W związku z "okupacją" zachodniej granicy Polandii przez wojska Wielkiego Brata zza oceanu, wpadły mi do głowy dwie niepokojące myśli. Pierwsza z nich nasuwa się sama. Po jaką cholerę amerykanie, prawie wszystkie swoje siły skierowały na zachodnią flankę? Z tego co bredził minister obrony, wojska US Army miały być usytuowana przede wszystkim na wschodzie naszego kraju, w obawie przed Władkiem Putinem. Czyżby Makrela miała większą chrapkę na bidną Polandię? Druga myśl jest troszkę mniej niepokojąca. Otóż mam wrażenie że amerykańscy żołnierze chyba codziennie witani są od nowa. Śnieg pada nieszczęśnikom na głowy, a oni stoją i słuchają płomiennych przemówień. Beata "premier"Szydło, zagrała na nerwach Antoniemu Smoleńskiemu, mówiąc, że nie jego wojska, lecz amerykańskie są najwspanialsze na świecie. O skośnookich siłach Kung Fu, nawet nie raczyła napomknąć. A szkoda. Jak zapewne wiemy, to właśnie Chiny wypromowały wojownika wszechczasów Bruce'a Lee, którego nota bene bardzo podziwiam i szanuję. Zastanawiam się jakby to poprawnie określić, aby nie popełnić gafy językowej. Amerykanie są zawitani, czy raczej nadwitani? Zapytam w najbliższej przyszłości eksperta, czyli szanowanego prof. Miodka. A jeśli chodzi o całą resztę to, gdyby doszło do zbrojnej konfrontacji pomiędzy Niemcownią, Polandią i państwem Putina, jedynym wyjściem pozostanie ubiegać się o szybki azyl na San Escobar.
Trenku