Wczorajszy, piątkowy „New York Times” już na pierwszej stronie publikuje artykuł, jak bardzo wybór Donalda Trumpa podzielił Amerykę. Uśmiechałem się przy lekturze. Znam te tezy. Z Polski. Czytałem dokładnie te same sformułowania przed rokiem ‒ tyle, że pisane po polsku. Najpierw po wyborze Andrzeja Dudy na prezydenta Rzeczypospolitej, potem gdy formacja Jarosława Kaczyńskiego wygrała wybory parlamentarne. Bo obu strona Atlantyku ta sama rozpacz, podobne fałszywe oskarżenia, identyczny język agresywnych emocji zwróconych przeciwko prawicy. I ta sama błędna ocena: bo i Polska i USA już przed wyborami były podzielone, wybory to tylko pokazały. Pytanie: kto dzielił? Odpowiedź: w obu przypadkach głównie obóz rządzący. I u nas i u nich o oponentach politycznych mówiono językiem nienawiści i pogardy. Czyniły to ‒ tu i tam ‒ prorządowe media. Jeden z tygodników popierających Clinton pisał o „motłochu przychodzącym na wiece Trumpa”. To było echo tego, co u nas działo się przez lata.
Wniosek: przegrywają ci, którzy nie mają szacunku dla zwykłych ludzi. Ci, którzy chcą szczuć jednych na drugich.
* tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (19.11.2016)