Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Medialne z sumieniem pieszczoty

Robert Mazurek w tekście "Wszystko wraca" diagnozuje czystki w mediach publicznych pesymistycznie:  

Gdy przez ostatnie osiem lat Platforma łamała kolejne standardy krytykowałem to pisząc, że kiedyś to do nich wróci. Teraz PiS idzie w ich ślady, robi dokładnie to samo. Można ich za to krytykować, a na pewno warto spytać, gdzie owa #dobrazmiana?

Podobnie rzecz ujmuje Roman Graczyk:

Ale ciekawsze wydaje mi się inne pytanie: co po PiS-ie? Bo upaństwowienie mediów publicznych przez cztery lata boli, ale będzie jeszcze gorzej, jeśli tę logikę przejmą polityczni następcy PiS-u. Wtedy być może przyjdzie mi bronić PiS-owskich dziennikarskich cynglów przed ich całkowitym wyeliminowaniem z mediów.

Rozumowanie obu publicystów zmierza do konkluzji takiej, że PiS przez aroganckie zagarnięcie mediów publicznych zaprzepaszcza szansę na stworzenie telewizji, która będzie czymś więcej niż tubą propagandową rządu, co w przyszłości spowoduje równie aroganckie pogonienie "dziennikarskich cynglów" przez obecną opozycję i w zasadzie będzie tak samo źle, tylko jeszcze gorzej.

Przyznam szczerze, że, o ile cyrkowe lamenty odgrywane przez pogoniony mainstream nie wzbudzają we mnie analitycznego niepokoju, bo doskonale je rozumiem, o tyle kręcenie nosami identyfikującymi się z szeroko rozumianym antysalonem taki analityczny niepokój wzbudza, bo nic a nic pojąć tego kręcenia nie mogę.

Nie rozumiem, skąd, niewypowiedziane wprawdzie, ale konieczne dla spójności rozumowania założenie obu publicystów, że, gdyby PiS stworzył wspaniałe, narodowe, misyjne, obiektywne, pluralistyczne media publiczne, to jakaś PO-Nowoczesna (jak pisze Robert Mazurek) władza, która przyjdzie na jego miejsce, nie potraktuje ich z buta i nie zainstaluje w niej Kraśków, Tadli, Lisów i innych mniej znanych wprawdzie, ale nie mniej na propagandowym polu zasłużonych oprawców wolnej myśli, którzy tworzyli strukturę zaliczaną przez Aleksandra Kwaśniewskiego do listy TOP 3 "najbardziej zdemoralizowanych instytucji".

Jeżeli by przez chwilę założyć, że mainstream, odzyskawszy władzę, natychmiast rzuci się na media publiczne bez względu na najwspanialsze choćby standardy, które PiS by w nich wprowadził, wtedy już konkluzja Roberta Mazurka - "wszystko wraca" - nie brzmi tak chwytliwie. Przede wszystkim dlatego, że nie mielibyśmy do czynienia z żadnym "powrotem" złych praktyk, które PiS sam stosował, a które obróciłyby się przeciwko niemu, tylko z rozjechanymi przez złe praktyki pisowskimi pięknoduchami, którym się wydawało, że przeciwnicy polityczni na tyle wrażliwi są na piękno, prawdę i dobro, że zadrży im ręka przed zniszczeniem dorobku umiarkowanego rządu.

Robert Mazurek i Roman Graczyk mieliby zapewne spokojniejsze sumienia, bo wtedy mogliby jasno zło od dobra oddzielić i pisać, że oni zawsze stali na straży standardów. Tylko że polityka nie polega na tym, żeby pieszczoty z sumieniem uprawiać, polityka polega na zdiagnozowaniu sytuacji i działaniu właściwym do okoliczności.

Moja diagnoza jest taka, że może się PiS po łokcie urobić, wszelkich starań dołożyć i wspaniałą reformę medialną wprowadzić, a władza, która po nim nastąpi, jeżeli będzie to władza związana z pomagdalenkowym establishmentem, i tak w drobny mak tę reformę rozbije. Powód jest prosty i oczywisty zarazem - siła tego establishmentu od początków III RP polegała na zakłamywaniu rzeczywistości. Weźmy mit takiego Wałęsy. Dzięki S. Cenckiewiczowi i P. Gontarczykowi wiemy, że jego bolkowanie jest bezdyskusyjne, co nie przeszkadzało (Bogiem a prawdą dalej nie przeszkadza) tej sprawy ordynarnie zakłamywać przez dwa dziesięciolecia z okładem. Weźmy mit takiej Henryki Krzywonos. Weźmy wyższe wykształcenie Kwaśniewskiego, weźmy kontakty Komorowskiego z WSI (Sumliński właśnie wygrał proces). Weźmy rozwalenie przez Grasia i Hajdarowicza starego "Uważam Rze" i całą akcję pt. "Gmyz to idiota" po aferze trotylowej (Gmyz niedawno wygrał proces, jego artykuł był rzetelny).

Całe to salonowe hochsztaplerstwo, wszystkie mity i świętości III RP, mogły istnieć i funkcjonować wyłącznie w sytuacji całkowitej dominacji jednej opcji w przekazie medialnym, bo są one, wszystkie bez wyjątku, oparte na kłamstwach. Nie ma przypadku w tym, że wraz ze wzrostem znaczenia Internetu okazało się, że salon traci, że PO w sieci dostaje bęcki niemiłosierne, że akurat wśród najmłodszych wyborców PiS i antysystemowcy osiągają najlepsze wyniki, a na marszach KOD-u, mimo że to inicjatywa internetowa (!), najmłodsza grupa uczestników to czterdziestolatkowie.

Jeżeli już to zrozumiemy, zrozumiemy także, że jeżeli PiS zostanie w mediach za kilka lat potraktowany tak, jak sam teraz traktuje poprzednią ekipę, to wcale nie dlatego, że cokolwiek do niego "wróci", ale dlatego, że zakłamany establishment III RP nie będzie mógł sobie pozwolić na jakikolwiek wyłom we "froncie jedności przekazu".

Oczywiście, że to, co teraz piszę, sprowadza całą sprawę do logiki plemiennej. W takiej logice po prostu funkcjonujemy. Mamy wypaczoną strukturę mediów prywatnych, które są nie tylko rażąco jednostronne, ale do tego stopnia uwikłane, że potrafią ze względów politycznych poświęcić nielichą oglądalność i zrezygnować z pierwszej w historii transmisji zeznań urzędującego prezydenta RP, po klepnięciu patologicznego dealu z mediami publicznymi, w którym chodziło o zajęcie miejsca niszowej Telewizji Republika, żeby ta nie mogła owych zeznań transmitować.

Taki oto mamy kontekst. Jeżeli PiS zrezygnowałby z upolitycznienia TVP, zrezygnowałby z jedynej szansy dotarcia ze swoim przekazem do społeczeństwa, co oznaczałoby definitywne pogrzebanie szans na "dobrą zmianę", bo żadna władza nie wytrzyma całodobowego propagandowego ostrzału we wszystkich ogólnokrajowych telewizjach, choćby się nawet nazywała Napoleon Bonaparte. A poza tym, stałby się PiS najbardziej groteskową partią autorytarną, jaka zaistniała w całej historii politycznej tego łez padołu.

Zapraszam na FB
https://www.facebook.com/t.laskus
Zapraszam do śledzenia na TT
https://twitter.com/tomeklaskus

R. Mazurek: http://wpolityce.pl/polityka/276839-pol-porcji-mazurka-w-polityce-wszystko-wraca-ta-bolesna-lekcja-spotyka-po-i-jej-klakierow-ale-spotka-i-pis

R.Graczyk: http://fakty.interia.pl/felietony/graczyk/news-destrukcja-zamiast-naprawy-media-publiczne-wziete,nId,1946962#utm_source=fb&utm_medium=fb_share&utm_campaign=fb_share&iwa_source=fb_share

Data:
Kategoria: Polska
Tagi: #PiS #ustawa #medialna

Tomek Laskus

Tomek Laskus - https://www.mpolska24.pl/blog/tomek-laskus

Student UW
Twitter: https://twitter.com/tomeklaskus
Facebook: https://www.facebook.com/t.laskus

Komentarze 1 skomentuj »

To co mnie w (byłych?) mediach denerwowało, to nie tylko treść, a bardziej sygnały niewerbalne,

- czyli TON i BARWA GŁOSU prowadzących: inny(łagodny) w rozmowach z PO, a później z 'nowoczesnymi', a inny (metalicznie złośliwy z uprzejmą agresją włącznie) ze Zjednoczoną Prawicą, a jeszcze inny (z lekceważeniem w tle) najbardziej widoczny i słyszany w rozmowach ze stroną ogólne nazwaną, jako 'narodowa';

- dodatkowo WYRAZ TWARZY prowadzących: spokojny dla PO itd.., a spięty dla całej prawicy;

Możemy (niby) bardzo uprzejmie powiedzieć, że jesteśmy obiektywni w ocenie sytuacji, choć każdym porem wychodzi z nas, kogo lubimy i popieramy - bez słów.

Tak jest w życiu prywatnym, kiedy staramy się być grzeczni wobec nielubianych osób i w publicznym, a zwłaszcza w bawiących się w obiektywizm mediach

Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.