Od czasu Madery już minęło naprawdę dużo czasu, jednak lider Nowoczesnej Ryszard Petru się nie podniósł z ziemi nawet na milimetr, a w zasadzie właśnie obserwujemy jak sam dla doraźnego wewnątrzpartyjnego efektu wdeptuje się w ziemię i przy okazji partię.
Dziś dowiedzieliśmy się, że Ryszard Petru mając na karku oddech wewnętrznej opozycji, która gremialnie chce kandydować na jego miejsce postanowił rozegrać kartę #zjednoczonaopozycja co nie jest jednak wyrazem ani jej jednoczenia, ani jego personalnej siły, a świadectwem dramatycznego upadku autorytetu i jakichkolwiek poszlak posiadania mózgu, może za ostro powiedziane – zmysłu politycznego. Petru postanowił poprzeć kandydaturę Rafała Trzaskowskiego z Platformy Obywatelskiej na prezydenta Warszawy i wystąpił na wspólnej konferencji z Grzegorzem Schetyną.
To co zrobił Ryszard Petru to nic innej jak hołd pruski. Przed wyborami oddał pole, ze strachu, że przestanie być przewodniczącym u siebie w partii. (I tak pewnie przestanie) Pertu pokazał tym ruchem, że jest jak człowiek guma, … pokazała to nie tylko Madera, ale teraz też to dziecko Balcerowicza próbuje jak Barbapapa dopasować się do rzeczywistości, lub jak kot wpasować się w coraz mniejsze pudełko.
W międzyczasie właśnie obserwujemy wykuwanie się zakonu Nowoczesnej tego co po niej zostanie, bo że idzie drogą formacji Palikota i Leppera to już jest chyba dla wszystkich jasne. Z tego towarzystwa zostaje Gasiuk-Pihowicz i Lubnauer jak Ziobro i Kępa kto jest kim jeszcze trwa ustalanie, jest jeszcze Rabiej taki Ast czy Suski 2.0 co prawda trochę lepszej jakości tyle, że w tęczowej pelerynce.
Rzeczywistość rozłazi się Petru i Schetynie w szwach, na ich oczach i w ich rękach. Ale twardo dzielą przyszłość. Nic tylko współczuć ich zwolennikom, ciekawe jak długo ich jeszcze będą mieć jak tak dalej pójdzie.