Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

PiS po kongresie: merytoryczna ofensywa

PiS po kongresie: merytoryczna ofensywa
źródło: arch.własne

W sobotę odbył się kongres ugrupowania, które jako jedyne w najnowszej historii Polski rządzi samodzielnie. 25 miesięcy po zwycięstwie w wyborach prezydenckich kandydata Prawa i Sprawiedliwości, 20 miesięcy po utworzeniu rządu, polska prawica podsumowała miniony okres, ale przede wszystkim skupiła się na przyszłości. I słusznie. I tak rząd i PiS zostanie podsumowane przez wyborców w wyborach do Sejmu i Senatu RP jesienią 2019 roku. Choć pewnie wstępne oceny naszej działalności będą znane przy okazji „egzaminów cząstkowych”, jakimi będą wybory samorządowe jesienią AD 2018 oraz wybory do Parlamentu Europejskiego wiosną AD 2019. Dlatego teraz właśnie partia Jarosława Kaczyńskiego uznała, że nie ma sensu koncentrować się na podsumowaniu ostatnich dwóch lat rządzenia, ale lepiej skupić się na tym, co – jeśli będzie zrealizowane może umożliwić kolejne cztery lata rządów. A na pewno jest na to szansa.

Wszyscy Polacy są ważni

Rangę symbolu ma fakt, że kongres partii odbył się nie w stolicy państwa, jak olbrzymia większość partyjnych konwentykli różnych ugrupowań, ale w głębi kraju, w swoistej „Polsce B”, w Przysusze pod Radomiem. Czy można było pokusić się o bardziej wyrazisty sygnał, że dla rządzącej formacji w dalszym ciągu, tak jak przed wyborami, Polacy zamieszkujący małe miejscowości są równie ważni jak ci z wielkomiejskich aglomeracji? Kongres PiS spięty był dwiema klamrami. Jedną z nich – polityczną było wystąpienie prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Drugą – nazwijmy to, w uproszczeniu, gospodarczą – przemówienie wicepremiera oraz ministra finansów i rozwoju Mateusza Morawieckiego. Obie te „nogi” są dla PiS jednakowo ważne, choć, jak sądzę, do tej pierwszej, politycznej, odwołuje się „twardy elektorat” PiS, a do tej drugiej ekonomicznej – przedsiębiorcy i wyborcy bardziej centrowi niż prawicowi. W tym samym dniu, co kongres Prawa i Sprawiedliwości na Ziemi Mazowieckiej odbyły się w Strasburgu uroczystości ku czci zmarłego kanclerza Niemiec Helmuta Kohla. Polskę reprezentował tam prezydent RP Andrzej Duda. Podkreślam ten fakt nie dlatego, że zmuszony byłem do wyboru i wybrałem polski, a nie europejski event, ale dlatego, że jest to jakaś metafora. Helmut Kohl, znaczący niemiecki polityk chrześcijańsko-demokratyczny uznał nienaruszalność granicy polsko-niemieckiej po zjednoczeniu Niemiec, nie z własnej inicjatywy, lecz pod naciskiem zarówno USA, jak i naszych zachodnich, europejskich, sojuszników, ale też dzięki tworzącemu się na początku lat 1990. „społeczeństwu obywatelskiemu”. Ono właśnie przeprowadziło olbrzymią akcję zebrania setek tysięcy podpisów pod apelem do Waszyngtonu, Londynu i Paryża o wyegzekwowaniu od Republiki Federalnej Niemiec jednoznacznej deklaracji w kontekście zachodniej granicy Polski. Dziś, po przeszło ćwierć wieku, bardzo wiele inicjatyw obywatelskich, prób oddolnej naprawy Rzeczpospolitej skupia się, wbrew propagandzie z ulicy Czerskiej, wokół rządu Prawa i Sprawiedliwości, organizując wsparcie rządowych inicjatyw i podpowiadając władzy nowe.

Zawiedzione nadzieje … opozycji – bez rządowej dintojry

Wracając do kongresu PiS, to zawiodły rachuby specjalistów od siedmiu boleści, którzy oczekiwali, że przełom czerwca i lipca przyniesie rządową dintojrę oraz gruntowne przemeblowanie składu Rady Ministrów. Od czasu pewnego tąpnięcia sondażowego po wyborze Donalda Tuska na przewodniczącego Rady Europejskiej nastąpiła spektakularna i wydaje się, że trwała zwyżka sondaży, która nigdy, dla żadnego rządu, pod żadną szerokością geograficzną nie jest zachętą do wysypu ministerialnych dymisji.

Z niepyszna mieli się też ci, którzy uwierzyli w spekulacje jakoby w pierwszy dzień lipca Prawo i Sprawiedliwość zakończy kilkunastomiesięczny okres „wojny na wielu frontach” i ogłosi spektakularne ich zamknięcie oraz przejście do okresu małej stabilizacji i „ciepłej wody w kranie 2.0”. Te złudne rachuby rozwiał Jarosław Kaczyński, podkreślając wyraźnie w swoim wystąpieniu kwestie konieczności repolonizacji mediów i przywrócenia polskich gazet, tygodników i portali polskiemu społeczeństwu. Nie nazwałbym tego jednak otwieraniem kolejnego frontu, co raczej kolejnym etapem walki o normalność. Polska, po Brexicie, jest jednym z pięciu największych krajów Unii Europejskiej i musi zauważać fakt, że w innych najistotniejszych państwach UE udział obcego kapitału w mediach jest mało znaczący lub wręcz symboliczny. Rzeczpospolita nie może tu być więc wyjątkiem, a raczej skorzystać z doświadczeń naszych zachodnich partnerów.

Gospodarcze konkrety PiS i sztampa PO

Wicepremier Mateusz Morawiecki, autor wystąpienia poświęconego polskiej gospodarce i innowacyjności skupił się na tych propozycjach, które mogą w istotny sposób bądź ułatwić życie przedsiębiorcom, bądź (i) wspierać rozwój gospodarczy, inwestycyjny i handlu w Polsce. Te kompleksowe projekty dają swoistą „fotografię przyszłości” polskiej gospodarki, której integralną częścią są trampoliny dla, przede wszystkim, polskich firm i polskich przedsiębiorców. Urokiem tych propozycji jest ich konkret i postrzeganie ich jako kompatybilne elementy jednej ogólnopaństwowej strategii.

Kiedyś Prawo i Sprawiedliwość – za pierwszym rządowym podejściem – rozbiło „szklany sufit” uniemożliwiający młodym ludziom podjęcie nowych wyzwań zawodowych (na przykład w zawodach prawniczych). Dzisiaj „drużyna Kaczyńskiego” chce rozbić kolejny „szklany sufit” ograniczający rozwój polskiego, rodzimego, małego, średniego i dużego biznesu.

Proszę mi wybaczyć sportowe porównanie – ciągnie wilka do lasu – ale po sobotnim kongresie PiS rządzące ugrupowanie można porównać do boksera, który wyraźnie prowadzi z przeciwnikiem na punkty, choć zainkasował trochę ciosów. Niektóre z nich dostał w jakimś sensie „na własne życzenie”, przez własną nieostrożność, niefrasobliwość czy, znowu metafora, „opuszczenie gardy”. Ale ten bokser wie, jakie błędy popełnił i i choć nie zaważyły one na ocenie pojedynku, to jest nadzieja, że wyciągnie z nich wnioski. A jeszcze sporo rund przed nami.

Sztampowa i przez to charakterystyczna była odpowiedź Platformy Obywatelskiej (obywatelskiej – głównie z nazwy) na kongres partii Jarosława Kaczyńskiego. Gdy tylko PO z mediów dowiedziało się o dacie kongresu w Przysusze, na ten sam dzień zwołało własną konwencję programową, aby PR-owo „przykryć”, czy choć w części zneutralizować, to, co zorganizowało Prawo i Sprawiedliwość. Cóż, główną partię opozycji cały czas stać przede wszystkim na zgrane grepsy, a nie choćby próbę programowej, merytorycznej alternatywy. Ta słabość opozycji nie może jednak nas uśpić. Niech przestrogą będą słowa Donalda Tuska, że „Platforma nie ma z kim przegrać”. Polska rządząca centro-prawica i prawica nie może sobie pozwolić na pychę, ani na niedocenianie przeciwnika i wspierających go zagranicznych lobbies. Trzeba robić swoje. Kolejny impuls do tego „robienia, co do nas należy”, z głową i według konkretnego planu, został nam dany w ten weekend.

*tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (03.07.2017)

Data:
Kategoria: Polska
Tagi: #kongres_PiS

Ryszard Czarnecki

Ryszard Czarnecki - https://www.mpolska24.pl/blog/ryszard-czarnecki

polski polityk, historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII i VIII kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister – członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego.

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.