Ministerstwo Edukacji Narodowej w ramach promocji nowej, lepszej, bo pisowskiej szkoły, w której będzie dużo informatyki, wyprodukowało propagandowy filmik. Jego przesłanie – przyznajmy, że w ładnej, grzecznej i bardzo familijnej formie – jest mniej więcej takie samo, jakie zaprezentował nam ostatnio w Parlamencie Europejskim Janusz Korwin-Mikke.
Oto mama biega po domu ze szmatką i odkurza meble a jej około dwunastoletni syn siedzi na kanapie i z laptopa włącza przeróżne domowe urządzenia. Mama zdziwiona (a nawet lekko przestraszona) pyta, co się dzieje, a jej syn odpowiada: – Mamo, spokojnie, zaprogramowałem ci inteligentne mieszkanie. Byś miała więcej czasu dla nas.
Ładne? Bardzo ładne. Tyle, że filmik powiela wszystkie stereotypu dotyczące płci. Ojciec – można się domyślać – zapewne w pracy, gdzie zarabia na rodzinę. Matka zajmuje się domem. Inteligentne dziecko, które w przeciwieństwie do swej mamy (mniej inteligentnej?) zna się na programowaniu, jest oczywiście chłopcem.
A przecież – co by szkodziło? – MEN mogło zrobić filmik, w którym to rodzeństwo: i chłopiec, i dziewczynka, przy pomocy swoich laptopów włączają ekspres do kawy lub pralkę, czym wprawiają w zdumienie swoich rodziców: tak mamę jak i tatę. Wtedy mielibyśmy właściwy z punktu widzenia domniemanego celu owego filmiku kontrapunkt: młodsze pokolenie (dzięki przeprogramowanej przez PiS szkole) lepiej zna możliwości, jakie daje informatyzacja, niż pokolenie rodziców.
Ale to nie przypadek, że filmik, jaki powstał, jest taki a nie inny. Bo jakby to miało być? Chłopiec i dziewczynka robią to samo? Mają takie same zdolności do obsługi komputera?. A ich rodzice – czy to mama czy tata – w równym stopniu tego nie potrafią i podobnie się dziwią, jakie to zdolne są ich dzieci? Zaraz koledzy z PiS by okrzyknęli, że taki filmik to promocja (a kysz!) gender. A to przecież grzech wielki i zaraza straszna.