Dziedziczenie władzy w demokratycznym państwie jest absurdem, reliktem czasów, któremu wciąż niestety niektórzy hołdują. Przykładem jest mała gmina Grzmiąca - podobna do wielu innych w Polsce. Po latach rządów konieczne stało się tu wprowadzenie programu naprawczego. Kiedy odsłonimy nieco kurtynę i zajrzymy do środka, widzimy wiekowe towarzystwo, które na sprawowaniu urzędu już dawno zjadło zęby. Trudno nie odnieść wrażenia, że to mechanizm do trwania, a może bardziej dotrwania do tej, czy innej formy emerytury lub zabezpieczenia dochodów, przy stosunkowo niskich nakładach pracy. To ciekawe zjawisko, a podobne zachowania można mnożyć w nieskończoność.
Obecny wójt gminy ogłosił już, że nie wystartuje w tegorocznych wyborach. Ręce zaciera jednak jego zastępca. Z wypowiedzi jednego z kontrkandydatów wiemy, że nie mógł być sekretarzem. Być może zabrakło kompetencji, choć zapewne chodziło o przyczyny formalne. W myśl za tym poszła więc być może koleżeńska przysługa - nie możesz być sekretarzem, nie szkodzi, będziesz zastępcą i będzie fajnie - a jak wiadomo taka funkcja daje dużą władzę. To pokazuje też pewien mechanizm zobowiązania - jako zastępca możesz niemal wszystko, bo masz na wszystko decydujący wpływ. Teraz nie można mówić źle o swoim byłym szefie, dlatego, że równocześnie byłby to negatywny pijar dla siebie – i tu odkrywa się właśnie mechanizm dziedziczenia w samorządzie.
Demokratyczne rządy zakładają kadencyjność, czyli zmianę, która jest niezbędna. Nie tylko pozorną skrytą w postać nowego wójta, a starego zastępcy. Chodzi o świeżość, nowe spojrzenie. Ma iść za nim postęp i nowe możliwości, rozliczenie poprzednika z jego być może nieudolności i zaniechań, albo wręcz przeciwnie – ma przynieść pochwałę za duże osiągniecia. Tak, czy siak ma wystawić cenzurę na dziedziczenie.
Jak to się ma do małżeństwa Państwa Olesiów? Przecież oficjalnie mówi się, że oboje poruszają się sprawnie w samorządzie i zdaje się, że jedno dziedziczy w gminie, a drugie w starostwie. Z tego tandemu wyraźnie wyróżnia się jednak szanowna małżonka, która zdaje się być osobą niebywale charyzmatyczną, angażująca się w zbiórki, komentująca codzienne wyzwania w mediach społecznościowych. Kim zatem w tym układzie jest zastępca wójta? Na razie nie wiadomo. Oprócz jednego lakonicznego wywiadu, w którym stwierdził, że gmina jest jaka jest, niewiele można się dowiedzieć. Zapewne kampania odkryje karty. Na razie wiemy jedno - małżeństwo Olesiów chce odziedziczyć władzę w gminie Grzmiąca. Co na to wyborcy?