Damian Świerczewski, Fronda.pl: Wiceszef Komisji Europejskiej podczas debaty w Parlamencie Europejskim, komentując sytuację w Katalonii, stwierdził, że utrzymanie rządów prawa wymaga niekiedy proporcjonalnego użycia siły. Jak Pan zareagował na te słowa Timmermansa?
Ryszard Czarnecki, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego, europoseł PiS: Przede wszystkim – szerokim uśmiechem. To pokazuje absolutną polityczność decyzji Komisji Europejskiej i jej wiceprzewodniczącego, który wypowiadał się, rzecz jasna, w jej imieniu. Na tym przykładzie widzimy, że to nie reguły, zasady czy przepisy prawa leżą u podstaw decyzji Komisji Europejskiej. To są decyzje czysto polityczne.
Co ważne – być może po raz pierwszy w przeciągu ostatnich dwóch lat – zgadzam się z Fransem Timmermansem. Prawa trzeba bronić i państwo musi w takich sytuacjach reagować. Możemy dyskutować na temat tego, czy ta reakcja była adekwatna czy też nie, jednak nie to jest najważniejsze. Zarówno ja, w tym przypadku Frans Timmermans, jak i wielu rozsądnych ludzi przyznaje tu prawo Hiszpanii, jak i innym państwom członkowskim UE do reagowania, obrony porządku prawnego, a co najważniejsze – integralności terytorialnej.
Dla Polski Komisja Europejska tak łaskawa nie była.
Tak, mamy do czynienia z absolutną hipokryzją KE. Wydarzenia w Polsce były daleko mniej spektakularne od tych, które miały miejsce w Katalonii, a mimo to zachowywała się ona wówczas jak cerber. Komisja stosuje podwójne standardy – jedne w odniesieniu do Polski czy Węgier, a zupełnie inne jeśli chodzi o Hiszpanię. W związku z tym rzec można, że wystąpienie Timmermansa było dla Polski podwójnie korzystne.
To znaczy?
Po pierwsze – pokazało, że Komisja Europejska wcale nie jest strażnikiem zasad prawa czy reguł, które sama ustanawia, ale ciałem stricte politycznym. Pozwolę tu sobie na dygresję i przypomnę, że to właśnie zapowiadał przewodniczący Juncker, gdy podczas swojego wystąpienia w Strasburgu powiedział, że będzie to najbardziej polityczna Komisja Europejska w całej historii UE i EWG. Po drugie – wyszło na jaw to, o czym my mówiliśmy w Polsce od dawna. KE pokazała, że przykłada zupełnie inną miarę do Polski niż do innych krajów członkowskich.
Swoim przemówieniem Frans Timmermans przyznał pośrednio państwu polskiemu prawo do obrony porządku konstytucyjnego i prawa. Także przy użyciu na przykład sił policyjnych, do czego – mam nadzieję – nigdy nie dojdzie. Takie światło jednak wiceprzewodniczący KE zapalił wszystkim krajom wchodzącym w skład Unii Europejskiej.
To wystąpienie Timmermansa może sprawić, że KE zda sobie sprawę z tego, że potyka się o własne nogi i jednak zmieni swoje podejście do sytuacji w Polsce, czy też jednak do tej hipokryzji powinniśmy się przyzwyczaić?
Żyję na tym świecie nieco dłużej niż Pan i od kilkunastu lat mam do czynienia z instytucjami europejskimi, mam więc to przekonanie, że owa hipokryzja jest niestety nieodłączną cechą zachowań Brukseli. Podwójną miarę wobec Polski stosowano już za czasów rządu Jerzego Buzka, kiedy zostaliśmy przez Unię ukarani odebraniem środków. Z drugiej strony – takie przemówienie Timmermansa bardzo mocno osłabia w sensie merytorycznym, formalnym oraz moralnym potencjalne ataki Komisji na Polskę. Będzie można wtedy przypominać te wypowiedzi wiceprzewodniczącego KE.
Sądzi Pan, że Polska może wobec tego zyskać w Unii Europejskiej mocnego sojusznika - Hiszpanię?
Trudno mi się odnosić do rozmowy premier Szydło z premierem Hiszpanii Mariano Rajoyem bo nie byłem jej świadkiem, jednak w sposób oczywisty Hiszpania jest dzisiaj, mówiąc językiem karciarzy, „na musiku” i potrzebuje pomocy – także Polski. Sądzę więc, że polski rząd powinien z nią współpracować i oceniać sytuację bardzo chłodno. Nawet jeśli Polacy tradycyjnie sympatyzują z tymi, którzy walczą o własne państwo i nie lubią przemocy, to jednak zdrowy polityczny rozsądek i zimny racjonalizm polityczny nakazuje współpracę z Hiszpanią – mamy po prostu wspólne interesy. Pamiętajmy, że rosyjski diabeł macha ogonem także w kontekście separatyzmów w Europie – tak w kontekście Katalonii, jak i Górnego Śląska – widać to bardzo dobrze w rosyjskiej prasie. Tu wyraźnie czuć swąd rosyjskiej, diabelskiej siarki. Pod tym względem wspólny mianownik między Madrytem a Warszawą jest dość oczywisty. Możemy rzecz jasna apelować o rozwiązania pokojowe, nie negując jednakże prawa Hiszpanii do obrony integralności terytorialnej.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
*wywiad dla portlau "Fronda.pl" (05.10.2017)