Mówią na mnie "Excel"
Mówili o nim, że nie potrafi zarządzać, że miewa problemy z komunikacją i współpracą z zespołem ludzi. W relacjach z podwładnymi bywał szorstki i bezkompromisowy – Artur Czyżewski, prezes spółki Inneko opowiada o byciu managerem w firmie, która jeszcze chwilę temu stała u progu bankructwa.
Można powiedzieć, że jest Pan „zawodowym managerem”. Jak właściwie rozumieć tę funkcję?
W realiach, które mnie otaczają, to osoba która musi wypośrodkować oczekiwania i zadania w taki sposób, aby znaleźć uznanie zarówno załogi, jak i klientów. Te dwie grupy są tu najważniejsze. Dla spółki komunalnej priorytetem zawsze są jednak mieszkańcy. W sposób naturalny dochodzi do sytuacji, w której cele tych wszystkich stron stają się sprzeczne: z jednej strony oczekiwania niskiej ceny, a tuż za nią jakości, właściciel (ten prywatny) stawia natomiast na wysoki zysk, a przynajmniej brak strat, zaś pracownik liczy na stabilność pracy i godne wynagrodzenie. Dość łatwo pogodzić stabilność spółki na rynku z dobrym produktem. Problem pojawia się w sytuacji kryzysu, gdy wykonane inwestycje odbierają firmie to co wypracowała. Wtedy równoważenie jest ekwilibrystyką.
Co zatem należy do Pańskich obowiązków?
Widzę to tak - staram się reprezentować firmę w taki sposób, aby zapewnić jej dobre relacje ze światem zewnętrznym. Zabiegam o zadowolenie klientów oraz dbam o wnętrze spółki. Najważniejsza jest dla mnie efektywność oraz poczucie pracowników, że są na właściwym miejscu.
Nieporozumienia się jednak pojawiają?
Są wpisane w kontrakt. Na ogół jednak po pewnym czasie pracownicy uświadamiają sobie, że gdy w firmie jest lepiej - to także im jest dobrze. Wtedy zaczynamy mieć wspólne cele. W restrukturyzacjach, którymi zajmuję się od lat, to dla mnie idealny moment na rozwój spółki. W Gorzowie jednak cele kilku managerów były bardzo rozbieżne z programem rozwojowym, który wdrożyłem. Różnice narastały w zaciszu, aż do wybuchu. Jednak po ponad pół roku efekt jest zaskakujący dla mnie. Pozytywna aktywność i chęć do pracy jest dziś zadziwiająco wysoka.
Co zatem z budowaniem relacji z innymi podmiotami? Mam na myśli standardy firma-firma.
Te są równie ważne. To budowanie tej relacji przyniosło porozumienie z SGO-5 z początku roku. Oczywiście przyniosło i przynosi też stały wzrost sprzedaży. Spółka musi koncentrować się nie na sobie samej i sądzić, że jest pępkiem świata lecz otoczeniu, klientach i konkurencji. Jak działa, co robi lepiej, w jaki sposób to robi. Kreatywność wnętrza zawsze jest ograniczona. Dopiero otoczenie staje się inspiracją.
Na managerze ciąży też odpowiedzialność za relacje wewnętrzne z załogą. To trudne zadanie?
Staje się łatwe gdy zrozumie się wspólne cele. W sytuacji restrukturyzacji, a tym bardziej napięć wśród kadry kierowniczej, gdy ciążą na nich zarzuty prokuratorskie, trudno o myślenie o przyszłości. Emocje, strach, niechęć biorą górę. Czasem zdarza się, że dołączy do tego domorosły mediator, czy budujące swój kapitał na sensacji media, które jeszcze podgrzeją nastroje. Wtedy nie jest to łatwe.
Sporym wyzwaniem dla wielu samorządowców jest dostęp do informacji publicznej. Czy ta ustawa, a właściwie jej skutki, są odczuwalne także dla managerów?
Piękna idea, którą udało się mocno wypaczyć i która stała się karykaturą samej siebie. W zamyśle miało to być narzędzie do tworzenia publicznej kontroli nad spółkami. Ale tak jak zgodnie z prawem Kopernika-Graschama pieniądz gorszy wypiera pieniądz lepszy, tak informacja gorsza ruguje lepszą. Stąd nie ma pytań w ramach tego dostępu o sprawy istotne społecznie jak np. efektywność inwestycji, za to są nagminnie pytania z wywiadowni gospodarczych o jakiś konkretny kontrakt, czy zarobki pana „Nowaka”, który jest szeregowym pracownikiem marketingu.
Podobno Pańscy współpracownicy mówią o Panu „Excel”?
Tak, słyszałem już o tym. Cóż - podobno jestem dobry w liczeniu i słupkach (śmiech). Mogę być „Excelem”, najważniejsze, żeby pracownicy dostrzegli nasz wspólny cel jakim jest rozwój Inneko i stabilizacja finansowa. To dzięki ich pracy udaje się nam skutecznie wychodzić na prostą i wdrażać nowe rozwiązania. Za nami ciężki czas próby i walki o przetrwanie. Zostali z nami najlepsi, którzy faktycznie garną się do pracy. Cały czas realizujemy zalecenia po audycie, tak aby usprawnić komunikację. To, że jestem „Excelem” biorę jako komplement. Faktycznie coraz bardziej wychodzimy na plus, za co dziękuję moim współpracownikom.
Rozmawiała: Karolinka Machnicka