A przyszło wam może do głowy pytanie, czego oczekujecie od władzy?
Chodzicie na wybory, wrzucacie kartki do urny, więc czegoś zapewne
oczekujecie, prawda? Czego można oczekiwać od władzy? Rządu, posłów,
prezydenta, wójta, sędziego, radnego...
Teoretycznie pomysł
był taki, że mają oni wszyscy nas reprezentować. Zasada miała być
teoretycznie taka, że państwo jest rządzone przez obywateli, ale
ponieważ bezpośrednie działania obywateli są trudne do zorganizowania,
to wyłania się przedstawicieli, którzy mają obywateli reprezentować.
Uznano, że zostaną zorganizowane wybory i każdy będzie mógł wskazać kogo
chciałby widzieć jako swojego przedstawiciela, co koniec końców wyłoni
grupę tych, którzy będą mieli władzę realnie. Parlament.
Mniej
więcej w okolicach lat trzydziestych XIX wieku zaczęto taki sposób
wyłaniania władzy nazywać "demokracją" co się przyjęło, choć przedtem
nikomu do głowy by nie przyszło, by taki system określać tym mianem.
Wystarczy zajrzeć do konstytucji amerykańskiej, francuskich praw
rewolucyjnych czy do naszej, Konstytucji Trzeciego Maja, by stwierdzić,
że o żadnej "demokracji" nie ma tam ani słowa. Demokracja była wówczas
pojęciem, którego BARDZO obawiali się twórcy praw i ojcowie nowych
państw i w żadnym razie nie chcieli, by państwo było demokratyczne.
Jak
się chwilę zastanowić, to łatwo stwierdzić, że gdyby demokracja miała
być realnie WŁADZĄ LUDU musiałaby wyglądać zupełnie inaczej niż to, co
mamy obecnie.
Gdy sobie popatrzymy na to, kto w Polsce mieszka, na LUD, to widzimy na przykład, że 51,59%
mieszkańców Polski to kobiety. 39,59% ludu Polski mieszka na wsi.
30,61% ludu ma poniżej 40 lat. 11,7% ludu to bezrobotni. Przeciętny
przedstawiciel zarabia miesięcznie 3783,46 zł. I tak można bez końca
przytaczać różne procenty, wskaźniki i statystyki. Być może wiele z nich
nie wynika, ale z pewnością jedno wiadomo - nasi "przedstawiciele", gdy
ich potraktować takimi samymi narzędziami statystycznymi, w żaden
sposób nie są odzwierciedleniem struktury LUDU.
Większość ludzi w Polsce to osoby ubogie.
WSZYSCY
nasi "przedstawiciele" są osobami zamożnymi. Sam fakt bycia
"przedstawicielem" powoduje, że człowiek staje się osobą zamożną. Bycie
przedstawicielem (poza bardzo nielicznymi wyjątkami - np. sołtysów)
wiąże się wprost i jednoznacznie ze znalezieniem się w grupie kilku
procent najbogatszych ludzi w Polsce.
Upraszczając do maksimum
mamy sytuację, w której osoby zamożne są przedstawicielami osób ubogich
i mają działać na ich rzecz. Ludzie starzy są przedstawicielami ludzi
młodych. Ludzie, którzy nigdy nie pracowali w swoim życiu są
przedstawicielami pracowników. Ludzie, którzy nigdy nie zaznali bezrobocia mają być przedstawicielami klientów Ośrodków Pomocy Społecznej.
To NIE JEST demokracja. To NIE JEST w żadnym przypadku WŁADZA LUDU.
Skądinąd
nie ma co specjalnie daleko szukać - KTO z państwa zna nazwisko
jakiegokolwiek posła ze swojego okręgu? Kto REALNIE wierzy w to, że
posłowie reprezentują w Sejmie jego interesy? A z drugiej strony jest
przecież zapis w Konstytucji, zapis z którego jak się okazuje (zrobiłem
krótką ankietę wokół siebie) mało kto zdaje sobie sprawę:
Art. 104. 1. Posłowie są przedstawicielami Narodu. Nie wiążą ich instrukcje wyborców.
Żyjemy
w systemie, który podlega coraz silniejszej degeneracji. Każdy, kto
choć trochę interesuje się polityką ma świadomość, że władza realnie
znajduje w rekach innych ludzi, niż ci, których się nam pokazuje.
Nikogo właściwie już nie dziwi, gdy mowa jest o "lobbystach", którzy
piszą prawa politykom. Degeneracja systemu postępuje jednak na tyle
wolno, że dla większości jest niezauważalna. Ludzie wciąż wierzą w to,
że chodząc na głosowania, wybierając tę czy inną listę albo kandydata,
mają jakiś wpływ na sytuację państwa, swoich najbliższych czy swoją
własną.
Najbardziej niezwykłe dla mnie jest to, że mamy już
ćwierć wieku doświadczeń. Jednoznacznie wskazują one na to, że to,
jakąkolwiek etykietkę ma partia większościowa nie ma to ŻADNEGO realnego
znaczenia dla sytuacji państwa, najbliższych i samego wyborcy. A jednak
ludzie wciąż upierają się, by głosować a to na tego, a to na tamtego ,
dziś już najczęściej nawet nie po to, by wygrał ich kandydat, tylko po
to, żeby nie wygrał inny kandydat... Po co? Dlaczego? Przecież w
sprawach naprawdę istotnych dla Polski, sprawach dotyczących jej
suwerenności, zarówno Aleksander Kwaśniewski, jak Lech Kaczyński i
Bronisław Komorowski, a także ich formacje polityczne byli całkowicie
zgodni i oddali tę suwerenność w ręce zupełnie niedemokratycznych
struktur leżących poza Polską.
Jedziemy pociągiem. W
nadchodzącą niedzielę pójdziecie wybierać kierownika pociągu spośród
członków drużyny konduktorskiej. Kierownik nie ma dostępu do lokomotywy.
Nikt w pociągu nie ma dostępu do lokomotywy. Nikt nie ma dostępu do
hamulca bezpieczeństwa. Nikt nie może przełożyć zwrotnicy. Dziś jest już
sytuacja taka, że nikt nawet nie ma rozkładu jazdy i sam kierownik
pociągu nie wie dokąd ten pociąg jedzie.
Co może kierownik
pociągu? Może ustalić grafik sprzątania korytarzy i przedziałów oraz
ustalić kolor obić foteli, pod warunkiem, że będzie to materiał i kolor,
który jest zatwierdzony przez kierownictwo linii kolejowej.
Poważnie
uważacie, że to takie ważne, by głosować na kierownika pociągu?
Naprawdę sądzicie, że dzięki temu ubikacje będą lepiej posprzątane?
System,
w którym żyjemy to nie jest władza ludu, czyli demokracja. Jesteśmy
oszukiwani. Nie ma sensu brać udziału w oszustwie i wspierać go.
Ale oczywiście każdy robi jak uważa.