Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Czy Trump to Termopile Ameryki?

Ameryka otrzymała “czarną polewkę” od swoich elit, które zdradziły jej tradycyjne wartości, charakter i misję narodową. Pierwsza kadencja Trumpa była, co prawda ciągle zakłócaną, ale konsekwentną próbą przywrócenia dawnego jej znaczenia i potęgi w świecie, odbudowania niezależności i ekonomii, była próbą zatrzymania jej upadku. Ameryka dawniej słynęła z kowbojów, szeryfów i burdeli, teraz banksterzy i bogaci HI TECH kowboje chcą przegnać szeryfa i umocnić burdel. Być może obserwujemy kolejną powtórkę z Historii podobną do tej z lat 40-tych ub. wieku, kiedy to imperialna Wielka Brytania ustępowała swoje miejsce Ameryce, dziś w kolejce widzimy Chiny. Czy reżyserom tego spektaklu będzie konieczna wyniszczająca wojna domowa, tak jak to miało miejsce w Europie (I i II wojna światowa)? Czy Ameryka będzie skazana na już drugą swoją tragedię w postaci wojny domowej? Miejmy nadzieję, że nie choć wiele wektorów wskazuje właśnie taki kierunek. Poza tym Biden nie został jeszcze zaprzysiężony, a zaczyna brakować już papieru toaletowego…

Czy Trump to Termopile Ameryki?
źródło: https://thehill.com/sites/default/files/styles/thumb_small_article/public/trump_628833102.jpg?itok=GTsIodQP

Ameryka otrzymała “czarną polewkę” od swoich elit, które zdradziły jej tradycyjne wartości, charakter i misję narodową. Pierwsza kadencja Trumpa była, co prawda ciągle zakłócaną, ale konsekwentną próbą przywrócenia dawnego jej znaczenia i potęgi w świecie, odbudowania niezależności i ekonomii, była próbą zatrzymania jej upadku. Ameryka dawniej słynęła z kowbojów, szeryfów i burdeli, teraz banksterzy i bogaci HI TECH kowboje chcą przegnać szeryfa i umocnić burdel. Być może obserwujemy kolejną powtórkę z Historii podobną do tej z lat 40-tych ub. wieku, kiedy to imperialna Wielka Brytania ustępowała swoje miejsce Ameryce, dziś w kolejce widzimy Chiny. Czy reżyserom tego spektaklu będzie konieczna wyniszczająca  wojna domowa, tak jak to miało miejsce w Europie (I i II wojna światowa)? Czy Ameryka będzie skazana na już drugą swoją tragedię w postaci wojny domowej? Miejmy nadzieję, że nie choć wiele wektorów wskazuje właśnie taki kierunek. Poza tym Biden nie został jeszcze zaprzysiężony, a zaczyna brakować już papieru toaletowego…

                                                                                 Przewrotnie można mieć wrażenie, że lewica w Ameryce ewoluuje i nawiązuje do konserwatywnej tradycji, a konkretnie do modelu zaaranżowanego małżeństwa, a w tym przypadku chodzi o zaaranżowane wybory (naiwny, głupi Naród i starsze mądrzejsze elity). Jeszcze nie zakończone wybory prezydenckie pobudzają do konkluzji, że uczestnictwo w wyborach powoduje tak wielkie zamieszanie i społeczne napięcia, że już lepiej zdać się na maszyny, które i tak przecież za nas decydują(!). Reasumując, Ameryka bałaganem stoi, ukazując bezradność obywateli w demokracji wobec próby korporacyjnego zamachu stanu. 

Często aby lepiej zrozumieć rzeczywistość szukam analogii w Historii. Reżyserzy wielkich zmian dobrze wiedzą, że człowiek zawsze reaguje na strach. Rewolucja bolszewicka rozwinęła się w tle pożogi i nieszczęść I wojny światowej i była finansowana tak przez Niemcy (cel, wytrącenie Rosji z frontu Ententy) jak i przez ówczesnych światowych banksterów śniących o wielkim kibutzu i wysługujących się rewolucjonistami (pożyczka dla Trockiego). Dzisiaj nie ma otwartej III wojny światowej, światowi banksterzy, wspierani ponadnarodowymi korporacjami  są o wiele potężniejsi, nie chcą sobie niszczyć zasobów. Jednak dla “niepoprawnych” przygotowują szczepionki na uwolniony z Wuhan, wykorzystywany do siania postrachu COVID 19. W sumie jest to podejście bardziej humanitarne i estetyczne niż powiedzmy francuska gilotyna, czy popularna w bolszewii “nagana z nagana” (nagant) i wyniszczająca wojna. Więc radujmy się… (albo ratujmy się)...

Rewolucja bolszewicka jednak genialnie wiedziała o swojej słabości, więc najpierw potrzebowała i oczarowała eserów (socjalistów), mienszewików (socjaldemokratów) i anarchistów. W pierwszym etapie (rewolucja lutowa) powołano rząd zjednoczeniowy (od lipca Aleksandra Kiereńskiego), a dopiero jesienią 1917 r. bolszewicy sięgnęli po pełnię władzy. Czy w obecnej konstelacji ewentualny rząd Bidena byłby podobnym rządem przejściowym, a on swego rodzaju Kiereńskim? Za Bidenem cierpliwie stoją na czele z Kamalą Harris niszczyciele amerykańskiego porządku opartego o Konstytucję.  

Biden dziś nawołuje do jedności, jednak w przypadku uzyskania prezydentury jego prawdziwym wrogiem będą radykałowie z jego partii, którym marzy się bolszewicki listopad. Miejmy nadzieje, że zasiadanie przy jednym stole z  elementem totalitarnym nie skończy się dla niego podobnie jak dla premiera Mikołajczyka, który szczęśliwie zajął miejsce w bagażniku samochodu szukając drogi do najbliższego portu, aby skończyć w Ameryce. Problem w tym, że tej możliwości już nie będzie kiedy czerwona szarańcza wygryzie ostatnie zaułki wolności i nadziei... 

W Ameryce oprócz ogromnej ilości broni będącej w dyspozycji obywateli (ok. 330 mln sztuk) nagromadziło się wiele swoistych  węzłów gordyjskich (pielęgnowanych m.in. przez administrację Obamy), które dzięki rozruszaniu ekonomii i stworzeniu niskiego bezrobocia próbował  rozciąć “Aleksander” Trump. Jednak jego miecz został zdmuchnięty przez COVID-owe tsunami. Teraz w gorączce prób ukazywania wyborczych nieprawidłowości i fałszerstw  Trump i jego sojusznicy mierzą się z usuwającym się spod ich nóg największym skarbem człowieka jakim jest czas. 

Czy Trump zdąży wyłożyć na sędziowskie stoły swoje dowody i argumenty obrazujące nadużycia i fałszerstwa do których doszło w tych wyborach? Na sędziowskie stoły gęsto ufundowane przez fundacje Sorosa i jemu podobnych marzycieli o wspaniałym orwellowskim świecie? Tylko Mark Zuckerberg (szef Facebooka) przeznaczył ostatnio $350 mln na wspieranie akcji wyborczej w US. Okazuje się, że złe ziarno też wydaje plony... 

W sobotę oglądaliśmy festiwal patriotów, którzy w liczbie ponad 100,000 zjechali się do Waszyngtonu (mieszkańcy stolicy są w większości czarni) aby wyrazić poparcie dla Prezydenta Trumpa, który zaszczycił ich swoją obecnością przejeżdżając w okolicach demonstracji. Wieczorem, kiedy manifestacja zakończyła się rozchodzący się  uczestnicy do miejsc parkingowych, czy hoteli zostali brutalnie zaatakowani przez lewackie bojówki. Na filmikach w internecie można oglądać bestialskie, bezsensowne bicie i kopanie po twarzy nawet starszych ludzi, albo wydające okrzyki przerażenia i grozy małe zastraszone dzieci. W tle słodki sen policji, która ma pewnie ważniejsze zadania niż reagowanie na uliczne bestialstwo i przemoc wobec spokojnych obywateli. Źle się dzieje w Ameryce…

Prawnicy Trumpa intensywnie  występują do miejscowych stanowych sądów z listą nieprawidłowości zachodzących podczas wyborów, które to argumenty często odrzucane są przez miejscowych sędziów mimo, że poparte są oświadczeniami, zeznaniami zaprzysiężonych świadków wyborczych nadużyć. Jedna z adwokackich firm reprezentujących Trumpa zrezygnowała wskutek środowiskowych presji. Człowiekowi wychowanemu w komunie kojarzy się to z deja vue, kiedy w okresie stalinowskim adwokat, obrońca oskarżonego czasem żądał dla swojego klienta wyższej kary niż prokurator (!).

W mainstreamowych mediach najpierw dominował przekaz, że Biden wygrał wybory w pięknym stylu, choć pojawiają się jakieś nieuzasadnione pogłoski  (bez pokrycia) o  rzekomych nadużyciach. Następnie  powoli przyznano, że były pewnie jakieś nadużycia, ale one miały miejsce też w poprzednich wyborach. W obliczu napływających nowych dowodów MSM poinformowały, że istotnie były pewne nadużycia i problemy, ale nie w takim stopniu aby mogły zachwiać wynikiem wyborów. Zobaczymy jaka będzie ostateczna wersja oceny wyborów przez MSM…

Obok dobrze znanego Amerykanom prywatnego adwokata Prezydenta Trumpa, którym jest były mer Nowego Jorku Rudy Giuliani na czoło adwokatów Trumpa wysuwa się znana z bojowości i kompetencji Sydney Powell, która jest też adwokatem nikczemnie oskarżonego gen. Mike’a  Flynna. Kobieta ta robi prawdziwą furorę w niezależnych mediach (a nawet na niektórych programach FOX News) odsłaniając podbrzusze wyborczych matactw, które wprost   świadczą o bardzo rozgałęzionym i dobrze przygotowanym spisku. Inną pozytywną postacią tej niezłomnej patriotycznej “trojki”  jest adwokat Lin Wood wcześniej znany m.in. z obrony patriotycznie usposobionych podejrzanych potępianych przez MSM i lewicę (np. Kyle Rittenhouse z Kenosha, WI). Nie sposób nie wspomnieć też o chamskiej cenzurze Prezydenta i ludzi wskazujących na nieprawidłowości wyborcze, cenzurze przez główne biznesy HI TECH (twitter, FB, google, stacje telewizyjne etc.) w ten sposób gwałcących konstytucyjną wolność wypowiedzi obywateli. Tak naprawdę to cała ta atmosfera pachnie późnym Gierkiem i PRL-em i w perspektywie próbą stworzenia “silnego państwa”, na wolnościach odartego z praw obywatela…

Lewacy jak jeden mąż domagają się, aby Trump uznał ich  oczekiwaną wersję konkluzji wyborów, jednocześnie cudownie zapominając o tym, że oni nie uznawali wyborczego zwycięstwa Trumpa przez całe 4 lata! Trump natomiast zarządził dalsze ograniczenie liczby wojsk w Afganistanie (nie jest tym zachwycony Pentagon) i w Iraku. Wojna to tlen dla zamówień w przemyśle zbrojeniowym, to szansa na szybszy awans dla oficerów i uroczego obłowienia się pieniędzmi podatnika. Wojna to stary i sprawdzony biznes. Trump to od dekad pierwszy prezydent, który nie rozpoczął nowej wojny, a przeciwnie tam gdzie może próbuje się z nich wycofać. Co innego Biden, który już myśli o wojnie w Syrii…

W MSM dominuje podłość służbistów, dochodzi do kuriozalnych wystąpień i opinii prezenterów nawołujących do tworzenia czarnych list współpracowników Trumpa i jego zwolenników, aby po “zwycięstwie” z nimi sie na wiele sposobów rozprawić, potępić a nawet odsunąć od rynku pracy. Jeśli nie myślisz tak jak oni, biada ci! Mocno lewicujący profesor UC Berkeley Robert Reich (przodkowie pochodzą podobno ze wschodniej Polski) postuluje powołanie (na wzór niesławnej z RPA) komisji prawdy i rozliczenia, która zajęłaby się każdym ważniejszym zwolennikiem Trumpa. Tworzenie czarnych list przeciwników politycznych popiera publicystka Washington Post, Jennifer Rubin, a liderka kongresowej czerwonej “bandy czworga” Aleksandra Ocasio-Cortez mówi o potrzebie spisania wszystkich ważniejszych aktywistów Trumpa. pomyśleć, że lewica zawsze domagała się tolerancji i często gardłuje przeciwko dyskryminacji (!). Narastająca atmosfera rewanżyzmu, kojarzy się to nieco z sytuacją między Hutu i Tutsi (Rwanda), kiedy mieszkający obok siebie ludzie pewnego dnia oszaleli z nienawiści i w pewnym momencie ruszyli do podrzynania sobie gardeł…

Wydaje się, że Trump podjął rękawicę walki i gra na czas. Być może cała ta awantura wyborcza zakończy się scenariuszem przewidzianym kryzysowo przez Konstytucję. Być może wybory w kilku stanach nie otrzymają certyfikacji i żaden z kandydatów nie osiągnie wymaganej liczby 270 elektorów. Wówczas wypowiedział by się Kongres pod przewodnictwem obecnego wiceprezydenta i poszczególne stany (po jednym głosie) zdecydowałyby kto ma być Prezydentem. Jest też kilka innych możliwości, ale poczekajmy na wypadki.

Podobno zwolennicy Trumpa zdając sobie sprawę z ogromnego znaczenia mediów chcą wykupić prawicową niezależną stację telewizyjną NEWSMAX, jednak Chris Ruddy chce pozostać niezależny i ewentualnie oferuje Trumpowi osobny program.

Można powiedzieć, że w US rządzą katolicy, mowa tu o speaker Nancy Pelosi, Joe Biden, gub. Kalifornii Gavin Newsom, czy gub. stanu Nowy Jork Andrew Cuomo. Oczywiście to są katolicy politycy z aborcją w klapie i kłopotami w dostępie do Komunii Św. Inni mówią, że do władzy szykuje się lewicowo-globalistyczna mafia z San Francisco, czyli Pelosi i kandydatka na wiceprezydenta Kamala Harris. Kiedy spojrzymy na polityczna mapę US z zaznaczonymi granicami powiatów to ze zdumieniem zobaczymy, że co najmniej 90% powierzchni kraju głosuje na Republikanów. Demokraci dobrze prosperują głównie na wybrzeżach, gdzie w mętnej wodzie łowią swoich wyborców…

Problem z nieprawidłowościami w wyborach jednak jest bardziej poważny niż to by się wydawało i związany jest również z systemami obsługującymi te wybory.  Mamy tu do czynienia z Dominion Voting Systems nominalnie kanadyjską firmą obsługującą wybory w 29 stanach. CEO prowadzącym tą firmę jest John Poulos, poprzednio lobbysta pracujący dla speaker Kongresu Nancy Pelosi z Kalifornii. Używają oni program firmy Smartmatic, która powstała jeszcze w 2004 r. właśnie w Wenezueli i była używana w oszukanych wyborach jeszcze przez  socjalistę Hugo Chaveza, podobnie było w wyborach w Argentynie. Obecnie dwaj właściciele współpracują z następcą Chaveza, którym jest Nicolas Maduro, w tle widać powiązania tej firmy z komunistycznymi Chinami, które produkują części zamienne do ich maszyn. Systemy te przez lata obsługiwały wybory w dużych miastach USA w których większość mają Demokraci. Dziwne, że Biden otrzymał mniej głosów niż Hillary Clinton, wszędzie z wyjątkiem kilku wielkich miast (m.in. Filadelfia i Atlanta). W dodatku Amerykanie drapią się w głowę, jakim prawem, przekrętem, czy lewackim cudem ich głosy w wyborach idą przez Madryt do serwerów we Frankfurcie? Podobno oddziały specjalne US Armii zawładnęły tymi obsługującymi amerykańskie wybory serwerami, ale komu dziś można wierzyć?

W stanie Georgia trwa powtórne liczenie głosów, sądy rozpatrują kolejne skargi na nieuczciwe wybory i przekręty w kilku stanach. Mimo tego MSM ogromnie naciskają, tworzą presję, aby Trump uznał swoją przegraną w wyborach i pomógł w otwarciu na nową nadchodzaca administrację Bidena. Ochrzczony mianem pomazańca, delfina, ostatnio żwawy staruszek  Biden na wszelkie sposoby odtrąbił swój tytuł “Prezydenta-elekta”, ale przecież nie ma oficjalnie żadnego elektora, niestety wybory dalej są w toku i naprawdę nikt nie wie jak ten cały wyborczy cyrk się skończy. MSM wywierają presję, nawet publikując w TV listę senatorów , którzy jeszcze nie pogratulowali Bidenowi zwycięstwa.  Rośnie lista światowych przywódców ślących gratulacje, Prezydent Andrzej Duda salomonowo i oszczędnie odniósł się jedynie do udanej kampanii. Dalej poszedł prezydent sąsiedniego Meksyku informując, że jest przedwcześnie, aby komukolwiek składać gratulacje. 

Oczywiście w internecie istne dokazy czyśćcowe. Krążą informacje o  znanym szefie mafii “Skinny Joey” Merlino, który po wcześniejszym wyjściu na wolność chciałby opowiedzieć służbom o wkładzie jego ludzi w zwycięstwo Demokratów w Filadelfii (sporny stan Pensylwania). Źródła twierdzą, że Merlino jednak oczekuje prezydenckiego pardonu za wszystkie swoje poprzednie “grzeszki”. Wtedy opowie w detalach o kontrakcie mafii z Demokratami na wypełnienie 300,000 kart do głosowania w ciągu 3 dni.  Kontrakt był wart $3 mln  ($10 za sztukę). Następnie te wypełnione karty do głosowania jego ludzie dostarczyli przed Convention Center w Filadelfii. No to (być może) będzie się działo, w miarę upływu czasu na powierzchnię wypływa coraz więcej brudów…

Oprócz prezydentury bardzo ważny jest wynik zmagań w Senacie, gdzie Dems zyskali jeden głos (48), a Reps stracili jeden (50). 5 stycznia będzie dogrywka w wyścigu do Senatu w stanie Georgia i tu rozegra się prawdziwa walka. Dems głupieją z podniecenia dziennikarz New York Times chiński kochanek (bogaty przez ożenek) Tom Friedman polecił swoim czytelnikom aby przeprowadzili się (tymczasowo) do Georgii zarejestrowali się do wyborów, aby przeważyć wagę na korzyść Dems. Podobnie apelował bogaty filantrop Andrew Yang (były kandydat na prezydenta) obiecując dać przykład.

Dziś już widać, że okrzyczana niebieska fala entuzjazmu mająca zmieść Reps nie była nawet spłuczką w klozecie i nadchodzi czas walk wewnętrznych wśród Dems. W Kongresie na dziś Dems ciągle utrzymali cienką przewagę (221) tracąc 8 miejsc, natomiast Reps mają 209 miejsc (zyskali 9 miejsc). W kategorii posiadanych gubernatorów Dems mają 23 (stracili 1), a Reps mają 27 (zyskali 1). Na dziś strona RCP uważa, że Biden bez certyfikowania może liczyć na 306 elektorskich głosów, a Trump 232, ale jak wiemy piłka jest w grze…

W Ameryce jest wielki bałagan, bolszewicy (barbarzyńcy) są nie tylko u wrót, ale i wewnątrz i mają się dobrze. Amerykanie muszą się obudzić i wiele sfer swojego życia publicznego zreformować, oczyścić banksterskie i komunistyczne dolegliwości, zreformować system wyborczy. Do takich zadań w Historii i mitologii potrzebny był heros, ktoś w rodzaju Syzyfa, czy Heraklesa, czy Trump zdoła  sprostać tym nagromadzonym w amerykańskiej demokracji problemom? Czy też pochłonie go zemsta  globalistów i jaką postać wówczas przybierze koszula Dejaniry? Ku pokrzepieniu ducha można powiedzieć, że praca wykonana przez Trumpa nie będzie syzyfową i w tym przypadku zawiedli “bogowie” banksterzy. Nawet gdyby musiał odejść Trump zostawi rozbudzoną Amerykę, nie godzącą się na status niewolnika nowego porządku światowego i nawet za to należy mu się uznanie Powstaje pytanie, czy zabiegi prezydenta Trumpa obudzą w Amerykanach system samozachowawczy zdolny przeciwstawić się i zatrzymać pochód nihilizmu i zniewolenia człowieka? Ilu Amerykanów odliczy się w swoich Termopilach…?

Jacek K. Matysiak

Kalifornia, 2020/11/18

Data:
Kategoria: Świat
Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.