Szef gabinetu premiera
Rzeczywiście na szczycie w Atenach, gdzie podpisywano Traktat Akcesyjny byliśmy razem. Parę tygodni przed tą historyczną datą otrzymałem pismo od prezydenta, z którego wynikało, że Kwaśniewski zamierza nie tylko przewodniczyć polskiej delegacji na tą uroczystość, ale i podpisać Traktat. Sytuacja była niezwykła. Prezydent upominał się o rolę, do której nie miał prawa. Zgodnie z konstytucją traktaty negocjowane przez rząd podpisuje premier, a nie prezydent, ale w tym przypadku szło o podpis, który przejdzie do historii. W twardej rozmowie postawiłem sprawę jasno: Szefem delegacji rządowej na tę uroczystość może być tylko premier i to ja wraz z ministrem Cimoszewiczem podpiszę traktat. Po wielu chłodach i dąsach prezydent przyjął moje stanowisko. W rezultacie ja przewodniczyłem delegacji rządowej i złożyłem podpis pod epokowym dokumentem. Prezydent stał na czele delegacji państwowej i wygłosił przemówienie.
Powtórzę, co już wcześniej pisałem. Panie premierze Tusk! Niezależnie od postawy prezydenta Kaczyńskiego, proszę przewodniczyć polskiej delegacji na szczyty unijne. Te spotkania to sprawa rządów, a nie prezydentów. Jeśli prezydent chce jechać to nikt mu tego nie zabroni, ale to Pan jest tam „pierwszym”.