KATASTROFA MOBILIZACYJNA czyli WKU w akcji.
Antoni Macierewicz(przemówienie w Sejmie z dn. 5 lipca 2016 roku): ..”dzisiaj blisko 60 procent żołnierzy uważa, że sprawy idą w dobrym kierunku, że armia jest dobrze zarządzona”…
Bardzo szybko się okazało, już w trakcie organizacji ćwiczeń, że nie uda się powołać na Dragona 17 zakładanej liczby rezerwistów. Zdecydowana większość komend WKU, nie była w stanie dostarczyć na w/w ćwiczenia więcej niż kilkudziesięciu żołnierzy! Co ciekawe były też komendy WKU, które dostarczyły mniej rezerwistów niż … same liczyły zatrudnionych pracowników i żołnierzy. Generalnie WKU dostarczyły zaledwie około 60%-70% (w zależności od jednostki) wymaganych stanów żołnierzy. Pada zatem pytanie – jeśli WKU nie jest w stanie dostarczyć na najważniejsze ćwiczenia w danym roku, paru tysięcy rezerwistów, to kto? I jak sobie poradzi, gdy w trybie mobilizacyjnym będzie musiała zmobilizować około 170-200 tys. rezerwistów? Ćwiczenia Dragon 17 wyraźnie pokazały iż sobie nie poradzi.
Ale nie o samą liczbę powołanych żołnierzy chodzi. Działania WKU mają też drugą stronę medalu. Otóż po powołaniu okazało się, że większość żołnierzy ma przydziały niezgodne z ich specjalnością. I tak marynarze trafiali do rozpoznania, lotnicy do wojsk zmechanizowanych, zaś np. artylerzyści do … logistyki (!) Wielu kierowcom wozów bojowych, WKU zapomniało wydać wojskowych poświadczeń uprawniających do kierowania danym pojazdem (tzw. „zielone druki”). Dochodziło do kuriozalnych sytuacji gdy weterani z Afganistanu nie mogli prowadzić żadnych wozów, mimo iż na misjach jeździli np. Rosomakami.
Co ciekawe WKU posiada dokładne spisy etatów do obsadzenia przez rezerwistów wraz z wymaganą specjalnością i odpowiednimi dokumentami, jakie są w danych wypadkach wymagane od rezerwistów. Ale w jednostkach nigdy nie wiadomo kto i z jaką specjalnością się trafi. Mimo wielu monitów dowódców brygad i dywizji, temat ten od dwudziestu paru lat jest nierozwiązywalny dla żadnej opcji politycznej, zaś bałagan w tym zakresie się pogłębia. Skumulował się on na Dragonie 17, gdzie prawdopodobnie co drugi żołnierz nie miał przydziałów zgodnych z jego specjalnością. A szczytem kuriozum, był fakt iż na ćwiczenia kierowano osoby bez przysięgi wojskowej(!) Jak na ćwiczeniach przekazać legalnie takim ludziom broń, skoro zgodnie z prawem są nadal cywilami?
Inną sprawą jest samo informowanie żołnierzy przez WKU o rodzaju odbywanych ćwiczeń. Niejednokrotnie WKU wprowadza rezerwistów w błąd, informując ich o wolnych sobotach, bądź niedzielach albo o możliwości wydawania stałych przepustek. Rezerwiści niejednokrotnie, dopiero po przybyciu do jednostki dowiadywali się, iż z rodziną nie będą się widzieli przez cały miesiąc. W WKU rezerwiści często nie tylko nie mogą się dowiedzieć, ani o przydziale jaki otrzymują, ale też o rodzaju ćwiczeń i ich warunkach. Zbyt często nie wiedzą co mają zabrać, a co nie.
Niestety „reformy” wojska przeprowadzone przez Platformę Obywatelską z lat 2007-2015, całkowicie zrujnowały nasz system mobilizacyjny, zaś minister Macierewicz, mimo buńczucznych zapowiedzi nie potrafi nic w tej sprawie zmienić. Mało tego, pogłębia tylko chaotycznymi decyzjami istniejący bałagan.
„Wrogi Oddział Gospodarczy” czyli w Warszawie wiedzą lepiej…
Wiceszef MON Michał Dworczyk (przemówienie w Sejmie z dn. 05.07.2016 r.): …”wiele zarzutów to niezrozumienie potrzeb armii”…
Jak już wyżej wspomniano żołnierz zbyt często nie wie co dostanie, co może i ma dodatkowo wziąć, aby mu było ciepło i sucho. Dawniej to dowódca Jednostki Wojskowej (JW) decydował, co ma być wydane żołnierzowi na ćwiczenia. Ewentualne braki żołnierze zwykle uzupełniali w kantynie wojskowej lub najczęściej dowódca jednostki, widząc zmieniającą się aurę wydawał rozkaz pobrania z magazynów odpowiedniej, dodatkowej odzieży. Była też nieoficjalna funkcja „gaciowego”, który dbał aby wszystkie rzeczy były czyste i regularnie co dwa tygodnie wymieniane.
Jednak ten model to już historia. Według szefostwa MON, to siedzący w Warszawie Gestor decydować ma jaka będzie pogoda i co wydać żołnierzowi na planowany poligon. Zaś dowódców jednostek uzależniono od WOG-ów (Wojskowy Oddział Gospodarczy), które stały się państwem w państwie. I to one wiedzą lepiej od dowódców batalionów, pułków czy brygad co im będzie potrzebne na poligonie.
Na dodatek zaczęto wydawać rozporządzenia odnośnie przysługujących żołnierzom sortów mundurowych, które nijak się miały do potrzeb poligonowych i … panującej aury oraz dostępności sortów mundurowych. Ostatnie takie rozporządzenie wydano już za ministra Macierewicza 9 lutego 2016 roku. Wg Antoniego Macierewicza dla żołnierza Rezerwy na miesiąc ćwiczeń w polu (29 dni) wystarczał tylko: 1 mundur, dwie pary skarpet, dwa podkoszulki, koszulka i spodenki gimnastyczne, dwa ręczniki. A to wszystko bez faktycznej możliwości przeprania w/w rzeczy w tym okresie! Słowem patriotyczne wojsko musi, wg obecnych szefów MON, śmierdzieć! Gdyż rozporządzenie nie przewiduje możliwości prania w/w sortów mundurowych, zaś na poligonie pralek nie ma, aby samemu to zrobić. Teoretycznie była możliwość oddania mundurów do jedynej działającej pralni (kosmicznie drogiej!) ale pod warunkiem, że żołnierz cały dzień przechodzi w … piżamie, bo drugiego munduru na zmianę nie dostał. De facto po dwóch tygodniach służby wojsko niemiłosiernie śmierdzi. Można sobie wyobrazić odór jaki odchodzi od tak „patriotycznie ustrojonej” Rezerwy po 20-25 dniach przebywania w polu. Nie inaczej było na Dragonie 17, stąd pewnie, ani Prezydent, ani szef MON woleli się z Rezerwą nie spotykać, z wyjątkiem specjalnie dobranych i „wyglancowanych” wybrańców. Także ilość bielizny na miesiąc czasu była „powalająca”. O ile mężczyźni dawali sobie z tym radę, to wielokrotnie Rezerwistki musiały prosić o przepustki, aby uzupełnić swoje potrzeby mundurowe…
Rys.2. Koniec ćwiczeń, prace porządkowe. Po zdjęciu oporządzenia widać w pełni „ukrainizację” żołnierzy, prywatne podkoszulki, czapki pod hełm, polary, rękawice, dresy a nawet … kangurek, wszystko aby w nocy było ciepło. Na muzea w przyszłym roku MON planuje wydać 144 mln zł. Ale póki co nie stać go na … odpowiednie mundury dla żołnierzy. Żołnierze to widzą, a politycy te tysiące wyborców lekceważą!
Ale w interpretacji często zmieniających się przepisów mundurowych pogubiło się na Dragonie 17 samo MON i po prostu wydano co zalegało w magazynach lub co się Gestorowi i WOG-om podobało. Wojsko na jesienne noce dostało między innymi pustynne (to nie żart!) szorty i podkoszulki oraz zimowe tzw. behatki. Słowem częściowo wydano umundurowanie typowo pustynne, częściowo zaś typowo zimowe! Zaś wisienką na torcie było to, iż w ogóle nie przewidziano umundurowania przeciwdeszczowego! Widać szefowie MON uznali, iż wrzesień i październik to w Polsce okresy pory suchej (pustynne szorty) i bezdeszczowej.
Jak zwykle pewnym problemem były buty. Jak się okazało, w kilku przypadkach wadliwe (zawsze w każdej partii się takie znajdą) i co ciekawe – bez możliwości wymiany jak np. podeszwa pękła lub się porwały na skutek ćwiczeń. Stąd dosyć szybko zdarzały się przypadki chodzenia w butach cywilnych.
Rys.3 Ukrainizacja żołnierzy przy występujących brakach wyposażenia nastąpiła na Dragon 17 szybko. Końcówka ćwiczeń - widać brak wojskowych butów których nie było możliwości po uszkodzeniach wymienić, prywatne dresy i czapki (w nocy w końcówce września pod samym hełmem jest niemiłosiernie zimno) oraz pustynne .. kamizelki taktyczne, w rękach hełm pamiętający czasy PRL. Wszystko bez realnej możliwości przeprania.
Na skutek takiego „zaopatrzenia” żołnierzy, po pierwszej nocy spędzonej w polu, szosy i drogi wokół poligonu szybko zaroiły się od samochodów zaniepokojonych rodzin, które zaczęły żołnierzom przywozić ciepłe ubrania na noc, foliowe płaszcze i plandeki przeciwdeszczowe oraz inne wyposażenie, które powinni dostać z MON, a nie dostali. W krótkim czasie wojsko w polu zaczęło przypominać ubiorem ukraińską armię i jej ochotników z lata 2014 roku. „Modernizacja” armii chyba jednak nie poszła w tym kierunku, o którym w licznych wypowiedziach informował szef MON niezorientowaną w rzeczywistości wojska opinię publiczną.
Smaczku całej sprawie dodaje fakt, iż nawet żołnierze zawodowi mają podobny problem z uzyskaniem przysługujących im sortów mundurowych. Szacuje się, iż około 10-20% żołnierzy zawodowych nie dostało w tym roku przysługujących im sortów mundurowych. Wszystko zaś wskazuje, że sytuacja się jeszcze pogorszy gdyż jak dotąd, nie zawarto kontraktu na nową partię mundurów. Wprawdzie mówi się o wprowadzaniu jakiś nowych wzorów umundurowania, ale jak to jest z obietnicami ministra Macierewicza to wszystkim wiadomo. Na razie nic nie wskazuje, aby w najbliższym czasie planowano jakikolwiek kontrakt zakupowy w tym zakresie, zaś wszelkie możliwe zapasy umundurowania kieruje się do amatorów z WOT. Stąd częstym widokiem na ćwiczeniach Dragon 17 byli żołnierze, nawet elitarnych formacji, którzy chodzili w powycieranych czy przetartych mundurach. Tajemnicą Antoniego Macierewicza jest, jak szefostwo MON zamierza egzekwować przepisy mundurowe (Rozporządzenie MON z dnia 31 12. 2014 r.) oraz Regulamin Ogólny Sił zbrojnych RP (decyzja MON z dnia 30.12.2013 r. nr. 445), gdy nie dostarcza żołnierzom sortów mundurowych pozwalających je przestrzegać? Jak pokazały ćwiczenia, MON Antoniego Macierewicza nie jest w stanie wyposażyć polskich żołnierzy w podstawowe rzeczy niezbędne do ćwiczeń, ale potrafi „zająć się” miliardowymi przetargami na śmigłowce, okręty podwodne czy systemy przeciwlotnicze. Zatem jak wierzyć w skuteczność zapowiadanych przetargów, jak szef MON nie jest w stanie odpowiednio umundurować wojska na zwykłe ćwiczenia?
Rys.4 Tak poza kamerami, niejednokrotnie wyglądają mundury elitarnych zawodowych formacji, nie wszyscy żołnierze zawodowi dostali w tym roku przysługujące im sorty mundurowe i prawdopodobnie nie dostaną też ich w roku przyszłym. Rekruci z WOT są ważniejsi…
Jak była zła sytuacja mundurowa ćwiczących wojsk niech świadczy fakt, iż w bardzo zimne noce zaczęły występować wypadki samowolnego schodzenia żołnierzy z poligonu do obozu. Aby temu zapobiec część dowódców zdecydowała się zmniejszyć obsady wojska na poligonie i wprowadziła rotację żołnierzy na nocnych ćwiczeniach. Zdarzało się też, iż po opadach deszczu całe pododdziały chciały zejść z pola i zakończyć ćwiczenia gdyż … nie posiadały żadnej odzieży przeciwdeszczowej! Gdyby na Dragonie 17 zdarzyła się na dłużej typowo jesienna, deszczowa pogoda, ćwiczenia by się nie odbyły. Rezerwa zeszła by z pola. Na szczęście było słonecznie i do całkowitej kompromitacji nie doszło.
Równie fatalne było zabezpieczenie medyczne. W punktach medycznych nie było nawet tak prostych leków jak syrop na kaszel, tabletki na gardło, czy nawet zwykła polopiryna! Owszem zabezpieczono się na wypadek złamań, postrzałów czy innych groźnych wypadków, ale zlekceważono najczęściej występujące jesienią schorzenia jak katar, gorączka czy ból gardła. Żołnierze i ich rodziny we własnym zakresie musieli nabywać medykamenty, często gdy już choroba była zaawansowana. Dlatego też około 10-15% ćwiczących stale było na zwolnieniu lekarskim, bądź też przebywało w gorączce na terenie obozu.
Rys. 5 Nierzadko jeszcze występujące WC w wojsku na tzw. „Małysza” ale ministrowie zajmują się zakupem „Patriotów”…
Jeszcze większą kompromitacją na Dragonie 17 okazały się sprawy bytowo-sanitarne. W wielu miejscach brakowało np. sanitariatów. Bałagan organizacyjny w WOG dał tutaj o sobie wyjątkowo znać. Na jednym obozowisku toy-toye nie zdążyły być ustawione na czas. Na drugim zdjęto je bez powiadamiania dowódców ćwiczących oddziałów, na kilka dni przed tym, zanim wojsko zjechało z poligonu! Stąd bywało, iż na 200-300 żołnierzy przypadały 2 toy-toye! Zaczęły się robić kolejki i dochodziło do scysji w tym zakresie, zanim problemy udało się załatwić. Oczywiście w czasie wizyty Prezydenta i szefa MON ustawiono specjalne, pancerne toy-toye dla nich tylko dostępne.
Były problemy nawet z tak prozaicznymi rzeczami jak woda! Rozporządzenie MON z dnia 4 marca 2011 określa normę należności wody pitnej butelkowanej 1,5 l na czas pokoju i 2,5 litra na czas wojny, co jest oczywistą bzdurą. I tą oczywistą bzdurę usankcjonował decyzją nr 97 z dnia 15 maja 2017 roku sam szef MON Antonii Macierewicz. Co ciekawe to rozporządzenie nie dotyczyło zagranicznych wojsk NATO. Przypomnę, w Instytucie Żywności i Żywienia opracowano dla ludności Polski normy określające wystarczające spożycie wody (zawartej zarówno w napojach, jak i pożywieniu) na poziomie 3,7 litra dla mężczyzn (Normy żywienia człowieka, red. nauk. M. Jarosz, B. Bułhak-Jachymczyk, PZWL,Warszawa 2008). Co ciekawe, normy 1.5 litowe nie dotyczą wyższych urzędników MON, mimo iż mają funkcję sztabowe czy urzędnicze, to wody mogą zużywać dowolnie. Ale wojsko w polu musi od paru lat zadawalać się owymi 1,5 l. Stąd Prezydent i Minister Obrony Narodowej podczas wizyty mieli wody pod dostatkiem, ale już paręset metrów dalej była ona problemem dla ćwiczących żołnierzy. Dochodziło do gorszących scen gdy na stołówkach obsługa, zabierała butelki z wodą, tym którzy chcieli jej pobrać więcej niż przysługujące 1,5 litra (nawet kobietom).
Rys. 6 Las namiotów i … dwa toy-toye, końcówka ćwiczeń.
Podobnie sprawa miała się z namiotami. Dochodziło do sytuacji gdzie w jednym namiocie zamiast 8 łóżek stawało 12! Niektóre pododdziały miały możliwość przenocowania gdy … inne ruszały na noc w pole. Braki namiotów były tak wielkie, iż wojsko na ćwiczenia Dragon17 musiało pożyczać namioty od prywatnych firm! Co by było gdyby trzeba było zorganizować ćwiczenia nie dla 17 tys., ale dla 20 lub 25 tys. wojska? I co można sądzić o kierownictwie MON, które nie jest w stanie zabezpieczyć odpowiedniej ilości namiotów na średniej wielkości ćwiczenia?
Także sprawy żywnościowe przestawiały wiele do życzenia. Tak oszczędnego i ubogiego jedzenia nie pamiętali najstarsi Rezerwiści. Oczywiście na stołówkach żołnierskich prominenci ze Sztabu Generalnego czy Generalnego Dowództwa Rodzajów Sił Zbrojnych nie byli obecni…
Rys. 7 Przykładowe „patriotyczne” śniadanie żołnierzy na Dragonie 17. Do tego nieograniczona ilość chleba, ale woda była już racjonowana. Minister Antonii Macierewicz postanowił nawet na jedzeniu dla wojska oszczędzić, aby tak pozyskane środki przekazać dla WOT!
Nie mniejszym problemem był dla żołnierzy brak kantyn i możliwość spędzania wolnego czasu po ćwiczeniach. Z nieznanych przyczyn poprzednicy Macierewicza postanowili, iż kantyna to rzecz niepotrzebna, a co najważniejsze zlikwiduje się w ten sposób proceder picia piwa w wojsku. Oczywiście procederu nie zlikwidowano, zaś na Dragonie 17 wyszła z tego międzynarodowa kompromitacja. Okazało się, że bufety funkcjonują tylko gdy ćwiczą wojska NATO, tam zaś gdzie ćwiczy żołnierz polski, ani bufet, ani kantyna się jemu nie należą! Choć poligon jeden dla wszystkich. Nie musze dodawać, iż cały czas trwał zakaz opuszczania obozowiska. Dlatego nawet najprostsze potrzeby, typu zakup mydła, czy szczoteczki do zębów (jak ktoś zgubił) był dla ćwiczących sporym problemem.
Ale nie to najbardziej zabolało Rezerwistów, najbardziej zabolało to, że potraktowano ich jak żołnierzy drugiej kategorii. Niejednokrotnie mieli oni za sobą dwa lata ciężkiej służby w pododdziałach specjalnych lub parę misji w Iraku lub Afganistanie. Często wymagano od nich podobnych umiejętności co od żołnierzy zawodowych. Szczególnie dotyczyło to kierowców, łącznościowców czy saperów, tym bardziej, że od 30 lat sprzęt w większości wiele się nie zmienił. Ale wyposażenie mieli częstokroć uboższe niż w PRL. Czarę goryczy przelały wizyty szefa MON Antoniego Macierewicza, oraz Prezydenta Andrzeja Dudy. Obaj prominenci skutecznie omijali, podczas wizyty na największym poligonie w Drawsku rezerwistów. Żaden z nich się z nimi nie spotkał. Jest to o tyle zastanawiające, iż to są właśnie ich wyborcy. Mogli zdobyć tysiące głosów zarówno rezerwistów i ich rodzin. Niestety skutek był odwrotny. PiS zyskało tysiące przeciwników, świadków owej farsy na Dragonie 17. Czekaliśmy na odwiedziny Prezydenta, ale nie przyjechał, co świadczy o jakości doradców jakich ma w Pałacu.
Rys. 8. Pancerne toy-toye Prezydenta i Ministra, symbolem całkowitego wyobcowania cywilnych zwierzchników od żołnierzy …
Koniec Części Pierwszej.
Uwagi: Nie używałem w tekście terminów stricte wojskowych aby był on zrozumiały dla większej części społeczeństwa.
PS. Bardzo bym prosił o nie komentowanie powyższego artykułu, przez osoby które nie były w wojsku lub dopiero zaczynają w nim służbę. To by przypominało komentowanie sztuki pływania przez osoby które panicznie boją się wody.
Link do części 2: https://www.mpolska24.pl/post/15402/dragon-17-czyli-najwieksza-kompromitacja-w-dziejach-mon-czesc-2
Bardzo bym prosił, by historycy nie doradzali w branży spożywczej , bo zaraz nie będzie produktu, który smakowałby inaczej niż przedwojenna gazeta. Poza tym artykuł ciekawy.
Jestem człowiekiem Renesansu, nawet medycyną się parałem...
Struktury i mentalność PRLowska pozostała "dacie prześcieradła w pół" na sztukę. Taki poligon to niezły moment dla cwaniakow operujacych budżetem np. na sanitariaty. Wiem bo u mnie spasiony szef kompanii przewalal hektolitry paliwa na kosiarki do trawy
Byłem w tym roku na innych ćwiczeniach rezerwy. Jakieś 30-50% obserwacji zgodna z moimi wrażeniami. WOGi to rzeczywiście miszcze! My na miesiąc dostaliśmy 1 komplet mundurów + nieśmiertelne wieszaki. Zmoczysz mundur i co? Wg starej zasady: na żołnierzu zmokło - na żołnierzu wyschnie! :-) Temperatura 2-9 stopni, chwilami nawet popadywał sobie śnieg, a my w namiocikach po 1 kocyku, bez śpiworów. Dowództwo ćwiczeń w trybie pilnym załatwiało dodatkowe koce + KLki do grzania w namiotach, (by ich ludzie nie podali po powrocie do sądu o zachorowania) Część nie wiedziała, ze w ogóle jedzie na poligon, WKU powiedziało tylko, że "będzie inaczej niż zwykle" na ćwiczeniach. Chaos informacyjny był spory. W sumie chyba najlepiej wyszła normalna kadra zawodowa na tych ćwiczeniach, większość była OK
A co do Adidasów na nogach - to efekt niedopasowania obuwia. Jak się ma po 3 dniach stopę w ranach, idzie się do lekarza i ten wystawia papier, zezwalający na chodzenie w obuwiu własnym (jeśli się takowe z jednostki zabrało, bo w jednostce trzeba było cywilki zostawić)
Byłem we wrześniu na ćwiczeniach rezerwy. Dragon na szczęście mnie ominął. Z częścią tekstu się zgodzę.
Może zacznę od jedzenia. Widzę, że to śniadanie, więc oprócz tego co na foto, dostawaliśmy po dwie bułki, cztery plastry wędliny, zawsze jakiś owoc i serek homogenizowany bądź jogurt. Czasem też batony.
Co do cywilnego obuwia - ubierało się dla wygody. Na czas zajęć trzewiki wojskowe, po obiedzie adidasy (cywilne, albo wojskowe, jak kto wolał).
Mundury fakt, po jednym, czyli żart.
W namiotach mieliśmy kaelki, każdy dostał po dwa koce i dwa prześcieradła, które po tygodniu nam wymieniono. W naszym pododdziale było po 6 osób na namiot.
Hełmy to te żelazne nocniki. Z racji tego, że byłem jednym z ostatnich poborów, to nawet w służbie zasadniczej mieliśmy już kevlarowe chałery.
Woda do picia była dostępna tylko w zbiornikach na świetlicy. Nie dostawaliśmy wody butelkowanej. Podbieraliśmy ją wojskom sojuszniczym ;)
Co do przydziałów, to u nas tylko jedna osoba dostała niezgodny z wpisem. Jako ciekawostka - gość dostał przydział kierowcy, a nie ma prawa jazdy.
Toi toi było sporo, nie było kolejek. Codziennie chodziliśmy na jednostkę pod prysznic.
Jedzenie dobre i dużo.
Co do powyższego tekstu, wydaje mi się, że ktoś na siłę próbuje wyolbrzymić problemy, przez co zwykłe braki, czy niedociągnięcia urastają do rangi wielkiej patologii. Ja dość miło wspominam ćwiczenia. Strzelałem trzy razy, co przy jednym strzelaniu w służbie zasadniczej daje spory rozdźwięk.
Pozdrawiam.
Dzień dobry. Mam 3 pytania do Pana Autora tekstu:
1. Jakie stanowisko etatowe zajmuje Pan w macierzystej Jednostce Wojskowej zgodnie z Pańskim przydziałem mob.?
2. Jakie stanowisko etatowe zajmował Pan podczas przedmiotowego ćwiczenia pk. Dragon 17?
3. Jaki jest Pański aktualny stopień wojskowy?
Dziękuję z góry za udzielenie wyczerpujących odpowiedzi.
Kłaniam się nisko. :-)
TW.
Moje „memuary” dotyczące ćwiczeń rezerwy, które odbyły się podczas ćwiczeń poligonowych NATO Dragon 2017 - piszę „podczas” a nie „w trakcie” ponieważ nie sądzę abyśmy, jako rezerwa mogli brać w nich udział - zacznę od wiosennego spotkania w WKU.
Zadzwoniono do mnie z WKU, z zaproszeniem w celu uzupełnienia danych osobowych. Na miejscu okazało się, że trzeba podać do ewidencji swoje dane biometryczne, czyli wzrost, waga, rozmiar buta, dłoni itd. Miła Pani (wszystkie Panie w WKU są miłe) wpisywała te dane do systemu i na moje pytanie w jakim celu te dane mają się znajdować w WKU, wyjaśniła że dane zostaną przesłane do jednostki, do której rezerwista ma przydział i na ich podstawie zostaną przygotowane worki z umundurowaniem.
Mając w pamięci ostatnie ćwiczenia rezerwy, gdzie Pułk wystawiał batalion zabezpieczenia złożony z rezerwistów, a było nas chyba z 200 i czas od wcielenie do umundurowania i cały bałagan przy tym, to ucieszyłem się, że wreszcie MON jest w XXI w.
Będą już w WKU zagadnąłem co się dzieje z moim poświadczeniem bezpieczeństwa, które już wygasło nawet do informacji tajnych - poinformowano mnie że jest w trakcie wznowienia. Tak skończyła się wiosenna wizyta w WKU.
W lipcu odebrałem kolejne zaproszenie do WKU, tym razem w celu skierowania mnie na ćwiczenia rezerwy, które miały właśnie się odbyć podczas ćwiczeń poligonowych NATO Dragon 2017. Patrząc na mój przydział a dokładnie na jednostkę, to bardzo się ucieszyłem, jedyna taka jednostka w Wojsku Polskim, zaawansowana technologia, nowoczesne pole walki znane tylko z filmów. Niestety spotkało mnie rozczarowanie, chociaż teraz nie żałuję, odebrano mi ten przydział i dostałem nowy, zgodny z moją specjalnością uzyskaną w Szkole Podchorążych Rezerwy prawie 20 lat temu. Na otarcie łez okazało się że zostałem zastępcą dowódcy kompanii i jak zostałem poinformowany, będę w tym zakresie szkolony.
I znów przy okazji bytności w WKU ponowiłem zapytanie o moje poświadczenie bezpieczeństwa, na co dostałem odpowiedź, że na tym stanowisku nie potrzebuję go, co troszkę zaskoczyło mnie.
Przy odbieraniu wezwania na ćwiczenia, zostałem zapytany czy chcę podczas ćwiczeń dojeżdżać do jednostki, czy chcę być skoszarowany. Z domu do jednostki mam 50km i mam, w teorii stawiać się na 7:30, co nie stanowi problemu, ponieważ do pracy dojeżdżam 94 km i to na godzinę 7:00, a mając doświadczenia z innych ćwiczeń (30 dniowych), gdzie codziennie dojeżdżałem tyle samo kilometrów, to moja odpowiedź była jednoznaczna - będę dojeżdżał.
Podczas tej wizyty spotkałem innego rezerwistę, wezwanego po odbiór "zaproszenia" na ćwiczenia a jak się okazało będzie w przyszłości moim podwładnym, który też oświadczył że będzie dojeżdżał do jednostki. Rezerwista był zdziwiony, że podobnie jak ja dostał nowy przydział, ponieważ był marynarzem i z rozpoznaniem nie miał nic wspólnego a z rozpoznaniem elektronicznym tym bardziej.
Wcielenie do służby w ramach ćwiczeń rezerwy miało nastąpić w piątek 15 września a w środę odebrałem telefon z WKU i podczas rozmowy poinformowano mnie, abym zaopatrzył się w środki czystości i bieliznę na cały okres ćwiczeń, to jest 12 dni, ponieważ jednostka będzie relokowana 300km od miejsca wcielenia, co było dużym zaskoczeniem. Jak się okazało, nie wszyscy rezerwiści byli o tym poinformowani.
Mając już taką wiedzę, zadzwoniłem do jednostki, pod podany numer telefonu i zapytałem się, co zabrać ze sobą - powiedziano, że jakieś ciuchy cywilne, bo będziemy przecież mogli wychodzić na miasto… Tak zaopatrzony, w ubrania cywilne, kosmetyki i wiedzę z WKU zgłosiłem się do wcielenia.
Jak się okazało, to nie były przygotowane żadne mundury - wydawaniem zajmowało się parę osób z administracji jednostki i trwało to "trochę" czasu i nie obyło się bez bałaganu. I tu spotkało mnie pierwsze zaskoczenie: dostaliśmy bieliznę „post afgańską” - fajna, dobrej jakoś oraz „bechatki” z podpinką. Dostaliśmy nowe mundury wz. 2010 wersja 123UP (bez wkładek na łokcie i na kolana) producent firma Unifeq, nowe buty wz. 926, ale nie zapewniono dla wszystkich żołnierzy pochewek ze stopniami, a raczej tylko nieliczni, może 10, w tym 3 na 4 oficerów dostało te pochewki. nie mówiąc nic o braku tzw. eRki, czyli oznaczeniu żołnierza rezerwy, eSPRki czy tzw. frędzli podchorążackich.
Po umundurowaniu, otrzymaliśmy wyposażenia w postaci: pas główny, ładownica, OP1 i maska przeciwgazowa, dostaliśmy nowe Beryle w wersji B, hełmy wz. 67/75 czyli tzw. żółwik oraz zasobnik szeregowego.
Jeszcze zanim wsiedliśmy do autokarów, wzięliśmy udział, w miłej każdemu żołnierzowi, nawet rezerwy uroczystości. Jeden z nas złożył przysięgę na sztandar jednostki. I nie myślcie sobie, że to był młody żołnierz, nie, ten rezerwista odbył służbę wojskową 30 lat temu! Przez 30 lat nie był ani razu powołany na ćwiczenia, teraz możecie sobie wyobrazić jakie są braki w zasobach ludzkich oraz jaka była średnia wieku rezerwistów, a oscylowała wokół 40stki i była zaniżona przez dwoje kandydatów do służby zawodowej, którzy mogliby być moimi dziećmi. Większość rezerwistów było po raz pierwszy na ćwiczeniach a służbę zasadniczą odbywali w 2003, a to byli najmłodsi rezerwiści.
Po uroczystości zostaliśmy załadowani do autokarów i wieczorem byliśmy już na miejscu przeznaczenia, gdzie zostaliśmy rozlokowani. Koszary odnowione, na wysokim poziomie, pralki w łazienkach. Tylko nikt nie wspomniał, ani w WKU, ani w jednostce, podczas rozmowy telefonicznej, ze trzeba zabrać ze sobą płyn do prania. Mając na uwadze to, że zasugerowano nam abyśmy zabrali ubrania cywilne, aby móc "normalnie" wychodzić na przepustki, chcieliśmy z tej opcji skorzystać. Niestety okazało się że przez cały okres ćwiczeń żołnierze rezerwy mają zakaz opuszczania koszar.
Teraz trochę o umundurowaniu i wyposażeniu - nowe mundury wz. 2010 wersja 123UP uszyte z tzw. ripstopu, są fajne, ale jakość ich jest fatalna. Już po paru dniach na kołnierzu były widoczne poprzecierania. Nie chronią przed deszczem ani przez wiatrem. Po pierwszych zajęciach z taktyki, gdzie nie gdzie zaczęły się strzępić i rozchodzić na szwach.
Buty wz. 926, tzw. letnie, najpierw byliśmy nimi zachwyceni: lekkie, wygodne ale podeszwy po paru przemarszach po kamieniach zaczęły pękać i ścierać się. Buty uszyte są po części ze skóry, po części z jakiejś membrany, nie, nie z Goretexu czy Sympatexu ale z jakieś niskiej jakości plastiku. Wystarczyło abyśmy załapali się jednego dnia na deszcz, a stopy już mieliśmy mokre. A co za tym szło, kompania zaczęła kichać, oczywiście nie było ambulatorium na miejscu, lecz na całe szczęście oficerowie rezerwy, mający doświadczenie w takich przygodach posiadali podstawowe leki, którymi dzielili się z żołnierzami.
A teraz jedzenie o którym złego słowa nie napiszę, 4000kcal dziennie, było super, dużo i smacznie, ale brakowało jednego: wody.
Nawet nie mieliśmy manierek, na ćwiczenia musieliśmy chodzić z kupowaną w pobliskim sklepie wodą a proszę uwierzyć w słowo pisane, że źle ćwiczy się, biega z butelką wody w kieszeni udowej.
Dlaczego WOG zaopatrując jednostkę w umundurowanie i wyposażenie zapomniał o manierce? Dlaczego nie było dostępu do wody butelkowanej? Warunki pogodowe były wręcz idealne na ćwiczenia poligonowe, z wyłączeniem jednego dnia deszczowego, gdzie było zimno - temperatura wahała się pomiędzy 15 a 17 stopni ale i tak chciało się pić.
Wspomniałem, ze wydano nam „bechatki” i to z podpinką, fajnie, raz założyliśmy i to wtedy jak na złość wyszło słońce i było ciepło i znów pytanie: dlaczego nie wydano zamiast tych „bechatek” jakiś przeciwdeszczowych kurtek? Rezerwa nie zasługuje na to? Jesteśmy gorsi od WOT czy NSR?
Wyposażenie: pas główny, ładownice, stary OP1 (mało kto miał kompletny) no i maska przeciwgazowa. Na poprzednich ćwiczeniach, w których brałem udział mieliśmy starszy typ maski, tzw. buldoga czyli MP4, do której miałem szkła korekcyjne (zakupione z własnych środków), ponieważ noszę okulary a po ich zdjęciu jako krótkowidz mało widzę. Nowe maski, MP5 mają tzw. monoglas czyli już nie mogę założyć wkładek korekcyjnych ani nie jest możliwością założenie maski na okulary. Dlaczego nadal ten problem jest nie do przeskoczenia w MONie? Czy nikt nie sprawdził jak się nosi maskę bez okularów? Szczególnie że problemy z oczami to jest już choroba cywilizacyjna!
Same zajęcia podczas szkolenia zostały poniekąd uratowane w połowie przez kadrę, która okazała się bardzo elastyczna oraz w połowie przez samych rezerwistów, którym się chciało ćwiczyć i mieli z tego frajdę. Oczywiście, tak jak można było przypuszczać nie miałem żadnych zajęć jako zastępca dowódcy kompanii, ponieważ nie miałem poświadczenia bezpieczeństwa a żołnierze nie mogli nawet dotknąć się do sprzętu bez takowego oraz bez dodatkowych kwitów dopuszczających (np. energetycznych, czy dopuszczeń do prowadzenia pojazdów). Można czerpać przyjemność z musztry, ze śpiewu ale chyba nie o to chodzi. Ze śpiewu nawet bardziej, ponieważ jeden z plutonów ułożył własną wersję piosenki ze słynnego serialu "Kawaleria Powietrzna" i która była śpiewana po chwili przez całą kompanię.
Nasi instruktorzy, mimo pierwszych oporów, wynikających z wiedzy przekazywanej na temat ćwiczeń rezerwy a dokładnie tzw. święta wódki, wykazali się, nie tylko wspomnianą elastycznością ale też zaangażowaniem. Nie byliśmy, taką rezerwą, którą wspominali, ponieważ przez cały czas ćwiczeń była prohibicja. Można było się obejść nawet bez piwa, przez te 12 dni a nawet zorganizować sobie grilla, także bez piwa. Dorosłym ludziom, w tym jak się okazało zaangażowanym w ćwiczenia wystarczy raz powiedzieć a dotrzymują umowę.
Elastyczność kadry nie wystąpiła samorzutnie, lecz została wymuszona przez sytuację. Kompania rezerwy była przez pierwsze trzy dni ćwiczeń na skraju buntu, który był pokłosiem informacji otrzymanych lub nieotrzymanych ze strony WKU oraz rozdźwiękiem między oczekiwaniami a realiami ćwiczeń. Po spotkaniu z dowódcą jednostki i przekazaniem uwag okazało się, że można zorganizować wyjazd na tzw. "Śnieżnik" czyli wirtualne pole walki. Mógł też poprowadzić zajęcia z taktyki oraz ze strzelectwa oficer, fanatyk tego co robi a w dodatku jest osobą zaangażowaną bezpośrednio w proces konstruowania nowego karabinka MSBS. Oficer ten pokazał jak należy się obchodzić z bronią, sprawnie i bezpiecznie, jak wygląda taktyka nowoczesnego pola walki a zmieniło się to i różni się od tego, czego mnie uczono prawie 20 lat temu na SPRze.
Aby to wszystko podsumować, to musiałbym bardzo źle ocenić administrację MONu czyli WKU, WSzW, WOG a bardzo pozytywnie kadrę. Administracja robi większość na odwal się, na sztukę i tu nic nie zmieniło się od 20 lat, co jest w kontrze z tym co robi kadra w jednostce, która mimo braków w zasobach stara się przekazać wiedzę, szczególnie że rezerwiści faktycznie byli zaangażowani w proces szkolenia i energia jaka przy tym powstała powinna być wykorzystana.
Tak dla porządku ja to tylko tu zostawię ...
http://www.mon.gov.pl/aktualnosci/artykul/najnowsze/komunikat-mon-02017-11-03/
"podpisaniu zamówienia na dostarczenie do końca bieżącego roku 100 tysięcy kompletów zimowych i letnich mundurów oraz odzieży ochronnej, a także ponad 20 tys. hełmów kewlarowych;" Tak dla ścisłości, to do końca roku pozostało 64 dni. A że cuda się zdarzają to może producenci wyrobią się.
Dodam tylko tyle, a mam wiedze z pierwszej ręki, niestety to nie są odosobnione przypadki. Jeśli chodzi o mundury to są jednostki gdzie 70-80% żołnierzy zawodowych nie otrzymało należnych mundurów w tym roku!!! Rezerwa po prostu nie jesteśmy przygotowani, łatamy dziury tym co jest w magazynach czyli resztki a sorty po misyjne to już dramat. Pamiętam jak gen. Różański dwa lata temu zapowiedział, że wojsko nie będzie chodziło w stalowych hełmach, zapowiedział i co ... odszedł. Na pokazy i defilady jeszcze MON daje radę ale czy o to chodzi? Bardzo ciekawe te oświadczenie MON-a zobaczymy do końca roku tylko dwa miesiące. Żołnierze czekają na "dobrą zmianę"...
O towarzysz to sam z siebie te niejadalne okruchy wydłubała z magazynu spozywczego czy na zlecenie WSI-owych usiłuje deprecjonować Wojsko Polskie zrzucając winy PO-dlych zdrajcow na Macierwicza?
A może podczas następnych ćwiczeń zakwaterować żołnierzy w SPA? Prysznic, śniadanie do łóżka, sauna, dziewczyna na seks .... W swoim czasie żołnierze włoscy (NATO!) odmówili udziału w ćwiczeniach na poligonie w Drawsku, bo.... była plaga komarów.....
Gryzły dzielnych Italianców, brzydkie krwiopijce.... Dopiero opryski pozwoliły włoskim "żołnierzom" wejść do akcji....
Amerykanie jeszcze potrafią walczyć, ale ta rozleniwiona hołota z zachodniej Europy już nie...
A więc po co nam tacy "sojusznicy"?
Wojsko może spać "pod chmurką", ale musi mieć odpowiedni sprzęt a nie ładnie wyglądającą bieliznę postafgańską.
Ja osobiście popieram Pana Ministra Antoniego Macierewicza. Właśnie po to są tego typu ćwiczenia by zaobserwować jakie są nie dociągnięcia które należy poprawić. No i nie ukrywajmy, pewne błędy które zostały w tym artykule ( nie ukrywajmy artykule o typowo opozycyjno politycznym wydźwięku ) uwypuklone nie są winą Pana Ministra ale bardziej ludzi którzy na odpowiednich stanowiskach nie poradziły sobie z zarządzaniem logistyką tego typu ćwiczeń. I to tutaj - szukał bym błędów. Bardzo dobrze że ćwiczenia się odbyły - dzięki temu teraz Pan Minister - wie w których miejscach pojawiły się błędy na poszczególnych szczeblach dowodzenia tymi ćwiczeniami i kolejne ćwiczenia mogą być już tylko i tylko lepsze !
A dlaczego mamy nie ukrywać że artykuł jest o "typowo opozycyjnym politycznie wydźwięku"? A może zamiast pisać przedwczesnych opinii, należałoby poczekać na drugą część w której to autor wskazuje, kto stoi za tym bałaganem i kiedy powstał?
Dzięki tym ćwiczeniom - Pan Minister wydał odpowiedni komunikat w sprawie: http://www.mon.gov.pl/.../najn.../komunikat-mon-02017-11-03/ A więc skutek ćwiczeń jak najbardziej pozytywny ! Miłej służby życzę wszystkim narzekającym !
do końca roku 100 tysięcy kompletów umundurowania i 20 tysięcy hełmów kewlarowych? Cóż.. cuda się zdarzają.