Przywołuję historyczne refleksje ze względu na podobieństwo, jakie dostrzegam między kierunkiem rozwoju władzy ludowej a narodowym rządem PiS. Nomenklatura uległa oczywiście „dobrej zmianie”, niemniej architekci projektu odbudowy kraju ze zgliszcz garściami czerpią ze słusznych wzorców. Oto przykład aktualny, który się objawił w postaci starań decydentów, aby uregulować funkcjonowanie organizacji pozarządowych (z imperialistyczna określanych skrótem – NGO). W tym celu państwo zamierza powołać do życia organ o nazwie NARODOWE CENTRUM SPOŁECZEŃSTWA OBYWATELSKIEGO, zakresem kompetencji nowego tworu czyniąc dystrybucję puli środków publicznych do odbiorców z zewnątrz. Rzecz jasna NCSO nie powstanie samo z siebie. Pisaniem odpowiedniej ustawy zajmuje się już inne z kolei ciało o adekwatnym tytule, a mianowicie DEPARTAMENT SPOŁECZEŃSTWA OBYWATELSKIEGO.

Na temat DSO wiadomo, że umocowany został w ramach Kancelarii Premiera, a zwierzchnictwo nad nim pełni minister Adam Lipiński. Pogłoski o słabnącej pozycji wiceprezesa PiS w systemie władzy tym samym okazały się mocno przesadzone, ponieważ oddanie w jego ręce kontroli nad miliardami złotych świadczy o wciąż sporym doń kredycie zaufania. Dowodzi również, że można upiec „dwie pieczenie na jednym ogniu”, w myśl innego przysłowia „wilk syty i owca cała” zarazem docenić działacza zasłużonego dla ojczyzny, przy równoczesnej korzyści dla całego kraju. Schemat KPRM->DSO->NCSO->NGO, zgodnie z deklaracją pani premier Szydło zapewni „większą transparentność funkcjonowania organizacji pozarządowych i wydawania tych pieniędzy”, co wynika z oczywistej konkluzji, że w szerokim strumieniu środków znacznie łatwiej będzie administrującym nimi zwrócić uwagę na pojedyncze krople dotacji.

Cieszy mnie, że władza potrafi sięgać do źródeł, które co prawda zawiodły w przeszłości, lecz raczej z powodu czynnika ludzkiego niż samej istoty rozwiązań. Zaprawdę nie należy przekreślać nieformalnej roli przywództwa nad państwem tylko z powodu pierwszych sekretarzy, którzy onegdaj nie sprawdzili się na stanowisku, podobnie jak błędem jest propagowany przez liberałów kierunek upraszczania konstrukcji i mechanizmów rządzenia państwem. Głęboko ufam rządzącym, że mając do dyspozycji kadry pełne uczciwych fachowców naprawdę mogą osiągać rezultaty gospodarcze (a także niwelować nierówności społeczne/obywatelskie) na miarę idealistycznych założeń autorów koncepcji centralnego sterowania.

Teorii zasobów ludzkich nie da się podważyć. Rozważmy sprawę w odniesieniu do konkretnego przykładu właśnie procedury rozporządzania środkami dla organizacji pozarządowych. Jeżeli decyzja zapada w gabinecie dyrektora NCSO, wcześniej mianowanego przez szefa DSO w KPRM, którą dyskretnym nadzorem bezustannie obejmuje w dodatku lider partii rządzącej – wobec wpływu i kontroli tylu zaufanych podmiotów, czy cokolwiek może pójść źle? Nawet, jeśli płynność transferów pieniężnych odrobinę straci na dynamice, a koszty obsługi całej operacji lekko pójdą w górę to pamiętajmy, że sprowadza się przecież cała rzecz do stowarzyszeń i fundacji PRYWATNYCH. Interes państwa i społeczeństwa obywatelskiego w żadnym razie więc na tym nie ucierpi. Natomiast transparentność… transparentność musi stać się normą, aby kraj nareszcie, tak jak dawniej rósł w siłę, a ludziom żyło się dostatniej.