Pierś, czy butelka? To pytanie zadaje sobie wiele przyszłych mam. Dziś wiele kobiet mimo społecznej presji karmienia piersią wybiera jednak mleko w proszku, jako alternatywę dla pokarmu kobiecego. Laktacyjny terror nie pozwala przy tym zapomnieć, że podając butelkę przypinasz sobie łatkę - zła, wygodna, wyrodna. Propagowanie karmienia naturalnego stało się dyktaturą, której niesubordynacja grozi wykluczeniem z kręgu tych, które nie są egoistkami. Podającym mleko z piersi automatycznie wyrasta nad głową aureola. Młode matki są często tak nastawione na karmienie piersią, że wybór butelki jest jak policzek. To taki laktacyjny szantaż, który stawia w pozycji między młotem, a kowadłem, a z mleka naturalnego czyni cenny towar, który dziś można już nawet kupić na czarnym rynku za niewielkie pieniądze. W Internecie nie brakuje ofert, w których mleko matki oferuje się tak samo jak śpioszki, czy grzechotki. A młode mamy karmione systematycznie propagandą sukcesu naturalnego pokarmu decydują się i na taką niebezpieczną skądinąd opcję.
Bezpieczne mleko z banku
Mleko pozyskiwane przez banki mleka kobiecego, to składnik badany laboratoryjnie, odpowiednio pasteryzowany i przechowywany. Kobiety zanim oddadzą swój pokarm przechodzą weryfikację stanu zdrowia, trybu życia oraz są badane laboratoryjnie, aby wykluczyć choroby takie jak kiła, HIV, HBV, HCV. Mleko kupione w mlecznym podziemiu to składnik nieznanego pochodzenia, który może być bardzo niebezpieczny. Mimo to są kobiety decydujące się na takie ryzyko zaślepieni wiarą w cudowne właściwości mleka kobiecego.
Bo z propagandy cudu mleka z piersi tworzy się złudne wyobrażenie, że dzieci karmione tą metodą będą na pewno inteligentniejsze, będą miały bardziej niebieskie oczy i bielsze zęby, będą mniej chorowite i częściej uśmiechnięte. Głoszenie wyższości karmienia piersią, nad karmieniem butelką to hipokryzja współczesnych czasów, w której na piedestale stoi niski poziom opieki okołoporodowej i brak edukacji laktacyjnej. Mleko kobiece to niepodważalnie bezcenny składnik, któremu nic nigdy nie dorówna, ale demonizowanie sztucznego karmienia, w dobie kiedy mleka modyfikowane swoją jakością niewiele odbiegają od pokarmu kobiecego to stygmatyzowanie kobiet na lepsze i gorsze, a w konsekwencji zmuszanie ich do sięgania po ryzykowne metody, jak chociażby zakup mleka naturalnego na czarnym rynku, czy wpędzanie je w poczucie winy, że odstawiając od piersi są gorszymi matkami, niż te, które karmią. Propagując karmienie naturalne zapomina się o kilku niezbędnych faktach, takich jak ból podczas karmienia, koszmar nawału pokarmowego, zapalenia piersi, problemy z karmieniem w miejscach publicznych i brak przekonania ile właściwie dziecko zjadło.
Banki Mleka Kobiecego to w Polsce nowość. Może rozwiązaniem było więcej takich miejsc z których mogłyby korzystać wszystkie mamy, mające problemy z laktacją i ceniące wartość naturalnego pokarmu. Obecnie w Polsce jest sześć istniejących Banków Mleka Kobiecego i cztery powstające. Szczeciński bank zostanie otwarty w Samodzielnym Publicznym Szpitalu Klinicznym Nr 2 PUM. Przedsięwzięcie powstało z inicjatywy dr hab. n. med. Beaty Łonewskiej - Kierownika Kliniki Patologii Noworodka Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego Nr 2 PUM oraz prof. dr hab. n. med. Bogusława Machalińskiego Rektora pomorskiego Uniwersytetu Medycznego. Pokarm naturalny to najważniejszy we wczesnym etapie po urodzeniu budulec zdrowia. Często po kilku dniach podawania pokarmu z Banku Mleka Kobiecego, biologiczne matki są w stanie wyprodukować odpowiednią ilość pokarmu dla własnego dziecka. Jeśli tak się nie dzieje, przez cały czas pobytu w szpitalu wcześniak otrzymuje pokarm pochodzący z Banku Mleka.
Współczesność oferuje wiele metod, z których każda jest na swój sposób dobra. I choć pokarm z piersi jest biologicznie lepszy, nie można wpajać kobietom, że karmienie piersią to forma sukcesu świadcząca o macierzyńskim spełnieniu, bo matki karmiące mlekiem sztucznym tak samo kochają swoje dzieci, jak matki które podają swój pokarm.