Demokracja, niezawisłość sądów... Nasz system demokracji liberalnej ma niewiele cech wspólnych z demokracją bezprzymiotnikową, antyczną, podobnie nasze sądy.
Czy sądy były zawsze uczciwe w swych wyrokach i apolityczne? Historia tego nie potwierdza. Nasze pojmowanie wspomnianych terminów zasadza się na fikcji, lub bardziej delikatnie: myśleniu życzeniowym.
Ziobro starał się mało udolnie zmienić realia funkcjonowania sądów, w dużej mierze, było to powodowane tym, że społeczeństwo miało/ma, o sądownictwie bardzo złe zdanie. Każdy kto stykał się z wymiarem sprawiedliwości nieco częściej i potrafi być wobec siebie uczciwy, może łatwo nazwać nasz system patologicznym (na wielu płaszczyznach). To, co Ziobro osiągnął, to przede wszystkim jeszcze silniejsze rozpolitykowanie sędziów (doskonała przeciwskuteczność) oraz zarzuty naruszenia trójpodziału władzy (który w żadnym kraju na świecie nie istnieje, wymyślony na potrzeby monarchii, a autor republikańską formę sprawowania władzy uważał za niemoralną i nią pogardzał) i finalnie praworządności.
Mogło przecież być tak, jak za poprzedniego, jego ministrowania, gdy zaburzył chów wsobny środowisk prawniczych (przypomnę, że w tamtym czasie, jedyną realnie dostępną dla plebsu specjalizacją, było bycie prokuratorem, ja też nie jestem ani radcą, ani adwokatem, bo studentem wybitnym nie byłem, a z odpowiedniej rodziny też nie pochodzę). Musimy mieć świadomość, że system kooptacji, w którym ci nieliczni, którzy stają się arystokracją, a nie są powiązani rodzinnie, wymusza wtopienie się w monokulturę postaw i poglądów, a przecież nikt nowy nie chce być ostracyzmowany. Wbrew temu, co płynie ze środowiska pisu kluczem nie jest brak lustracji sędziów, ale brak świeżej krwi, to jest praprzyczyną patologii, oczywiście gdyby lustrację przeprowadzono, w pierwszej chwili nieco by tej świeżej krwi mogło się pojawić, lecz cała ta retoryka nie ma większego sensu, bo w swej istocie jest jedynie narzekaniem, chociaż mogłoby stanowić formę katharsis.
Zmiany w KRS stały jedynie akceleratorem upolitycznienie sędziów, niewiele zmieniając w samym systemie. Dużo większe zmiany wprowadziło coś, co nie stanowiło problemu politycznego, tym stało się losowanie sędziów.
A może należałoby systemowo upolitycznić sędziów poprzez wybory tak jak polityków, jednocześnie wprowadzając kadencyjność? To tylko przykład idei, która usuwa wiele problemów, chociaż generuje nowe, niestety rozwiązania idealne nie istnieją.
Nie chcę stroić się w piórka eksperta, którym nie jestem, niemniej jednak tzw reforma sądownictwa, była od strony systemowej porażką, co gorsza dała paliwo polityczne dla "flekowania" Polski na forum międzynarodowym.
Kolejnym pomysłem mogłoby być zwiększenie roli społeczeństwa w sądownictwie, poprzez zbliżenie do systemu amerykańskiego.
Takich pomysłów może być wiele, lepszych, gorszych, sądownictwo wymaga naprawy, dobrze by było, gdyby jego reforma odbywała się jednak przy chociaż minimalnym porozumieniu z sędziami, o co przy rozpalonych emocjach będzie bardzo trudno…