Media publiczne to "fabryka rządowych fake newsów"
Grzegorz Piechota z Harvard Business School w diagnozie przygotowanej przez Reuters Institute for the Study of Journalism krytycznie ocenił zmiany na polskim rynku medialnym w ostatnim roku.
Analiza polskiego rynku medialnego autorstwa Grzegorza Piechoty, research associate w Harvard Business School w Bostonie jest wstępem do części tegorocznego raportu „Digital News Report”, która poświęcona jest Polsce. - Pomimo społecznych protestów w 2016 r. partia PiS wprowadziła nowe prawo dotyczące mediów publicznych. W wyniku tego rząd przejął całkowitą kontrolę nad państwowymi nadawcami i przeprowadził tam czystkę wśród dziennikarzy pracujących w newsroomach - ocenia Grzegorz Piechota. - W sumie pracę straciło ponad 230 zatrudnionych, część z nich w drodze zwolnień, część odeszła sama w proteście przeciwko nowej linii mediów publicznych. Radykalne zmiany w programach informacyjnych tych nadawców spowodowały, że stały się one fabrykami rządowych fake newsów - dodaje Piechota.
W analizie zaznaczono także, iż rządowe "ręczne sterowanie newsami" u publicznych nadawców spowodowało spadek ich oglądalności, a rząd wycofał reklamy państwowych spółek z nieprzychylnych PiS-owi mediów, czego przykładem jest „Gazeta Wyborcza”. W analizie uwzględniono także plany repolonizacji polskich mediów, która ma uderzyć w zagraniczne koncerny medialne obecne na polskim rynku. Podkreślono także fakt, że wielu widzów zamienia oglądanie publicznych stacji telewizyjnych na internet, czego skutkiem jest m.in. sukces satyrycznego programu „Ucho prezesa”.
Jak widać, zagraniczne instytucje bardzo troszczą się o jakość polskich mediów i ich odbiorców. Co ciekawe, o bezstronność i obiektywizm polskich mediów walczą osoby, które sam tkwią głęboko w gąszczu polskich zależności zawodowych i towarzyskich. Grzegorz Piechota, który tak bardzo krytykuje wycofywanie reklam państwowych spółek z "Gazety Wyborczej", dziś jest "research associate" w Harvard Business School w Bostonie, a jeszcze parę lat temu pracował w... "Gazecie Wyborczej", gdzie był szefem akcji społecznych.
Okazuje się więc, że korzystanie z jakichkolwiek mediów przypomina chodzenie po polu, które zostało zaminowane przez dwie strony polityczno-medialnego magla. Odbiorca niczym saper, musi ostrożnie poruszać się po tej przestrzeni, aby przypadkiem nie nastąpić na propagandową minę i nie zostać rażonym jej ładunkiem.
Drodzy Czytelnicy, bądźcie ostrożni i zwracajcie uwagę na szczegóły zawarte między wierszami.
Albo po prostu czytajcie nas!