pamięci ofiar katastrofy smoleńskiej prosimy o przeniesienie krzyża w godne miejsce, przygotowane w kaplicy katyńskiej kościoła św. Anny, które stanie się jeszcze jednym miejscem modlitwy i refleksji nad kwietniową tragedią." - co oczywiście wykorzystał Kaczyński mówiąc, że stanowisko Prezydium Episkopatu Polski i metropolity warszawskiego abp. Kazimierza Nycza oraz komunikat Komitetu Politycznego PiS z początku sierpnia "nie są od siebie odległe". A rzecznik Episkopatu Kloch apelował do porozumienia wszystkich partii politycznych, ale pominął całkowitym milczeniem media Rydzyka nawołujące do obrony krzyża przed Pałacem, bo po cichu je wspiera.
Mówił też o konieczności powołania negocjatorów, pomijając rolę duszpasterzy. A przecież to oni są najbardziej kompetentni w sprawach wiary".
„Gazeta Wyborcza” Lucjan Achremowicz , aktualizacja: 16.08.2010.
LECH KACZYŃSKI WYGŁOSIŁ ORĘDZIE DO NARODU 31 GRUDNIA 2009 ROKU
Rozpoczął się rok, w którym 10 kwietnia obchodzić będziemy następną rocznicę Dramatu Narodowego. Należy więc powrócić do ostatniego Orędzia Noworocznego Pana Profesora Lecha Kaczyńskiego Prezydenta Rzeczypospolitej, wygłoszonego 31 grudnia 2009 roku.
"Szanowni Państwo, Polki i Polacy, Drodzy Rodacy, Za kilka godzin przywitamy Nowy Rok 2010. Zaczyna się już drugie dziesięciolecie lat dwutysięcznych. Ten rok, który minął był rokiem niełatwym. Musieliśmy sprostać wyzwaniom, które były związane ze stanem gospodarki światowej i mogę tutaj Wam, drodzy Rodacy, najserdeczniej pogratulować. To Waszemu wysiłkowi, Waszemu optymizmowi zawdzięczamy to, że Polska wyszła z kryzysu prawie obronną ręką. Rozwój był wolniejszy niż w poprzednich latach, ale jednak był, bezrobocie wzrosło, ale nie zmieniło się w sposób zasadniczy.
To wszystko jest sukcesem Polski, a Polska to właśnie Wy, drodzy Rodacy. Waszym talentom, Waszym zdolnościom zawdzięczamy to, co powoduje, że znajdujemy się w najlepszej sytuacji ze wszystkich państw Unii Europejskiej. Bardzo serdecznie za to dziękuję. Panie Panowie, Dzieci, Droga młodzieży, Rok 2010 to będzie rok wielkich rocznic: 600. rocznicy zwycięstwa pod Grunwaldem, 90. rocznicy Cudu nad Wisłą, 30. tego, co wielu z nas jeszcze świetnie pamięta – powstania ruchu Solidarność, który wstrząsnął Polską, wstrząsnął Europą i wstrząsnął całym światem przyczyniając się walnie do upadku komunizmu. Rok 2010 to też czas naszej radosnej nadziei, nie tylko tych Polek i Polaków, którzy są wierzący, myślę, że wszystkich. To czas – jak mamy głęboką nadzieję – beatyfikacji głowy Kościoła Katolickiego Jana Pawła II, wielkiego papieża Polaka, który przewodził rzymskiemu Kościołowi przez ponad 26 lat. Ale także beatyfikacji księdza Jerzego Popiełuszki, wikariusza w parafii św. Stanisława Kostki na warszawskim Żoliborzu, bohatera, który zginął z rąk komunistycznych siepaczy. To wydarzenia, które podnoszą rangę naszego kraju, które nadają nam wszystkim, naszym działaniom – tym dobrym działaniom – inny wymiar. Wymiar nie tylko związany z dniem codziennym, wymiar, który określiłbym jako wyższy. Drodzy Rodacy, Jestem głęboko przekonany, że rok 2010 będzie lepszy od 2009. Że to, co udało nam się w mijającym roku, pogłębimy jeszcze w roku przyszłym. Że będziemy stale zmniejszać nasz dystans wobec najwyżej rozwiniętych krajów Europy. Że Polska pozostanie krajem sukcesu. Szanowni Państwo, Drodzy Rodacy, Z okazji zbliżającego się roku 2010 chciałem Wam wszystkich życzyć jak najwięcej powodzenia, jak najwięcej sukcesów w życiu rodzinnym, zawodowym, osobistym i chciałbym, życzyć jak najwięcej sukcesów naszej ojczyźnie, Polsce, która jest dla nas wspólnym dobrem. Wszystkiego najlepszego”.
MOWA NIENAWIŚCI
Walcząca wciąż o "postęp" "Gazeta Wyborcza" zwalcza m.in. tzw. mowę nienawiści, objawiającą się na przykład według niej okrzykami "Precz z komuną". Wzorem walczących o pokój komunistów, którzy w celu jego osiągnięcia sięgali bo broń i wszczynali wciąż nowe wojny, żołnierze "postępu" z Czerskiej próbują wyplenić nienawiść w Internecie poprzez publikowanie na forach internetowych swoich portali nienawistnych komentarzy kierowanych do domniemanych wrogów "postępu", m.in. katolików i Kościoła katolickiego. Ich przykłady podał Piotr Gursztyn w tekście "Ministrowi Sienkiewiczowi do sztambucha" - http://dorzeczy.pl/ministrowi-sienkiewiczowi-do-sztambucha/.
Dziennikarz "Do Rzeczy" uczynił adresatem swojego tekstu ministra spraw wewnętrznych, ale moim zdaniem popełnił błąd, bo powinien go skierować do Adama Michnika. Bartłomiej Sienkiewicz nie jest bowiem spiritus movens wojny z tzw. mową nienawiści. Sztab armii "postępu" rezyduje przy Czerskiej w Warszawie, a minister spraw wewnętrznych dowodzi jedynie jedną z polowych dywizji walczących na froncie. Sienkiewicz robi to, czego wymaga od niego Agora.
Szkoda, że Gursztyn nie adresował swojego tekstu do Michnika, bo zrobiłby w ten sposób bardzo dobry uczynek, informując go o przykładach stosowania mowy nienawiści w stosunku do katolików i Kościoła katolickiego w Polsce. O tym, że jest to w Internecie nagminne, redaktor naczelny "Gazety Wyborczej" nie wie! Ściślej mówiąc, nie wiedział do 13 maja tego roku, gdy dowiedział się o tym od dziennikarza "Gościa Niedzielnego" Andrzeja Grajewskiego podczas debaty "Co wolno/czego nie wolno mówić w Internecie", która odbyła się w siedzibie Agory. Oto fragment opisu jego wystąpienia: "Jego zdaniem 90 proc. informacji dotyczących Kościoła katolickiego w ostatnich kilku dniach na największych polskich portalach miało charakter negatywny. - Był to jeden straszny, skatologiczny przekaz: jeżeli Kościół to instytucja opresyjna, jeśli ksiądz to zboczeniec czy pedofil, jeżeli wierzący to fanatyk lub świr. Tego rodzaju informacje, pisane tendencyjne, przyczyniają się do powstawania na forach wypowiedzi pełnych nienawiści, której skala przekracza wszystko" - argumentował. (http://info.wiara.pl/doc/1554785.Nienawisc-do-katolikow-w-sieci-przekrac...) Redaktor naczelny "Gazety Wyborczej" wprawdzie się o tym dowiedział, ale w to nie uwierzył. Żeby się przekonać, czy Grajewski ma na to co powiedział jakieś dowody, zamówił u niego artykuł, który obiecał opublikować w swoim organie.
Do tej pory artykuł dziennikarza "Gościa Niedzielnego" na łamach GW się nie ukazał, więc nie wiadomo, czy jeszcze nie powstał, czy też czeka na publikację. Jeśli zachodzi drugi przypadek, to Michnik już wie, że to właśnie na forach internetowych portali "Gazety Wyborczej" rozlewa się wielkie morze mowy nienawiści w stosunku do Kościoła. Jeśli Grajewski jeszcze swój artykuł pisze, to z pewnością dziennikarze GW byliby bardzo wdzięczni Gursztynowi, gdyby się od niego dowiedzieli o tym, że mowy nienawiści w stosunku do Kościoła mogą sobie poczytać do woli na portalach wyborcza.pl oraz gazeta.pl, na których jest powszechnie stosowana. Skoro dziennikarz "Do Rzeczy" nie skorzystał z okazji pozyskania dozgonnej wdzięczności Michnika i jego kolegów, to czynię to ja niniejszym tekstem. Pozwalam go nawet zamieścić "Gazecie Wyborczej" razem z artykułem Grajewskiego (należne mi honorarium przekazuję na Caritas).:)
No, ale dość żartów! Oczywiście i Michnik, i jego redakcyjni koledzy (wielce zdumieni słowami Grajewskiego byli wszyscy funkcjonariusze Agory, o czym pisał w GW Wojciech Orliński) doskonale wiedzą, jakie bluzgi znajdują się pod tekstami dotyczącymi Kościoła katolickiego, które są zamieszczane na portalach wyborcza.pl oraz gazeta.pl. Antykatolickich szyderstw i wyzwisk, nawoływania do palenia kościołów oraz mordowania katolików nie traktują jednak jako przejawów "mowy nienawiści". Ten lewacki termin odnosi się bowiem jedynie do przejawów tzw. rasizmu i antysemityzmu (np. okrzyki "Precz z komuną" czy "Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę"), tzw. homofobii (każda krytyczna wypowiedź o homoseksualistach) oraz tzw. seksizmu (każda krytyka wojujących feministek). Natomiast Kościół katolicki, słuchaczy Radia Maryja, wyborców PiS wolno opluwać dowolnymi słowami. Po prostu nie chroni ich tzw. poprawność polityczna.
Z tego powodu minister cyfryzacji Michał Boni, drugi obok ministra Sienkiewicza dowódca rządowej dywizji do walki z "mową nienawiści", nie widzi potrzeby chronienia katolików przed przejawami nienawiści w internecie. "Nie będę powoływał programu ochrony katolików, ale uważam, że są potrzebne programy pomagające walczyć z mową nienawiści i zachowaniami nienawiści" - powiedział podczas debaty w siedzibie Agory. Z tej wypowiedzi należy wnioskować, że rząd PO-PSL będzie w stylu ministra Sienkiewicza walczył z tzw. przejawami rasizmu (w szczególności z tzw. antysemityzmem), tzw. homofobią i tzw. seksizmem, natomiast katolików i Kościół będzie wciąż wolno obrażać.
Pod egidą Boniego powstał projekt ustawy o tzw. mowie nienawiści. Według niego jej przejawy występują jedynie w stosunku do różnych mniejszości: narodowych (w szczególności do Żydów), religijnych (w szczególności do ateistów), seksualnych oraz kobiet (one też są według lewaków mniejszością, chociaż jest ich więcej niż mężczyzn!). "Ponieważ projekt posługuje się nieprecyzyjnymi sformułowaniami, o tym, co już jest "mową nienawiści" każdorazowo będzie decydował sąd" - napisał dziennikarz KAI (http://www.deon.pl/wiadomosci/polska/art,16955,o-ustawie-po-nt-mowy-nien...). Moim zdaniem będzie jeszcze gorzej - decydować będzie "Gazeta Wyborcza" i sprzymierzone z nią media mainstreamowe. Sądy będą jedynie sankcjonowały wydawane przy Czerskiej "wyroki" i "orzeczenia", co jest i co nie jest "mową nienawiści", . Według Michnika wylewanie bluzgów na katolików nią nie jest i to z tego powodu tak zdumiał się, że Grajewski może sądzić inaczej.
Nasuwa się pytanie, dlaczego zamówiony podczas debaty przy Czerskiej artykuł dziennikarza "Gościa Niedzielnego" do tej pory nie został na łamach "Gazety Wyborczej" opublikowany (jestem pewien, że Grajewski napisał go w kilka dni i przekazał redakcji GW). Moim zdaniem stało się tak dlatego, że zamawiający go Michnik sprawił ogromny kłopot obecnemu kierownictwu organu "tych, którym nie jest wszystko jedno" (przypominam, że od kilku lat Michnik jest jedynie jego nominalnym redaktorem naczelnym, a faktycznie kieruje nim Jarosław Kurski; o jego podrzędnej pozycji świadczy fakt, że podczas debaty nie siedział wśród panelistów, lecz na widowni i z tego miejsca zabierał głos). Przecież nie można go tak po prostu opublikować. Cóż to by było, gdyby "Gazeta Wyborcza" zamieściła bez żadnego komentarza artykuł udowadniający, że mowa nienawiści (prawdziwa, a nie w rozumieniu tzw. poprawności politycznej) jest stosowana w Polsce w stosunku do katolików i Kościoła katolickiego! Toż to byłby koniec świata! Jest zatem oczywiste, że artykuł Grajewskiego musi być odpowiednio obudowany. Ktoś musi z nim polemizować. Ale kto się podejmie tego zadania? Przecież nie da się zaprzeczyć oczywistym faktom, o których mówił podczas debaty w siedzibie Agory Grajewski i napisał na portalu dorzeczy.pl Gursztyn! Kurski ma zatem teraz twardy orzech do zgryzienia, sprezentowany mu przez Michnika, który zapomniał, że już przy Czerskiej nie rządzi i zamawiając tekst u dziennikarza "Gościa Niedzielnego", zrobił to, czego robić nie powinien.
Na koniec jeszcze wyjaśnienie. Uważni czytelnicy zauważyli, że w tej notce prawie zawsze używam zwrotu tzw. lub cudzysłowu przy pisaniu takich terminów jak: "mowa nienawiści", "rasizm", "antysemityzm", "homofobia" czy "seksizm". Robię tak także w innych swoich tekstach, bo te słowa są wzięte z lewackego języka zwanego "poprawnością polityczną" i są stosowane przez lewaków w specyficzny sposób. "Mowa nienawiści" to każda krytyka mniejszości narodowych (w Polsce w szczególności dotyczy to Żydów, bo już Niemców to obrażać wolno), "homofobia" - każda krytyka homoseksualistów, itd. Ja takie rozumienie tych słów odrzucam i dlatego poprzedzam je zwrotem tzw. lub umieszczam w cudzysłowie. I apeluję do innych, żeby tych słów nie stosowali bez cudzysłowu, bo jeśli tego nie zrobią, to będą bełkotać po lewacku, a nie pisać po polsku. Jeśli uważam, że rzeczywiście stosowana jest przez kogoś mowa nienawiści, to cudzysłów pomijam, tak jak w tytule.
NIENAWIŚĆ MICHNIKA
HEJT LUDZI "GAZETY WYBORCZEJ"
Dorota Kania "Gazeta Polska"
„Jest pan po prostu głupim chamem”, „Trzeba takiemu dawać w pysk” „Wy pisowskie mordy”, „Nie możemy oddać Polski walkowerem tym gówniarzom” – to zaledwie kilka cytatów z Adama Michnika i ludzi, którzy organizują mu spotkania. To słowa skierowane do dziennikarzy i ludzi zadających naczelnemu „GW” niewygodne pytania.
Agresja Adama Michnika i jego otoczenia rośnie wraz ze spadkiem sprzedaży oraz wpływów „Gazety Wyborczej”. On, jego współpracownicy oraz sympatycy atakują
tych, którzy kojarzą się im z prawą stroną sceny politycznej i z rządzącą obecnie partią.
Słynne „Odpieprz się pan od generała” było łagodnym zwrotem w porównaniu z tym, jak
dziś reaguje Adam Michnik. Przypomnijmy, że powyższe zdanie naczelny „GW”
wypowiedział 13 kwietnia 1992 r. we francuskiej telewizji podczas promocji książki Wojciecha Jaruzelskiego we Francji. Słowa te – z uśmiechem na twarzy – skierował do dziennikarza, który chciał zadać pytanie Jaruzelskiemu. Dziś Michnik już się nie uśmiecha, lecz agresywnie reaguje na pytania dziennikarzy, podobnie jak jego sympatycy.W ubiegłym tygodniu została zaatakowana ekipa TVP: Mateusz Teska, dziennikarz z „Magazynu śledczego Anity Gargas”, oraz operator kamery. Realizując film dokumentalny o „Gazecie Wyborczej”, pojechali do Gorzowa na spotkanie z Adamem Michnikiem, którego zaprosił lokalny KOD. Po spotkaniu dziennikarz TVP chciał dopytać naczelnego „GW” o sprawę archiwów MSW, do którego Michnik wszedł jako poseł w ramach działającej w 1990 r. komisji powołanej przez Henryka Samsonowicza, ówczesnego ministra edukacji narodowej. Komisja w składzie: Bogdan Kroll, Jerzy Holzer (jak się później okazało, tajny współpracownik komunistycznej bezpieki), Adam Michnik oraz Andrzej Ajnenkiel, działała od kwietnia do maja. Nie zachowały się żadne informacje o tym, kto zażądał jakiej teczki, kiedy ją otrzymał, kiedy zwrócił, co kopiował lub wynotowywał.Gdy dziennikarz zadał pytanie, towarzyszący mu operator został zaatakowany – uderzono go pięścią w głowę i uszkodzono kamerę. Zawiadomienie w sprawie napaści już trafiło do prokuratury.Do ataków na dziennikarzy w wykonaniu
Adama Michnika dochodziło też wcześniej. Podczas pogrzebu Wojciecha Jaruzelskiego
Michnik odepchnął dziennikarza portalu Niezalezna.pl, który podszedł do niego
z pytaniem, dlaczego pojawił się na pogrzebie Jaruzelskiego. – Dlaczego pan mnie odpycha, grzecznie pytam pana – stwierdził dziennikarz. – Jest pan pętakiem – wzburzył się Michnik. – Przyszedł pan na pogrzeb gen. Jaruzelskiego, który ma na sumieniu polskich bohaterów. Czy pojawi się pan może też na pogrzebie któregoś z Żołnierzy Wyklętych? – pytał dalej dziennikarz. – No, won, do cholery! Nie zaczepiaj mnie, gówniarzu jeden! – krzyczał Michnik. Z kolei w ubiegłym roku podczas spotkania
w Piasecznie z tamtejszym KOD-em młody mężczyzna wychodząc z sali, poprosił szefa
„Wyborczej”, aby pozdrowił brata, czyli Stefana Michnika, komunistycznego zbrodniarza.
Adam Michnik z wściekłością odpowiedział: „Wie pan co, jest pan po prostu
głupim chamem”, a siedząca w pierwszym rzędzie kobieta zerwała się z krzesła, podbiegła do grupki młodych mężczyzn, wrzeszcząc: „Jednemu chociaż dam w pysk”.
Opracował Aleksander Szumański „GŁOS POLSKI” TORONTO NR 14 1 – 7 04. 2009
Dokumenty, źródła, cytaty:
http://wyborcza.pl/1,76842,8256293,_Obrona__krzyza___smutna_ilustracja_polskiego_katolicyzmu.html
http://www.youtube.com/watch?v=hx2yRU7p700&feature=player_embedded
http://www.youtube.com/watch?v=QlSsg7QkjrY (link is external)
http://www.rodaknet.com/rp_szumanski_38.htm ,
(link is external)
http://www.ivrozbiorpolski.pl/index.php?page=kpzu%2000
(link is external) KOMUNISTYCZNA PARTIA ZACHODNIEJ UKRAINY
http://www.bibula.com/?p=18836
(link is external) CZERWONE ZYCIORYSY
http://www.kompol.org/historia/17wrzesnia.html
(link is external) KOMUNISTYCZNA PARTIA POLSKI
http://mbp_x.republika.pl/html/zydziwub.html
(link is external) LESZEK ŻEBROWSKI „GAZETA POLSKA” 22 CZERWCA 1995 R. „ŻYDZI W UB”,
http://niezalezna.pl/41201-komunistyczna-partia-polski-dziala-legalnie-za-zgoda-warszawskiego-sadu
(link is external) KOMUNISTYCZNA PARTIA POLSKI,
http://pl.wikipedia.org/wiki/Ozjasz_Szechter
(link is external)
http://jacekczabanski.salon24.pl/145189,ozjasz-szechter-nie-szpieg-lecz-zdrajca
(link is external)
http://pl.wikipedia.org/wiki/Zwi%C4%85zek_Patriot%C3%B3w_Polskich\
(link is external)
http://www.youtube.com/watch?v=QlSsg7QkjrY
(link is external)
(link is external),
"WARSZAWSKA GAZETA" Z Ewą Stankiewicz - dziennikarką, reżyserem, prezesem Stowarzyszenia Solidarni 2010, na łamach "Warszawskiej Gazety" ; nr 52 z 23 - 30 grudnia 2015 r. rozmawiała Aldona Zaorska.
„Kurier Galicyjski” wrzesień 2009 „Konferencja prasowa Adama Michnika”,
„GŁOS POLSKI” TORONTO NR 14 1 – 7 04. 2009 ALEKSANDER SZUMAŃSKI „KOMUNISTYCZNA PARTIA ZACHODNIEJ UKRAINY”.