Partiom zostało więc 3,5 miesiąca do decydującego „sondażu wyborczego”, do decydującego rozstrzygnięcia kto będzie rządził Polską przez następne cztery lata. Platforma czy PiS, bo nie ulega wątpliwości, że to będą dominujące formacje stojące na czele swoich „bloków” politycznych. Donald Tusk czy Jarosław Kaczyński … to samo starcie rozgrywane nieustająco od 16 lat.
I na strategiach Prawa i Sprawiedliwości oraz Platformy Obywatelskiej dziś się skupię, bowiem od tych strategii zależy los pozostałych formacji politycznych, mówię tutaj o Konfederacji, o Lewicy i koalicji Szymona Hołowni z PSL-em Władysława Kosiniaka-Kamysza.
PO
Zacznę od obecnego pretendenta do wygrania, czyli od Platformy Obywatelskiej. Dlaczego? Dlatego, że błędy, które popełnił Donald Tusk jakieś 2-3 miesiące temu spowodowały, że musiał obrać obecnie bardzo ryzykowną strategię, a umożliwiły PiS przyjęcie bardzo bezpiecznej, choć niepożądanej przez nich strategii. Oczywiście Donald Tusk mógłby ją zmodyfikować, co byłoby znacznie mądrzejsze, ale jego duma i uprzedzenia mu na to nie pozwolą.
Wszystko wskazuje na to, że w tej chwili Donald Tusk postanowił zagrać va banque i powtórzyć efekt osiągnięty przez PiS w 2015 roku. Celem jego działań po fiasku utworzenia jednej listy jest … doprowadzenie do mijanki wyborczej z PiS-em, czyli do bezwzględnego wygrania wyborów kosztem swoich potencjalnych koalicjantów sojuszu: Hołowni z PSL i Lewicy. Bezwzględnie poluje w ich rewirach na ich wyborców. Ta strategia przynosi efekty, co widać w sondażach. „Trzecia droga” i Lewica coraz bardziej zbliżają się do progu wyborczego dla koalicji – 8%. Donald Tusk nie jest w stanie odbierać wyborców PiS-owi, jest za to w stanie tylko akumulować poparcie opozycji i to nie całe.
Tak czy inaczej będzie to coś na kształt wspólnej listy, ponieważ w zamierzeniach Donalda Tuska odbędzie się to na zasadzie eliminacji z życia politycznego, eliminacji z Sejmu którejś z partii opozycyjnych (lub obu), które pretendują w tej chwili do miana jego koalicjantów. Co mu to daje? Walka o zbicie obu koalicji (Lewicy oraz Hołowni i PSL) poniżej progu 8% (dla koalicji wyborczych) znacznie utrudnia im wewnętrzne porozumienie. Chodzi o podział subwencji. Owszem mogą wtedy jeszcze dokonać manewru startu z listy jednej partii, gdzie próg wyborczy wynosi 5%, ale wtedy ktoś musi być na łasce partnera, pod którego szyldem startuje. Sytuacja mało komfortowa. De facto jeżeli ten manewr uda się Tuskowi, obie formacje będą miały do wyboru: przyłączyć się do Platformy i wejść na wspólną listę, albo(co bardziej prawdopodobne) opuścić Parlament na tę kadencję. W każdym wariancie Donald Tusk jest wygrany pod jednym warunkiem: że wynik Platformy Obywatelskiej przeskoczy w ogólnym wyniku wyborów wynik Prawa i Sprawiedliwości. W takim bowiem przypadku nasza ordynacja wyborcza, bazująca na liczeniu głosów metodą d’Hondta, (tutaj proszę o ewentualne sprostowanie fachowców od przeliczania głosów) nawet w przypadku kiedy PiS i … Konfederacja będą miały łącznie wyższy %-wy wynik wyborów, to pomimo tego jest pewna szansa, że Tuskowi uda się rządzić samodzielnie, czyli to co udało się Jarosławowi Kaczyńskiemu w 2015 roku, Donald Tusk (tylko na większą skalę) chce powtórzyć w 2023 roku.
Jest to bardzo ryzykowny wariant, który jednak nawet w przypadku niepowodzenia jest wygraną Donalda Tuska. Czyści scenę polityczną opozycji z obecności w Sejmie i stwarza bardzo silną pozycję jako ewentualna, jedyna partia opozycyjna, co finalnie daje mu stabilny mandat do walki o prezydenturę. Kandydat zgłoszony przez Platformę będzie miał niewątpliwą przewagę nad innymi. Postępująca polaryzacja będzie również napędzała głosy Platformie. Taki jest plan Donalda Tuska, który realizuje przy pełnym bezwładzie i bezsilności zarówno PSL-u z Hołownią jak i Lewicy.
Czy ten wariant został wybrany dobrowolnie? Chyba nie do końca. Został poniekąd wymuszony przez błędy, które Donald Tusk popełnił wcześniej, mianowicie jego wolty programowe: raz rzucał postulatami socjalnymi (przypomnijmy np. babcine), następnie zwracał się w stronę liberalizmu. Manewry te zdestabilizowały jego bazę wyborczą, której jądro do tej pory stanowili liberałowie gospodarczy. Dziś, zamiast liberałów, jądro stanowi antyPiS, a część elektoratu liberalnego, od Hołowni i Platformy, „o zgrozo” wzmocniły … Konfederację. To te działania Tuska rozpoczęły proces wzmacniania i wzrostu sondażowego Konfederacji. Dopóki Tusk nie miotał się ze swoimi deklaracjami, to Konfederacja bujała się na swoich 7-8%. W tej chwili mówimy o kilkunastu i to jest „efekt Donalda Tuska”.
PIS.
Ten błąd Tuska - ruch w górę Konfederacji, ciężar 8 lat rządów, sukces marszu PO 4 czerwca, własne, kampanijne błędy spowodowały, że na Nowogrodzkiej zdano sobie sprawę, że nie ma już w tej chwili chyba klimatu do samodzielnych rządów Prawa i Sprawiedliwości. Krótko mówiąc: PiS będzie skazany na koalicję, a tutaj na 99% wszyscy mówią o Konfederacji, która ma być już z nimi dogadana. Alternatywą dla Konfederacji może być ewentualnie PSL z Hołownią, co jest wykorzystywane przez Tuska do ich politycznego zabijania.
Poniekąd narzucone i stworzone przez okoliczności warunki wymusiły na PiS przyjęcie nowej, ciekawej strategii. Zwróćmy uwagę co PiS robi w tej chwili. PiS absolutnie bez żadnych zahamowań eskaluje narrację socjalną. Nie ma żadnego limitu, nie ma żadnych ograniczeń licząc się z tym, że będzie krytykowany i odsądzany od czci i wiary jak chodzi na przykład o budżet. Nic sobie z tego nie robią. Przez kogo będzie w takiej sytuacji krytykowany? Przez Platformę po woltach Donalda Tuska? Jaka będzie wiarygodność tej krytyki? Może być krytykowany tylko i wyłącznie przez … Konfederację, która w tej krytyce jest najbardziej wiarygodna, od lat głosząc hasła liberalne. Oni zawsze mieli takie postulaty (z wyjątkiem narodowców, ale oni ucichli w tym względzie dawno temu i swoich socjalistycznych zapędów nie eksponują). Krytyka socjalnego programu PiS przez Konfederację napędza im liberalnych wyborców od Hołowni i Platformy Obywatelskiej. To Konfederacja stała się liberalnym obliczem Polski i jest w tym bardziej wiarygodna niż Donald Tusk. Jeżeli prawdą jest zawarta już przed wyborami koalicja PiS-u z Konfederacją, to w tym teoretycznie bratobójczym, bardzo ostrym boju koalicja ta obstawia dwa najbardziej kluczowe kierunki podziału politycznego: socjalny i liberalny! Za każdym razem, kiedy wchodzą ze sobą w klincz, krytykę wygrywają. Dzielą wyborców na popierających socjalny PiS lub liberalną Konfederację. Jak Państwo się przyjrzą, nie ma ze strony PiS ostrej krytyki Konfederacji. PiS-owi i mediom narodowym nie przeszkadza, że Konfederacji rośnie. Generalnie rzecz biorąc jest… wręcz odwrotnie. Jest wsparcie. Jest pompowanie i powtarzanie, że Platforma po woltach Tuska jest niewiarygodna dla obu grup wyborczych i to jest ciekawy gambit Kaczyńskiego. Bardzo ciekawy. Ten Gambit został wprowadzony w ruch, a Konfederacja jest w tym momencie „produktem” Prawa i Sprawiedliwości. Jeżeli opozycja nie znajdzie sposobu na neutralizację tej wyborczej synergii między PiS i Konfederacją, to marny jej los.
Czy można znaleźć na to remedium? Oczywiście, że można. Czy pozostali partnerzy Tuska – Lewica z „Trzecią Drogą” są skazani na los dinozaurów? Niekoniecznie. Czy wybór strategii przez Donalda Tuska jest optymalny… jest, ale tylko dla niego. Nie dla całej opozycji. Czy PiS postępuje racjonalnie eskalując socjalne postulaty? Owszem. Tu się wszystko spina. Role i cele rozpisane… kto wygra, okaże się 15 października roku Pańskiego 2023, gdzie znowu będziemy wybierać między Panami Kaczyńskim i Tuskiem. I to jest ten prawdziwy rzeczywisty polityczny gambit tych bez dwóch zdań wybitnych polityków.