Witnica: Obiecanki cacanki
Sześć rodzin z Kamienia Wielkiego (gm. Witnica) straciło dach nad głową w wyniku pożaru jaki miał miejsce pod koniec stycznia. Gmina pomogła, ale nie tak jakby wszyscy tego oczekiwali.
Pożar wybuchł na poddaszu domu wielorodzinnego w Kamieniu Wielkim. Prawdopodobną przyczyną była wadliwa instalacja elektryczna. Sześć rodzin z dnia na dzień zostało bez dachu nad głową. Oprócz oczywistych trudności związanych z próbą odbudowania strawionego przez ogień dobytku, rodzinom towarzyszy rozczarowanie działaniami pomocowymi burmistrza gminy, Dariusza Jaworskiego. – Bardzo ciężko się z nim dogadać, robi z nami co chce, twierdzi, że nam napomagał, bo dał nam 48 tys. zł, a tak naprawdę nie jest w stanie powiedzieć, czy to pieniądze pochodzące z gminnych środków, czy od wojewody, czy skąd to jest. Cały czas obiecywał od początku, że nam pozyska 90 tys. zł. i to samo mówi na sesji. Miał minąć miesiąc czasu i mieliśmy wrócić do mieszkań – mówi Ewa Małecka, którą tragedia dotknęła osobiście.
Rodziny od razu po pożarze zostały zakwaterowane w hotelach na terenie gminy. - Koszty codziennego pobytu, a także wyżywienia, gdyż w hotelu nie ma możliwości zrobienia sobie posiłków, do dnia 13 marca pokrywała gmina – mówi Urszula Wośkowiak, z-ca Kierownika Wydziału Inwestycji w Urzędzie Gminy Witnica. Później rodzinom zaproponowano najem lokali zastępczych. Ich jakość pozostawiała jednak wiele do życzenia. – Zaproponowano nam mieszkanie socjalne, na 60 m2 –kuchnia z łazienką miały zamieszkać trzy rodziny. W trudnych warunkach – bez umeblowania, bez niczego, tylko instalacja gazowa wstawiona na nowo, a kuchnia z łazienką przedzielona „szmatą” – mówi Ewa Małecka, która nie przyjęła propozycji gminy. Wraz z dziećmi znalazła schronienie u rodziny.
Gmina nie ma sobie w tej sprawie nic do zarzucenia. - Podczas rozmów z rodzinami nie padły żadne konkretne ustne deklaracje przekazania pomocy finansowej w określonej wysokości. Pogorzelcy zostali jedynie poinformowani o kwocie widniejącej we wniosku – argumentuje Urszula Wośkowiak. Do rodzin trafiło łącznie 48 tys. zł. bezzwrotnej pomocy finansowej. – To maksymalna pomoc gotówkowa, jakiej gmina mogła bezpośrednio udzielić – dodaje.
Obecnie zbierane są środki na odbudowę zniszczonych mieszkań. Pieniędzy wciąż jest za mało. – Te mieszkania niszczeją, wszystko było źle zabezpieczone, było jedno mieszkanie do generalnego remontu, teraz są wszystkie na górze. Wszystko się zalało, strażacy nie byli dobrze przygotowani, folia kupiona była za nasze pieniądze, gwoździe, deski – spadł śnieg, lało się do środka – mówi Ewa Małecka.
Trudno przewidzieć kiedy pogorzelcy wrócą do mieszkań. Te prędzej czy później zostaną odbudowane, na zawiedzione nadzieje trudno jednak będzie znaleźć panaceum.