Wychodzi na to, że robię się ostatnimi czasy strasznie monotematyczny, ale zapewniam, że to niespecjalnie.
Spodziewam się, po tym tekście nawet shitstormu, ale co zrobić.
Dzisiaj na twetterku Krzysztof Bosak, z Wiplerem mieli małą wymianę zdań.

Przynajmniej już od czasów Arystotelesa wiemy, że etyka jest relatywna i jest wartością w gruncie rzeczy indywidualną. Mimo to, zwolennicy absolutyzmu moralnego mają niezłe argumenty za sobą. W każdym razie nie jest to tekst o samej etyce.
Ale o braku konsekwencji posła Wiplera i przynajmniej części Korwinistów.
Korwiniści i libertarianie zakładają wraz ze swoją naczelną zasadą Volenti non fit iniuria, że jak jakiemuś idiocie się ubzdura, żeby sobie zrobić krzywdę, to jest jego problem. Tak jak jest z narkotykami.
Dla mnie problem na tym, że sam *problem* tkwi nie w tym, że "policja", ale w tym, że koleś jednak załatwił się narkotykami.
Jaki jest argument zwolenników "chcącemu nie dzieje się krzywda" w stosunku do ludzi którzy sobie i innym rozwalają życie?
Niech ćpun się zaćpa i przynajmniej idioty mniej? Jeżeli faktycznie się ktoś zaćpa to już nie będzie tragedii?
Że marihuana to lekki narkotyk i normalnie nie zabija? To co "volenti non fit iniuria", ale tylko częściowo?
Dla mnie jak mi się wydaje faktycznemu zwolennikowi odpowiedzialności osobistej państwo uznaje, że takie substancje są szkodliwe i społeczeństwo powinno być od nich wolne. Bo nie szkodzą tylko sobie, ale i innym.
Jak ktoś się od tego zakazu chce "uwolnić" to na własną odpowiedzialność.
Ja tam subiektywnie etycznie uznaję, że koleś się zaćpał na własne życzenie (sam zdecydował się połykać w końcu) i w Polsce na stanie jesteśmy jednego idioty mniej. Czekam jeszcze na resztę.
Sól i paracetamol są przyczyną zgonów o skali wielokrotnie większej niż (nielegalne) narkotyki.
Jeśli dajemy państwu prawo decydowania o tym co można spożywać, a czego nie, to konsekwencją powinna być reglamentacja soli, paracetamolu i zakaz sprzedaży wszelkich postaci alkoholu włączając w to kefir (zawierający 0,2-0,3 etanolu (fermentacja (science, bitch!))).
Nie zapominajmy o przypadkach przewodnienia zakończonych zgonem - woda w dużych dawkach też zabija, może państwo też wodę powinno reglamentować?
Taki naukowiec i nawet heurystyki dostępności i reprezentatywności nie zna.
Proponuję powrót do PRAWDZIWEJ ideologii narodowej (czyli nie tej socjalistycznej jak Hitler i Stalin) - państwo i rząd są wasalami narodu, ludzie są obywatelami mającymi realną władzę, a nie bydłem hodowlanym, żeby mu narzucać jakiego koloru ma majtki nosić...
W moim rozumieniu naród jest dzisiaj troszkę rozmywany z obywatelstwem. Proponowałbym zastanowić się nad czynnikami "narodowotwórczymi", może tak.