Terminy tych świąt wyznaczone zostały przez Kościół: w IX w., w 835 r. ustanowiona została, przez papieża Jana XI, uroczystość Wszystkich Świętych (1 listopada) ku czci zmarłych świętych – już zbawionych – i to zarówno świętych wyniesionych na ołtarze, jak i nikomu nie znanych. Przeszło sto lat później w 998 r. ustanowiony został w Kościele (dzięki św.Odilonowi, opatowi benedyktynów w Cluny) Dzień Zaduszny (2 listopada), dzień nabożeństw i modłów w intencji wszystkich zmarłych, a zwłaszcza dusz odbywających jeszcze pokutę czyśćcową.
Święta pamięci zmarłych i obchody zaduszne są stare jak ludzkość. Pamięć o zmarłych jest właściwością wszystkich na świecie ludzi i cechuje społeczności ludzkie, jakie kiedykolwiek żyły na kuli ziemskiej. Nie ma takiego miejsca na ziemi w którym nie oddawano by czci swym zmarłym i nie znano świąt i obrzędów zadusznych. W przeszłości należały one do najważniejszych świąt i uroczystości. Odprawiano je wiele razy do roku, towarzyszyły im zawsze obrzędy kultowe, modły i ofiary, a zwłaszcza ofiary z jadła i napojów..
Tak więc i polskie, niezwykle obchody święta zmarłych, polskie zaduszki są niejako przedłużeniem uroczystości zadusznych odprawianych przez naszych przodków. Zaduszkowym obchodom kościelnym towarzyszyły przez stulecia różne wierzenia, zwyczaje i obrzędy ludowe.
W czasach Adama Mickiewicza, obrzęd zaduszny zwany Dziadami (ku czci zmarłych antenatów – czyli dziadów), z przywoływaniem duchów i przeznaczoną dla nich ucztą obrzędową, odprawiany był jeszcze w niektórych rejonach Litwy, Prus i Kurlandii oraz na wschodnich rubieżach Polski i stał się inspiracją dla wielkiego poematu narodowego pod tym właśnie tytułem.
W całej Polsce wierzono, że w noc poprzedzającą Dzień Zaduszny cienie zmarłych wychodzą w procesji z cmentarza, udają się do pobliskiego kościoła i słuchają tam mszy, którą celebruje zmarły proboszcz.
Wierzono powszechnie, że w tę właśnie noc, dusze zmarłych – z łaski bożej – mogą odwiedzać swe domostwa. Zostawiano więc dla nich uchylone na noc drzwi i furtki, a na stole chleb i inne jadło. Na Podlasiu gotowano dla duszyczek kisiel owsiany i pełna jego miskę pozostawiano przez całą noc na stole.
Wiara w obecność dusz zmarłych na ziemi, w dniu ich święta i obyczaj ugaszczania dusz, najdłużej zachowali prawosławni, także mieszkańcy polskich kresów wschodnich. W ich domach, w przeddzień listopadowego święta pieczono chleby i pierogi, gotowano bób, groch i soczewicę oraz kutię (przypomnijmy – że jest to potrawa z pszenicy, maku i miodu, która na wschodzie. Polski jest dotychczas głównym daniem wigilijnym, a była także jadana podczas uroczystości żałobnych i styp zadusznych) i wraz z wódka stawiano na stole, aby w nocy duszyczki mogły się pożywić.
W dzień zaś wszystkie te potrawy zanoszono na cmentarz i składano na mogiłach; wylewano na nie także parę kropli wódki. We wszystkich regionach Polski jałmużnę i jedzenie rozdawano szczodrze dziadom kościelnym – żyjącym z kwesty pobożnym pielgrzymom, chodzącym od kościoła do kościoła. Wierzono, że modlitwa dziada – człowieka bożego, będzie na pewno wysłuchana. Proszono więc dziadów, aby w swych modlitwach polecali Bogu bliskich zmarłych z rodziny. Za każdą duszę dawano im pieniądze i chleb (który wcześniej dzielono na tyle kawałków ile zmarłych osób, wymienionych z imienia, było w rodzinie), a nawet gorącą kaszę, którą w garnuszkach przynoszono pod kościół lub pod mur cmentarny; bo w Dzień Wszystkich Świętych i w Dzień Zaduszny, zawsze można było spotkać, siedzących tam i modlących się głośno dziadów kościelnych. W przeszłości – i głównie na terenach wschodnich – w pobliżu cmentarzy i na rozstajnych drogach, rozpalano wielkie ogniska, aby dusze mogły ogrzać się przy nich, przed długą, powrotną drogą w zaświaty.
Ponadto ogień miał chronić ludzi przed złymi duchami i upiorami. Ognie zaduszkowe rozpalano więc zawsze na mogiłach osób zmarłych gwałtowną śmiercią, a zwłaszcza na grobach samobójców, pogrzebanych pod murem cmentarnym.
Dzisiaj wszystkie te praktyki, wierzenia, obrzędy odchodzą w przeszłość. Dawne zwyczaje, przywoływanie zmarłych i ofiary z jadła i napoju zastąpiły obrzędy kościelne, nabożeństwa i modły, a wśród nich tzw. wypominki odprawiane przez księży na cmentarzach: modlitwa połączona z wywoływaniem imion i nazwisk pochowanych tam zmarłych, wieńce i bukiety kwiatów oraz światła palone na grobach. Żywa jest bowiem ciągle tradycja obchodów Świąt Zmarłych i głęboka, najprawdziwsza potrzeba tych obchodów – potrzeba wynikająca z wdzięczności, miłości i pamięci o tych wszystkich którzy odeszli.
Dzień Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny są w Polsce również dniami pamięci narodowej. Płoną więc znicze w cmentarnych kwaterach żołnierskich, na grobach powstańczych, na bezimiennych – tak licznych w Polsce- polnych i leśnych mogiłach żołnierskich, na miejscach straceń, przy tablicach pamiątkowych poświeconych pamięci poległych i zabitych we wszystkich wojnach. Płoną również ognie ma grobach ludzi szczególnie zasłużonych dla Polski i jej kultury.
Zarówno więc dawne, jak i obecne obchody Świąt Zmarłych łączy ta sama, niezmienna idea i intencja – jest nią nieprzemijająca pamięć, dzięki której, zgodnie z sentencją non omis moriar nie wszystko w nas umiera.
Łatwo jest dzisiaj toczyć dziwne i nikomu niepotrzebne dysputy na temat Polski, głównie oczerniać ją i szkalować oraz poniżać samemu nic nie wnosząc w jej rozwój. Pytam się zatem tych, co to bezmyślnie czynią – opowiedzcie to tym, co grobów nie mają. Opowiedzcie jak teraz żyjecie, bo oni oddali za was życie swoje.
Dlaczego w dniach pełnej zadumy i pamięci nad tymi, co odeszli wylewa się jad własnej goryczy i nieudolności. Dlaczego Ci, co nic dla ojczyzny nie zrobili, mienią się być jej obrońcami? Dlaczego nie uszanujecie oddanego życia, przelanej krwi – milczeniem.
Żródło :
http://pressmania.pl/pamiec-o-...(link is external)