Na zdjęciu Grzegorz Napieralski umazany na motorze fot. Gazeta codzienna "Fakt"
„Ulotki” jakże to dumnie brzmi, bo to było zdjęcie kandydata na kartoniku, a wyglądało jak obrazek świętego, który dostajemy przy kolędzie od księdza z lakonicznym hasłem z tyłu i wielce szacownym podpisem. Przy „wciskaniu” tego kitu oczywiście nie obyło się bez utarczek słownych, bo niektórzy pracownicy powiedzieli kandydatowi co myślą wprost w oczy wyrzucając do kosza lub pod jego nogi te „ulotki”. Nie będę jednak tego cytował, bo często były to nie cenzuralne słowa, ale tego nie puszczą w telewizji i nie opublikują „niezależne” media. Nie wypada? Czy jest to świadoma manipulacja? Czemu dajemy się tak rozgrywać w trakcie tej kampani oraz każdej innej?
Oczywiście dzielnie asystowali Panu Grzegorzowi jego wierni poddani zakładowi działacze z Metalowców m.in. Pan Buszoł, który taranował ludzi już na samej bramie byle tylko „wepchnąć” te ulotki pracownikom w ręce. Wcale mi nie szkoda, że ludzie tak brutalnie się z nim obeszli, bo zraz lądowały w koszu lub pod nogami i kto to sprzątał??? Tego nie wiem, ale takich hecy lepiej unikać, bo patrząc z boku wygląda to jak kpina z ludzi pracy.
Polscy pracownicy to już naprawdę nie jest ciemna, bezmyślna masa, której można wciskać kity!!! Gdzie byłeś Panie Grzegorzu „dyndało” gdy my pracowaliśmy po 7 dni w tygodniu??? Czemu wtedy się za nami nie ujmowałeś? Czemu wtedy nas nie odwiedzałeś??? Teraz sobie o nas przypomniałeś??? Szkoda, że tak późno!!!
Pamiętaj my też o Tobie zapomnimy w dniu wyborów!!!
Jednak w mediach wygląda to zgoła inaczej, bo...(przeczytacie tutaj).
Fiatowiec