Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Co chcecie wiedzieć o kredytach pseudofrankowych, ale nie wiecie, jak zapytać?

W ostatnich tygodniach lobby bankowe wytacza coraz większe działa, podpiera się coraz większymi autorytetami oraz sponsoruje coraz więcej artykułów, w których próbuje przekonać, że uczciwość i stosowanie prawa doprowadzi do katastrofy ekonomicznej i cofnięcia się naszej gospodarki do epoki średniowiecza, a tak w ogóle to kredyty frankowe są lepiej spłacane niż złotówkowe, więc w czym problem.

Co chcecie wiedzieć o kredytach pseudofrankowych, ale nie wiecie, jak zapytać?
źródło: www.flickr.com

Ile kosztować będzie orzeczenie TSUE?

Wokół spodziewanego wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej narosło wiele mitów i legend, a do przestrzeni publicznej trafiło szereg hiobowych wieści kolportowanych przez banki za pośrednictwem Związku Banków Polskich.

Robiącą największe wrażenie i najbardziej pobudzającą wyobraźnię jest rzucana przez media kwota 60 miliardów złotych straty, jaką rzekomo poniesie sektor bankowy po wyroku TSUE. Kwota ta jest wyssana spod małego palca lewej nogi i wielokrotnie przewyższa nawet optymistyczne założenia frankowiczów.

Symptomatyczne jest to, że eksperci od bankowości i finansów nie potrafią zastosować podstawowych działań arytmetycznych do prawidłowego określenia rzeczywistych korzyści dla gospodarki związanych z przywróceniem równowagi między bankami a kredytobiorcami. Może jednak rezygnacja z obowiązkowej matematyki na maturze, to był duży błąd…?

Znamienne jest, że wyrok TSUE prawdopodobnie przełoży się bezpośrednio wyłącznie na kredyty indeksowane do franka szwajcarskiego. Kredyty stricte walutowe będą poza strefą oddziaływania orzeczenia, natomiast na kredyty denominowane orzeczenie TSUE będzie mieć niewielkie oddziaływanie, głównie w zakresie oceny możliwości unieważniania umowy.

Przyjmując powyższe założenie, kalkulacja jest dziecinie prosta. Zgodnie z oficjalnymi danymi, jakimi posługuje się sektor bankowy, łączna wartość kredytów powiązanych z frankiem szwajcarskim wynosi 102,8 mld złotych, z czego 43% stanowią kredyty indeksowane do franka szwajcarskiego, co stanowi 44 mld złotych. Statystyczny frankowicz ma około 20% nadpłaty aktualnej kwoty kredytu oraz drugie tyle przeszacowania wartości kredytu. Stąd koszt zwrotu nadpłaty wynosi 8,8 mld złotych, czyli połowę rocznego zysku sektora bankowego oraz drugie tyle do rozłożenia w czasie w okresie pozostałym do zakończenia umowy kredytu.

Nie ulega wątpliwości, że orzeczenie TSUE w najgorszym scenariuszu może kosztować banki roczny zysk netto sektora, czyli w przełożeniu na nasze: premie kadry zarządzającej za jeden rok. 

Oczywiście są oczekiwania, że orzeczenie TSUE wywrze bezpośredni skutek również i na umowy o kredyt denominowany, aczkolwiek sankcją dla banków będzie nie odfrankowanie, a unieważnienie umowy i to, w mojej ocenie, nie dotyczy wszystkich umów. W większości przypadków pokrzywdzonym konsumentom pozostanie jedynie domagać się zwrotu spreadu naliczonego/pobranego przy wypłacie kwoty kredytu.

O co chodzi w sprawie?

Lobby bankowe nieustannie kreuje narrację, że w sporach konsumentów zwanych frankowiczami osią sporu jest fakt wzrostu kursu franka szwajcarskiego. Jest to jawne zakłamywanie rzeczywistości i celowe wprowadzanie w błąd opinii publicznej, którą nastawia się przeciwko frankowiczom.

Wyjaśniając najprościej jak się da: w sprawach frankowiczów nie chodzi o to, że kurs franka poszedł w górę albo w dół, ale o to, że kurs ten był ustalany jednostronnie, wyłącznie według widzimisię banków przez banki. Co więcej, kurs ten odbiegał nawet do 10% od kursu Narodowego Banku Polskiego. Banki, wprowadzając w umowach zapisy dotyczące dowolnego ustalania kursu waluty, żerowały na niewiedzy oraz nieświadomości swoich klientów. Do czasu, kiedy kurs waluty utrzymywał się na relatywnie stabilnym poziomie niczego nieświadomi kredytobiorcy płacili zawyżone raty. Oczywiście przy racie tysiąca złotych, oszustwo banku na kursie nawet przy spreadzie 10% daje co najwyżej kilkadziesiąt złotych różnicy. Ale jeżeli weźmiemy pod uwagę, że umów frankowych było przeszło pół miliona i na każdej z nich niech bank skubnie klienta tylko na 50 złotych miesięcznie, to da sumę 25 mln złotych miesięcznie, rocznie zaś 300 milionów – mało? Dla uproszczenia przyjmijmy, że wszystkie umowy są zawarte na 25 lat – co daje łącznie kwotę 7,5 miliarda złotych – a to tylko czubek góry lodowej. Dla porównania afera Amber Gold to nieco ponad 0,5 miliarda, a GetBack 2,5 miliarda, przy bankach to była amatorka.

Kolejna kwestia uznana przez TSUE oraz Sąd Najwyższy za niedozwolone postanowienia umowne dotyczy formy oraz sposobu indeksacji. W praktyce wyglądało to tak, że bank udzielał kredytu w złotych polskich w kwocie X złotych, następnie, ustalając arbitralnie kurs wymiany, de facto ustalał wysokość zadłużenia na Y franków, która na debecie klienta widniała jako Z złotych stanowiąca sumę wypłaconej kwoty X i ustalonego przez bank spread’u. Konsekwencją powyższego jest to, że to bank arbitralnie decydował o wysokości kwoty kredytu udzielonego (która nijak się ma do wypłaconej klientowi kwoty), ale również o wysokości kredytu spłaconego poprzez dowolne określanie kursu przeliczeniowego ze złotych polskich na złote polskie przy pośrednim dwukrotnym przeliczeniu na franki szwajcarskie. I tu dochodzimy do drugiego poziomu przekrętu banków opartego na sposobie indeksacji kredytu. Bank, udzielając kredytu w złotych polskich, przeliczył go według sobie tylko znanego oraz całkowicie oderwanego od realiów rynkowych kursu kupna waluty. Co więcej, w większości umów dawał sobie kilka dni na wypłatę kredytu i dobranie korzystnego dla banku kursu. Zaś spłaty kredytu bank dokonywał samodzielnie bez udziału klienta z prowadzonego dla niego rachunku bankowego (w większości umów zwanego technicznym), również w złotych polskich, według kursu sprzedaży waluty ustalonego również jednostronnie przez bank, w oderwaniu od realiów bankowych. W świetle powyższego dochodzi do sytuacji, w której bank w ciągu jednego dnia jest w stanie wygenerować na kredycie czysty zysk w wysokości nawet 10% przy zerowych kosztach. Wracając do naszych liczb i przyjmując w zaokrągleniu, że banki wypłaciły kredyty frankowe w kwocie 100 miliardów złotych, po zastosowaniu mechanizmu indeksacji lub denominacji w ciągu jednej sekundy skubnęły klientów nawet o 10% wartości kredytu czyli, przy dzisiejszym stanie zadłużenia frankowiczów, o 10 miliardów złotych. Stan ten powodował, że już w dniu wzięcia kredytu, mimo niezmienności kursu franka, zobowiązanie kredytobiorcy znacząco wzrastało i od tej wyższej kwoty były naliczane odsetki. 

Takie uprzywilejowanie banku nie znajdowało ani nie znajduje żadnego uzasadnionego usprawiedliwienia, ani podstawy. Banki wykorzystując niewiedzę oraz nieznajomość przez klientów rynku walutowego, wprowadziły opisane wyżej zapisy do wzorca umowy, który nie podlegał negocjacjom stron i został a priori narzucony klientom. 

Stosowany przez banki mechanizm indeksacji oparty na jednostronnym ustalaniu przez bank kursów waluty, pozostawiający bankowi swobodę, jest rażącym przykładem manipulacji oraz geszefciarstwa banków na konsumentach. Zapisy w umowach były tak sformułowane przez banki, że dla zwykłego, a nawet dla ponad przeciętnie świadomego konsumenta, wydawały się uczciwe i jasne, podczas gdy faktycznie stanowiły wytrych do generowania dodatkowego, ukrytego wynagrodzenie banku, które nie jest powiązane ani pośrednio, ani bezpośrednio z jakąkolwiek usługą lub działaniem banku na rzecz klienta-konsumenta. 

Gdzie były/są franki?

Banki bronią się, mówiąc, że musiały kupować franki, żeby móc je dalej pożyczać. Tylko, że franków tych nie widać. Nie widział ich Szwajcarski Bank Narodowy, który z rozbrajającą szczerością stwierdził, że kredyty indeksowane/denominowane udzielone w Polsce, nie były refinansowane przez szwajcarski sektor finansowy, przynajmniej w zakresie transakcji bilansowych – z bankowego na nasze – ŻĄDNYCH FRANKÓW NIE BYŁO

Nie widać ich również w bilansach banków, które nagminnie udzielały kredytów frankowych. Co ciekawe, niektóre banki maskują braki we frankach zobowiązaniami pozabilansowymi, które nie są niczym innym jak nic niewartymi oświadczeniami złożonymi swoim spółkom matkom lub córkom, że mam franki i już nie drąż tematu. Co ciekawe, każdy z tych banków ma znaczącą nadwyżkę bilansową w złotówkach, która praktycznie równoważy braki we frankach. Jaki dziwny zbieg okoliczności!

Dlaczego kurs sprawiedliwy/średni NBP/czy inny to nie jest rozwiązanie?

W przestrzeni publicznej pojawiają się głosy banków, żeby jak już coś robić, to przeliczyć kredyt po kursie średnim NBP lub kursie „sprawiedliwym”. Generalnie takie rozwiązanie, w pierwszej kolejności jest niezgodne z prawem unijnym, ale istotniejsze jest to, że jest tak samo prawe i sprawiedliwe jak wyrażenie zgody na zapłatę 15 tysięcy złotych za 23 nieuzasadnione loty o statusie head prywatnym odrzutowcem na trasie Warszawa-Rzeszów. Gdyby konsument wziął i celowo nie spłacił pożyczki z banku w kwocie 500,01 złotych poszedłby do więzienia na 5 lat, natomiast jak bank oskubał milion konsumentów na co najmniej 17,5 miliarda złotych, to wystarczy jak przestanie dalej to robić i będzie gites.

Polska to bardzo niezależny i suwerenny kraj, w którym:

  1. ambasadorowie obcych krajów żądają od rządu upomnienia sądów, żeby przestały orzekać na niekorzyść ich banków i niewprowadzania systemowego rozwiązania problemu kredytów frankowych.
  2. ambasador zamorskiego kraju robi korektę listy leków refundowanych i Ministerstwo Zdrowia taką korektę wprowadza poza trybem. 
  3. Wiceprezydent obcego kraju decyduje o systemie podatkowym.
  4. Ministerstwo Sprawiedliwości działa jak zorganizowana szajka trolli. 
  5. prokuratura chroni zbrodniarzy i oszustów, a szykanuje uczciwych i rzetelnych. 
  6. Wreszcie premier kraju godzi się na pisanie ustaw przez lobbystów bankowych, poza trybem, potajemnie i wbrew obowiązującym regulacjom.

W tym kontekście zastanawiam się, czy Jacek Piekara w „Przenajświętszej Rzeczpospolitej”, nie przerysował Polski 2019 lat po Chrystusie…, ale co ja tam wiem.

Data:
Kategoria: Gospodarka
Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.