Każe mi pan żyć skromniej? Ależ ja żyję skromnie. Nie uwłaszczyłem się na majątku publicznym (Srebrna) wartym setki milionów złotych. Z publicznych pieniędzy nie mam opłacanej osobistej ochrony za ok.130 000 zł miesięcznie i nie mam do dyspozycji opancerzonej limuzyny. Sam prowadzę służbowy samochód, przejeżdżając za kierownicą dziesiątki tysięcy kilometrów, choć przysługuje mi osobisty kierowca.
Nie wynagradzam, tak jak pan, sowicie za wierność zaufanych ludzi partii. Nie obdzielam, tak jak pan, swoich kolegów z lat minionych stołkami w państwowych spółkach z pensjami ok. 11 000 zł dziennie (!!!). Jeśli latam samolotem, to klasą ekonomiczną czy turystyczną. Służbowo pociągiem jeżdżę II-klasą. Kiedy wychodzę późnym wieczorem z urzędu, to gaszę na korytarzach za sobą światło. Sam. Tak zostałem nauczony. Żyję skromnie. Ale to pan chce mnie uczyć skromności.
Od 16 lat pracuję dla mojego miasta, dla Polski. Nie kradnę, nie biorę łapówek, nie nazywam swoich mieszkańców kanaliami i zdradzieckimi mordami, choć czasami mamy różne zdania.
To mieszkańcy miasta, są moimi pracodawcami, nie pan. To dlaczego więc to pan chce mi obniżać pensję? Jeśli mieszkańcy obniżą mi pensję, przyjmę to z pokorą. Ingerencja pana, jako partyjnego notabla w samorząd, traktuję w kategoriach politycznego teatru i osobistej zemsty. Traktuję to jako karę, za 16 lat ciężkiej pracy dla mojej małej ojczyzny.
A zupełną paranoją jest to, że to pan chce ustalać pensję mojemu zastępcy. Przecież to ja, nie pan, jestem jego pracodawcą i chcę uczciwie go wynagradzać wymagając poświęcenia i ciężkiej pracy, za którą to ja, nie pan, biorę pełną odpowiedzialność.
Nie wiem ile tak naprawdę pan zarabia? Nie znam też pańskich bezpośrednich wydatków na życie, na rodzinę, na dom. Nie wiem ile pan wydaje na zakupy, jeśli osobiście je pan robi, ile pan płaci za prąd, za gaz, za internet….? Nie wiem czy jeździ pan na wakacje?
Dla pana wiedzy, ja, jak i ludzie tacy jak ja, mam żonę, dzieci, wnuki, rodzinę i po to uczyłem się (jestem absolwentem Politechniki Warszawskiej) i ciężko pracuję, żeby żyć nie tylko skromnie, ale też godnie. Moje dzieci, jak i moja siostrzenica, same, o własnych siłach, bez protekcji ojca i wujka, budują i tworzą swoją przyszłość.
Panie pośle, w zemście za spadające sondaże po aferze z premiami dla ministrów, uderzając w samorządowców, przekracza pan kolejny raz granicę populizmu i politycznej paranoi.
Czuję się osobiście dotknięty i obrażony przez pana posła takim traktowaniem ludzi wykonujących swoją misję z bezpośredniego wyboru swoich mieszkańców. Postępuje pan wg starego przysłowia: „kowal zawinił, a Cygana powiesili”. Ministrowie dalej muszą panu służyć, samorządowcy- niekoniecznie. Najchętniej zastąpiłby ich pan swoimi „Obajtkami”, co to niby wszystko mogą. Na szczęście to jeszcze póki co, to ludzie będą wybierali swoich gospodarzy, nie pan.
Najpierw rządzący przyznali sobie ogromne nagrody za wypełnianie swoich zwykłych, codziennych obowiązków, a po tym, jak źle przyjęło to społeczeństwo, dla poprawienia słupków sondażowych, na kozłów ofiarnych wybrał pan samorządowców, z których zdecydowana większość nie służy pańskiej partii.
Przez blisko 16 lat mojej pracy dla Nowej Soli na stanowisku prezydenta nigdy nie dostałem od miasta choćby jednej złotówki nagrody. I tak powinno być. Otrzymywałem wynagrodzenie za moją pracę, które teraz za karę chce mi je pan obniżyć. Tu nie chodzi tylko o pieniądze, ale przede wszystkim o zasadę.
Dzięki mojej pracy, stworzyliśmy w mieście kilka tysięcy nowych miejsc pracy, bezrobocie spadło z ok. 42% do blisko zera, a ludzie zarabiają ok. 3 razy więcej niż na początku mojej prezydentury. Przez 16 lat pracy klasycznej podwyżki czy nagrody nie dostałem nigdy, choć chyba dobrze wykonywałem swoje obowiązki, skoro mieszkańcy wybierają mnie z ok. 87% poparciem.
Ministrowie rządu PiS już po roku przyznali sobie sami bardzo wysokie nagrody. Chce pan za błędy rządu, karać samorządowców? Jakim prawem to prezes jakiejś partii ma decydować o zarobkach gospodarzy gmin? Przecież to nie rząd, a mieszkańcy miasta i Rada Miasta, są moimi pracodawcami.
Tu nie chodzi tylko o pieniądze, które może i nie są najważniejsze, choć są potrzebne do życia, ale o ocenę mojej dotychczasowej pracy przez partyjnego notabla jakim pan jest.
Wszystkiego się odechciewa, kiedy po wielu latach ciężkiej pracy dla miasta, województwa i Polski, jest się w taki sposób "docenionym". Bezrobocie spada, dzięki i mojej pracy, płace rosną, a ja za to mam być „nagrodzony” obniżką płacy, jak zwykły pasożyt.
Proszę pamiętać, że wójt, burmistrz czy prezydent pracuje przez 7 dni w tygodniu, często w niedziele i święta, i odpowiada swoim prywatnym majątkiem za błędy, a od jego zaangażowania i poświęcenia oraz od jego, często trudnych i ryzykownych decyzji, zależy los tysięcy ludzi.
Mało pana interesuje to, że takie potraktowanie gospodarzy miast i gmin spowoduje odpływ z samorządów do biznesu najambitniejszych, najlepiej wykształconych ludzi ze zdolnościami menadżerskimi. Zostaną słabeusze, którzy nigdzie indziej roboty nie mogą znaleźć, chyba że w partii. Pogorszy się przez to jakość stanowionego prawa lokalnego, i zarządzania miastami i gminami. Proszę pamiętać o tym, że funkcja prezydenta wiąże się nie tylko z siedzeniem na stołku, ale z bardzo szerokim zakresem obowiązków i ogromną odpowiedzialnością. Realną odpowiedzialnością, w odróżnieniu od ministrów, którzy mianowani przez partię, mają odpowiedzialność głównie polityczną.
Za moją pensję muszę też godnie reprezentować miasto w pracy i poza nią. Mogę oczywiście żyć skromniej, zrezygnować z garnituru na rzecz dżinsów. Tak też można. O taką skromność chodzi?
W tej sytuacji, próby zdyskredytowania roli i pracy samorządowców przez pana, wielu dobrych samorządowców rozważy rezygnację z ubiegania się o kolejną kadencję. Nikt nikogo do pracy w samorządzie nie zmusza, ani ta praca nie jest jedyną, dająca satysfakcję i godny byt. Nie pracuję wyłącznie dla pieniędzy, ale muszę myśleć i o przyszłości, i o swojej rodzinie. Poświęcam swój prywatny czas na pełnienie wielu społecznych funkcji, bez jakiegokolwiek wynagrodzenia. Obracam pięć razy w palcach każdą publiczną złotówkę, zanim ją wydam.
Co znaczy więc żyć skromniej? Ja nie dostaję wynagrodzenia za siedzenie na tronie, tylko za ciężką i odpowiedzialną pracę. Nie muszę tego robić. Nic na siłę. Ja mogę i jutro zwolnić ten "ciepły stołek". Nie mam z tym problemu. Może prezydentem Nowej Soli zostać Jarosław Kaczyński. Zapraszam do startu w wyborach.
Panie pośle Kaczyński, proszę nie niszczyć największego sukcesu Polski po 89 roku, jakim jest samorząd, i tego, co polski naród ciężką pracą do tej pory osiągnął. I proszę pamiętać, że władza nie jest dana raz na zawsze. Dzisiaj pan rozlicza naród i swoich przeciwników, ale przyjdzie czas, że i naród rozliczy pana.
P.S. I na koniec: proszę mi panie prezesie obniżyć pensję, wyrażam zgodę, ale proszę podnieść wynagrodzenie innym samorządowcom, a przede wszystkim prezydentom Warszawy, Krakowa, Poznania, Gdańska, Łodzi, Rzeszowa i wielu innych dużych miast, których to gospodarze zarządzają miliardowymi budżetami i od ich mądrości, odpowiedzialności, pracowitości i poświęcenia zależy rozwój naszego kraju i dobrobyt jego mieszkańców.
Drogi Panie Tyszkiewicz, jak na zwykłego obywatela i zapracowanego samorządowca lansuje się Pan wciąż ponad wszelką przyzwoitość. Czy sam i kiedy tworzy Pan te sążniste epistoły w konwencji i w socjolekcie totalnej ?