Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Master. 4

Zło jest przerażające, gdy jest dobrze zorganizowane.

Gi wracał z Los Angeles samolotem firmy Global Amber Service. Czterosilnikowy odrzutowiec wiózł jego kochanki, ochronę i dwóch wtajemniczonych 7 stopnia. Przedstawili się jako Tom i Gerard, mogły to być ich prawdziwe imiona, ale nie musiały. Bob wysłał ich żeby koordynowali przygotowania do uroczystości, to miała być gala dla całej elity wtajemniczonych, sam Wielki On wydał dyspozycje. Gi zdobył uznanie, miał zawsze piękne dziewczynki i chłopców, znakomite tancerki, najlepszą ochronę. Wystrój Sali obrzędowej przyćmiewał Luwr. Mistrzami ceremonii byli najlepsi w swoich kategoriach zabójcy, mistrzowie sztuk walki, czasami słynni aktorzy. Gi domyślał się że „Wielki On” to prawdopodobnie sam Lucyfer, jednak idąc za przykładem tego, któremu kiedyś służył, zabraniał używać swojego imienia. Pochlebiało mu, że sam władca ciemności upodobał sobie jego rezydencję, nie przeszkadzało jednak chłodno skalkulować kosztów z marżą, będzie kilkadziesiąt milionów, ale jak chłopaki od Boba się rozpędzą, może dojdą do setki. To wielka uroczystość, nie należy być małostkowym. Jego dziewczęta polewały Tomowi i Gerardowi drinki, pozwalały się obmacywać, siadały na kolanach. Gi szeroko się uśmiechnął, niemal siedemset osób, elita wtajemniczonych najwyższych stopni. Po udanym wieczorze on sam wejdzie na ósmy poziom a na konto wpłynie dużo pieniędzy. Żadne Kajmany, żadne raje podatkowe, to sposoby dla bieda-biznesmenów. Fundacje charytatywne są dużo bezpieczniejsze i legalnie zwolnione od podatków a ciągle generują doskonałe przychody. Bob obiecał reklamy jego projektów pomocy dla domów dziecka i dla placówek adopcyjnych. Będą symboliczne opłaty w ramach społecznej odpowiedzialności biznesu. Dochody z fundacji niedługo przekroczą te z narkotyków i prostytutek. Gi zaczął szacunkowo podliczać, ale dał sobie spokój. Od tego miał swoją księgowość. Dyrektor jego biura księgowego aplikował do siódmego poziomu, tam było już kilku ważnych adwokatów z najlepszych kancelarii, jego bardzo dobrzy przyjaciele. Kiedy trzeba było przerzucić transport dziewcząt i chłopców do Ameryki, załatwili wszystkie dokumenty w dwa dni. Cała operacja przebiegła bez żadnych problemów. Wprawdzie jedna z dziewczyn próbowała uciec, ale leży teraz na dnie Atlantyku. Cały transport oglądał egzekucję, takie widoki zniechęcają do głupich pomysłów.
Pieniądze cisnęły się na jego konto ze wszystkich stron, koszty były coraz mniejsze. Dawno już odkryto zasadę, że dziesięć tysięcy dla dobrego urzędnika oszczędza sto tysięcy dla państwa, to taka dodatkowa forma optymalizacji podatkowej. Nikt tego nigdzie nie uczy, ale i tak wszyscy to stosują.
Trzeba jednak przestrzegać ważnej reguły. Osobisty majątek nie może przekraczać kilku milionów, nie wolno znaleźć się na pierwszej stronie gazety (od trzeciej już można), nie wolno mieć sprecyzowanych poglądów politycznych, nie wolno ostro krytykować czegokolwiek, Nie wolno walczyć między sobą, nie wolno systematycznie nadużywać alkoholu, żadnych narkotyków poza rytuałami. Złamiesz którąś z tych zasad, wypadasz z gry. Jeśli masz szczęście przechodzisz na dziesiąty poziom, pozornie wyższy, ale jesteś już emerytem. Jeśli nie masz szczęścia, umierasz.
W kolejce na twoje miejsce czeka dziesięć innych osób. Na siódmym poziomie jest sześciuset wtajemniczonych. Na ósmym poziomie jest ich sześćdziesięciu. Na dziewiątym poziomie jest sześciu wtajemniczonych i mają tylko jednego Pana, któremu wiernie służą.
Ósmy poziom to ci, którzy naprawdę rządzą światem. Cała reszta to fałszywki do odwracania uwagi nadmiernie dociekliwych. Gi sam czasami mówił różnym ludziom że coś tam się nie udało bo przeszkadzali masoni albo iluminaci. Swoją drogą kilkudziesięciu wtajemniczonych było jednocześnie w tych organizacjach. Tamci instynktownie do nich lgnęli wyczuwając prawdziwą siłę, dlatego łatwo było nimi kierować. Bardzo pożyteczni byli sataniści. Przewrócili kilka krzyży na cmentarzu albo rozpruli kota i prasa z telewizją miały temat na tydzień. Tom podniecał się coraz bardziej, dziewczęta dbały by był zadowolony. Gi skinął na Jennifer, prześliczną latynoskę, ta złapała dobrze wstawionego Toma za krawat i zaciągnęła do kabiny zamykając drzwi.
Marek wszedł do kabiny, z której wysiadł Chen i rozsiadł się w fotelu. Położył ręce na drążkach, mimo że było jeszcze trochę czasu. Przeładunek się skończył, ale wymieniano butle i odbierano nadmiar wodoru. Ogniwa fotowoltaiczne na górnej powierzchni wytwarzały tyle energii, że transport towarów generowałby ujemne koszty, gdyby nie kredyty i gdyby cała wytworzona energia była zagospodarowana. Wprawdzie energia napędzała śmigła, ogrzewała gaz i szła na elektrolizę wody, ale i tak było jej wiele więcej niż potrzeba. Eksperymentatorzy w instytucie ciągle pracowali nad superkondensatorami, lepszymi butlami na wodór, większymi płachtami grafenu, siatkami odgromowymi, sprężaniem i skraplaniem gazów, nad doskonalszymi śmigłami, turbinami, pompami, sprężarkami i wszystkim co pomoże wykorzystać nadmiar energii. Za to prace nad polepszeniem sprawności perowskitowych ogniw prawie zamarły, na razie nie było na nie zapotrzebowania.
Z zamyślenia wyrwał go głos z głośnika. Marek, wszystko gotowe, możesz ruszać.
Potwierdził gotowość, włączył śmigła, które zaczęły się coraz szybciej obracać.
Do Chena przesłał suchy raport, że kontynuuje jego lot, Chen potwierdził i zaraportował kontynuację lotu Marka. Końcowe see you later było formalne. Mur pomiędzy nimi był już ogromny. Cumy puściły. Balon Marca uniósł się w górę i zaczął coraz szybciej płynąć na zachód. Otworzył schowek przy fotelu, Chen zostawił książkę. Marek spojrzał na okładkę i przeczytał „Faust”.
Data:

LeszekSmyrski

Spółdzielczość drugiej generacji - https://www.mpolska24.pl/blog/spoldzielczosc-drugiej-generacji11

Od siedmiu lat zajmuję się spółdzielczością, zwłaszcza socjalną w praktyce i w teorii. Wiem dlaczego środki pomocowe są marnotrawione i chcę się z Wami podzielić tą wiedzą. Chcę Was również przekonać do innego patrzenia na świat. Wierzę że wiele można zmienić, o ile wie się że zmiany są możliwe i potrzebne, i jeśli jest się wystarczająco zdeterminowanym.
Pozdrawiam i życzę szczęścia.

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.