Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Mam w domu ketonal

Jakiś czas temu dentysta wyrywał mi ząb. Trudna sztuka. Namęczyliśmy się obaj straszliwie, a po godzinie zostałem z dziurą w dziąśle, rachunkiem na sto złotych, dwudniowym zwolnieniem lekarskim i receptą na ketonal.

Mam w domu ketonal
Z takim zębem to skaranie boskie. Boli przed wyrwaniem, boli w trakcie, boli też po. "Po" to raczej boli wspomnienie wizyty i samo dziąsło, a nie ząb, ale co mi z tego? Boli i tyle. Boli, to cierpię. Ale na cierpienie jest metoda – ketonal. Skorzystałem – nie będę narzekał, pomogło. Z opakowania trzydziestu sztuk zużyłem może dwie, może trzy tabletki. Potem przeczytałem ulotkę – powiało grozą, ale na wywołanie wymiotów już było za późno. Nic to – jakoś przeżyłem.

Po co ja to wszystko piszę?

Bo gdyby mi pan doktor nie przepisał ketonalu, co zresztą uczynił na moją wyraźną prośbę, to nie mógłbym pójść ot, tak do apteki i kupić choćby jedną pastylkę tego leku. Nawet jakbym rozdziawił gębę i rzężąc zapluł krwią sprzedawczynię, nie dostałbym nawet pół tabletki. Bo to na receptę. Tylko lekarz wie, kiedy można wziąć i po co. Wyłącznie fachowa wiedza medyczna jest w stanie ocenić mój poziom bólu (deklarowany przeze mnie!) i zapisać odpowiedni środek przeciwbólowy. Gdyby nie lekarz, to nie jestem pewien, czy w ogóle by mnie bolało.

Ząb już mnie nie boli (bo go nie ma), dziąsło też nie (bo się rana zagoiła). A ja mam w domu ketonal. Prawie całe opakowanie. Nielegalnie! Bo przecież już mnie nie boli – przyczyna zastosowania tego środka odpadła. Powinienem był wyrzucić do śmietnika. Nie! Stop! To też nielegalne. Powinienem był wrócić do apteki (na przykład tej, w której ów ketonal kupiłem) i wyrzucić opakowanie do specjalnie na to przeznaczonego pojemnika. Bo inaczej nie wiadomo, co by się stało. Taki ketonal mógłby dostać się do śmietnika, a tam mógłby zaatakować inne śmieci albo – kto wie? – może nawet śmieciarza albo sąsiada wyrzucającego odpadki.

A jednak nie wyrzuciłem. Mam w domu. Bo pomyślałem, że może jak co mnie kiedy zaboli, to sobie zaaplikuję. Albo poczęstuję gościa. Boli nóżka? To może dam ketonalek? I herbatkę do popicia. Albo mógłbym otruć psa sąsiadów. Tyle że psa nie mają. Ale gdyby kupili i byłby to wredny pies, co to wyje po nocach i szcza w windzie, to ketonal by się przydał. W końcu dosis sola – tylko dawka czyni truciznę. Choć otruć się można czymkolwiek, na przykład solą kuchenną (to akurat bardzo silna trucizna z uwagi na "trzymanie wody") albo gorzałą (też mocna substancja trująca) albo zwykłą aspiryną (może doprowadzić do skrajnego obniżenia ciśnienia krwi i zapaści). Ale gdzie im tam do ketonalu!? To prawdziwy farmakologiczny morderca. A jeszcze jak się przeterminuje, to ho ho! Największego siłacza położy.

I cały czas nie mogę zrozumieć, dlaczego rząd pozwala mi kupić trzydzieści tabletek substancji, która jest tak groźna, że może przepisać ją tylko lekarz, skoro potrzebuję zaledwie dwóch-trzech pastylek. Żeby to jeszcze na sztuki sprzedawali, jak kiedyś papierosy, to bym rozumiał. Też nie do końca, bo jeśli mi odbije i zjem wszystkie trzy tabletki na raz, to też może mnie spotkać nieszczęście. Skąd oni w tym rządzie wiedzą, że jestem na tyle mądry, żeby nie zjeść całego opakowania na raz, a zarazem jestem tak głupi, że nie mogę bez zgody władzy lekarskiej kupić dwóch tabletek? Więcej nawet – jako człowiek nowych czasów, czyli cierpiący na alergię wziewną na różnej maści pyłki, faszeruję się pigułami na katar. Dokładnie rzecz biorąc to lek przeciwhistaminowy, loratadinum. I tu też kłopot. Mogę kupić bez recepty opakowanie zawierające dziesięć sztuk, ale takiego po trzydzieści już nie. Skąd ten rząd wie, że nie przejdę się do trzech różnych aptek i w każdej nie kupię po jednym opakowaniu po dziesięć sztuk?

Zresztą, zostawmy pigularzy i ich piguły. Sto metrów od domu jest spożywczy, gdzie mogę kupić wódkę. Obok apteka, gdzie sprzedadzą mi strzykawkę i igłę. Jak wstrzyknę sobie całe pół litra, to nie ma szans – nie przeżyję. Dla pewności ściągnę jeszcze z baku pół litra benzyny i też sobie wstrzyknę. I kupię dziesięć opakowań aspiryny – razem sto sztuk. Aspirynę połknę, bo nie chce mi się jej rozpuszczać. Myślę, że to wystarczy. Nie ma co – w zasięgu stu metrów mam źródło zaopatrzenia w skuteczne trucizny. I aż dziw, że jeszcze żyję, prawda?

Tymczasem mój cudowny rząd uważa, że nie może pozwolić mi na kupno całej masy substancji chemicznych, które są dopuszczone do obrotu, ponieważ są to substancje… no, przecież nie szkodliwe, inaczej byłyby chyba zakazane. Cóż, są to substancje, które mogą powodować… hm, zmiany fizjologii? Wszystko zmienia fizjologię – proponuję zjeść plastik-burgera z pewnej sieci trash-foodowej, żeby się o tym przekonać. Co jest zatem takiego szczególnego w niektórych substancjach, że muszę mieć zgodę jakiejś władzy, aby te substancje zażywać? Przecież śmiertelną truciznę, jaką są papierosy, mogę kupić na rogu każdej ulicy. I nie dość, że od fajek można dostać raka, to można się też tak banalnie poparzyć.

Nie istnieje żaden racjonalny powód, dla którego dorosły człowiek nie mógłby kupić dowolnej substancji, w tym psychoaktywnej, a następnie zużyć jej, także w ilościach zagrażających życiu. Czy te dwadzieścia kilka tabletek ketonalu, jakie mi zostały, stało się mniej niebezpieczne tylko dlatego że zostały kupione "legalnie"? Rząd pozwala mi kupić ketonal, ale kiedy go kupię, przestaje się interesować, co z nim robię. Czy zatem rząd dba o mnie, czy przeciwnie – daje mi pozwolenie, abym się zabił albo co najmniej uszkodził? A w jednym i drugim przypadku – po co rząd to robi? Jaką niesamowitą wartość osiąga reglamentując niektóre substancje?

Dlaczego to takie ważne? Jak nietrudno odgadnąć, ten post nie jest o ketonalu. Ani o benzynie czy papierosach. Ten post jest o wolności. Jest o tym, że mimo iż w każdej chwili mam kilkanaście sposobności, aby uszkodzić lub zabić siebie albo kogoś innego, jednak tego nie robię. Nie dlatego że mi nie wolno (kto mi zabroni?), ale dlatego że nie chcę. Rząd jednak nie ufa mi i utrzymuje cały rozbudowany aparat administracji tylko po to, aby uchronić mnie przede mną samym. I po co? Chyba tylko po to, aby zdzierać ze mnie podatek służący utrzymaniu tego systemu ochrony. Błędne koło.

Chyba tylko dzięki temu mam w domu prawie całe opakowanie ketonalu. Za zgodą rządu stanowię zatem śmiertelne niebezpieczeństwo dla wszystkich wokoło. Trzeba to natychmiast powstrzymać! Tylko kogo aresztować? Mnie? Dentystę? Aptekarza?

stopsocjalizmowi.pl
Data:

Paweł Budrewicz

Stop Socjalizmowi - https://www.mpolska24.pl/blog/stop-socjalizmowi1

Gospodarka to ludzie. To ludzie tworzą dobrobyt, a nie rząd, giełda czy finansjera.

Komentarze 18 skomentuj »
Marcin Ściegienny 10 lat 9 miesięcy temu

Nie do końca się zgodzę :). Dla przykładu lek nieco mocniejszy - tramadol. Dostajesz na receptę - przyjmujesz. Pomaga bardziej lub mniej, ale nie masz zazwyczaj więcej niż jedno opakowanie. Owszem - możesz częstować kolegów jeśli chcesz - ale imprezy nie powtórzysz zbyt często (masz 30 tabletek ;) ) - Znów musisz iść do lekarza po receptę etc. - to zniechęci już na początku większość potencjalnych amatorów przewlekłego przyjmowania tramadolu :). Jasne - teoretycznie powinno być tak jak piszesz - dorosły człowiek powienien mieć swobodny dostęp do wszystkich substancji chemicznych... problem w tym, że często może zaszkodzić nie tylko sobie ( znam matki, które podawały niepotrzebnie mega dawki leków dzieciom - leki oczywiście OTC ).

Marcin Ściegienny 10 lat 9 miesięcy temu

PS: podaj 200 mg ketonalu starszemu człowiekowi z nadciśnieniem, albo niewydolnością serca ;) - na bank masz hospitalizację :)

Paweł Budrewicz 10 lat 9 miesięcy temu
+1

Tak, użyłem kiedyś tramalu (to samo, inna nazwa handlowa) - nie pamiętam powodu, chyba przy jakimś poważniejszym uszkodzeniu ciała. Bardzo silny lek przeciwbólowy - o ile wiem, to taki "jeden krok przed morfiną". Tylko co z tego?
Naprawdę uważasz, że tłumy ludzi rzuciłyby się do aptek kupować tramadol, gdyby był bez recepty? Po co?

Marcin Ściegienny 10 lat 9 miesięcy temu

Paweł Budrewicz rzucą się bo zobaczą w tv, że taki mocny "superfajny" lek, w sumie relatywnie bezpieczny - a wiadomo, że jak boli głowa, a szczególnie faceta to weźmie wszystko byle szybko pomogło :). Czytam sobie czasem z ciekawości przedwojenne pismo lekarskie - tam ordynowano wiele leków, których stosowanie dziś jeży włos na głowie ( no... może nie u mnie ; ) ) - generalnie była duża swoboda (opium, heroina etc. ) - czy wszystkim wyszło na dobre? Nie wiem :)

Czy wszystkim by wyszło na dobre? Ja wiem. Nie wszystkim. Debilom by nie wyszło na dobre, bo tramadol taki superfajny lek i rozwiązuje wszystki problemy łącznie z posiadaniem wątroby. Tylko po prostu nie mam zamiaru płacić podatku na powstrzymywanie debili od robienia sobie krzywdy (przy okazji ograniczając sobie dostęp do tramadoli różnej maści jak czasem okażą się potrzebne).

Marcin Ściegienny
Skąd ta stuprocentowa pewność, że się rzucą? Zazdroszczę i gratuluję dobrego samopoczucia.
Co do meritum: niech się rzucą - ich wybór. Ludzie rzucają się też pod pociągi - i co? zakazać kolei żelaznej?
Jeszcze w XXw. lekarze zalecali papierosy jako "odkażacz" dróg oddechowych. Takiemu lekarzowi też byś teraz zaufał czy bardziej własnemu rozsądkowi?

Julia Chrapińska 10 lat 9 miesięcy temu

Wolność nie ma tu nic do rzeczy, absurdalna wypowiedź ze źle dobraną metaforą.

Julia Chrapińska 10 lat 9 miesięcy temu

O czym tu rozprawiać: o braku odpowiedzialności i szacunku dla własnego zdrowia/życia? w jaki sposób zatruć swój organizm? co ma do tego ilość tabletek w opakowaniu i recepta? Gdzie szacunek dla wiedzy lekarskiej ....Po to są te procedury by zapobiec nadużywaniu, a proszę mi wierzyć możemy zauważyć ten mechanizm na lekach bez recepty /tzn.uzależnienia/. Skóra cierpnie co by było gdyby pewnych obostrzeń nie wprowadzono. Wolność do prawa czy żyć albo lepiej czym się zabić masz zawsze.
Rozważania w tym tonie trochę mnie martwią, zastanawiam się czy nie potrzeba komuś pomocy terapeuty.

Na pewno przeczytałaś ten artykuł uważnie?

Paweł Budrewicz 10 lat 9 miesięcy temu
+1

@Julia Chrapińska
Tak nieśmiało wtrącę, że dorosły człowiek chyba nie wymaga kontroli - nie tylko jeśli chodzi o lekarstwa, ale też o używanie nożyczek, młotka, wiertarki czy miksera. A jeśli wymaga kontroli, to raczej nie jest dorosły.
Hm, a wydawało mi się, że przekaz był całkiem prosty...

Marcin Ściegienny 10 lat 9 miesięcy temu

Paweł Budrewicz Tylko jest mała różnica - każdy dorosły człowiek wie jak działają nożyczki czy młotek - wie jak je użyć i wie co się stanie jak uderzy młotkiem w palec. Z lekami ( ale nie tylko) już tak różowo nie jest. Jest bardzo wiele interakcji, działan niepożądanych etc., nie znam lekarza, który by je wszystkie znał a co dopiero laik... Pewna kontrola musi być IMHO. I to nie na zasadzie, że Państwo wie lepiej co mi zrobi dobrze, tylko że muszę udać się do kogoś kto mi pomoże bezpiecznie zastosować dany lek.

Marcin Ściegienny Skoro lekarze nie znają wszystkich interakcji, to dlaczego wolisz zaufać lekarzowi, a nie sobie?
Czy lekarz, przepisując Ci jakąś pigułę, na pewno na 100% zna stan Twojego zdrowia i może wykluczyć owe "interakcje"?
I jeśli nie wiesz, jak działa jakiś lek, to po prostu pójdź do lekarza i się zapytaj. Albo kup na własną odpowiedzialność. W czym tu problem?
Skąd wiesz, że nie można wziąć 100 tabletek aspiryny? Lekarz Ci powiedział? A co wzbrania Cię przed przyjęciem takiej dawki?

Julia Chrapińska 10 lat 9 miesięcy temu

Panie Pawle jednak ubrał Pan to w takie słowa i przykłady, że się z Panem nie zgadzam. A chyba mam prawo do własnego zdania ;-) Jako dorosły człowiek uważam, że to pachnie anarchią. pzdr

Alojzy Szymański 10 lat 9 miesięcy temu

Marcin Ściegienny - MUSZĘ SIĘ UDAĆ..!? Wolałbym chcieć i sam o tym decydować. To jest wolność

Dobrze piszesz, rząd robi z nas idiotów. Jak się ktoś chce truć albo zabić to zrobi to bez pomocy lekarza i ketonalu, selekcja naturalna. Niestety coraz częściej przeciętny obywatel jest traktowany jak małe dziecko - "nie dotykaj, bo się skaleczysz!". Każdy dorosły człowiek jest świadom tego co robi, a jak niszczy swoje życie to robi to na własne życzenie.

"Współczesne państwo jest pedagogiem, który nigdy nie wystawia świadectwa dojrzałości swoim uczniom." Gomez Davila

Myślę, że problemem nie jest tylko "dbający o nas" rząd. Drugą stroną medalu jest “mądrość ludowa”, która jest tego rodzaju, że każdy zapytany okazuje się być zwolennikiem powszechnego zniewolenia w imię dbałości o innych. Dostęp do broni? – “panie, oni nas powystrzelajo…!” Jazda samochodem? – “panie, one nas pozabijajo…!” Przymusowa składka emerytalna? – “panie, oni so za głupie…” itd., itp. Nieszczęście, że te “ludowe mądrości”, paradokalnie równie albo nawet bardziej często, wypowiadają ludzie wykształceni, ze smakiem ubrani, posługujący się nienaganną polszczyzną. Z tytułami naukowymi, uzbrojeni w wyniki badań (koniecznie amerykańskich) naukowców i ze swadą cytujący myślicieli. Dla nich wolność jest tylko przyzwoleniem na mówienie dowolnie szkodliwych bzdur. Niebezpiecznych ograniczeń wolności dopatrują się w tradycyjnym wychowaniu. A dorośli i odpowiedzialni za swe wybory ludzie wydają im się zagrożeniem. Spod zewnętrznego poleru wyziera ciasnota myślenia i brak zasad Po dwóch tysiącleciach chrześcijaństwa (które zmęczone odchodzi?) wciąż jeszcze nie możemy dostrzec w innych wolnej Osoby?

Alojzy Szymański 10 lat 9 miesięcy temu

wzorem NKWD i Gestapo aresztować wszystkich

Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.