Po tym jak z ubiegania się o kolejną kadencje prezesa KGHM zrezygnował Mirosław Krutin od środy p.o. prezesa KGHM jest Herbert Wirth. Jednak wiadomo, że nie jest to „docelowy” kandydat na prezesa spółki. Ten zostanie wyłoniony w konkursie.
Jednak konkursy na prezesa KGHM od wielu lat budzą kontrowersje. Chodzi o to, że spółka jest kontrolowana przez skarb państwa, który w radzie nadzorczej może liczyć na większość głosów. Zgodnie, bowiem ze statutem rada liczy od siedmiu do dziesięciu członków (obecnie dziewięciu). Tylko trzech to przedstawiciele załogi.
- Jak więc widzimy tzw. konkurs to w dużej mierze mydlenie oczu. Prościej i sensowniej byłoby wybrać normalnie prezesa i skarb państwa, czyli w praktyce rządzący powinien wziąć za jego działania odpowiedzialność - dodaje Czyczerski.
Ostatni prezesi spółki w mniejszym lub większym stopniu powiązani byli z rządzącymi. Np. Krzysztof Skóra, który były szefem KGHM za PiS, wcześniej nieudanie z ramienia tej partii kandydował do Sejmu. Z kolei za Krutinem mieli stać dolnośląscy politycy PO.
16 czerwca 2009 roku na Zwyczajnym Walnym Zgromadzeniu KGHM Polska Miedź akcjonariusze, (czyli głównie skarb państwa kontrolujący w praktyce spółkę) zdecydowali, że na dywidendę przeznaczone zostanie 2,336 mld zł.
Decyzja o przeznaczeniu na dywidendę dla akcjonariuszy 2,336 mld zł oznacza, że na jedną akcję przypada 11,68 zł. Dniem nabycia praw do dywidendy zgodnie z decyzją Walnego Zgromadzenia jest 16 lipca 2009 roku. Dywidenda zostanie wypłacona w dwóch ratach: 6 sierpnia 2009 roku w kwocie 1,432 mld zł t.j. 7,16 zł na jedną akcję i 6 listopada 2009 roku w kwocie 904 mln zł t.j. 4,52 zł na jedną akcję. Na kapitał zapasowy spółki przeznaczono 584 mln złotych.
- Tak wysoka dywidenda jest skandaliczna. Spółka ma swoje wydatki, nie chciałbym żeby się okazało, że za chwilę KGHM, będzie zmuszony się posiłkować kosztownym kredytem bankowym – mówi nam Czyczerski.
Jego zdaniem kryzys w Polsce wcale się jeszcze nie zaczął, być może dopiero nadejdzie, stąd spółka powinna mieć pieniądze na inwestycje i w zapasie na trudniejsze czasy i gorszą koniunkturę.
Związkowca denerwuje szczególnie to, że niedawno jeszcze skarb państwa krytykował przeznaczenie na wynagrodzenie załóg dodatkowych kilkudziesięciu milionów złotych. Wówczas w Warszawie mówiło się, że to odebranie pieniędzy potrzebnych na inwestycje. – A teraz, gdy łata się dziurę w budżecie, nikt nie mówi o zabieraniu pieniędzy potrzebnych na inwestycje – przypomina działacz.
Ten facet ma to, co powinien mieć każdy zdrowy facet, a szczególnie działacz związkowy!!!
Zamieścił Wajcha.