Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Nie boję się wyzwań

Pracownicy powinni otrzymywać zaległe wynagrodzenia z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych, a państwo – ściągać sobie dług od nieuczciwego pracodawcy. Dlatego, że państwo ma od tego organy, choćby policję skarbową. A dziś pracownik pozostaje nieraz bezsilny, choć dysponuje wyrokiem sądu – mówi przewodniczący Solidarności Piotr Duda w rozmowie z Jerzym Kłosińskim.

Pracownicy powinni otrzymywać zaległe wynagrodzenia z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych, a państwo – ściągać sobie dług od nieuczciwego pracodawcy. Dlatego, że państwo ma od tego organy, choćby policję skarbową. A dziś pracownik pozostaje nieraz bezsilny, choć dysponuje wyrokiem sądu – mówi przewodniczący Solidarności Piotr Duda w rozmowie z Jerzym Kłosińskim.

Piotr Duda Prewodniczący Komisji Krajowej NSZZ Solidarność

Na zdjęciu Piotr Duda, przewodniczący Komisji Krajowej NSZZ Solidarność.

Jerzy Kłosiński: Poznaliśmy datę beatyfikacji Jana Pawła II. Jak Solidarność przygotowuje się do tej uroczystości?
Piotr Duda: To niezwykle ważne wydarzenie dla wszystkich Polaków, a szczególnie dla nas – członków Solidarności. Ten rok zaczyna nam się bardzo dobrze. Po ubiegłorocznej beatyfikacji księdza Popiełuszki nadchodzi kolejny radosny dzień. Dlatego na najbliższej Komisji Krajowej w Katowicach wystosujemy list, w którym podziękujemy papieżowi Benedyktowi XVI za dar beatyfikacji naszego umiłowanego Ojca Świętego Jana Pawła II. W regionach i sekretariatach już zaczęły się przygotowania. Byliśmy tak licznie na beatyfikacji księdza Jerzego w Warszawie, na pewno także w Rzymie Solidarność będzie reprezentowana przez tysiące członków związku. Komisja Krajowa będzie koordynować wszystkie wyjazdy tak, byśmy w Rzymie stanowili jedność i byli dostrzegalni.


– Mija 100 dni, od kiedy objął Pan stanowisko przewodniczącego Komisji Krajowej. Jakie wnioski wyciąga Pan z tego okresu kierowania związkiem?
– Nawet nie zdawałem sobie sprawy, że minęło już 100 dni. W torbie noszę ze sobą spisane wszystkie punkty, które przedstawiłem delegatom na krajowym zjeździe we Wrocławiu i powoli staram się realizować moje zobowiązania. Podzieliłbym je na dwie części – sprawy dotyczące związku na zewnątrz oraz związku jako zakładu pracy, czyli Komisji Krajowej. Jeśli chodzi o sprawy zewnętrzne, widać, że rząd nie marnuje czasu i stara się „umilać” nam życie. Musimy reagować na bieżąco – tak było w przypadku strategicznych dla pracowników ustaw o tzw. racjonalizacji zatrudnienia, święcie Trzech Króli, zakładach pracy chronionej, Lasach Państwowych, a także projekcie zmian w systemie emerytalnym. I reagujemy z dobrym skutkiem. Udało nam się utrzymać samodzielność Lasów Państwowych i uniknąć włączenia ich do sektora finansów publicznych. Ustawa o tzw. racjonalizacji zatrudnienia nie została podpisana przez prezydenta. Nasi eksperci jako jedyni przedstawili argumenty dowodzące, że nie ma ona nic wspólnego z racjonalnością i de facto jest wielkim bublem prawnym. Przywracając święto Trzech Króli, rząd równocześnie odebrał pracownikom kilka dni wolnych, z których korzystali jeszcze w 2010 roku. Na najbliższej Komisji Krajowej przyjmiemy przygotowane już wnioski do Trybunału Konstytucyjnego zarówno w sprawie tej ustawy jak i ustawy o zakładach pracy chronionej.
Staram się także realizować przedwyborcze zapowiedzi dotyczące funkcjonowania Komisji Krajowej. Już zmniejszyłem liczbę członków prezydium. W poprzedniej kadencji prezydium pracowało 15 osób, teraz łącznie ze mną jest 7. Oszczędności są oczywiste, a podział pracy jasny. Podsumowując te 100 dni, mogę powiedzieć, że brakuje mi tylko czasu, bo siły mam coraz więcej i nie boję się wyzwań.


– Na pewno wyzwaniem tej czteroletniej kadencji jest rozwój związku.
– Pracownicy, szczególnie młodzi, traktują w tej chwili związek jak firmę ubezpieczeniową. Płacą składki i jeśli coś się dzieje, oczekują skutecznej pomocy. Jeżeli związek będzie skuteczny, to pracownicy, którzy dotąd nie są w nim zrzeszeni, dostaną do ręki argument, że warto być z nami. Po drugie – ludzie przyparci w firmie do muru, którzy mówią: „Dosyć! Chcemy założyć związek zawodowy”, mają wtedy spotkać organizatorów Solidarności, a nie innych związków. Jeżeli tak będziemy działać, to w trakcie tej kadencji jesteśmy w stanie znacząco zwiększyć liczbę członków związku. Dział rozwoju musi ściśle współpracować z szefami regionów i sekretariatów branżowych. Bo to oni dokładnie wiedzą gdzie i w jakiej branży powstają nowe zakłady. To nie tylko handel i usługi. Powstaje wiele firm w strefach ekonomicznych, większość z kapitałem zagranicznym. Wiele z nich w brutalny sposób traktuje ludzi. Tam muszą wchodzić organizatorzy. Warto promować także Solkartę, bo dzięki niej można przekonać potencjalnego członka związku, że szybko dostanie zwrot przynajmniej części składki, którą wpłaca.
Przeprowadziłem zmiany w Dziale Rozwoju Związku i liczę na jego dobrą współpracę z szefami regionów i branż. Ale tak jak zapowiadałem – nikt nie jest przypisany do swojego stanowiska do emerytury.


– Ostatnio nasiliły się represje wobec pracowników, którzy decydują się na założenie związku zawodowego.
– Wydarzenia w Gerdzie w Starachowicach, w Polifarbie Cieszyn, w LG Chem w Biskupinie czy firmie Bowim z Sosnowca pokazują, że pewna grupa pracodawców za nic ma polskie prawo i konstytucję, które gwarantują wolność zrzeszania się. Część pracodawców, słysząc o związku zawodowym, nadal myśli tylko o tym, by pod obojętnie jakim pretekstem wyrzucić lidera organizującego związek, bo to lider pociąga za sobą innych.


– W tej sprawie udało się pozyskać poparcie Lecha Wałęsy.
– Wspólnie z panem prezydentem Wałęsą podpisaliśmy apel do pracodawców, by nie dyskryminowali za przynależność do Solidarności. Przecież Lech Wałęsa otrzymał Nobla za to, że był prekursorem wolnych związków zawodowych w Polsce. A w tej chwili w Polsce, państwie Unii Europejskiej, wyrzuca się ludzi za założenie związku. O tym problemie będę rozmawiał także z ministrem sprawiedliwości i prokuratorem generalnym. Oczekuję od nich skuteczniejszych działań.


– Dialog w Polsce jest martwy. Komisja trójstronna to fikcja. Wicepremier Pawlak najpierw podpisuje uzgodnienia dotyczące płacy minimalnej, a potem premier Tusk nie zgadza się z ustaleniami koalicjanta. Jak doprowadzić do tego, żeby rząd zaczął znów rozmawiać, a nie tylko udawać, że rozmawia?
– To prawda, rząd nie realizuje nawet własnych zobowiązań podpisanych przez wicepremiera. Bez kontrasygnaty ministra Rostowskiego Rada Ministrów nie przyjmuje żadnego rozporządzenia związanego z finansami. O komisji trójstronnej trzeba powiedzieć gorzką prawdę. Nie dość, że premier Tusk oddał koalicjantowi najtrudniejsze resorty – pracy i gospodarki, a zajął się MON i MSWiA, to jeszcze przeszkadza koalicyjnym ministrom w pracy i wystawia ich na pośmiewisko. W kwietniu ubiegłego roku przyjęto uchwałę dotyczącą podniesienia progów finansowych uprawniających do otrzymania zasiłku z pomocy społecznej przez osoby żyjące na granicy przeżycia biologicznego.
O tych sprawach chcemy w komisji trójstronnej rozmawiać. Bo niestety politycy tylko przed wyborami deklarują, że będą zajmować się problemami najbiedniejszych Polaków. „Zadbamy o wasze sprawy” – głoszą, a potem pchają się do resortów siłowych. PiS też oddał resort pracy Samoobronie.
Będę informował przewodniczącego Parlamentu Europejskiego Jerzego Buzka, że w Polsce nie przestrzega się europejskich zasad dialogu społecznego. Zamierzam także spotkać się w tej sprawie z komisarzem ds. społecznych. Nie wykluczam złożenia skargi do MOP na polski rząd. Od lipca mamy przewodzić w UE, a w Polsce nie przestrzega się podstawowych praw człowieka i wolności zrzeszania się w związki zawodowe. Takie sprawy polskie prokuratury mają obowiązek ścigać z urzędu. A prokuratorzy umarzają je z powodu niskiej szkodliwości społecznej. To dla mnie nie do przyjęcia! Gdy ktoś da łapówkę 1500 zł, to trafia do aresztu, a gdy pracodawca zalega z wynagrodzeniami na 150 tys. zł przez pół roku, to nie ponosi konsekwencji. Państwo to obywatele i o nich powinno się dbać. A tymczasem państwo ściąga sobie od nieuczciwego pracodawcy podatki, składki ZUS-owskie, a należności dla pracowników już go nie interesują.
Chcemy zaproponować zmiany w przepisach dotyczących niewypłacania wynagrodzeń – rozwiązania analogiczne do obowiązujących w funduszu alimentacyjnym. Bo co z tego, że pracownik ma w ręku korzystny wyrok sądu, który nakazuje pracodawcy zapłacić zaległe 20 tys., skoro pracodawca ciągle mówi, że nie ma z czego. I może tak zwodzić kolejne pięć lat. Po zmianie przepisów, pracownik otrzyma pieniądze z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych, a zadaniem państwa będzie ściągnie sobie długu od pracodawcy. Dlatego, że państwo ma od tego organy, choćby policję skarbową. A pracownik pozostaje nieraz bezsilny, choć dysponuje wyrokiem sądu. Do końca lutego chcemy też zaproponować zmiany w ustawie o Głównym Inspektoracie Pracy, aby inspektorzy mieli wgląd w dokumentację finansową firm. Bo nie każdy pracodawca jest złodziejem, niektórym świat wali się z dnia na dzień i naprawdę nie są w stanie zapłacić. Ale niektórych należy ścigać nie z kodeksu pracy za wykroczenie, ale z kodeksu karnego, bo zwyczajnie okradają pracowników – mają pieniądze, ale kredytują sobie w ten sposób np. zakup materiałów.


– Płaca minimalna w Polsce jest wciąż na bardzo niskim poziomie. „S” przygotowuje obywatelski projekt jej podniesienia do 50 proc. średniego wynagrodzenia. Jak będzie wyglądała strategia osiągnięcia tego celu?
– Wiem, że na forum Parlamentu Europejskiego jest projekt, który zakłada, że płaca minimalna wynosiłaby do 60 proc. przeciętnego wynagrodzenia w danym kraju. W tej chwili w Polsce jest to ok. 42 proc. Rozumiemy ekonomiczne uwarunkowania, stąd postulat 50 proc. Chodzi o to, byśmy w tej sprawie nie byli uzależnieni od widzimisię ministra Rostowskiego czy całego rządu, który uznaniowo raz da więcej, a raz mniej. Jeżeli rząd chwali się, że Polska jest zieloną wyspą i wszystko kwitnie, to niech także płacę minimalną powiąże z PKB. Czyli czysta ekonomia, wcale nie socjalizm czy rozdawnictwo. Komisja Krajowa przygotuje projekt, który zostanie złożony u marszałka sejmu. Od dnia utworzenia komitetu inicjatywy obywatelskiej będziemy mieli trzy miesiące na zebranie podpisów. Mam nadzieję, że dużo osób włączy się w tę akcję, w której nie ma polityki, a wyłącznie pomoc pracownikom. W wielu zakładach jedyną możliwość podwyżek daje podniesienie płacy minimalnej.


– Większość pracowników zarabia poniżej średniej krajowej. A i tak średnia płaca w Polsce to domena statystyki, bo nie oddaje rzeczywistej wysokości zarobków.
– Dlatego zależy nam na istnieniu drugiej strony do podpisywania ponadzakładowych układów zbiorowych pracy. Niektóre branże stoją tak dobrze, że ustala się, iż nikt w niej zatrudniony nie może zarabiać mniej niż 1,5 minimalnego wynagrodzenia. Znam firmy, które w zakładowych układach zbiorowych mają takie zapisy. Istnienie związków pracodawców jest opłacalne dla nich samych, np. biorąc pod uwagę zamówienia publiczne, bo do przetargu stają wtedy firmy o podobnych kosztach pracy. A dziś z jednej strony stają ci, którzy mają układy zbiorowe pracy, a z drugiej firmy, które zatrudniają ludzi na umowę-zlecenie. I potem przetarg wygrywa ta, która łamie kodeks pracy. W Polsce obowiązują dwa układy ponadzakładowe – w górnictwie i hutnictwie, ale praktycznie zostały już wypowiedziane i pozostają martwe. Chcemy do nich wrócić. Zawierając takie układy, można walczyć o wyższe płace dla pracowników.


– Jednym z największych wyzwań stojących obecnie przed polską gospodarką są limity CO2.
– To może w tej chwili nie jest sprawa atrakcyjna medialnie, ale za parę lat będzie za późno. Dlatego współpracujemy z Sekretariatem Górnictwa i Energetyki i prosimy inne branże, by się w to włączyły. Ograniczenia dotkną wielu sektorów. Wystarczy powiedzieć, że hutę szkła w Sandomierzu, która uratowała się przed wielką wodą, mogą zniszczyć limity emisji dwutlenku węgla. A rządzący podchodzą do problemu liberalnie, unikają protekcjonizmu. Kolejna dyrektywa przeszła bez echa. O sprawie rozmawiamy z przewodniczącym PE Jerzym Buzkiem, który dostrzega te zagrożenia. Limity to kolejny pomysł, by w zgodzie z przepisami wypchnąć nas z rynków. Sprzedajemy konkurencyjne produkty, więc druga strona robi wszystko, by wyeliminować nas w inny sposób. Rząd zagrożeń nie widzi – i oby w końcówce roku już go nie było. Bo konsekwencje zaniechań dotkną nas w przyszłości, kiedy nie będzie już premiera Tuska ani ministra Rostowskiego. Limity CO2 to wielkie zagrożenie dla miejsc pracy w Polsce. Opłacenie kar za zwiększoną emisję wywoła falę zwolnień oraz wzrost cen energii dla indywidualnych odbiorców i firm.


– Inne kraje dbają o własny przemysł, u nas rząd prywatyzuje na potęgę. Czy związek powinien sprzeciwiać się sprzedaży polskich przedsiębiorstw?
– Rząd postępuje sprytnie, bo prywatyzując zawsze obiecuje pracownikom, że coś będą z tego mieli. A dla nich chwilowy przypływ gotówki bywa ważniejszy od przyszłości własnego zakładu. Ciężko jest nam wtedy rozmawiać. Pracownik, który dziś ma otrzymać 50 tys. zł nie bardzo przejmuje się tym, co będzie za 5 lat.
Proces, który przeprowadza rząd trudno nazwać prywatyzacją, skoro sprzedajemy nasze elektrociepłownie i zakłady energetyczne nie prywatnym podmiotom, a innym państwom. Takimi transakcjami rząd łata dziurę w budżecie. Nie trzeba być ekonomistą, by rozumieć, że sprzedaż akcji KGHM Polska Miedź to tylko jednorazowy zastrzyk finansowy, a za rok nie będzie już tak wysokiej dywidendy. Byłem na spotkaniu w Anwilu we Włocławku, którego właścicielem jest teraz Orlen, ale decyzje nadal podejmuje skarb państwa. Nie udało im się sprzedać Anwilu w całości, to chcą go rozczłonkować. I co zostanie? Nic. Rozwalą wszystko i pojadą do siebie, do Warszawy. Panom z ministerstwa skarbu przydałoby się szkolenie w zakresie społecznej odpowiedzialności biznesu. Działania rządu nie mają nic wspólnego z logiką prywatyzacji. Bo prywatyzuje się albo przez giełdę – mocne firmy – albo przez inwestora strategicznego, kiedy zakład znajduje się w trudnej sytuacji. Rząd sprzedaje bardzo dobre firmy, które w ogóle nie potrzebują prywatyzacji. Politycy robią to bez konsekwencji, bo proszę wskazać mi polityka, który był postawiony przed Trybunałem Stanu i odpowiedział za swoje nieudolne decyzje.
Od wielu lat domagamy się konsolidacji tzw. jastrzębskiej grupy koksowej, czyli Jastrzębskiej Spółki Węglowej oraz Koksowni: Wałbrzych, Zabrze, Przyjaźń tak, by utworzyć kolejny koncern, taki jak Tauron czy PKE. Mówimy o powiązaniu Kompanii Węglowej z energetyką tak, by wydobywać, przetwarzać, przesyłać i sprzedawać. Wtedy jest pieniądz, ale my tego nie robimy.


– Rząd chce też odebrać związkowcom prawo zasiadania w radach nadzorczych spółek skarbu państwa.
– Chodzi o to, by związki pozbawić informacji o funkcjonowaniu firm. Gdy zabraknie reprezentantów pracowników, to będą mogli robić co chcą. Może przebudzi się PSL, bo premierowi Pawlakowi mają zabrać nadzór nad górnictwem. Ten krok umożliwi pierwszy etap do prywatyzacji. Mam nadzieję, że się przeciwstawi, bo za chwilę zostanie mu tylko szyld: „Ministerstwo Gospodarki” i zerowy zakres kompetencji. Politycy PO powiedzą koalicjantowi: nie musicie świadczyć pracy, tylko bądźcie w koalicji, żebyśmy mieli wasze głosy i mogli wszystko przepychać.


– Jak Pan ocenia projekt dotyczący systemu emerytalnego?
– Obecny system powstał 11 lat temu w wyniku szerokiego konsensusu społecznego. Ci sami politycy, którzy dziś są w Platformie uważali, że reforma zabezpiecza pracowników i pozwala zarabiać funduszom emerytalnym tak, by zapewnić emerytury na przyzwoitym poziomie. Teraz rząd nagle uznał – i nie jest to naprawianie reformy emerytalnej – że brakuje pieniędzy w budżecie, bo Komisja Europejska nie zgodziła się nie wliczać składek odprowadzanych do OFE do długu publicznego. Więc postanowiono sięgnąć po pieniądze przyszłych emerytów. Widział pan kiedyś liberałów, którzy niszczą kapitalizm? A tu niszczą, bo uderzają w fundusze. Minister Boni przygotował dobrą ustawę dotyczącą zmniejszenia kosztów obsługi tych funduszy, bo rzeczywiście za dużo zarabiają na naszych pieniądzach. Dziś rząd głosi, że przyszłe emerytury będą bezpieczne, a zarazem umożliwia inwestowanie środków z OFE za granicą. To o jakim bezpieczeństwie mówimy? To skok na kasę, a nie reforma emerytalna. W ten sposób oszukuje się Polaków.


– Jak powinien zachować się związek w nadchodzących wyborach parlamentarnych? Zapowiedział Pan, że „S” nie poprze żadnej partii, ale pojawiają się głosy o potrzebie powołania własnego komitetu wyborczego.
– Jeżeli są działacze związku, którzy mają ambicje polityczne, to powinni zapisać się do partii, tak jak to zrobił Stanisław Szwed. Jest dziś posłem i wspaniale pomaga Solidarności, pozostając członkiem związku. Nie poprzemy w wyborach żadnej partii, ale będę robił wszystko, by tacy ludzie jak Stanisław Szwed weszli do parlamentu. Nie powołamy własnego komitetu, bo do parlamentu idzie się po władzę. Część członków związku powie potem: macie reprezentację w parlamencie i nie możecie nic zrobić?


– Jakimi metodami „S” powinna w takim razie naciskać na partie?
– W sprawie ustawy o tzw. racjonalizacji zatrudnienia rozmawiałem z przedstawicielami wszystkich ugrupowań. Inaczej niczego się nie osiągnie.


– A jak nie negocjacje to demonstracje?
– Tak. I inne działania, mniej standardowe. Musimy być gotowi na różne rozwiązania, bo z samymi manifestacjami ciężko będzie o sukces.


– Czy w najbliższym czasie będzie taka konieczność?
– Nie chciałbym, ale możemy zostać do tego zmuszeni. Chcę, by związek zawodowy Solidarność był najpierw związkiem społecznym i pracowniczym, a dopiero później prawicowym. Wywodzimy się z nurtu prawicowego, ale skończyły się czasy, gdy ludzie zapisywali się do Solidarności tylko z powodu etosu. Młody człowiek chce wiedzieć, że jest w związku skutecznym.


– Czy podczas spotkania z prezydentem usłyszał Pan zapewnienie, że Solidarność może liczyć na bardziej od rządu propracownicze nastawienie głowy państwa?
– Spotkaliśmy się z panem prezydentem podczas uroczystości pod kopalnią Wujek i rozmawialiśmy w cztery oczy. Będziemy współpracować przy ustawach dotyczących spraw pracowniczych. To nie znaczy, że Bronisław Komorowski jest prezydentem Solidarności. Ale mam nadzieję, że porozmawiamy o ustawie o finansach publicznych, którą prezydent podpisał, zapowiadając jednak własną inicjatywę legislacyjną. Premier Tusk mówił w sejmie, że jak ma wybrać między budową kolejnego odcinka drogi a dbaniem o biednych, to zawsze wybierze biednych. Chcę powiedzieć: panie premierze Tusk, to jest obłuda! W ustawie o finansach publicznych przemycił pan przepisy, które na trzy lata zamroziły progi uprawniające do otrzymania pomocy społecznej przez osoby żyjące na granicy biologicznego przetrwania!


– Na koniec pytanie dotyczące sprawy wewnątrzzwiązkowej. Zapowiadał Pan przeniesienie centrum działania „S” do Warszawy. Czy te plany zostaną sfinalizowane?
– Przebudowujemy siedzibę na Jasnej, by mógł tam dobrze funkcjonować dział branżowy i ekspercki. Za to odpowiada wiceprzewodniczący Jerzy Wielgus i Henryk Nakonieczny. Ci, którzy chcą korzystać z pomocy prawnej, eksperckiej, z pomocy wiceprzewodniczącego Komisji Krajowej mogą śmiało jechać do Warszawy. Być może uda nam się też w niedalekiej przyszłości pozyskać własne miejsce, by tam odbywać posiedzenia KK.


– 3 kwietnia przypada 30. rocznica powstania „Tygodnika Solidarność”. Jak Pan postrzega rolę i przyszłość tygodnika?
– Przez tygodnik przewinęło się wielu wspaniałych ludzi. To ważny dla nas punkt kontaktu i informacji z członkami związku. Musimy zrobić tak, by kolejni szefowie Komisji Krajowej i redaktorzy naczelni mogli obchodzić 60-lecie „Tygodnika Solidarność”. I tego sobie i wszystkim czytelnikom życzę.

Jerzy Kłosiński

Wywiad pierwotnie ukazał się w Tygodniku Solidarność, gdzie znajdziecie więcej informacji nie tylko ws. pracowniczych, ale również komentarze i opinie o tym, co w kraju i na świecie. Tekst na blogu opublikowano za zgodą Jerzego Kłosińskiego, Redaktora Naczelnego T.S. Solidarność.

Data:
Kategoria: Polska

Fiatowiec

Zawsze na straży prawa. Opinie i wywiady z ciekawymi ludźmi. - https://www.mpolska24.pl/blog/zawsze-na-strazy-prawa-opinie-i-wywiady-z-ciekawymi-ludzmi

Fiatowiec: bloger, dziennikarz obywatelski, publicysta współpracujący z "Warszawską Gazetą". Jestem długoletnim pracownikiem FIATA.Pomagam ludziom pracy oraz prowadzę projekty obywatelskie.

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.