„Hania Bufetowa” nie chciała podać takiej informacji więc ją pozwał, a Sąd przyznał mu rację. Jak donosi „Superak” – „Chodzi o sprawy stołecznego biura edukacji. Hanna Gronkiewicz-Waltz odmówiła radnemu PiS ujawnienia nazwisk i nazw firm, które w 2009 roku zarobiły na umowach - zleceniach z tą komórką urzędu” - pisze "Super Express".
Warszawski Sąd Okręgowy uznał, że prezydent nie ma prawa ukrywać tych danych. Przecież jeszcze obowiązuje ustawa o dostępie do informacji publicznej twierdzi dzielny radny.
Pytany przez dziennikarzy - Dlaczego uznał tę sprawę za tak ważną? Krajewski odpowiada –„Stwierdziłem, że kwoty, które ratusz przekazuje z tytułu podpisywanych umów - zleceń są ogromne. Tylko w 2009 roku biuro edukacji wystawiło 14 tys. umów dla ekspertów na łączną kwotę 31 mln zł. W tej sytuacji chcę wiedzieć, kto na nich tyle zarobił” – stwierdza zwycięzca sądowego starcia w Prezydent Miasta Stołecznego Warszawy.
Oczywiście klamka jeszcze nie zapadła, bo wyrok sądu nie jest prawomocny. Nie wiadomo również, czy Ratusz zdecyduje się na odwołanie. Sytuacja ta jednak pokazuje dobitnie po co były potrzebne PO zmiany w ustawie o dostępie do informacji publicznej. Ale Radny i tak będzie miał prawo do informacji w tej sprawie, bo prawo nie dział wstecz w Polsce.
Fiatowiec