Prezydent Turcji nie chce wycofywać swoich wojsk z Iraku
Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan skrytykował wczoraj (11 października) irackiego premiera Haidara Al-Abadiego. Konflikt pomiędzy państwami dotyczy obecności wojska tureckiego w rejonie Bashiqa na północy Iraku.
- Nie jesteś moim odpowiednikiem i nie jesteś na moim poziomie. Sposób, w jaki krzyczysz w Iraku nie ma zupełnie znaczenia. Powinieneś się nauczyć, że zrobimy to, co chcemy zrobić - zwrócił się bezpośrednio do Al-Abadiego Erdogan. - Irak miał konkretne żądania wobec nas w temacie Bashiqa, a teraz nakazuje nam się wycofać. Turecka armia nie straciła prestiżu do tego stopnia, żeby przyjmować od was rozkazy - kontynuował prezydent. Ankara twierdzi, że Bagdad był w pełni poinformowany o obecności wojsk w w miejscowości Bashiqa, leżącej nieopodal Mosulu. Jednak według doniesień, w grudniu 2015 roku Turcja wysłała czołgi i setki swoich żołnierzy do Iraku, bez zgody zainteresowanych.
Al-Abadi stwierdził, że Ankara dąży do "kłopotów" poprzez pozostawienie swoich wojsk w Iraku. Premier doradził opuszczenie Bashiqa przez siły tureckie.
Polska Agencja Informacyjna Interpress
"Król jest nagi" :)
Traktaty, porozumienia, dyplomacja, polityka, czyli to co działało przez ostanie kilkadziesiąt lat w większości "cywilizowanych" rejonów świata okazuje się jedynie ułudą. Jesteśmy już w nowym okresie historii, w którym rację ma ten kto ma silną armię...
Niemcy w tym roku zaczęły budować armię - znaczące zmiany w budżecie (kilkukrotny wzrost wydatków na "obronność").
Rosja zbroi się od kilku lat, dzięki czemu rozpycha się w regionie i nikt jej nie może podskoczyć. W tym tygodniu podobno wszyscy urzędnicy państwowi wyższego szczebla dostali informację, żeby ściągnąć rodzinę z zagranicy do Rosji. Ćwiczyli też całym narodem zachowanie w przypadku ataku atomowego. Szykuje się większa jatka, miejmy nadzieję, ze Polska jak zwykle nie pójdzie na pierwsze danie...