Ofiary postępu cywilizacyjnego
Czy patyk i dołek z deszczówką wyciągną dzieci na podwórko? W Warszawie chcą budować naturalne place zabaw. Temat kilka lat temu podjął już warszawski magistrat. Teraz pomysł wrócił za sprawą stowarzyszenia Wola Mieszkańców. Inicjatywie sprzeciwia się jednak burmistrz Woli, który twierdzi, że takie place nie spełnią norm Sanepidu.
Kiedyś podwórko uczyło współpracy i kreatywności. Dzieciństwo mijało w bazie przy trzepaku, a podwórkowym szlagierem była gra w klasy, podchody, berka, hula-hop, czy najzwyklejszą gumę z pasmanterii. Zdarte kolana i umorusane błotem buzie były wyznacznikiem dobrej zabawy, a słupki z kamieni i kawałek trawnika wszystkim co niezbędne dla futbolowego widowiska. Podwórko dawało radość, przyjaźnie i rozwój. Obecnie panuje pogląd o wszechobecnym zagrożeniu, a na ścianach bloków bardzo chętnie wiesza się tabliczki z osiedlowym zakazem gry w piłkę ograniczając wszelką swobodę.
Dziś tylko na starych osiedlach pozostały resztki trzepaków przy których wychował się niejeden trzydziestolatek. Kolorowe koniki na nowoczesnych placach zabaw wydają się smutniejsze, niż zamykane przed laty motyle w słoiku po babcinych ogórkach. Nowoczesne miejsca rekreacji straszą pustkami, podczas gdy współczesne dzieciństwo toczy się za zamkniętymi drzwiami przed ekranami komputerów z paczką chipsów w jednej ręce i padem w drugiej. Bo dziś karą jest wyjście na dwór - spowodowane zbytnią nadopiekuńczością rodziców i kuratelą instytucji.
Stowarzyszenie Wola Mieszkańców chce budować naturalne place zabaw. - Burmistrz Krzysztof Strzałkowski sprzeciwił się jednak temu pomysłowi. Jak twierdzi nie spełniałby one norm Sanepidu - zwłaszcza, jeśli miałyby służyć pobliskiemu przedszkolu. Tymczasem dzieci uwielbiają takie place i mają lepsze bodźce do rozwoju. Same place są bardziej ekologiczne, zaś przy ich tworzeniu udział biorą społeczności lokalne – czytamy na facebookowym profilu aktywistów z Woli.
Cokolwiek by nie mówić, chyba każdy rodzić się zgodzi, że dla malucha nie ma lepszej zabawki jak patyk, dwa dołki i odrobina błota. Atrakcyjny piasek i woda, szałas z gałęzi i skakanie z kamienia na kamień. Naturalne place zabaw to w Polsce innowacja wpisująca się w światową modę na eko. W dodatku nie wymagająca dużych nakładów finansowych, bo wykorzystująca naturalne ukształtowanie terenu i materiały pochodzące wyłącznie ze środowiska naturalnego, co więcej pozwalająca spełniać funkcję kontaktu dziecka z przyrodą.
Tylko czy pomysł stworzenia miejsca powrotu do tradycyjnej zabawy ma szansę powodzenia w świecie absurdalnych norm i paragrafów?