Choć Wiktor Janukowycz wygrał wybory na Ukrainie, to jak słychać Julia Tymoszenko się nie podda i spróbuje powtórzyć historię z 2004 roku.
To się nie uda. Z dwóch powodów. Po pierwsze – Ukraina jest już inna. Nie jest gotowa stać dla Tymoszenko na ulicy, nie spać i protestować. Po drugie – inny jest Zachód. Nie zamierza tak, jak w 2004 roku ingerować w sytuację. Tym bardziej, że tym razem nie ma zastrzeżeń co do prawidłowości wyborów, a Janukowycz jest dla wspólnoty euroatlantyckiej normalnym partnerem.
Powtórki Majdanu nie będzie. Wprawdzie Tymoszenko podjęła zabiegi, aby tak się stało, ale Janukowycz też się do tego przygotowywał. Dla niego stawka jest bardzo wysoka. Nie pozwoli po raz drugi odebrać sobie stanowiska prezydenta, tym bardziej, że w sposób demokratyczny wygrał te wybory.
Przy nowym prezydencie relacje Ukrainy z Polską będą bardzo dobre. Janukowycz kiedy został premierem wybrał Polskę w 2003 roku na pierwszą swoją wizytę zagraniczną. Byłem gospodarzem jego pobytu i od tamtej pory datuje się moja znajomość z prezydentem Ukrainy. Stawiał Polskę za wzór przemian i wielokrotnie udzielał wywiadów polskim mediom. W jego wypowiedziach nie było żadnych akcentów wrogich wobec Polski. Nigdy nie pokazywał, że żywi do Polski jakieś urazy.
Janukowycz nie popierał ukraińskich morderców spod znaku Bandery, którzy na Wołyniu wymordowali 200 tys. Polaków. Natomiast przyjaciel prezydenta Kaczyńskiego Wiktor Juszczenko nadał Banderze tytuł bohatera Ukrainy. Lech Kaczyński dopiero pod wpływem protestów rodzin pomordowanych potępił ten fakt. Juszczenko miał opinie polityka antyrosyjskiego, a to w oczach polskiej władzy usprawiedliwia wszystko, także głupotę, nacjonalizm, ludobójstwo i bezczeszczenie pamięci pomordowanych.
Wyborcza klęska Juszczenki i uhonorowanie Bandery to symboliczny pogrzeb polityki wschodniej prezydenta Kaczyńskiego i pozostałych sterników naszej dyplomacji. Przegrana polityki zagranicznej opartej na niekompetencji, resentymentach, fobiach i złudzeniach. Nauczka politycznego myślenia, choć w odniesieniu do obecnych sterników polskiej polityki zagranicznej trudno uwierzyć, że skuteczna.
Sprawdzianem realizmu polskich władz będą szybkie gratulacje do prezydenta Janukowycza. Nie liczę na Lecha Kaczyńskiego, ale może premier Tusk dorósł do sytuacji.