Nosił wilk razy kilka…
W Bartoszycach ze swoją posadą pożegnała się dotychczasowa szefowa skarbówki. To głośny finał sprawy dotyczącej prowokacji urzędniczek, które chciały ukarać mechanika za niewystawienie paragonu.
Jak informuje dziennik „Fakt” - Dyrektor Krajowej Administracji Skarbowej zdecydował o odwołaniu Małgorzaty Sipko z funkcji naczelnika Urzędu Skarbowego w Bartoszycach. Wszystko za to, że po wymyślonej intrydze upierała się przy swoim.
Zaczęło się od tego, że dwie pracownice Urzędu Skarbowego z Bartoszyc przyjechały samochodem do warsztatu. Pojazd miał uszkodzone dwie żarówki. Pracownik pomimo późnej pory zgodził się pomóc kobietom. Z tej pomocy niewiele dobrego go spotkało. Po tym jak urzędniczki zapytały o należność rzucił: „da pani jakieś 10 zł”. Dodać trzeba, że żarówki były prywatne, a kasa już zamknięta. Mimo to, za brak paragonu panie podziękowały mu mandatem w wysokości 500 zł.
Chyba nikogo nie dziwi, że mechanik odmówił jego przyjęcia kary… Po tym jak sprawę skierowano na drogę prawną, sąd pierwszej instancji uznał pracownika winnym, ale odstąpił od wymierzenia kary. Naczelniczka Urzędu Skarbowego apelowała ponownie i wniosła o grzywnę w wysokości 600 złotych. Wskazała, że jej zdaniem działanie pracownika nie może być określony jako bezinteresowne, a był to „czyn o znacznym stopniu społecznej szkodliwości”, który naraża Skarb Państwa na uszczuplenia podatkowe.
Przed sądem jedna z urzędniczek przyznała, że działanie było prowokacją, a żarówkę usunęła sama. Sąd Okręgowy podtrzymał poprzednie orzeczenia. Wyrok jest prawomocny, a naczelniczka posprzątała swoje biurko.
źródło:www.money.pl