Zaprzysiężenie nowego/starego rządu
O 17.00 odbyło się zaprzysiężenie w Pałacu Prezydenckim nowego Premiera Mateusza Morawieckiego oraz jego rządu.
W składzie rządu mamy tylko dwie zmiany. Pierwszą jest sama osoba Premiera Mateusza Morawieckiego, oraz powołanie na stanowisko wicepremiera dotychczasowej premier Beaty Szydło, która jednak nie będzie piastowała żadnej teki ministra.
Po wielu spekulacjach, wygląda na to, że z dużej chmury mały deszcz. Prezydent mimo posiadania swoich uprawnień jednak nie podjął rękawicy, by wymusić już teraz zmiany ministrów w składzie z którymi jemu się nie układała współpraca.
Premier Morawiecki obiecał, że "Będzie to rząd kontynuacji, ... będzie praca, będzie mieszkanie dla wszystkich", nie powołał na stanowisko ministra Rozwoju, ani ministra Finansów. Czy to oznacza, brak kandydatów, czy skupienie dodatkowej władzy w swoim ręku.
Poprosiliśmy o komentarz do całej sytuacji dziennikarzy:
Jacek Prusinowski radio "Plus":
To nie jest najlepszy początek Mateusza Morawieckoego. Stanął na czele rządu, na skład którego nie miał żadnego wpływu w 2015 roku. Samo zaprzysiężenie ministrów z perspektywa miesięcznego kierowania resortem też nie wygląda poważnie. Chodzi przecież o kierowanie państwem, tu nie może być czegoś na kształt umowy na okres próbny. Te urzędy powinni pełnić ludzie uważani przez premiera za najlepszych do swoich misji. Argument podniesiony przez PAD, że teraz przyjrzy się ich pracy też nie wygląda poważnie, bo jako wicepremier nie odpowiadał tylko za swoje resorty, ale wspolkierowal pracami całego rządu.
Marcin Dobski tygodnik "Sieci":
Nie spodziewałem się gruntownych zmian, tym bardziej, że Mateusz Morawiecki choć miał 14 dni na powołanie rządu, to wyszedł z inicjatywą, aby przyśpieszyć formalności, więc skrócił sobie czas na skonsultowanie decyzji i ich ogłoszenie. Mimo wszystko liczyłem na jakąś niewielką zmianę, która byłaby niespodzianką dla mediów. Wcześniej docierały do nas sygnały, że poza zmianą premiera, do prawdziwych zmian dojdzie w styczniu. Warto przy tym zadać pytanie, jaki wpływ na nasze rozczarowanie miał prezes PiS Jarosław Kaczyński, który według doniesień negocjował je z prezydentem Andrzejem Dudą. Nie jest tajemnicą, że chodzi przede wszystkim o dymisję szefa MON, ale to może ewentualnie nastąpić, gdy prezydent złoży podpisy pod ustawami o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa.
Łukasz Warzecha "Do Rzeczy":
Niezmieniony skład rządu dowodzi, że zmiana premiera nie była zaplanowana. Lub też, że PiS podszedł do sprawy bardzo nieprofesjonalnie. Zmiana szefa rządu powinna się łączyć z natychmiastową prezentacją zmian. Tymczasem teraz dostajemy prawdopodobnie kolejny miesiąc spekulacji i plotek, co paraliżuje pracę wielu resortów.
Grzegorz Łaguna z Superstacji:
Na ten moment wydaje się, że na rekonstrukcji najbardziej zyskał Antoni Macierewicz. Szef MON nie tylko zachował stanowisko, ale przyjmując powołanie z rąk Andrzeja Dudy jasno pokazał opinii publicznej, że prezydent przegrał starcie o generała Kraszewskiego i kontrolę nad siłami zbrojnymi. Jeszcze dziś pojawiały się informacje o zmianie "nawet kilu ministrów". Do zmian nie doszło i teraz możemy już na poważnie zastanawiać się czy w styczniu dokona się rzeczywista rekonstrukcja czy też Mateusz Morawiecki będzie rządził na stałe wykorzystując "stary" gabinet Beaty Szydło. Jeśli do zmian ostatecznie nie dojdzie - niejeden wyborca PiS będzie zachodził w głowę dlaczego dokonano wymiany samego premiera. Za jakiś czas może się nad tym głowić również prezydent Duda, który po dzisiejszej uroczystości powinien chyba poważniej zastanowić się czy na pewno nie został po raz kolejny ograny przez prezesa PiS. Podkreślam jednak, że na dzisiaj nie znamy całości porozumienia między Jarosławem Kaczyńskim i Andrzejem Dudą (oraz tego jak będzie ono wypełniane).