Wolność w sieci dobiega końca
Jeśli dyrektywa zaproponowana przez Komisję Europejską wejdzie w życie, grozi nam cenzura treści w sieci i monitoring wrzucanych do sieci materiałów.
"Obowiązek automatycznego filtrowania treści poprzez dedykowane oprogramowanie (art. 13 projektu dyrektywy) byłby nałożony na pośredników internetowych, czyli serwisy takie jak YouTube, Facebook czy Flickr" - informuje Fundacja Panoptykon. Komisja Europejska chce, żeby każdy materiał wrzucany do sieci był analizowany przez algorytmy, które miałyby wychwycić, czy nie doszło do złamania praw autorskich. Jeżeli algorytm uzna, że naruszono prawa autorskie, to nie opublikuje wrzuconej treści.
Fundacja Panoptykon podaje przykład nagranego wykładu, który później został opublikowany w serwisie YouTube. Wystarczy, że w filmie wykorzystany będzie fragment utworu znanego artysty, by YouTube zdjął taki materiał. Teraz przepisy o dozwolonym użytku pozwalają wykorzystywać cudze utwory w celach edukacyjnych, ale algorytmy nie znają kontekstu: "widzą" jedynie wykorzystany utwór, więc automatycznie blokują materiał, który w myśl nowych przepisów złamałby prawo autorskie.
Podobnie stałoby się z np. recenzjami czy tekstami, w których wykorzystany byłby cytat z innej publikacji, ale również zdjąciami czy też memami. Według Fundacji Panoptykon, pomysł Komisji Europejskiej doprowadziłby do "ciągłego monitoringu i nadzoru nad informacjami oraz cenzury treści w sieci". Obecnie projekt dyrektywy zaproponowany przez Komisję Europejską we wrześniu 2016 r. jest przedmiotem debaty w Parlamencie Europejskim. Na koniec marca planowane jest głosowanie w Komisji JURI, która odpowiada za ten dokument.
Fundacja zachęca zarówno do kontaktu z polskimi eurodeputowanymi, którzy zasiadają w komisji, jak i do nagłośniania problemu w portalach społecznościowych. Na Facebooku powstało specjalne wydarzenie: "NIE dla filtrowania internetu!". Decyzja Komisji Prawnej Parlamentu Europejskiego w sprawie filtrowania ma zapaść już 26 lub 27 marca.
źródło: wp.pl