Kaczyński nie wycofa słów skierowanych do opozycji
Twardych, ostrych słów skierowanych do opozycji nie wycofuję; gdyby nie krzyk na sali sejmowej być może byłoby to powiedziane łagodniej, ale sens byłby ten sam: po prostu nie można przekraczać pewnych granic - powiedział prezes PiS.
W "Gościu Wiadomości" TVP prezes PiS zapytany został o swoją wypowiedź z trybuny sejmowej, w której powiedział do posłów opozycji: "Wiem, że boicie się prawdy, ale nie wycierajcie swoich mord zdradzieckich nazwiskiem mojego śp. brata; zamordowaliście go, jesteście kanaliami".
Kaczyński zwrócił uwagę, że po raz pierwszy o moralnej odpowiedzialności obecnej opozycji mówił już we wrześniu 2010 r. - Tu powiedziałem to w twardych słowach, ostrych, których nie wycofuję. Oczywiście, gdyby nie ten krzyk na sali (sejmowej - PAP), to być może byłoby to troszkę łagodniej, ale sens byłby ten sam: po prostu nie można przekraczać pewnych granic - podkreślił.
- Ja sądzę, że każdy normalny człowiek, także pan, gdyby to dotyczyło pana brata, gdyby okoliczności były takie same albo podobne, w ten sposób by reagował - dodał prezes Prawa i Sprawiedliwości, zwracając się do prowadzącego program dziennikarza. - Po prostu nie miałem innego wyjścia, to był imperatyw moralny - tak bym to określił i w dalszym ciągu jest tak, iż uważam, że uczyniłem dobrze, a to, co robi druga strona, próbująca się przedstawić jako ofiara, no to jest po prostu szczyt hipokryzji - ocenił Kaczyński.
Jarosław Kaczyński zaznaczył, że przez lata spokojnie wysłuchiwał nieustanych ataków, obraźliwych, "bardzo często, prześmiewczych zaczepek". - Nie reaguję na to. Ale kiedy zaczęto używać nazwiska mojego brata to doszedłem do wniosku, że pewna miara jest przekroczona - podkreślił Kaczyński.
- W pewnym momencie, jakieś dwa-trzy tygodnie temu powiedziałem sobie: jeśli zrobią to po raz kolejny, to będę interweniował, dlatego, że używają tego nazwiska ludzie, którzy są członkami, działaczami, często eksponowanymi działaczami formacji politycznej, która mojego brata w sposób niebywały, haniebny atakowała, kiedy był prezydentem i wtedy, kiedy już zginął tragicznie, formacji, która go niszczyła, i która moralnie - podkreślam - moralnie odpowiada za jego śmierć - ocenił Kaczyński.
- Bo Lech Kaczyński, mój brat, nie zginąłby gdyby był otoczony szacunkiem jaki należy się prezydentowi RP. Prezydenta można krytykować, można się z nim nie zgadzać, ale w żadnym razie nie można stosować wobec niego tego, co potem określono jako przemysł pogardy - powiedział prezes PiS i zaznaczył, że robiono to cynicznie i w sposób systematyczny. - To oznaczało także radykalne obniżenie jego bezpieczeństwa. Jeżeli miał wrogów (...), to ci wrogowie wiedzieli, że to nie jest człowiek, który będzie broniony - dodał.
Jarosław Kaczyński powiedział, że przyczyny katastrofy smoleńskiej wciąż nie zostały wyjaśnione. - Jestem przekonany, że gdyby stosunek do prezydenta Lecha Kaczyńskiego, mojego brata, był normalny, to po prostu prezydent i premier razem polecieliby na uroczystości - dodał.
źródło: PAP