Może najwyższa pora byśmy na portalach, w gazetach, w radio, w telewizji umieścili za darmo w formie banneru, linku, boxu reklamowego, dżingla, tablicy … raz w tygodniu informacje o takiej osobie znajdującej się w potrzebie. Nie stać nas? Nigdy nie wiadomo kiedy i kto będzie w takiej potrzebie.
Dziś puszczam tę informację o Pani Kasi … nauczycielce, której też trzeba dać szansę. Cały koszt kuracji to "zaledwie" 120 000, ale z pensji nauczycielki jest niemożliwością uzbieranie jej.
Dziś też poprosiłem naszego programistę by przygotował nowe miejsce na stały boks reklamowy, w którym będziemy umieszczać linki do zbiórek dla osób, które potrzebują naszej pomocy. Zachęcam wszystkich wydawców, blogerów i innych do tego samego.
Tu macie link do serwisu gdzie możecie wpłacić każdy kto ile może: https://pomagam.pl/kasiadabrowska , bo nie chodzi również o to żeby przeczytać i pokiwać głową, ale by realnie kto ile może pomóc.
Mam na imię Kasia. Mam 35 lat, męża i małego synka. Długo staraliśmy się o dziecko. Każda nieudana próba, 2 poronienia kosztowały nas wiele łez. Jedno dziecko straciliśmy w 6 miesiącu ciąży ze względu na wady serca. Lekarze nie dawali nam szans, ale my nie traciliśmy nadziei. Narodziny Piotrusia były dla nas spełnieniem marzeń i cudem, na który czekaliśmy wiele lat.
Wiadomość o chorobie spadła na mnie jak grom z jasnego nieba – nowotwór złośliwy żołądka. Nie pozwoliłam sobie na załamanie. Razem z mężem zdecydowaliśmy się walczyć do końca – dla Piotrusia i dla siebie nawzajem. W Polsce jedyne leczenie jakie jest mi oferowane to chemia paliatywna. W Niemczech w Hannover chcą mnie wspomóc dodatkowym leczeniem, lecz jest to bardzo kosztowne od 2500 euro do 3500 euro tygodniowo! Do tego dochodzą koszty pozostałych leków oraz zakwaterowanie i dojazd na miejsce.
Narodziny synka nauczyły mnie, że nigdy nie można tracić nadziei. Nie ustanę w walce o zdrowie, ponieważ mam jasny cel. Chcę jak najdłużej żyć dla Piotrusia, żeby mnie chociaż zapamiętał. Ma niecałe 2 latka. Każdy wspólny dzień jest dla mnie bezcenny. Wasze wsparcie to dla mnie dodatkowy czas spędzony z synkiem.
Dziękuję, Kasia