Gorzów: Policjanci i złodzieje
Jak kota nie ma to myszy harcują, mówi słynne powiedzenie. Czym się zajmują gorzowscy policjanci, gdy przy Dworcu Wschodnim złodzieje spuszczają z baków paliwo, a na Górczynie dewastują przystanek i dlaczego miasto nocą to gratka dla przestępców?
Gdzie jest najlepszy fast food w mieście? Z odpowiedzią na to pytanie bez problemu poradziłby sobie niejeden mundurowy. I nie chodzi o to, aby odgrzać stary jak świat temat wieśmaków z McDonald’s, które policjanci na prośbę jednej głodnej posłanki, a obecnie minister, dowozili na dworzec PKP. Chodzi o trudności w zrozumieniu własnych obowiązków. Patrole w mieście są jak yeti, który podobno istnieje, ale nikt go nigdy nie widział.
Koniec roku to czas, w którym miasto zaczyna żyć, życiem nocnym – fakt, że na własną miarę to życie się toczy, ale jednak. Jak miasto nocą, to i wandalizm, bowiem wiadomo, że licho nie śpi. I nie spało. Do naszej redakcji zwrócił się mieszkaniec, któremu ukradziono paliwo z baku samochodu zaparkowanego w sąsiedztwie stacji Gorzów Wschodni.
Dworce to miejsca, którym zawsze towarzyszy wzmożony ruch, a szczególnie gdy zbliżają się święta i chętniej odwiedzamy bliskich. Utrzymanie porządku i bezpieczeństwa w tej okolicy powinno być sprawą priorytetową. Decyzją ministra MSWiA w okresie przedświątecznym na ulicach polskich miast w newralgicznych miejscach miało pojawić się więcej patroli. – Policjanci będą patrolowali lotniska, dworce, centra handlowe i inne duże skupiska ludzi. Będą widoczni i dostępni – zapewniał przed świętami minister Mariusz Błaszczak. Jak się okazuje najciemniej jest pod latarnią, której w Gorzowie nikt nie zaświecił. Ciekawe ile podobnych kradzieży miało miejsce w mieście podczas okresu świątecznego.
Policja ma poważny problem ze skutecznością. Są wszędzie tam, gdzie nie powinni, a na ulicach dzieje się co chce – kradną, dewastują, piją alkohol i specjalnie dla mundurowych piszą dedykacje na murach.