Odcinek od Poznania do Nowej Soli przejechałem "starą" drogą. Bliżej, taniej, choć niestety niebezpieczniej. Choć jechałem nieco zmęczony za kierownicą służbowej limuzyny (kilkuletnia Toyota Avensis kombi), a za przejazd płacił nowosolski podatnik, postanowiłem tym razem nie dać zarobić Autostradzie Wielkopolskiej. Zaoszczędziłem na paliwie i 27 zł na opłacie, która znów wzrosła. Czy jest jeszcze gdzieś granica opłacalności przejazdu przez prywatną autostradę? A miało być tak pięknie, kiedy rozpoczęto budowę autostrady. Tę trasę przebyłem setki razy. Raz niestety po zjechaniu z autostrady w Nowym Tomyślu byłem bezpośrednim świadkiem śmierci rowerzysty, potrąconego przez pianego kierowcę, którego udało mi się zatrzymać. Autostrady to komfort i bezpieczeństwo, ale musi być też gdzieś granica ekonomicznej opłacalności. Czy na prywatnej autostradzie, powszechnie nazywanej „Kulczykową”' zostanie ona przekroczona? Czy Państwo nie powinno tu jakoś zadziałać?
P.S. Za nieco ponad rok zostanie oddana S3. I bardziej się opłaci do Warszawy pojechać bezpłatnymi S-kami S3 i S8 przez Wrocław. Czy wtedy właściciele Autostrady Wielkopolskiej się zreflektują, że przesadzają z cenami?
Państwo i tak prywaciarzom dopłaci - takie kury znoszące złote jaja zamiast umów mają koncesjonariusze,że opłaca im się podnosić opłaty,bo wtedy będzie mniejszy ruch,a więc na remontach się oszczędzi.