Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Węgrzy przywykną, nikt nie zostanie zwolniony

Właśnie przeczytałem na jednym z mblogów informację o tym, że Węgry wprowadzają zakaz handlu w niedzielę. Wnioski, które wysnuwa autor są momentami niebywałe.

Węgrzy przywykną, nikt nie zostanie zwolniony
źródło: European People's Party Flickr CC by 2.0

Wpis o którym mówię znajduje się TU. Uporządkujmy temat. Sklepy mają być czynne od 6 do 22 i zamknięte w niedziele. Z zakazu wyłączone będą apteki, stacje benzynowe, placówki zlokalizowane na lotniskach, dworcach kolejowych i autobusowych oraz małe rodzinne firmy.

Jak czytamy we wpisie na mblogu, Victor Orban, węgierski wódz, twierdzi, że przepisy mają na celu „zapobiegać sytuacjom, że ktoś jest zmuszany do pracy w niedzielę”. No ktoś jednak będzie „zmuszany”. Nie wiem dlaczego mamy rozróżniać pracownika stacji benzynowej czy farmaceutę od kasjerki.

Czytamy również wypowiedzi Pana Zolana Kovacsa, rzecznika węgierskiego rządu, wg których „rząd próbuje dostosować lokalne przepisy do norm w niektórych innych krajach europejskich” oraz, że „Węgrzy przywykną do nowych zasad bardzo szybko”. Po pierwsze dostosowywanie się do cudzych norm samo w sobie nie jest żadnym argumentem. Jak podkreśla pan rzecznik, podobne zapisy obowiązują w „niektórych europejskich krajach”, a więc nie we wszystkich. To decyzja jest arbitralna i wyjaśnianie, że niektórzy tak robią, nie wyjaśnia niczego. Równie arbitralny wydaje się osąd, że „Węgrzy przywykną szybko”. Może przywykną, a może nie przywykną. To jest opinia Pana Kovacsa i gdybym był Węgrem, wolałbym nie słuchać od tego człowieka, z czym i w jakim tempie powinienem się oswajać.

We wpisie figuruje również takie stwierdzenie: „Związki zawodowe ( które od większej ilości pracowników mogą wyrwać więcej pieniędzy ale niezbyt dbają o nich samych), biadolą,  że krótsze godziny otwarcia spowodują zwolnienia części pracowników.” O ile zgadzam się co do faktu, ze związkowcy głównie dbają o własne interesy, to zgadzam się z ich oceną, że zwolnienia staną się faktem. Tu nie ma o czym dyskutować. To jest oczywiste. Mniej roboczogodzin, to mniej potrzebnych pracowników.

Autor na koniec swojego wywodu pisze, że w USA, w miejscu gdzie mieszka, podobne przepisy „obowiązują od zawsze i nikomu to nie szkodzi”. Po pierwsze nie „od zawsze” tylko odkąd szanowny autor tam mieszka, pewnie nawet trochę dłużej, ale na pewno nie od zawsze! Taki zamordyzm jest domeną USA od drugiej połowy XX wieku i zapewniam autora, że to nie tego typu regulacje sprawiły, że Stany Zjednoczone wyrosły na potęgę. Dziś USA przejadają kapitał zbudowany na wolności, m.in. w biznesie. Twierdzenie, że „nikomu te przepisy nie szkodzą” jest dość dęte. Mogę się mylić, nie jestem tam na miejscu, ale zawsze w takich sytuacjach pozostaje pytanie co widać, a czego nie widać. Autor, z racji tego, ze przepisy obowiązują „od zawsze”, nie miał możliwości porównania, jak wyglądałaby sytuacja gdyby nie obowiązywały. I na litość Boską- proszę zrozumieć, że jeżeli kraje na dorobku mają gonić bogate, to nie mogą robić tego, co bogate robią teraz, lecz to, co bogate robiły dorabiając się! Kiedy widzisz człowieka jadącego Rolls Royce’m i chcesz mieć to co on, nie zaczynasz od kupowania Rolls Royce’a, tylko od sprawdzenia jak on na to auto zarobił.

Nawet fragment o Jezusie przeganiającym kupców ze świątyni nie broni się w żaden sposób, bo nie znajdzie się w Biblii fragment mówiący o tym, że przeganiał ich z jakiegokolwiek innego miejsca. Jezusowi nie poszło o czas, ale o miejsce. Więc jeśli autor chce Ewangelię jako przykład dawać, powinien optować raczej za opcją zakazu handlowania przez kler odpustami, miejscami na cmentarzach, czy sakramentem chrztu dajmy na to.

Cały ten wpis o węgierskim wyzwoleniu od niedzielnych robót przymusowych jest dość  - przepraszam- durny. Sprowadza się do tego, że przywalimy w „Tesco, Auchan i Lidl”, a że przy okazji dokonamy spustoszeń w kieszeniach i tak już biednych obywateli… Cóż, nie dokonamy, bo jesteśmy świetni w zaklinaniu rzeczywistości. Węgrzy przywykną, nikt nie zostanie zwolniony. Węgrzy przywykną nikt nie zostanie zwolniony. Węgrzy przywykną, nikt…


Data:
Kategoria: Gospodarka
Komentarze 6 skomentuj »

Durny to jest Twój komentarz i nawet nie nadaje się do tego aby z nim polemizować.

Powalająca argumentacja, godna mistrza pióra.

I, jak Nathaniel,TEŻ uważam,że komentarz nie za dobry(nie używałbym jednak słów Nataniela)

Autor zachowuje się jak nadęty liberalny buc.

Nie wiem dlaczego.
"Nie wiem dlaczego" to zdecydowanie świetny argument który sam się broni.
Nie wiem dlaczego nie rozróżniać prac o różnej specyfice. Jedne muszą działać 24h/dobę przez 365 dni w roku, inne są szkodliwe, a inne są uzależnione od leniwych, ignoranckich klientów którzy wszystko muszą na ostatnią chwilę. W Chinach też jest taka wolność wyboru gdzie się pracuje, że hohoho.

No ktoś jednak będzie „zmuszany”
Używanie liberalnego terminu zawsze mnie rozwala.
Jak kiedyś chciałem kupić samochód to miałem możliwość kupna w każdym kolorze pod warunkiem, że był to kolor czarny. To się nazywa wolność wyboru :)

Jak na święta dałem dupy i polazłem do tesco na ostatni gwizdek. To oczywiście była zadyma. Bo pracownicy chcą iść do domu, ale armia kientów stoi. No i nagle TRZEBA zostać NIE MA WYJŚCIA.

Potęga niewidzialnej ręki rynku. Tyyyyyle wolności.

To jest oczywiste. Mniej roboczogodzin, to mniej potrzebnych pracowników.
Nie jest mniej oczywiste. Chciałbym zobaczyć wyniki badań. Jest argument w drugą stronę.
Osoby które nie kupią w święta, będą musiały kupić w tygodniu. Przez co wtedy będzie więcej pracy.

Taki zamordyzm jest domeną USA od drugiej połowy XX wieku i zapewniam autora
Kolejny przykład ignorancji autora. Proponuję poczytać o niewolnictwie w USA, o tym w jaki sposób ludzie imigrowali do USA, w jak zostawali uwaga... niewolnikami i jak odpracowywali swoje bilety do raju wolności :)
Proponuję poczytać o Roosevelcie (starym), cyrkach z monopolem państowym w wykonaniu Spoonera, zatargu Tesli z Edisonem, trudach Forda w otworzeniu fabryki i jej utrzymaniu. Cłach i wojnie seceyjnej, Hamiltonie i wielu, wielu innych "wolnościowych" brudach :) Ach no i o samym FEDzie i "panikach roku" bym zapomniał.

O oglądaniu Rolls Royce'ów też można wiele pisać. Zaczynając od tego czy ktoś na takiego zarobił siedząc na kasie w biedronce, czy Tesco. Albo przyszłych bankrutów (lewarujący) taki ma? Ile "gwiazdek" i celebrytów to dłużnicy i bankruci? And so on...
Rzeczywistość zdecydowanie taka różowa nie jest.

Jak jestem w Niemczech, to muszę przywyknąć, że w niedzielę i w inne ważne święta , nie zrobię zakupów. Jednak gdy wracam do kraju (zwykle w niedzielę), to aż nie umiem się odpowiednio głośno (czyli w Internecie) nacieszyć tym, że mogę zrobić podstawowe zakupy żywnościowe w tą niedzielę, w pobliskiej Biedronce, czy innej sieci .

Te sieci wycięły mi już wszystkie małe polskie sklepiki z chlebem masłem i kawałkiem jajka na choćby jeden posiłek po podróży. ...

Jak rozwiązać ten dylemat?

Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.