Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Mądrości z toi - toia ojca Adama Szustaka OP

Takim tytułem opatrzył jeden spośród kilkuset materiałów wideo, udostępnionych na portalu Szymona Hołowni - stacja7, polski prezbiter, dominikanin, wędrowny kaznodzieja, zwolennik WOŚP oraz dziergania na ciele tatuaży, przyjmowania w nieograniczonych ilościach imigrantów...

Mądrości z toi - toia ojca Adama Szustaka OP
Adam Szustak
źródło: internet

   Takim tytułem opatrzył jeden spośród kilkuset materiałów wideo, udostępnionych na portalu Szymona Hołowni - stacja7, polski prezbiter, dominikanin, wędrowny kaznodzieja, zwolennik WOŚP oraz dziergania na ciele tatuaży, przyjmowania w nieograniczonych ilościach imigrantów, duszpasterz akademicki, autor książek, audiobooków i w końcu bloger Adam Szustak, który od 2012 roku firmuje swoją działalność tytułem „Langusta na palmie”. Podróże dookoła świata, finansuje od września zeszłego roku, z dobrowolnych składek, wpłacanych każdego miesiąca przez około 3,5 tysiąca jego zwolenników. Od tego czasu, pozyskał blisko 350 tysięcy złotych - o czym możemy przeczytać pod adresem: https://patronite.pl/langustanapalmie

    Urodzony w 1978 roku, ojciec Adam Szustak, używający zapewne, za zgodą swoich przełożonych młodzieżowego slangu (ło matko, ło Jezu, cool, mega, chłopie, czaisz bazę, kumasz, wypas, bredzić, ogarniać, idioci, kretyni, fajny i wiele, wiele innych tak teraz modnych słów) w swoich „pogadankach” - jak sam nazywa prezentowane videoblogi - podbił luzackim stylem bycia, tysiące młodych serc i tych trochę starszych, poszukujących sensu istnienia, prawdy oraz wiary w Boga.

    Aby przekaz był „mega cool”, w każdej zajawce, ojciec Szustak, promując własny wideo clip, robi tak zwane dziwne miny. A to ziewa, a to skrobie się po uchu, drapie po łysinie, w innej wybałusza na nas oczy, bądź robi groźną minę, uśmiecha się, gdzie indziej wygraża w naszym kierunku pięścią, puszcza do nas oko, czasem jest smutny w innym wesoły, zakłada kaptur dresowy, niesie zakupy, i tak w każdym nowym, wyprodukowanym przezeń wideo, wygląda „zajefajnie, zaczepiście”, albo jak sam powie „odjazdowo”.

  Celowo użyłem słowo „wyprodukowanym”, gdyż za materiały te „godziwie” musi płacić montażystom i operatorom, by były ”najwyższej jakości”, by mogły dotrzeć do jak największej liczby odbiorców, o czym informuje nas ojciec Szustak na swojej stronie, gdzie można przesyłać mu pieniądze, do której podałem wyżej link.

   Dobrze, powie ktoś. Niech sobie podróżuje. Ma zagorzałych fanów, chcą go sponsorować, ma zgodę przełożonych, którzy wspierają ojca Szustaka. Zapyta ktoś - w czym problem, moherze?

O co zatem chodzi?

    O to, że do Matki Bożej, ktoś kto w sercu ma Boga i odczuwa bojaźń Bożą, nie zwróci się słowami „ty Maryś, weź mi powiedz jak ty to zrobiłaś, że ty byłaś otwarta na jego (Jego – czyli Jezusa – przyp. autora) łaskę”.

Do świętego męczennika, Karola de Foucauld, ktoś, kto ma w sercu Boga i odczuwa bojaźń Bożą, nie zwróci się słowami „ ty Karol, pozdrawiam cię, Karol, weź mi kurde powiedz (...).”

   Żadna osoba duchowna, nie powinna nigdy beztrosko rzucać bezmyślnie zdań, że „mega, mega papież Franciszek jest jak Jezus”.

   Nie powinna też udowadniać, ani zachęcać nikogo do robienia tatuaży, „ponieważ w Biblii nie ma zakazów”, ani podpierać się wątłymi argumentami, dziwnego „biblisty, który mnie poparł”.Nie powinna chwalić się i pokazywać własnych tatuaży.

    Nie powinna nigdy szydzić z pracy egzorcystów, aby bronić swoich poglądów, związanych z tatuowaniem ciała.

     Osoba duchowna nigdy nie powinna twierdzić, „że Kościół jest pomylony, a mega papież Franciszek, chce to zmienić, bo sam Duch Święty przez niego mówi, gdyż Bóg zesłał nam proroka”.

    Nie wydaje się być właściwym, aby wykorzystywać autorytet Kościoła, do własnych celów promocyjnych. Nie licuje to z godnością osoby duchownej, która ponoć życie powierzyła wyłącznie Bogu, by lansować własną osobę, i z lubością na swoich kanałach vlog później opowiadać, ile łyżeczek cukru sypie sobie do swojej kawy, co lubi jeść, ile spać, lub puszczając oko do dziewczyn, zachwalać dwuznacznie swoje rzekome umiejętności tancerza, ponieważ to Bóg powinien stać na pierwszym miejscu, a niekoniecznie ojciec Szustak.

  Osobie duchownej, reprezentującej Kościół rzymskokatolicki, nie przystoi luźno klepać, „że gdybym miał dziecko, rzuciłbym kapłaństwo, ponieważ Bóg nie będzie się mnie pytał na Sądzie, jakim byłem księdzem, lecz jakim byłem ojcem dla dziecka”.

    Nie przystoi księdzu głosić „jak zrobić z seksu upojenie i ucztę” Nie przystoi księże Szustak.

   Wiem, że te wszystkie rzeczy mają pochwycić i kupić głównie młodych a „zaczepisty” ojciec Szustak, wspierany przez Zakon Dominikański, a także Zakon Jezuitów, na portalu deon.pl, czuje się w roli „charyzmatycznego księdza” tak znakomicie, że przyćmi, bez najmniejszego problemu samą Matkę Bożą, do której on, jak słyszymy, zwraca się szczególnie poufale, jak gdyby była jego młodszą siostrą „kurde Maryś”.

     To tylko maleńka cząstka, malutka kropelka z oceanu słów - poglądów, wyrażanych przez ojca Adama Szustaka. Nie sposób wybrać (być może) z kilku tysięcy materiałów, którymi niemalże codziennie, zalewa swoich fanów i wielbicieli, ksiądz i dominikanin - "mądrościami płynącymi prosto z toi toia".

     Na koniec króciutko przypomnę tylko tym, którzy nie pamiętają, bądź nie mieli okazji poznać, nie tak odległą w czasie, historię byłego duchownego, ojca Fabiana Błaszkiewicza, urodzonego w 1973 roku, kaznodzieję wędrownego, który ewangelizował także pod pseudonimem DJ Fabbs, jezuitę, księdza, pisarza, profesjonalnego mówcę motywacyjnego, eksperta w dziedzinie rozwoju osobistego i osiągania sukcesu, bloggera oraz duszpasterza biznesu, artystów i młodzieży, muzyka.

      Wspomniany ojciec Błaszkiewicz miał świetny kontakt z młodzieżą, nie stronił w swoich kazaniach od slangu subkulturowego, stroił nie mniej widowiskowe miny, od nie mniej słynnego teraz ojca Szustaka, mówił dużo o seksie, a katolickie pisemka i portale zgodnie twierdziły, że był bardzo charyzmatyczny, gdyż jak nikt porywał zgromadzone tłumy, stając się dla wielu autorytetem. Był po prostu zajefajny. Za zgodą Kościoła i przełożonych tworzył mnóstwo materiałów video, audiobooków, które zaczął sprzedawać w wielotysięcznych nakładach, a w papierowych wydaniach, potrzebne były dodruki. Istne perełki - rzekłbyś - takie jak „Snajper uwodziciel”, „Błogosławiony bogacz”, „Jestem legendą”, „Wreszcie się sobie podobam” i wiele innych, zawsze splecione jakimś magicznym sposobem z tematyką religijną, którymi zachwycały się młode kobiety oraz mężczyźni. Młodzi księża tylko patrzyli z podziwem i lekką zazdrością na charyzmatycznego ojca Fabiana, przez którego wyraźnie przemawiał Duch Święty, tak jak teraz wielu twierdzi, że sam Duch Święty musi nauczać ustami ojca Szustaka, gdyż trafia prosto do ich serc, wskazując im drogę do Boga.   

      Zobaczmy, co dzisiaj mówi o sobie, na swojej internetowej stronie, były jezuita, ojciec Fabian :

    nauczyciel Słowa Bożego, biblista, zaangażowany w odrodzenie i dojrzewanie autentycznej pięciorakiej służby w Ciele Chrystusa. Obecnie mieszka wraz z żoną pod Krakowem, ale w ramach swojej służby podróżuje do wielu miejsc w Polsce i za granicami kraju. Jak sam mówi został zbawiony w 1991 roku za sprawą głoszenia chrześcijan charyzmatycznych, podczas spotkania grupy domowej, jednak później trafił do kościoła katolickiego i wstąpił do zakonu jezuitów, w którym spędził prawie 20 lat swojego życia.

    Dziś, Fabian Błaszkiewicz założył własny kościół, który nosi nazwę „Tajemny Plan”. Ma nadal swoich wiernych wyznawców, zarabia duże pieniądze, prowadzi konferencje, współpracuje z ewangelickimi kościołami domowymi. O Kościele katolickim, powiedzmy delikatnie, nie wyraża się pochlebnie. Przyjął ewangelicki chrzest i nazywa siebie „chrześcijańskim fundamentalistą biblijnym”. Ksiądz Błaszkiewicz również kilka lat temu był mocno lansowany, przez tak zwany portal poświęcony, deon.pl i wiele innych, które teraz dzielnie wspierają, przerzuciwszy swój zachwyt na osobę kolejnego podróżnika, kaznodzieję wędrownego, ojca Szustaka.

   Wiele osób zapewne pamięta, jak ksiądz „Wiosna” Stryczek, pewnej zimy, kilka lat temu, postanowił ustawić konfesjonał pod supermarketem, a tuż obok niego, na dmuchanym pontonie, rozłożyła się znajoma mu dziewczyna „robiąc plażę”. Zabieg ten przyniósł zamierzony sukces. Udało się. I choć wówczas nie pojawiła się ani jedna osoba chętna, aby się wyspowiadać u księdza „Wiosny”Stryczka (co w sumie wydaje się zrozumiałe), zdjęcia z happeningu, uśmiechniętego kapłana, które niejeden powie „dzięki Bogu”, trafiły do mainstream-owych mediów. Kolejne happeningi w wykonaniu księdza „Wiosny” i jego studentów, budzą zachwyt u niemalże wszystkich polityków oraz mediów od lewa do prawa.

    Nie mniej charyzmatyczny od księdza Stryczka „Wiosny”, ojciec Szustak, przez dziewięćdziesiąt procent czasu, psychologizując, opowiadał zaczepiście na swoim vlogu, robiąc zajefajne miny, modelując - jak ma w zwyczaju - odpowiednio barwę głosu, że sam stary Stuhr, słuchając kiwałby głową z uznaniem - na vlogu poświęconemu zapewne tematyce religijnej (bo czymże innym jak nie głoszeniem ewangelii powinni zajmować się kaznodzieje internetowi), opowiadał, że ludzie do załatwienia swoich potrzeb, wybierają najczęściej środkowe toi toie, omijając te, stojące na skraju, bo środkowe zapewniają im poczucie bezpieczeństwa.

       Nie zdziwię się, jak przy tych środkowych toi toiach, ojciec Szustak, wędrowny kaznodzieja, lada dzień, pożyczy od księdza Stryczka ten sam, przenośny konfesjonał, by ze wszystkich sił, koniecznie dotrzeć ze swoim słowem Bożym, do jak największej liczby wiernych, obejmując wreszcie tych imigrantów, którzy zostaną w końcu wpuszczeni do Polski na życzenie mega, mega papieża Franciszka oraz wszystkich niewierzących, poszukujących drogi życia.

    A gdyby mu ktoś z jego przełożonych tego zabronił ( wątpię, aby taki charyzmatyczny ksiądz mógł mieć jeszcze przełożonych), lecz gdyby sam generał zakonu dominikanów odważył się i tego mu jednak zabronił, to on, ze swoim słowem Bożym do nas i tak trafi, choćby już był ze swoją dziewczyną (oczywiście dopóki nie będzie mieć z nią dziecka, bo wtedy zajmie się jego wychowywaniem). Ale on, ło matko - poniesie i ten kolejny nałożony na niego krzyż, nie podda się, stanie na rzęsach, nagra w swoim domowym studio dla nas kolejną, najwyższej jakości ekstra pogadankę, i będzie ją puszczać, nawet z drugiego końca świata, byleby ocalić zatracające się w grzechu dusze. A później kolejną i następną, co najmniej jedną dziennie, jak na zaczepistego, wędrownego kaznodzieję przystało.

                                                                                                                                                                         HOYT/2018

Data:
Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.