Polański wciąż na bakier z prawem
Sąd w Los Angeles odmówił zamknięcia postępowania przeciwko Romanowi Polańskiemu w związku z oskarżeniem go o gwałt na nieletniej. Prośbę o zakończenie sprawy złożyła Samantha Geimer.
Roman Polański oskarżony jest o to, że w 1977 roku po podaniu środka usypiającego i alkoholu 13-letniej wówczas Samancie Gailey doprowadził do stosunku seksualnego w domu aktora Jacka Nicholsona. Zgodnie z ustawodawstwem stanu Kalifornia, kontakt seksualny z nieletnią traktowany jest jako gwałt. Na mocy zawartej wtedy ugody, Polański przyznał się do uprawiania seksu z nieletnią, w zamian za oddalenie innych zarzutów. W ramach tej ugody spędził 42 dni w areszcie. Przed ogłoszeniem wyroku opuścił jednak USA w obawie, że sędzia nie dotrzyma warunków ugody.
"Proszę o rozważenie zakończenia sprawy bez uwięzienia 83-letniego człowieka" - oświadczyła w czerwcu Geimer podczas sądowego przesłuchania. Zaznaczyła, że "wypowiada się nie w imieniu Romana, ale sprawiedliwości". "Proszę sąd, by zrobił to dla mnie, przez litość dla mnie" - mówiła wówczas Geimer.
Sędzia Scott Gordon, prowadzący sprawę, ogłosił swoją decyzję w piątek, w dniu 84. urodzin reżysera. Stwierdził, że nie może zamknąć sprawy "tylko dlatego, iż leży to w najlepszym interesie ofiary". - Oskarżony nie chce stosować się do nakazów sądowych. Ucieka przed wymiarem sprawiedliwości - powiedział sędzia Gordon, podkreślając, że Polański musi wrócić do Kalifornii, jeśli chce rozstrzygnięcia sprawy.
Już wcześniej Geimer oświadczała, że przebaczyła Polańskiemu i już w 2008 r., bezskutecznie, wystąpiła do sądu o umorzenie sprawy, aby "zaoszczędzić dalszych cierpień jej i rodzinie". Polański kilkakrotnie próbował doprowadzić do zakończenia procesu bez konieczności osobistego stawiennictwa w sądzie. Żadna z dotychczasowych prób nie powiodła się. W lutym media informowały, że reżyser chciałby wrócić do Stanów Zjednoczonych i między innymi odwiedzić grób Sharon Tate.
źródło: PAP